Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2022, 19:07   #533
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wellentag; południe; kulig


Pirora patrzyła z zaciekawieniem wbijając mały widelczyk w jedną z suszonych pieczonych śliwek zawinietych w cienki plasterek boczku. Delektowała się tą sceną jak i dobrym jedzeniem jaki było podane na stołach. Przybliżyła się do Sany która również zwróciła uwagę na tą scenę z innego miejsca przy stole.

- I co Sano czy widzisz w tym towarzystwie jakiegoś odpowiedniego kandydata który mógłby ci pomóc z twoim małym problemem? A może powinniśmy przejść się do stajni i zobaczyć jakich Froya ma koniuszych do wyboru? - Druga cześc blondynk powiedziala ciszej do ucha koleżanki.

- Pewnie nie mówisz o wyborze tatuażu? - brunetka roześmiała się wesoło bo z tym tatuażem to też miała niezły ambaras. A był to chyba i tak mniej krępujący temat do dyskusji z nieznajomymi niż to o co zagaiła ją blondynka.

- I całe mnóstwo! - zawołała cichym ale podekscytowanym głosem. Prawie bez oddechu wymieniła ze trzech kawalerów co jej wpadli w oko a i wiedziała o nich właśnie, że są kawalerami. No i jeszcze ze dwóch czy trzech co mogliby być takimi rezerwowymi. Bo to jeden był żonaty, drugi zaręczony był a trzeci no miał opinię cudzołożnika. Zawsze jednak wybierała postawnych mężczyzn co nie wyglądali na bawidamków. A i w towarzystwie czuli się swobodnie.

- A u Nadine widziałam nowy tatuaż. - pokazała wzrokiem w stronę tej mało typowo ubranej dziewczyny do jakiej wcześniej podbijał Ackerman. I pokazała gestem na swój obojczyk gdzie pewnie u tamtej dostrzegła wystający spod deokoltu tatuaż. Którymi była tak zafascynowana.

- No ale ja nie jestem szlachcianką. Jakby nie Kamila to by mnie pewnie nie było tutaj. - westchnęła trochę smutno gdy chyba nie była pewna czy jest wystarczająco atrakcyjna dla takiej elity kawalerów z dobrych domów.

- I chłopcy stajenni mówisz? Tak jak kiedyś nam opowiadałaś o swojej siostrze? Noo…. No może… Myślisz, że by się udało? Teraz wszędzie kręci się pełno ludzi. - powiedziała jakby ostatecznie pomysł ze stajnią wydał się jej całkiem interesujący. Wolała jednak się poradzić bardziej doświadczonej w tej materii koleżanki.

- Cóż jeśli chodzi o tatuaż myślę że to bardzo osobista decyzja, ja bym się zastanawiała nad jakimś ładnym owadem… motylem albo ważką. Choć elegancki motyw roślinny też jest dobrym wyborem. - Malarka najpierw dodała swoją opinię o pierwszym problemie Sany. - Co do Kawalerów, cóż niektórzy wydają się wyposzczeni i spragnieni zabawy. Patrz na tamtych dwóch to von Akerman i von Drecher ten pierwszy ewidentnie szuka kogoś do zabawy w alkowie, choć traktuje to jako polowanie i kolekcjonowanie trofeum, nie polecałabym go jeszcze zacznie cię wymieniać z imienia jako jedną ze zdobyczy. Co do drugiego, mhmm nie wiem trudno mi go określić. A stajennych będziesz mogła obejrzeć koło polowania.

- Oni? - brunetka przez chwilę dyskretnie obserwowała obu przyjaciół. I kiwała głową do tego co mówiła koleżanka. - O nich nie pomyślałam. Słyszałam, że Eryk to niezłe ladaco. Może by było miło. No ale nie wiem czy to tak na pierwszy raz byłby dobry. - powiedziała i najwyraźniej obaj nie byli jej całkiem obcy. Co jednak nie było dziwne. Większość obecnych pochodziła z miasta albo okolic oraz podobnej warstwy społecznej w jakiej dorastali wspólnie to nie było dziwne, że się nawzajem znają chociaż pobieżnie.

- No a Urlich to rycerz. Taki zacny. Nie wiem czy w ogóle zwróci na mnie uwagę. A przecież nie podejdę do niego pierwsza bo jakby to wyglądało. Trochę szkoda bo nie słyszałam aby się już zaręczył. A takie plotki chodziły jakiś czas temu. - podzieliła się z Pirorą swoimi spostrzeżeniami na temat krótkoostrzyżonego blondyna. Manierami i sylwetką faktycznie nieźle wpisywał się w schemat młodego rycerza. Ale byłoby nieco niestosowne gdyby to dama i to niższego stanu zaczynała znajomość z kawalerem. Jak była jakaś okazja, nawet zainscenowana jakiegoś przypadkowego spotkania albo tańce to co innego.

- I mówisz motyl albo ważka? Albo jakaś roślina. - gdy chwilę milczała jakby przypomniało jej się co jeszcze rozmawiały przed chwilą. - No ciekawe, ciekawe. Widziałam u Inka coś takiego. A gdzie byś to mi poleciła? Bo ja to sama nie wiem. Raz to bym chciała się tym pochwalić aby było widoczne od razu a raz aby w ogóle nie było widoczne i tak tylko dla mnie właściwie. No ale jak tylko dla mnie to trochę jakby go w ogóle nie było. - panna Moabit strapiła się tymi mnogymi opcjami jakie utrudniały jej wybór z tym tatuażem. Chociaż pomysły podsunięte przez malarkę chyba przypadły jej do gustu.

- A poszłabyś ze mną do tej stajni? Bo sama to się trochę boję. I wstydzę. - poprosiła patrząc na nią z wielką prośbą w swoich sarnich oczach.

- Czemu nie zawsze można powiedzieć, że zamierzam wystartować w gonitwie i patrzę który koń zwiększyłby moje szanse. - Blondynka uśmiechnęła się i właściwie byłaby gotowa już się tam wybierać. - To co idziemy teraz?

Sana patrzyła na nią z bliska i jeszcze moment się wahała. Ale cieakwość i podekscytowanie zwyciężyło. - Oj jaka ty jesteś kochana Piroro! Sama chyba bym się nie odważyła! - powiedziała ściskając ją po koleżeńsku i obemując. A po chwili już szły aby założyć coś na grzbiet chroniącego przed zimą po czym wyszły na pochmrny dzień. Ale nadal nic z tych stalowych chmur nie padało. Ludzi na zewnątrz było jednak sporo. Wciąż przygrywałą stojąca pod jakimś budynkiem wiejska orkiestra. Ale Sana pewnie poprowadziła koleżankę do stajni. Ta wyglądała jak stajnia właśnie i miała wierzeję otwarte na ościerz. W środku widać było boksy i stojące w nich konie. A nawet ktoś tam się przy nich kręcił z obsługi.

- I co teraz? - zapytała cicho swojej blond przewodniczki z mieszaniną bojaźni i ekscytacji.

- Wchodzimy do środka i rozglądamy się podziwiając włości naszej gospodyni, oraz żywy inwentarz. - Malarka postąpiła raźnie do przodu pewna siebie. I pociągnęła Sanę za sobą. Szły powoli Pirora wyrażając zaciekawienie końmi w boksach a także kiwając mijanym ludziom na ścieżce oceniając ich urodę i co jakiś czas spoglądając na Sane jak reaguje na kolejnych.

Znalazły się jakby w innym miejscu. Co prawda przez otwarte wierzeje wpadało światło dnia, mróz i chodzili tam co jakiś czas ludzie. Ale z każdym krokiem to wszystko oddalało się od nich i zostawiały to za sobą. Otaczał ich specyficzny zapach siana i koni. A mijane zwierzaki w boksach patrzyły na nich obojętnie lub z zaciekawieniem. Były jednak zadbane i odkarmione co nie było dziwne biorąc pod uwagę kto był ich właścicielem.

Podobnie pracownicy stajni. Też nie przeszły niezauważone ale ze służbą tak już było, że póki się do nich nie mówiło to nie odzywali się pierwsi. Przynajmniej z tą dobrze ułożoną służbą co znała swoje miejsce i powinności. Tu widocznie tacy właśnie pracowali u van Hansenów. Bo chociaż unosili dyksretnie zaciekawione głowy w kierunku dwóch dam jakie oglądały konie w boksach to na tym kończyła się ich ingerencja.

- To może tamten. Ma duże ramiona. Lubię jak mężczyzna ma duże ramiona. - szepnęła cicho panna Moabit wskazując wzrokiem mężczyznę już niezbyt młodego. Urodziwy też raczej nie był. I pewnie starszy od każdej z nich. Ale sylwetkę miał solidną.

- Albo tamten młody. Wygląda niegroźnie. - wskazała na chłopaka jaki zrzucał z góry na dół wiązki siana. Ten dla odmiany mógł być ich róweśnikiem. Chociaż oczywiście o dużo niższej pozycji społecznej. No i wyglądał dość chuderlawo i na pewno nie na wojownika.

Pirora zatrzymała je przy jednym z koni był czarny i białymi chrapami. - Czy zabrzmię mocno matkowo jeśli powiem, że stać cię na wiele lepszych partnerów? - blondynka zapytała koleżanki kiedy ta wskazała na dwóch parobków, niemniej widząc co podoba się Sanie mogła określić typ. - Trochę żałuje że nie powiedziałam Jemesowi żeby przyjechał z nami wpuściłabym cię z nim do łóżka i przynajmniej byśmy wiedziały że miałaś kogoś kto by to zrobił dobrze. - mówiły szeptem jakby rozmawiały o osobnikach zamkniętych w boksie.

- Hej a kojarzysz tego gościa Froyi Joachima? Ten astrolog, on ma w miarę szerokie ramiona. - blondynka przypomniała sobie o bracie kultyście jaki równiez był na tych zabawie.

- No przecież nie zamierzam wychodzić za nich za mąż. A sama mówiłaś o parobkach. - Sana spojrzała na nią skonfundowana gdy usłyszała słowa koleżanki. - A tego astrologa to nie, nie bardzo. Chyba go widziałam gdzieś w saniach albo w salonie ale nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Nie wyglądał mi jednak na mocarza. - zawahała sie gdy zmarszczyła brwi i nosek próbując sobie uzmysłowić czy dobrze kojarzy o kim mówi blondynka. - A ten James to kto? - też poklepała konia po chrapach głaszcząc go delikatnie.

- Mój ochroniarz. Bretończyk, były żołnierz i wojak, starszy od nas. I nikt nie mówi o hajtaniu ale no no niech to będzie ktoś kto ci zrobi dobrze a nie na… przeciętnie. - Pirora powiedziała szeptem Sanie. - No ale jak chcesz któregoś z nich to można zrobić tak, służka Beno może przyjść później z tobą przebraną w ubranie mojej Kerstin i może ci pomóc zaciągnąć tamtego na siano. W czasie balu nikt nie będzie zwracał uwagi na zapasową służbę więc pewnie tez bedą się bawić.

- Oo… - panna Moabit pokiwała głową na znak, że rozumie i namyślała się dłuższą chwilę. Głaskała łeb konia ale dość machinalnym ruchem. - Oj sama nie wiem. Ten twój James wygląda dobrze. No ale sama mówisz, że go tu nie ma. - przyznała, że ta “bretońśka opcja” o jakiej wspomniała zaufana koleżanka przemawia do jej przekonania. Jednak nie było szans jej zrealizować póki nie wrócą do miasta.

- A z tą przebieranką to wygląda jak jakaś tajna schadzka z romansu. - zachichotała podekscytowana. Pomysł takiej zabawy musiał jej się wydawać ciekawy. - Ale nie wiadomo na kogo się trafi to też masz trochę racji. - przyznała że w tej części też się zgadza z wnioskami koleżanki. I znów wydawała się rozdarta między równorzędnymi pomysłami podobnie jak z tym tatuażem jaki chciała sobie zrobić.

- Dobrze nie decydujmy teraz na szybko jakiś plan jest i plan drugi też, a kto wie co się jeszcze przydarzy dzień jeszcze długi… no może nie dzień bo mamy zimę ale wieczór będzie długi choć wracajmy, jak nie chcesz Joachima to może przynajmniej niech ci coś ciekawego z gwiazd wyczyta. - Pirora powiedziała do Sany ciągnąc ją z powrotem na podwieczorek zapoznawczy.
 
Obca jest offline