Jeżeli chodzi o strach, to ja bardziej bałem się karków z mojego podwórka, chorej babci i potajemnych rozmów dorosłych, niż szaraków, duchów, czy innych zombi.
W warstwie kulturowo-filmowo-książkowej od zawsze uwielbiałem horror, ale nigdy się go nie bałem. Fascynował mnie i kusił. Zarówno Pan Kleks, Archiwum X, Twin Peaks, czy Freddy w wyciągniętym swetrze, ale to nigdy nie był strach. Raczej, jakieś takie dziwne upodobanie dla historii z dreszczykiem i tajemnicą.
Nigdy nie mogłem i do dziś nie mogę zrozumieć ludzi, dla których obraz przedstawiony na ekranie jest w jakikolwiek sposób przerażający, czy traumatyczny.
Fikcja, choćby najbardziej przerażająca, była dla mnie zawsze fikcją i nigdy się jej nie bałem. Obcując z nią odczuwałem pewien dreszcz emocji i ekscytacji, ale nie strachu.
W tej płaszczyźnie, nie było nic, co mogłoby mnie zmusić do schowania się pod koc.
Co innego rzeczywistość. Tutaj mógłbym wymienić wiele osób, zdarzeń i sytuacji, które wywoływały u mnie strach.
Na szczęście, nigdy nie był to strach paraliżujący, więc jakoś zawsze dawałem sobie radę.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |