Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2022, 13:24   #538
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Froya nie byłaby pewnie Froyą gdyby nie zaplanowała rozrywki dla szermierzy. Po tym gdy centrum uwagi towarzystwa znów wróciło na dworek czy raczej jego obejście po tych ekscytujących zabawach po lesie i przy jeziorze była okazja coś wrzucić na ząb, przełknąć grzańca, odpocząć, popatrzeć jak przygrywa im wiejska orkiestra. No i wziąć udział w pojedynkach. Jak można się było domyślić ćwiczebnej broni u panny van Hansen nie brakowało. A ona sama czuła się w swoim żywiole gdy miała okazję zmierzyć się z innymi. Ale były też inne pojedynki na naprawdę różnym poziomie. Jedni brali taki ćwiczebny rapier pierwszy raz do ręki inni wręcz popisywali się szermierczymi sztuczkami. Jednak sercem tej części zabawy były pojedynki między uczestnikami. Tu też trudno było przegapić gospodynię choćby z tego powodu, że kobiet było niewiele. Przynajmniej z tych co coś umiały pokazać w tej sztuce.

- To już wszyscy? Nikt nie chce się ze mną zmierzyć? Nikt mnie nie pokona? - zapytała blondynka w kubraku i spodniach rozglądając się po zebranej dookołą widowni. Była rozgrzana i para buchała jej z ust ale to było normalne na mrozie i po takim wysiłku. Froya okazała się dobrą gospodynią ale trudną przeciwniczką. O ile trafiła na takiego amatora jak Petra czy Kamila które dla zabawy i z ciekawości chciały zobaczyć jak to jest i spróbować swych sił to panna van Hansen była cierpliwa, łagodna i uprzejma. Wchodziła wówczas w rolę instruktora dla takich świeżynek. Jednak gdy okazywało się, że ktoś coś potrafi to walczyła na całego. Tak było z Urlichem von Drecherem i Erickiem von Ackermanem jacy dali się poznać podczas spotkania w salonie dworku niedługo po przyjeździe. Każdy z nich okazał się być świetnym szermierzem chociaż mieli całkiem inną osobowość. Ulrich był spokojny i rycerski, pełen galanterii i dobrych manier a Eric miał żywiołową naturę i bezpośredni sposób bycia. Obaj prezentowali podobny poziom co ich gospodyni w sztuce wywijania orężem więc ich pojedynki było naprawdę przyjemnie oglądać. A wyniki oscylowały zwykle koło remisu.

- Będzie miała cały przód w siniakach od tego dźgania. - Rose szepnęła na ucho Pirorze obserwując z zainteresowaniem te walki. Zwłaszcza te w jakich uczestniczyła gospodyni. Ale jak Froi wciąż było mało tych walk i szukała wyzwania to kapitan postanowiła się zgłosić.

- Może sama spróbujesz a nie tylko patrzysz jak inni dostają bęcki? - Pirora odchyliła się do Rose podpuszczając panią kapitan. - Myślę że mogłabyś naszej gospodyni postawić wyzwanie na poziomie. Estalijka wzruszyła ramionami i zrobiła minę w stylu “czemu nie?”.

- To może ja spróbuję. - ciemnowłosa uniosła nieśmiało dłoń zgłaszając się do tych walk z łagodnym uśmiechem na twarzy.

- Ty? Dobrze. To ozwij się. - powiedziała Froya nieco zaskoczona tą kandydaturą. Jakby zapomniała o obecności tajemniczej kapitan którą pewnie mało kto do dzisiaj znał w tym towarzystwie. Ale postanowiła dopełnić rycerskiego ceremoniału bo tak zaczynały się wszystkie poważniejsze pojedynki. I trochę trudno było zrozumieć co podkusiło panią kapitan. Czy poczuła się sprowokowana przez czekającą na nią blondynkę z ćwiczebnym rapierem w dłoni czy chciała się pokazać w pełnej krasie. Na pewno nikt, łącznie z gospodynią, nie spodziewał się tego co nastąpiło.

- Ja? Ja jestem Rose de la Vega! Kapitan “Morskiej Tygrysicy”! Najszybszego statku przemytniczego od Erengardu po Startossę! Postrach siedmiu mórz i zachodnich wybrzeży wielkiego oceanu! Księżniczka piratów i hrabina Statossy! Milady w Tobago i szefowa gildii w Margericie! Ta za którą władze siedmiu miast wyznaczyły 5 000 dublonów za żywą czy martwą! A ty kim jesteś? - Rose walnęła taką bezczelną przemowę, że nikt się tego kompletnie nie spodziewał. Wykrzyczała im w twarz coś tak egzotycznego i jakby z innego świata, że było kompletnie nie na miejscu. I pewnie dlatego na zebraniu między dworkiem a stodołą, gdzie na zdeptanym śniegu urządzono to miejsce do pojedynków zapanowała cisza jak makiem zasiał. To elitarne towarzystwo jakie się tu zebrało kompletnie nie wiedziało co teraz powinni zrobić czy powiedzieć. Nawet dumna panna van Hansen stała jak zamurowana. Ale to właśnie ona pierwsza otrząsnęła się z zaskoczenia.

- Jestem Froya van Hansen. Jak moje imię nic ci nie mówi to i tak nie ma znaczenia. Stawaj! - prawie warknęła swoją odpowiedź i machnął ćwiczebnym rapierem w stronę przeciwniczki. To jakby odczarowało scenę bo zaczęły się okrzyki i oklaski. Pojedynek zapowiadał się bardzo emocjonująco. I faktycznie taki był.

- Idę ci kibicować z Kamilą. - Pirora uśmiechnęła się i udała się do dziedziczki van Zee.

Obie przeciwniczki były za pan brat z bronią więc reprezentowały wyrównany poziom. Walka od początku do końca była bardzo zacięta. Żadna nie chciała ustąpić i co chwila albo rapier przeciwniczki lądował w zdeptanym śniegu albo trafiał w tors. Oba te elementy były punktowane i obie strony szły łeb w łeb. Było już 4 do 5 dla blondynki i kolejny punkt miał przeważyć szalę. Ale zdobyła go czarnowłosa więc wyszedł remis. Bo walczono do dziesięciu trafień.

- I co Kamilo, mam nadzieje że pani Kapitan jest dokładnie taka jaką sobie wyobrażałaś. - Pirora postąpiła do koleżanek z grzańcem w dłoni.

- Ona jest cudowna! Niesamowita! Jak postać z jakiś legend! Te co Nije tak ładnie opowiada. Tylko ona jest prawdziwa. Taka piękna i odważna! Zachwycająca! Jej! Żeby tylko Froya jej nie zrobiła krzywdy! - ciemnoskóra artystka wylała z siebie potok pełen namiętności. Widać było, że głęboko przeżywa ten pojedynek w którym ma jedną i wyraźną faworytkę jakiej kibicuje całym sercem. I na pewno nie była to tutejsza piękność. Mówiła tak szybko i wydawała się być rozkojarzona między obserwacją zaciętego pojedynku obu wojowniczek a rozmową z Pirorą.

- Myslę że nie potrzebnie się martwisz pami kapitan nie wydaje się kims kto łatwo ulega uszkodzenia od walki . - Pirora pocieszyła Kamile ale zamilkła wracając do obserwowania pojedynku nie chcąc koleżance psuć tego widowiska.

- Oj, żeby tylko jej się nic nie stało… Znaczy Froyi też oczywiście… - Kamila pokiwała swoją czarną głową na jakiej ładnie kontrastowała czapka ze srebrnego futra. Bez dwóch zdań kibicowała za de la Vegę ale jakby w ostatniej chwili zmitygowała się, że i nie chciałaby aby i blond szlachcianka odniosła jakąś krzywdę.

- No to chyba mamy remis. - odparła zdyszana Rose już całkiem pogodnym tonem. Upiła ze swojego kielicha i rycerskim obyczajem podała przeciwniczce drugi kielich. Froya go przyjęła, pokiwała głową i widać było, że nadal coś zaprząta jej głowę.

- No to możemy spróbować się jeszcze konno. Jeśli się odważyszy oczywiście. - rzuciła spokojnie patrząc nieco kpiącym tonem na Estalijkę. A nawet jakby ktoś nie znał za bardzo panny van Hansen to po dzisiejszych gonitwach z lisem było wiadomo, że jest świetnym jeźdźcem.

- Proszę cię bardzo moja droga. - de la Vega przyjęła i to wyzwanie. I po chwili przyprowadzono dwa osiodłane rumaki i obie panny wsiadły na swojego. Po czym wzniwiono starcie. Ale już nie było tak wyrównane. Bo chociaż jako piesi szermierze obie miały mocno wyrównany poziom to w siodle widać było dominację tutejszej panny. Rose wyraźnie jej ustępowała sprawnością sterowania koniem. Co odbiło się na wyniku bo tym razem Froya zdobyła zdecydowaną przewagę. I na jej twarzy wreszcie wyrósł uśmiech. Chociaż przeciwniczka wzbudziła w niej na tyle szacunku i zainteresowania, że okazywała jej nadspodziewanie wielki szacunek, wręcz atencję.

- Obawiam się moja droga, że tym razem ja wygrałam. - oznajmiła uśmiechnięta panna van Hansen do swojej przeciwniczki. Obie już były nieźle zdyszane po tak intensywnych zmaganiach.

- To prawda, nie da się ukryć. W siodle jesteś o pani niepokonana, nikt ci nie dorówna. - Rose skłoniła się przed zwycięską przeciwniczką oddając honor jej sprawności. - Jednakże ośmielę się zauważyć, że nie miałabyś ze mną szans na pokładzie statku. - dorzuciła niby słodkim głosem i uśmiech na twarzy blondynki zgasł. Zacisnęła wargi w wąską, zawzętą linię jakby Rose tym krótkim wkrętem odebrała jej zwycięstwo. Albo zarzuciła jakieś oszustwo.

- Bardzo dobrze. Więc spróbujmy się też na pokładzie. - powiedziała zawziętym tonem. Po czym wezwała służbę i kazała im rąbać lód wokł pomostu. Nad jeziorem rozległy się odgłosy młotów i haków i dość szybko pomost pływał leniwie na czarnych wodach jeziora. Przynajmniej tego wyrąbanego kawałka. Wyglądało to spokojnie. Ale wystarczyło, że ktoś tam wszedł i pomost gibał się pod jego ciężarem. Nie mówiąc już jak weszły dwie osoby. I jeszcze zaczęły na siebie nawzajem nacierać to cofać się jednocześnie próbując uchować się w pionie i trafić przeciwniczkę w tors.

Tym razem sytuacja odwróciła się. I było widać, że to Froya jest w poważnych tarapatach. Żeglarskie doświadczenie pani kapitan przeważyło szalę i trafiała ją raz po raz biorąc srogi rewanż za porażkę podczas konnego pojedynku. Tym razem to panna van Hansen musiała uznać się za pokonaną. Ale i tak publiczność była zachwycona tymi pokazami i nagrodziła obie zawodniczki gorącymi brawami i aplauzem.

- To co? Remis? - zapytała wesoło rozgorączkowana Rose wyciągając swoją prawicę w stronę blondynki.

- Remis. Zaiste wielka z ciebie wojowniczka pani kapitan. - Froya też się uśmiechnęła i wyciągnęła swoją. Po czym obie się uściskały jak rycerze gratulujący sobie wspaniałej walki i oddając hołd swoim umiejętnościom.

Trudno było powiedzieć kto pierwszy zaczął klaskać i wiwatować obu kobietą gratulując im tak udanego pokazu szermierczego.
- Wydaje mi się, że de la Vega właśnie zaimponowala Froyi. - Blondynka zwróciła się do Kamili i reszty dziewcząt.

- Na to wygląda. - powiedziała Petra która też wydawała się tym wszystkim podekscytowana i zaskoczona. Trochę wyglądało, że pozostali też. Ta chłodna i wyniosła panna van Hansen gdzieś znikła i chociaż trudno powiedzieć aby któraś z pań pokonała tą drugą to zachowywała się wobec estalijskiej kapitan wręcz serdecznie. A ta rewanżowała jej się tym samym.

- Dawno nie widziałam Froyi tak podekscytowanej. - Sana zgodziła się z tym wnioskiem i też nie mogła się nadziwić odmianie w zachowaniu “Perły Północnego Wybrzeża” jak czasem nazywano Froyę.

- Zaraz… Ale gdzie one idą? - Kamila wydawała się sądzić to samo ale nagle zorientowała się, że jak obie zawodniczki tak oddalają się od nich w stronę dworku to właściwie już wchodziły po schodach i tam jeszcze stanęły pewnie gdy jedna chciała przepuścić drugą jako pierwszą. Co ewidentnie świadczyło, że traktują się po partnersku i z szacunkiem.

- Coś słyszałam, że na kąpiel. Pewnie nieźle się zgrzały przy takim skakaniu jedna na drugą. - rzekła Sana bez większego zastanowienia. A Kamila spojrzała na nią tak ostro i gwałtownie jakby palnęła coś niestosownego.

- Na kąpiel?! Razem? Froya i Rose? Ale dlaczego?! - nagle ciemnoskóra córka kapitana porty wybuchnęła tak nagle, że koleżanki nie wiedziały w pierwszej chwili co powiedzieć. Bo niewinna uwaga panny Moabit sprawiła, że egzotyczna piękność miała minę jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.

- No wiesz… Pewnie chcą się odświeżyć… - powiedziała niezdarnie Petra próbując jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Bo trochę wyglądało jakby Kamila zachowywała się jak odtrącona kochanka. A jak chodziło o inne kobiety i to ich znajomą koleżankę to robiło się to dość niezręczne.

- No i przypominam ci, że dzielimy razem pokój więc to naturalnie że idą razem do tego samego miejsca. Choć ciepła kąpiel po takim wysiłku nie jest złym pomysłem, może i nie spędziłam teraz tyle rund z nasza gospodynią to jednak ta druga godnitwa była rownie wykańczjąca. - Chodźcie do środka przynajmniej się rozgrzejemy i odświeżymy przed obiadem. - Pirora nie spodziewała się takiej ostrej reakcji ale jako jedna z pierwszych obróciła sytuacje Kamili na działanie. Zastanawiała się też czy ciemnoskóra miałaby w sobie tyle zacięcia by wydrapać gospodyni oczy.

- No właśnie, jeszcze śpicie z nimi w jednym pokoju. To chyba lepiej aby były czyste i pachnące niż takie brudne i spocone prawda? - Petra szybko poparła słowa Pirory i też chciała pomóc ciemnoskórej przyjaciółce jakoś się wykaraskać z tego emocjonalnego dołka w jaki wpadła. Wzięła ją delikatnie za ramię i nakierowała w stronę głównego wejścia do dworku gdzie przed chwilą zniknęły obie rywalki.

- No tak, tak… To prawda… Tak będzie lepiej… - mamrotała przygnębiona panna van Zee ale dała się im zaprowadzić do środka. Tyle, że w drzwiach natknęły się na jakąś służkę na jaką panny z dobrych domów nie zwróciły większej uwagi. Ale Pirora rozpoznała Benonę. Rudowłosa służka dygnęła grzecznie jak to służbie wypadało gdy stawały przed majestatem. Jednak oczka promieniały jej jakoś tak wesoło i figlarnie zapowiadając, że ma coś ciekawego do powiedzenia. Odezwała się jednak grzecznie w ogóle nie zdradzając się, że coś nieoficjalnego może ją łączyć z jedną ze szlachcianek.

- Przepraszam, że przeszkadzam. Ale właśnie panienek szukam. Mam wiadomość od mojej pani kapitan i panienki Froyi. Dla panienki van Zee i van Dyke. - powiedziała uprzejmie i lekko czekając na reakcję szlachcianek.

- Od Rose?! No mówże dziewczyno! - Kamila oprzytomniała momentalni i ponagliła służkę do natychmiastowej odpowiedzi.

- Dobrze proszę panienki. A więc moja kapitan i panienka Froya ślą bardzo uprzejme i pokorne zapytanie czy panienka Kamila i Pirora by nie raczyły do nich dołączyć. Bo ja sama nie daję im rady służyć a jestem sama. Reszta służby pracuje przy koniach albo obiedzie. - wyjaśniła grzecznie Beno i w roli herolda jej mości sprawdzała się wyśmienicie.

- Oczywiście że byśmy chciały! Prowadź! Pirora idziesz? - Kamila zareagowała jakby kota pytać czy ma ochotę na świeżą rybę. Wydawało się, że byłaby gotowa biec gdzie trzeba aby tylko dostać się tam jak najprędzej.

- Jestem zaraz za tobą, - Pirora powiedziała zostając w trochę w tyle i odwracając się do reszty. - bawcie się dobrze spotkamy się na obiedzie. Później wam opowiem co się działo. - Uśmiechnęła się do Sany i Petry przepraszająco czego nawet Kamila nie raczyła zrobić. Zazdrość była czymś co Pirora lubiła ogladać, a dokladniej do czego pchała ludzi.

- Oj koniecznie! - zawołała za nią Petra i chyba razem z Saną nawet jak widziały trójkę odchodzących koleżanek to chyba trudno im było uwierzyć w to co widzą i słyszą. Zaś Beno sprawnie zaprowadziła ich jakimiś korytarzami i salami gdzieś na tyły domu gdzie było więcej służby i cieplej od pracującej kuchni ale odgłosy zabawy jakby ścichły. Służka zastukała w drzwi.

- To ja pani kapitan! Wróciłam z panienkami o jakie pani posłała! - zawołała przez drzwi nieco głośniej aby dało się ją zrozumieć.

- To nie stójcie tam tak same! Chodźcie do nas! - ze środka doszedł ich znajomy, wesoły głos estalijskiej oficer. Jaki zapowiadał wesoły nastrój i chęć do zabawy. Beno więc otworzyła drzwi, weszła do środka po czym odsunęła się aby obie szlachcianki mogły wejsć.

- Ah… To bierzecie kąpiel… Razem? - Kamila co przed chwilą szła i czekała jak na rozpalonych węglach teraz stanęła ledwo przeszły przez próg a Beno zamknęła i zakluczyła drzwi aby nikt im nie przeszkadzał. W balii bowiem siedziały sobie wygodnie i Froya i Rose. Woda i piana zasłaniały część ich dekoltu ale nie całkiem. Tak jak wcześniej mówiła kapitan widać było na skórze czerwone ślady po uderzeniach ćwiczebnej broni które jutro i potem przerodzą się w pełnoprawne siniaki. Ale na razie żadna z rywalek nie wydawała się tym przejmować. Siedziały sobie w balii obok siebie jak dwie królowe władające wspólnie królestwem. Każda miała kielich w garści i rozleniwione spojrzenie.

- Tak. Bierzemy kąpiel. Razem. - Froya widząc minę Kamili chyba nie mogła sobie odmówić odrobiny uszczypliwości. Popatrzła prosto w jej oczy jakby wręcz chciała ją sprowokować do jakiejś akcji.

- No właśnie! Ale mamy do dyspozycji tylko moją Beno. A to troszkę za mało dla nas obu. Dziewczyna jest kochana ale się nie rozerwie. A nie możemy dojść do porozumienia z Froyą której z nas powinna usługiwać pierwsza. Więc pomyślałyśmy o was. Że może do nas dołączycie i pomożecie nam rozwiązać ten wielki problem. - Rose wyjaśniła bardzo ciepło i wesoło. Jakby chodziło o poradę w co się ubrać na jutrzejszy festyn albo jakie podać przekąski. A nie jakieś lubieżne zabawy czwórki najbardziej pożądanych kobiet na tym kuligu a pewnie i w mieście.

- Tylko no wiecie. Obowiązuje odpowiedni strój. A nie tak na łapu capu. - Froya wskazała leniwie na Beno, ta pokiwała głową, uśmiechnęła się i bez wahania ściągnęła z siebie koszulę. Okazało się, że nic pod nią nie ma więc Pirora ujrzała znajome piersi swojej modelki uwiecznione na obrazie syreny.

- Oczywiście! Bardzo chętnie! - Kamila bezwstydnie przytaknęła i bez zastanowienia zaczęła się rozbierać. Może i nie mogła by wygrać tutaj z Jane z wczorajszego wieczora ale tylko dlatego, że nowa służka Pirory miała na sobie wczoraj niewątliwie mniej ubrań niż bogata arystoratka na oficjalnej imprezie.

- No tak, mycie plecków i tym podobne, teraz czuje się jak w domu z starszymi siostrami tez lubiły mi komenderować. - Powiedziała blondynka zaczynając ściągać z siebie kamizelkę. koszulę, długie buty, damskie kalesony i odkładając je z daleka od wanny. By w końcu podejść do bali z resztą kobiet i łapiąc myjkę wyciągnęła dłoń do Froyi van Hansen.
- Czy mogę zadbać o twoją dłoń madame? - Zapytała trochę teatralniej niż miała w zamiarze ale wyglądało to jakby Pirora była otwarta na takie zabawy z resztą panien.

Mimo wszystko najmniej z łaziebnych miała na sobie Benona. Więc ona najszybciej pozbyła się swoich ubrań. Ale zajęła dyskretną pozycję przy ścianie nie chcąc wtrącać się w zabawy szlachcianek póki nie będzie wezwana. Kamila skończyła się rozbierać troszkę po Pirorze i z wiernością w oczach doskoczyła do balii patrząc na swoją osobistą divę.

- O proszę. Zobacz Rose jaka dobrze wychowana łaziebna mi się trafiła. - Froya zaśmiała się z zadowoleniem obserwując to widowisko. I chętnie w nim uczestnicząc. Podjęła rolę zainicjowaną przez Pirorę i łaskawie podała jej wolną dłoń przekładając puchar do drugiej. I z ciekawością wodziła wzrokiem po nagiej sylwetce panny van Dyke z jednej strony oraz drugiej pary po swojej drugiej stronie.

- No faktycznie. Ale muszę ci powiedzieć kochana, że na Pirorze można polegać. Nie zawiodłam się na niej ani razu. - de la Vega podjęła pogawędkę jakby dwie szlachcianki rozmawiały o jakichś trywialnych sprawach. Sama zaś powtórzyłą zabawę z ustami i palcami jakie wczoraj wieczorem ćwiczyła z Jane. Tylko teraz zamiast ust niewolnicy Pirory miała usta Kamili. Ta wręcz nie mogła już dłużej opanować swojej żądzy i zaczęła całować dłoń kapitan bez oporów.

- Pomóż dziewczynie. Widzisz, że się męczy. Chociaż przyznam Kamilo, że nie znałam cię od tej strony. - Froya sama dawała się obsługiwać Pirorze zaś chyba naprawdę była zdumiona zachowaniem swojej rówieśniczki względem estalijskiej kapitan.

- Oj bo Rose jest taka cudowna… I wspaniała… I cudowna… - mamrotała Kamila pomiędzy pocałunkami. Zaś Rose faktycznie się nad nią zlitowała, wezwała ją gestem i pocałowały się namiętnym pocałunkiem. Froya chwilę z fascynacją obserwowała to widowisko ale po chwili podobnie wezwała do siebie usta swojej łaziebnej.

Blondynka jak na zawołanie przywołała wspomnienia najbardziej odważnych i bezbożnych aktów jakie popełniła w imieniu swojego patrona, co wywołało szybsze bicie serca i rumieniec na jej bladej cerze i ramionach. A niech gospodyni myśli, że trochę onieśmiela młodą Averlandkę. Do tego czasu delikatnie wodziła myjka po dłoni i ramieniu Froyi. A kiedy ta dała znak niewinnie nieśmiało jej usta złączyły się z ustami wojowniczki. kultyska pomyslala że van Hannssen będzie czerpałą najwieksza uciechę z bycia ‘zdobywcą’ wiec najlepiej będzie kusić ale nie przejmować inicjatywy bez jasnego rozkazu.

---

Pirora nie myliła się za bardzo w ocenie charakteru gospodyni. Tak samo jak na polu walki tak i w alkowie lubiła dominować. Chociaż w tym drugim miejscu okazało się, że lubi jak się jej usługuje. A jak to robią takie piękne i sławne panny jak dzisiaj jej się trafiły do kąpieli to tylko dodawało smaczku tym zabawom. Chociaż to ona właśnie jeszcze na początku tych grzesznych zabaw napomniała partnerki aby nie mitrężyć czasu bo czeka na nie jeszcze druga połowa dnia. I wieczór.

- I noc. Nie zapominaj o nocy moja droga. No teraz może nie możemy się wyszumieć na całego ale na noc mam wobec was mnóstwo, nieprzyzwoitcyh planów. - Rose wydawała się być jedyną osobą na tym kuligu jaką Froya zaczęła traktować po partnersku. I była skłonna pójść jej na rękę bardziej niż komukolwiek.

- Obraziłabym się gdyby było inaczej. - odparła całując estalijskie usta. Ale potem wszystko się wymieszało. Presja czasu dodawała gwałtowności tej wodnej zabawie. Okazało się, że każda z partnerek jest wulkanem energii i namiętności. I chyba żadnej nie uśmiechało się kończyć przedwcześnie tych zabaw. Na osłodę jednak miały obietnicę wspólnie spędzonej nocy. W końcu trzeba było zacząć wychodzić z tej gościnnej bali van Hansenów. A gdy jeszcze naga Benona pomagała się Pirorze wycierać ręcznikiem była okazja spojrzeć jeszcze raz na pozostałą trójkę.

Pirora na tyle ile miała czasu postanowiła pokazać się van Hanssen z jak najlepszej strony. Choć też nie chciała odkrywać wszystkich kart. Postanowiła sprawić gospodyni przyjemność dokładnie myjąc jej intymne miejsca i odpowiadając na jej rozkazy. Zastanawiała się czy Froya lubi patrzeć, czy lubi mieć kochanków i inscenizować nimi jakieś swoje fantazje by dołączyć na sam koniec kiedy się napatrzy.

Froya i Kamila z jednej strony wydawały się kontrastowo różne a z drugiej ta odmienność pasowała do siebie. Przynajmniej w takiej gwałtownej miłości. Froya okazała się smukłą, alabastrową pięknością o nie aż tak dużych piersiach. Chociaż kształtnych. Pod skórą dało się wyczuć mięśnie. Takie jak u ludzi nawykłych do wysiłku fizycznego. U szlachetnie urodzonych to zwykle cechowało wojowników ale u kobiet zdarzało się dość rzadko. Chociaż z Rose było podobnie. A sama panna van Hansen lubiła jak Pirora czy potem Kamila jej usługiwały i obsługiwały. A okazała się być zdecydowaną kochanką która potrafiła zdominować partnerkę.

Kamila na odwrót. Okazała się ciemnoskórą, słodyczą. Miękka i delikatna. Czuła i namiętna. I miała te wszystkie krągłości i jędrności jakie zwykle ceniono u kobiet. Nawet jako modelka do aktu sprawdziłaby się idealnie.

Rose kolorystycznie i wymiarowo prezentowała się pośrodku nich obu. O czarnych włosach jak u Kamili ale o oliwkowej skórze bardziej przypominającą tą jaką miała Pirora czy Froya. Bawiła się świetnie. Widać było, że żarliwe uczucie jakie żywiła do niej córka kapitana portu w pełni jej odpowiada i daje mnóstwo satysfacji. Tak samo jak partnerskie traktowanie przez Froyę jaka uchodziła dotąd za niezdobytą górę lodową. A okazała się być bardzo gorącą kochanką.

Wszystkie trzy gracje, jeszcze nagie i ociekające wodą wyszły wesoło z balii i dołączyły do etapu wycierania się ręcznikami.

- A coś wam przygotować na noc? Macie jakieś życzenia? - zapytała Froya tak jakby się pytałą koleżanek co chcą na nadchodzące przyjęcie urodzinowe.

- Och to mamy jeszcze dostawać dodatkowe prezenty? - Blondynka zapytała półżartem, wyciągając w stronę wojowniczki ręcznik oferując pomoc w wytarciu się jak to na łaziebną przystało.

- Jeśli nasza noc będzie przypominałą kąpiel to pewnie karafki wina i nocna przekąska byłaby dobrym pomysłem. - blondynka zasugerowała wycierając ciało Froyi.

- Ależ panno van Dake. Proszę mnie nie obrażać. Jesteś w gościnie u van Hansenów. W moim osobistym apartamencie. W moim łóżku. Takie coś jak przekąski i barek to rzecz oczywista. - gospodyni niby fuknęła obrażonym tonem za taką zniewagę ale w żartobliwym tonie. Wydawała się być nią w gruncie rzeczy rozbawiona. Sama zaś dała się wycierać swojemu gościowi. I gestem nakazała, że dół też. Ten którym podczas kąpieli jej osobista łaziebna tak zdolnie się zajmowała. I to jak Pirora przed nią klęczała w tej uległej pozycji też chyba bardzo jej się podobało.

- Oczywiście tak tylko się droczę,..- Blondynka uśmiechnęła się do siebie wykonując jak najlepsza pracę. Nadal nie zauważalnie ‘poznając’ ciało van Hanssen pod ta przykrywka wycierania.

- A Beno by wam przeszkadzała? Bo jak tak to trudno, dam jej wolną noc niech też dziewczyna coś ma z życia. - Rose wskazała na swoją nagą służkę jaka pomagała z tymi ręcznikami i wycieraniem.

- Mnie na pewno nie. Mnie tam nikt by nie przeszkadzał. - Kamila zajmowała przed Rose podobną rolę i pozycję jak Pirora przed ich wspólną gospodynią i z miejsca zapewniła o swojej dobrej woli i chęci współpracy.

- Myślałam o Madelein. Ale ona jest z mężem. Trzeba by wymyślić jakiś pretekst aby mogła z nami zostać. Nie wiem czy to by przeszło. - przyznała van Hansen oddając swoją propozycję pod rozwagę pozostałych.

- Ja aż tak dobrze nie znam tutejszego towarzystwa by składać takie życzenia. Być może jakieś takie “życzenie’ spotkam na wieczornym balu. - Blondynka wyraziła otwarcie na towarzystwo dodatkowe w pokoju ale też nieznajomość towarzystwa była tutaj problemem.

- Ja też was dopiero poznaję. Ale przyznaję, że bardzo mi się podoba to poznawanie. Może zacznę tu czejściej zimować i przypływać jak tu macie takie barwne towarzystwo i ciekawe atrakcje. - Rose roześmiała się i opiekuńczo położyła dłoń na głowie panny van Zee. Ona i gospodyni też się roześmiały a Kamila z miejsca rzuciła się zapraszać Estalijkę aby przypływała i odwiedzała ich jak najczęściej i jak najdłużej. Były już jednak suche więc można było się z powrotem ubrać. Wyglądało na to, że najlepsze rozeznanie mają dwie miejscowe panny.

- Porozmawiam z Madeleine. Jak się uda to się uda. Jak nie to jesteśmy umówione we cztery. Ale jak mówi Pirora. Jakby się spotkała jakaś chętna i gładka okazja to szkoda zostawiać ją za drzwiami prawda? - co do decyzyjności znów można było liczyć na pannę van Hansen. Bo Kamila przyznała, że niezbyt ma takie doświadczenia. Kiedyś tylko całowała się z Saną ale tylko dlatego aby jej pokazać jak to jest bo panna spoza miasta nigdy wcześniej się z nikim nie całowała.
 
Obca jest offline