Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2022, 16:15   #6
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Masz rację. Moje również znacznie różniło się do tego, które posiadam teraz - potwierdził chłopak, odruchowo dotykając dłonią swojej czupryny. Zdawał się nieco speszony, ale ciężko było stwierdzić dlaczego. Może rolę odegrała tu nieufność Alice, a może winę należało zrzucić na podpierającego kolumnę drągala. Ten ostatni parsknął.
- Ja też nie zawsze byłem taki przystojny. - Odepchnął się od podpory i strzelił karkiem.
- A skoro już zeszliśmy na “bytowanie”, to dobrze kminię, że wszyscy w taki albo inny sposób poszliśmy w piórnik? Mnie odstrzelono łeb, a tobie, chłopcze?
- Mam na imię Eric -
skontrował szorstko chłopak, któremu oszpecony wampir zaczynał już dawać się mocno we znaki. - A do grobu pociągnąłem kogoś za sobą - dodał defensywnie.
Odniosło to jednak skutek zgoła odmienny od oczekiwanego. Sprawna połowa twarzy dryblasa rozłamała się w patronizującym uśmiechu.
- Dobrze! Bardzo dobrze. Znaczy, że przydasz się na coś, kiedy już wdepniemy głębiej w szambo. Z naciskiem na “kiedy”, nie na “jeśli”. Ja jestem Spike. Jak kolec w dupie, który nie daje ci spokoju. A ty, czekoladko? Jak się nazywasz?


Nastała cisza. Dopiero po chwili Alice pojęła (przypomniała sobie?), że pytanie skierowane jest do niej i... że brak tatuaży oraz skóra cechująca się znacznie większym poziomem melaniny nie stanowiły jedynych zmian, z jakimi będzie musiała się zmierzyć. Wiek, wzrost, waga i struktura kostna jej ciała także były odmienne, a gęste blond włosy spinała czarna opaska. Strój właściwy również nie przypominał niczego, co z czystym sumieniem by na siebie założyła. Przerośnięte zlote pierścienie w uszach, żółta motocyklowa kurtka, czarny t-shirt i szare jeansy z przetartymi kolanami. A do tego wisienka na torcie - buty trekingowe na grubych gumowych zelówkach. Nie kwalifikowało się to, jako ubiór osoby będącej niegdyś oczkiem w głowie jednego z najbardziej stylowych krwiopijców Nowego Orleanu.
- Alice. Ja… - Ostatnie chwile nie-życia przeleciały dziewczynie przed oczami niczym film na przyspieszonym przewijaniu. - Ja… zginęłam w akcji.
Choć była ciekawa, jak jej towarzysze zareagują na nazwisko Vykosa, obawiała się, że to mógłby wymóc na niej określenie swojej pozycji, a by pokusić się na tego typu popis miała zdecydowanie zbyt mało danych.

Ostrożnie wstała i spróbowała utrzymać się na nogach. Wciąż nie zdradzając swoich emocji, niby od niechcenia rozejrzała się wokół. Jej wzrok poszukiwał ewentualnych dróg ucieczki oraz narzędzi, które mogłyby nadać się na broń. Niestety, takowych było jak na lekarstwo. Od biedy mogła poratować się pochodnią. Te zostały miarowo rozmieszczone po całym pomieszczeniu, ale stanowiły równie wielkie zagrożenie dla pozostałych krwiopijców, co dla samej Alice. Jeśli zaś chodziło o możliwość ucieczki, to dziewczynie wydawało się, że po przeciwległej stronie pomieszczenia dostrzega niewyraźnie majaczące wrota. Zostały one chyba jednak zamknięte, a rozwarcie naprędce dwóch płyt kamienia nie należało do rzeczy łatwych - nawet dla wampirów. Była jeszcze wzmianka o zagadkowym przedmiocie tkwiącym wewnątrz jej ciała i... faktycznie, “coś” czuła. Coś okrągłego i ciepłego. Pulsującego sporadycznie pod jej dawno zamilkłym sercem. Ale zanim zdążyła sprecyzować naturę problemu, jakiś obiekt wpadł do pomieszczenia przez jeden z otworów w suficie i z tąpnięciem uderzył o ziemię. Gdy wzbił się piaszczysty podmuch, Alice i Eric odruchowo zasłonili twarze dłońmi. Spike pozostał niewzruszony. Kiedy fala już opadła, drągal odkaszlnął i skinął głową.
- No. To teraz zobaczycie, o co mi chodziło.
Faktycznie, zobaczyli. Pośrodku nowo powstałego wgłębienia znajdowała się sfera wielkości piłki tenisowej. Jej czarny kolor mąciły raz po raz pulsujące rozbłyski czerwieni.Przy trzecim poblasku z kuli zaczęła wydobywać się karmazynowa mgła.
- Zaczyna się - zauważył okaleczony nieumarły.
- Ale co? - dopytał chłopak o złotych oczach z mieszanką grozy i zafascynowania.
- Cud narodzin, chłopcze. Cud narodzin.
Alice nie odzywała się, nie chciała zwracać na siebie uwagi. Cokolwiek się działo, nie było sensu ładować się w centrum tego. Toteż powoli, na tyle na ile pozwalało jej zesztywniałe, obce ciało, wycofywała się jak najdalej od tego, co wybuchło w środku pomieszczenia.

Ziejące z kuli opary zaczęły gęstnieć, obierając dość znajomą dla wszystkich zebranych formę - tę ludzkiego ciała. W stworzonym przez spadający przedmiot kraterze pojawiła się teraz sylwetka dziewczyny. Tkwiła ona w pozycji embrionalnej, skrywając twarz między rękami. Jej z początku nagie ciało pokryło się ostatkami czerwonych zawirowań i... nagle była już ubrana w kraciastą koszulę oraz czarne sztruksy. Co dziwne, jej stopy pozostały bose. Pierwszy na to, by przełamać ciszę, zdobył się chłopak.
- My też przybyliśmy tu w taki sposób? - z niedowierzaniem spytał oszpeconego.
- Toczka w toczkę. Chociaż... - Drągal zmarszczył czoło i pociągnął zdeformowanym nosem. - Mam dla ciebie jedną różnicę, młody. Nowa dziołcha nie jest sztywna.
- Znaczy... znaczy, że ona żyje? To śmiertelniczka? - oczy młodego przypominały teraz soczewki latarek. Natomiast facjata Spike’a zastygła pomiędzy sardonicznym uśmiechem i konsternacją. Coś nie pozwalało mu w pełni cieszyć się nieporadnością chłopaka.
- Nie wiem *czym* jest, chłoptasiu. Wiem za to, że kiedy jakaś dziunia zostaje spokrewniona, to przestaje przyjeżdżać do niej ciotka.
- Jaka ciot...-
Zrozumienie Erica przerodziło się w falę wstydu, która zalała umysł młodzieńca paniką, a lica czerwienią. Jego spojrzenie przeniosło się z ordynarnego wampira na nieprzytomną kobietę, a potem na Alice. Natychmiast jednak zerwał kontakt wzrokowy i utkwił wzrok w podłodze.

- Co jeszcze widziałeś? - Alice zapytała dryblasa, nie skracając jednak dystansu i przyglądając się nowoprzybyłej.
- Że jest stąd jedno wyjście, które nie wymaga bycia alpinistą. Duże drzwi, fifaśny kieliszek i konieczność odlania odpowiedniej ilości Vitae. Swoją drogą - zaczął, zmniejszając dystans względem leżącej na ziemi kobiety. - Któreś z was pamięta, jak się cuci żywych? Ewentualnie mogę ją wziąć za chabety. Bo nie uśmiecha mi się czekać, aż śnięta królewna się obudzi - wyznał, szturchając nieprzytomną w łydkę czubkiem buta. Twarz Alice, mimo że zupełnie inna niż kiedyś, znów przybrała nieodgadniony wyraz. Jakby wcale ją nie interesował los śmiertelniczki. Zamiast tego ruszyła w kierunku drzwi, o których mówił Spike, by przyjrzeć im się dokładniej.


Idąc przez biegnącą środkiem sali ścieżkę z kamienia, kobieta dotarła do drzwi. Choć może słowo “wrota” pasowałoby lepiej. Kuriozalna bariera miała około dwa i pół metra. Jej skrzydła wykonane zostały z materiału podobnego do piaskowca, a powierzchnię zdobiły dziesiątki linii składających się z niemożliwego do rozszyfrowania tekstu - niemożliwość ta wynikała głównie z faktu, że raz przestudiowane wersy zdawały się skręcać i zwijać przyjmując zupełnie odmienne kształty (a wraz z nimi znaczenie). Alice zwróciła również uwagę na parę wygasłych palenisk ulokowanych po obydwu stronach drzwi. Był też wspomniany przez pokiereszowanego wampira piedestał, z którego wystawał - lub raczej zdawał się wyrastać - ornamentalny kielich. Na jego dnie, mimo ciężkiej warstwy kurzu, rysowała się dyskoloracja wywołana częstym napełnianiem.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 29-07-2023 o 10:25.
Highlander jest offline