Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2022, 17:38   #46
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
- Jajecznicaaaa gotowaaaa! Siadajcie! - Powiedziała nawet nieco śpiewnym tonem Melody, ściągając patelnię z paleniska.
Słowa dziewczyny odwróciły uwagę Johna od ciekawych widoków. Ciekawszych, prawdę mówiąc, od jajecznicy, która wszak uciec nie mogła.
- Śniadanie... świetnie! - powiedział, wyciągając z plecaka miskę. Spojrzał w stronę Elizabeth.
- Przestań szukać nie wiadomo czego i chodź, bo jajecznica stygnie - dodał.
- Nie mogę znaleźć swoich spodni w tym bałaganie! - Powiedziała nadąsana Elizabeth grzebiąc w górce ubrań - Zniknęły podobnie niesamowicie jak lemoniada - Wstała zrezygnowana i spojrzała pół gniewem pół żartem na Melody sprawdzając, czy aby na pewno ta ma swoje spodnie.
- Nie ważne, jak zjem to zrobię porządek i od razu ubiorę się w normalny strój - wzruszyła ramionami i skierowała się do towarzystwa, aby posilić się ładnie pachnącą jajecznicą, chociaż zastanawiała się, czy uda jej się coś przełknąć. Usiadła na jednej ze skrzyń i zarzuciła nogę na nogę.
- Mi tam trochę bałaganu nie przeszkadza - powiedział John, dzieląc swą uwagę między szefową kuchni, a drugą ze współpasażerek.

- No to smacznego! - Melody postawiła na głównej skrzynce jadło, i można było w końcu się zabrać za śniadanie. Jajecznica z bekonem, chleb, masło, ser, pomidory, no i kawa…
- No to smacznego! - John przeniósł wzrok z biustu Elizabeth na jedzenie. Przełożył na swoją miskę część jajecznicy, dołożył kawałek chleba z masłem. - Pyszności, palce lizać - powiedział. - Co, zapewne, odnosiło się do śniadania, a nie do 'atutów' sąsiadki z naprzeciwka.

Elizabeth także nałożyła sobie jajecznicy, ale nie za wiele, wzięła też małą kromkę chleba, którą nieco posmarowała masłem. Wzięła pierwszy kęs… i z ulgą stwierdziła, że nie jest tak źle jak myślała. Nie wiedziała, czy zawdzięczać ma to swojemu organizmowi, dosyć rześkiemu powietrzu, wymienianemu przez szczeliny w deskach, czy może jednak doskonałej kuchni Melody.
- Pyfszne - Powiedziała żując jeszcze kawałek chleba, a czując, że może pozwolić sobie zjeść, nałożyła sobie więcej jajek i sięgnęła także po ser.
- Jajecznica, to jajecznica, chyba każdy potrafi… - Powiedziała Melody, i uśmiechnęła się - No ale dzięki…
- Ja to i wodę bym przypaliła. Więc mi smakuje podwójnie - Elizabeth także się uśmiechnęła - Co innego upolować, ale ugotować? To nie moja bajka.
- W razie konieczności pewnie coś byś upichciła, by nie umrzeć z głodu - powiedział John, z podobnym uśmiechem. - Ale co fachowiec, to fachowiec. - Spojrzał na Melody i lekko skinął głową.
- Ciekawe kiedy pociąg znowu się zatrzyma? - Zmieniła temat Melody.
- Szkoda, że nie spytaliśmy - odparł John. - Byłem przekonany, że stację będą częściej - dodał - a my jedziemy i jedziemy.
- Fajnie byłoby się wykąpać - Zamruczała Dixon - Ale i tak nie mamy co narzekać. Zawsze mogliśmy zostać i wąchać zapachy z wagonu obok. To była najlepsza decyzja… dzięki młoda, jakbyś nie zagadała, to nie mielibyśmy nic.
- Na razie kąpiel to marzenie ściętej głowy - uśmiechnął się John. - A ja też dziękuję za informację. Tu jest zdecydowanie przyjemniej, niż tam. Sam też bym nie wpadł na to, by spytać konduktora.
- Och przestaaaaańcie już… - Melody machnęła ręką - Też mi się czasem pomyśli - Zachichotała.
- Ale i tak warto by uczcić i pomysł, i pomysłodawczynię - stwierdził, z uśmiechem, John.
- Co masz na myśli? - Spytała Ognista wkładając do ust kawałek bekonu.
- Szampana nie mamy, na uściski pewnie nie reflektowałaby, ale... możemy ją popodrzucać - odparł. Elizabeth uśmiechnęła się delikatnie, powstrzymała się również od minimalnego zaśmiania. A Melody spoglądała z lekko uniesionymi brewkami.

- Chyba nie życzysz Melody nic dobrego, co? - Tym razem Dixon uśmiechnęła się bardzo szeroko.
- Z pewnością zdołalibyśmy ją złapać - stwierdził John. - Nic by się jej nie stało - dodał, przenosząc spojrzenia z Elizabeth na Melody.
- Hym… jesteś lekarzem, tak? Nie powinieneś wiedzieć jak zachowuje się osoba na kacu? - Pokazała rękoma na siebie.
- Do lekarza nie przychodzą osoby będące na kacu - odparł z uśmiechem. - Czyżbyś chciała powiedzieć, że prócz bólu głowy cierpisz też na zakłócenie koordynacji ruchów?
- Że co? - Spytała dziewczyna ze zdziwioną miną na Johna, a zatrzymując wzrok na Melody… a ta wzruszyła ramionkami. Chyba sama nie wiedziała, co to miało znaczyć, co właśnie John powiedział.
- A bardziej po ludzku? - Powiedziała Melody.
- Ręka nie nadąża za tym, co myśli głowa - odparł John. - I może nie zdołałabyś przejść paru metrów po prostej... z zamkniętymi oczami. I mogłabyś za późno wyciągnąć ręce i rozminęłabyś się z Melody. Ze spadającą Melody, która musiałaby liczyć tylko na mnie. - Uśmiechnął się.
- Ahaaa… - Melody kiwnęła głową, i… wystawiła język do Johna - Nikt mnie nie będzie podrzucał - Dodała z lekkim uśmiechem.
- Cóż... Gratulacje z serdecznymi uściskami też odpadają? - upewnił się.
- Obejdzie się, dziękuję - Uśmiechnęła się sympatycznie Melody.
- Ale się objadłam - Zmieniła temat Elizabeth - Dziękuję, w zamian mogę to pozmywać… ale to chyba na przystanku? Chyba, że John ma więcej zapasu wody? - Spojrzała pytająco na mężczyznę.
- Mam trochę... Nie samym burbonem żyję - dodał - ale chyba lepiej poczekać do stacji. Jeśli ten pociąg będzie jechać i jechać, to w końcu się okaże, że każda kropla wody jest cenna - zażartował.
- No to wymyje na stacji… chyba, że znów się urżniemy - Spojrzała na Melody i zaśmiała się, w czego trakcie zaczkała i roześmiała się jeszcze głośniej. Melody zaś głośno odetchnęła, jakby tak z przejęciem.
- Tobie dalej mało? - Parsknęła.

Dixon szybko przestała się śmiać i przyłożyła dłoń do ust.
- Nie - Jej głos był nieco stłumiony przez rękę - Na razie mi starczy. Ale została jeszcze jedna butelka… i trochę przekąsek. Szkoda, żeby się zmarnowały - Odciągneła dłoń i położyła ją na swoim udzie, a na jej ustach pojawił się niewinny uśmieszek.
- Ty byś się lepiej ubrała - Mrugnęła do niej Melody, po czym nagle podeszła do Dixon, przyłożyła jej dłoń do ucha, po czym i usta, i szepnęła - Wiesz o tym, że twoja koszula nocna jest półprzeźroczysta?
- Co? - Szepnęła również Elizabeth i spojrzała w dół - Kurcze, nie ta koszula… - Spojrzała na Melody i trąciła ją ręką w ramię.
- Dlaczego nic mi durna nie mówisz? - Powiedziała dalej szeptem, wystawiła jej język, odwróciła się i ruszyła w stronę swoich ubrań nadto kręcąc tyłkiem…

A wtedy zaczęło się dziać coś dziwnego z pociągiem. I pojawiły się po chwili jakieś krzyki? I wystrzały??

Melody wskoczyła na pobliską skrzynkę, po czym zerknęła przez małe okienko wagonu.
- Jasny gwint!! Indianie atakują pociąg!! - Krzyknęła dziewczyna.

John przestał się gapić na tyłek Elizabeth. Skoczył do drzwi wagonu i przesunął je nieco w bok, tworząc niezbyt szeroką szparę. I ujrzał dokładnie to samo, o czym mówiła Melody - bandę czerwonoskórych sukinsynów, cwałujących na swych wierzchowcach i ostrzeliwujących pociąg.

Elizabeth jakby zapomniała o tym, że miała się ubrać, bo obecnie były sprawy ważniejsze niż zakrycie półnagiego tyłka. Na słowa Meloy, będąc akurat przy swoich rzeczach złapała za swoje colty, szybko sprawdziła cylindry, które były załadowane. Złapała też paczkę naboi i ruszyła w stronę drzwi przeciskając się koło Johna, praktycznie przylegając do niego, aby zerknąć przez szczelinę, którą zrobił w drzwiach.
- Kurwa… no nie miały kiedy pieprzone Indiańce atakować… - Powiedziała z wyraźną złością Dixon.
- To my mieliśmy zrobić napad na pociąg, a tu na nas napadają. - John pokręcił głową. - Co za czasy...

Melody zeskoczyła ze skrzynki, i szybko chwyciła swój pas z bronią, zakładając go. Następnie złapała zaś za swojego Winchestera, i spojrzała na Elizabeth i Johna.
- Z obu stron? - Powiedziała, i ruszyła do drugich drzwi wagonu, by sprawdzić…
- Z obu stron - potwierdził John. Zrobił parę kroków, zabrał swoją broń i wrócił do Elizabeth z coltem w dłoni.
 
Elenorsar jest offline