Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2022, 19:05   #532
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Pirora i Joachim


Pirora zostawiła rozpakowanie swojego bagażu Kerstin, sama za to na odchodząc na stronę przeprosiła jeszcze raz Froye za mały chaos jakie ona i pani kapitan wprowadziły. Jednocześnie komplementując jej włości a w sypialni jej decor. Zanim zeszła na dalsze zabawy postanowiła odświeżyć się a także ubrać biżuterię i ozdoby do swojej kwiecistej sukienki jaką wzięła na tę okazję. Kwiaty zbiory i owady były tradycyjnymi motywami ozdobnymi Averlandu i właściwie nigdy nie były nudne co parę lat ktoś wprowadzał jakiś nowy ciekawy dodatek by nikomu się to nie znudziło.
Choć faktem było, że ten kolorowy styl holdujący przyrode był nadal bardzo inny dla tutejszego towarzystwa. I choć szlachcianki z kółka poetyckiego już się trochę z tym stylem oswoiły to było tutaj mnóstwo nowego towarzystwa.

Joachim stwierdził, że nie będzie bawić się w kombinowanie i założył swój tradycyjny strój czarodzieja wraz z laską i widocznym amuletem na szyi. Na ten strój założył podbity lisim futrem zimowy płaszcz, który kupił kilka dni temu. Był całkiem zadowolony z rezultatu.


Barwne i hałaśliwe towarzystwo tych młodych, sławnych i bogatych rozproszyło się po “domku myśliwskim” van Hansenów. Który wyglądał jak pełnowymiarowa rezydencja która nie musi się dusić w ciasnych kwartałach miasta. Towarzystwo kręciło się po pokojach, salonie, korytarzach i drzwiach wejściowych gdy co chwila ktoś dojeżdżał, wychodził, szukał kogoś znajomego tak ogólnie lub konkretnie albo chciał coś załatwić z gospodynią. Swoje też robiły dość nowe twarze. A jednymi z nich była zarówno de la Vega, van Dyke czy Joachim. Przyciągali zaciekawione spojrzenia, panie były przedstawiane panom i na odwrót. Jednak to na tych drugich zwyczajowo leżał obowiązek przejęcia inicjatywy. I niespodziewanie po tej niespodziance jaką stanowiło pojawienie się estalijskiej kapitan u boku i tym zamieszaniem z zamianą pokojów na ostatnią chwilę jaką zainicjowała grzeczna prośba panienki van Zee do panienki van Hansen przyszło nowe zamieszanie.

- E tam. To tylko służąca. Co ona ci może zrobić taka służąca. - Pirora akurat podeszła do stołu rozejrzeć się co tam mają dobrego, spotkała wzrokiem stojącego niedaleko Joachima ale usłyszała jak dwóch dobrze ubranych młodzieńców rozmawia ze sobą. Albo raczej jak się ze sobą przekomarzają. Bo chyba właśnie jeden z nich trzepnął w tyłek przechodzącą kelnerkę. Szła z tacą no i była tylko kelnerką na takim wspaniałym przyjęciu. To rzeczywiście nie była to godna zdobycz dla kawalera z dobrego domu. Nawet jeśli tą kibić miała całkiem niczego sobie.

- Tak? - kolega popatrzył na kolegę i za odchodzącą kelnerkę która odwróciła się i posłała mu całkiem zalotne spojrzenie. - No dobra. Niech ci będzie. To patrz teraz. - wyglądało, ze brunet się zmitygował i przyjął to wyzwanie. Po czym obserwowany przez krótko ostrzyżonego blondyna ruszył na podbój niewieścich wdzięków. Zatrzymał się przy dziewczynie która na pewno nie była kelnerką. Ale na szlachciankę to też była ubrana niezbyt bogato. Niemniej kobiecego wdzięku i urody jej nie brakowało. Rozmawiali chwilę i brunetowi nawet nieźle szło.

- Zaraz dostanie w pysk. - mruknął cicho blondyn widząc, że stojąca obok blondynka też się przygląda tej scenie. No i chyba dobrze znał swojego kolegę bo ten faktycznie władował swoją rękę za kibić niewiasty a ta zaskoczona zaśmiała się zakłopotana ale zdjęła jego dłoń i odsunęła się jak kazała przyzwoitość. Chociaż dało się wyczuć, że tak całkiem niechętna brunetowi nie jest. Ten roześmiał się i wrócił dumny jak paw do swojego blond kolegi.

- I co? Widziałeś? Tak to się robi! Ostlandzka krew! Nie to co wy, chłopczyki z północy! - brunet promieniał satysfakcją jak zwycięzca wracający ze zwycięskiej walki. Wziął kielich i upił z niego patrząc na kamrata.

- To może z tamtą się spróbujesz? - zaproponował blondyn i o ile dobrze było widać to wskazywał na Rose de la Vegę. Tym razem brunet jakby się zawahał. Trzymał kielich i oceniał obcą piękność w spodniach i rapierem u pasa. No zdecydowanie nie wyglądała jak służka czy kelnerka. Do tego trudno było przegapić tą scenę jak chodziło z tą zamianą pokojów i miała nocować z dwiema najbardziej pożądanymi pannami na wydaniu w tym mieście.

- Ja nie dam rady? Jeszcze się taka nie urodziła co by von Ackermanowi odmówiła. - zaśmiał się, dopił kielich, odstawił i ruszył ku estalijskiej kapitan. Podszedł, strzelił obcasami, przywitał się i chwilę rozmawiali. Rose wyglądała na całkiem przyjemnie zaskoczoną i dobrze jej się rozmawiało. Chyba młodzieniec zrobił na niej dobre wrażenie. Do momentu aż widzom jego prawica gdzieś zniknęła za jej biodrem. Co tam dokładnie się działo to nie było widać ale ciało Ackermana nagle jakby stężało. A on sam pokiwał głową, odwrócił się i jakimś dziwnie sztywnym krokiem wrócił do śmiejącego się kolegi.

- Niech się cieszy że jest na przyjęciu u van Hansenów a nie w tawernie bo skończyłby z odciskiem kolby pistoletu pani kapitan na czerepie. Choć w przypadku Rose de la Vegi byłby to pewnie powód do przechwałek. - Skomentował blondynka to kolegi dzielnego szlachcica który próbował być zdobywca niewieścich serc.

- Też tak sądzę. Ale trudno mu to przetłumaczyć. - blondyn uśmiechnął się oszczędnie i pokiwał głową na znak zgody. Chwilę obserwował ten flirt pani kapitan i swojego kolegi po czym zwrócił się do Pirory.

- A panienka wybaczy ale chyba nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Ulrich von Drecher. - przedstawił się jak na kawalera z dobrego domu przystało. - A panienka to chyba nieźle się zna z tą kapitan? - zapytał z życzliwym zaciekawieniem w oczach i głosie.

- Pirora van Dake, miło mi. Z Rose faktycznie znamy się lepiej, chwilowo mieszkamy w tym samym przybydku to wpadamy na siebie dostatecznie często by przestać być nieznajomymi. - Malarka odpowiedziała uśmiechem podając Urlichowi dłoń do ucałowania. - Sądząc po zachowaniu twojego kolegi wnioskuje że jednak nie wszyscy się tutaj znają.

- Ale była moja! Liczyło się! - powiedział jakimś dziwnie zduszonym głosem i szybko nalał sobie do kielicha i upił z miejsca z połowę. - Twarda babka, że tak powiem. - sapnął z jakimś podziwem dla estalisjkiej kapitan. Nawet się do niej odwrócił i pozdrowił ją toastem co mu odpowiedziała tym samym. Chociaż z bezpiecznej odległości przez pół salony.

- Ale Froyi to na pewno nie dasz rady. - zagaił go kolega jeszcze raz podwyższając stawkę. Tym razem brunet sapnął jakby zastanawiał się czy stać go na starcie z panną van Hansen.

- A przy okazji poznajcie się. Pirora van Dake.


- Witam panienkę. Chyba nowa jesteś w mieście co? Bo nie widziałem cię wcześniej na żadnym balu ani przyjęciu. - powiedział blondyn zaciekawionym spojrzeniem obrzucając sylwetkę w kwietnej sukni.

- Miło mi poznać von Ackerman. Tak można powiedzieć, że jestem dosyć nowa w mieście, a to pierwszy bal-kulig jaki się chyba odbywał od kiedy przyjechałam. - Malarka odpowiedziała obu szlachcicom.

- Tak mi się właśnie wydawało. To jesteś z panią kapitan? Przypłynęłaś z nią? - Eryk wskazał trzymanym kielichem mniej więcej w kierunku gdzie stała czarnowłosa kobieta w spodniach.

Blondynka pokrecila przecząco głową.

- Nie, ja przyjechałam dyliżansem a ją spotkałam w czasie mieszkania “Pod Żaglami”, pani kapitan również wynajmuje tam pokój. - Odpowiedziała malarka. - Jak rozumiem wy obaj jesteście solą tej ziemi?

- Oczywiście. Ja służę w konnej gwardii naszego elektora. Ale rozpuścili nas na zimę to wróciłem do domu. A Eryk pomaga rodzicom zajmować się majątkiem, tu na miejscu. - Urlich przedstawił się nieco lepiej i swojego towarzysza także.

- “Pod żaglami”? Wiem gdzie to jest. Ale to jest tawerna. Mieszkasz w tawernie? I ta kapitan też? Nie masz tu jakiejś rodziny? - Eryk wydawał się być zdziwiony tym gdzie mieszka jakaś szlachcianka. Ale było to zrozumiałe. Jak szlachcic nie był w podróży to zatrzymywał się w gościnie u rodziny albo jej znajomych. A nie jakichś karczmach i tawernach.

- Kapitanowie co nie są stąd to zwykle zimują gdzieś na kwaterze. Często w jakichś tawernach. - przypomniał mu kolega tłumacząc przynajmniej obecność estalijskiej oficer w jednej z tawern.

- Dokładnie, a moja najbliższa rodzina jest to ciotka w Middelheim. Jakoś nie uśmiecha mi się wyruszanie w taką pogodę do niej. No i na dniach mój prawnik kończy w moim imieniu zakup jednej z kamienic w mieście. Toteż pewnie przed nadejściem wiosny będę mieszkać na swoim, choć też nie rozumiem tej niechęci mieszkania w tawernach, można spotkać tyle ciekawych osobistości mieszkających z tobą pod jednym dachem. - Malarka postanowiła zagrać trochę bardziej ekscentrycznie niż normalnie.

- O, kupujesz u nas kamienicę? To widzę zamierzasz zostać na dłużej. A która to kamienica? - Ulrich pokiwał głową na słowa rozmówczyni. Widocznie obaj się zgadzali, że podróż w środku zimy do innej prowincji gdy nie jest to niezbędne to tylko zbędne ryzyko.

- Podoba ci się mieszkanie w tawernie? Tam są małe pokoje. I tylko jeden. I hałas. No ale właściwie tak, tawerny mają swój urok jeśli wiesz co mam na myśli. “Pełne żagle” mówisz? No tak, wiem gdzie. Pamiętam była tam kiedyś taka ładna kelnerka. Całkiem niczego sobie jak na zwykłą dziewkę. A raz jak załatwiałem tam interesy to nawet jakąś elfkę widziałem. Starałem się nie gapić oczywiście. I powiem wam to co gadają o urodzie elfich panien to czysta prawda. Tamta miała takie czarne włosy, sztylet u pasa, tylko wiecie, taki elfi, taki zdobny a nie jakiś zwykły. Ale najbardziej wpadł mi w oko bicz jaki miała u pasa. Poganiaczka jakaś czy co. Nie słyszałem aby elfy się czymś takim zajmowały. - Eryk podzielił się z nową koleżanką i starym druchem swoim doświadczeniem na temat tawern a jednej w szczególności.

- Bursztynowa siedemnaście, trochę mnie będzie czekać mały remont ale nic z czym nie bym sobie nie poradziła. - Pirora odpowiedziała - I tak przyznam się że masz racje z tymi pokojami są za małe no ale sama też jestem małej budowy więc się mieszczę.

- No, może nie jest idealna ta kamienica, ale na pewno lepiej mieszkać we własnym domu niż w tawernie - uśmiechnął się Joachim, podchodząc trochę bliżej do rozmawiających. Nigdy nie był w obecności tylu szlachciców na raz, co trochę go krępowało, ale stwierdził że musi korzystać z okazji. Jako magister nie był przecież od nich gorszy, prawda?

- My się chyba nie mieliśmy okazji poznać. Jestem Ulrich von Drecher. A to mój przyjaciel. Erik von Ackerman. - ostrzyżony na wojskową modłę szlachcic uśmiechnął się przyjaźnie do magistra a jego kolega skinął głową gdy ten go przedstawiał.

- Bardzo mi miło - czarodziej również skinął w głową, przypominają sobie lekcje etykiety w Kolegium.

- Jest Joachim zwany Burzookim, magister Kolegium Niebios. Niedawno przybyłem do tego miasta po zakończeniu studiów w Altdorfie.

- Bursztynowa? I siedemnaście? To gdzieś przy Placu Targowym. Dobre miejsce. - Erik zagaił o adres jaki chociaż po części wydał mu się znajomy. Ale nie był do końca pewien o który dokładnie budynek chodzi.

- Och witaj Joachimie. Jednak udało ci się przyjechać. Będziesz dzisiaj stawiał gościom horoskopy i patrzył w ich przyszłość czy dzisiaj odpoczywasz i się bawisz. - Pirora odwróciła się do joachima i przywitała niczym lepszego znajomego. W takich okolicznościach było jasne że niektórzy się tutaj znali wcześniej a po tym bali można już nie udawać że się nie znają.

- No cóż, jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zawsze mogę się przyjrzeć jak układ gwiazd mu sprzyja - odparł czarodziej spoglądając na nowo poznanych szlachciców.

- Narazie chce jeszczę poznac towarzystwo ale reszta pewnie będzie zainteresowana. A wy dwaj? - Zwróciła się się do Erika i Ulricha. - Jak wasza wiara w przyszłość która podpowiadają gwiazdy? Joachim jest astrologiem rodzice Froy nawet korzystają z jego usług. Być może dowiemy się co Froya zrobi Erikowi jak ten sprobuje ja potraktowac jak dotychczasowe szlachcianki na balu? - Pirora uderzyła w czuły punkt Erika trochę sprawdzając jego charakter.

- No jak traktować szlachcianki na balu? O czym ty mówisz? - brunet o ostlandzkiej krwi poruszył się trochę niespokojnie jakby w ogóle nie miał pojęcia do czego pije blondynka w kwietnej sukni. - I niby dlaczego Froya miałaby mi coś zrobić? Ona mnie lubi. - dodał po chwili i rozejrzał się po trójce otaczających go twarzy.

- Stawiam, że jak ją złapiesz za tyłek tak jak tamtą dziewkę to utnie ci rękę. - rzucił z lubością jego kolega obserwując jak kolega zaczyna się pocić.

- Nie może tego zrobić! Jestem szlachcicem tak samo jak ona! Chroni mnie prawo. - von Ackerman poruszył się niespokojnie jakby właśnie sobie zwizualizował taki czyn ich gospodyni o jakim mówił kolega.

- To jest tyłek van Hansenów. A jesteś na terenie van Hansenów. Ale nie obawiaj się. Przecież Froya cię lubi. Na pewno ci wybaczy i potraktuje spolegliwie jak ją zaczniesz obłapiać przy wszystkich na jej własnym balu. Przecież na całą okolicę słynie ze swojej dobroduszności i dobrego serca. - Ulrich zaczął coraz wyraźniej szydzić i im więcej mówił tym kolega czerwieniał coraz bardziej. Zaczął się rozglądać jakby zaraz ta van Hansen miała spaść na niego z szablą i uciąć mu rękę.

- To ty mnie do tego namawiałeś! - rzucił oskarżycielsko do kolegi. Po czym zwrócił się bezpośrednio to Joachima. - No dobra. To możesz to sprawdzić? Co będzie jak złapię Froyę za tyłek? - zapytał nie bawiąc się już w konwenanse.
 
Obca jest offline