Zygfryd poprawil miecz u pasa. Wiedzial ze jego wyglad "lekko" oddstaje od standartow Stonekeep i wielkiego rycerstwa.Ale byly to pozory, jego sprzet spisal sie w wielu bojach i mlody rycerz byl pewien ze zna swoj fach lepiej niz nie jeden odpicowany rycerz ze stolicy. Zsiadl z konia i powoli podszedl do dwojki rycerzy.Najwyzszy czasruszyc na jakas prawdziwa wyprawe.Podejrzewal iz wyprawa ta moze byc pierwsza od dluzszego czasu okazja do spelnienia swoich slubow. I wolal jej nie zmarnowac. Staral sie by jego poza i chod nie wzbudzaly zlych emocji.
-Witam, waszmosci.- powiedzial klaniajac sie lekkom bardziej jako dowod grzecznosci niz unizenia. -Zwa mnie Zygfrydem " Bez Domu ", jestem wolnym rycerzem.Prosze o wybaczenie acz nieumyslnie podsluchalem fragment waszej rozmowy.Wiec rycerstwo szykuje wyprawe ?-zatrzymal sie na chwile pozorujac
zamyslenie -A moze przydal by wam sie jeszcze jeden miecz ?
Mowiac to slowa rycerz usmiechal sie lekko. Jego gesty byly lagodne i spokojne.
Ostatnio edytowane przez Marcellus : 09-09-2007 o 13:09.
|