Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2022, 14:01   #36
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***
Doe i September zaczęły od kondygnacji nad barakami. Nie zastały tam żadnego przeciwnika. Piętro składało się z pomieszczenia łącznościowego o cofniętych do wewnątrz ścianach z dużymi oknami oraz otaczającego go balkonu. Wewnątrz pomieszczenia znalazły urządzenia radarowe i radiostację. Przeszukiwanie mebli nie przyniosło wielkiego skutku. Cennych przedmiotów i dokumentów było brak. Wyglądało to tak jakby ktoś tego typu rzeczy zabrał z bazy, a zostawił tylko to co było potrzebne do podstawowej jej użyteczności i funkcjonowania.
- Sprawdźmy resztę zanim zaczniemy grzebać w gratach - mruknęła September.
Ariel skinęła głową i ruszyły ostrożnie dalej przeszukiwać bazę, ale zanim jeszcze zeszły na dół zobaczyły Sierżanta i Chrisa idących szybkim krokiem w kierunku wołających ich więźniów.

***

Część żołniertzy w celach machało rękami nad głową i wskazywało na główną bramę. Dopiero po kilkunastu metrach dało się ich zrozumieć.
- Hej! Tam uciekł! - dawali sygnały w ich kierunku.

Morris idący od strony zbrojowni skręcił na południe zaraz gdy minął główny budynek i rzucił się w kierunku bramy.

September dopadła balkonu i spojrzała w kierunku bramy, kto i gdzie ucieka.
Ariel podążyła za Shanią.
Morris wybiegł przez bramę i rozglądnął się na prawo i lewo. Po chwili znowu ruszył biegiem znikając za wschodnim murem obozu.
September zakleła.
- Dobra, sprawdź do końca czy nic tu nie ma. A ja zejdę na dół i zobaczę co i jak…

Czas nieobecności sierżanta i Chrisa, Doe i September spędziły na przeszukiwaniu pozostałych pomieszczeń. Na górnych piętrach głównego budynku, gdzie mieściły się kwatery znalazły jedynie zwłoki pokonanych przez nich wrogów. Co dziwne rzeczy osobiste na jakie trafiły należały do o wiele mniejszej grupy niż ilość żołnierzy jaką zastali w obozie. Ariel nie znalazła też nic co według niej mogłoby być powodem dla ataku na te instalacje.
Wyglądało to jakby baza została planowo opuszczona, a na miejscu miała zostać tylko minimalna obsada wystarczająca do tymczasowego funkcjonowania bazy..

Morris wrócił niespiesznym krokiem wyłaniając się zza stróżówki.
- Jeden podobno uciekł. Nie udało mi się go znaleźć - wyjaśnił patrząc na twarze pozostałych.
- Kto uciekł? - spytała September.
- Tego nie wiem, wiedzieli go więźniowie. Być może kogoś przeoczyliśmy.

Po zakończeniu przeszukiwania Ariel podeszła do sierżanta i zameldowała.
- Baza jest pusta… Nie trafiliśmy na nic interesującego. Nie znaleźliśmy też nic co mogło by przyciągnąć tutaj legion. Chyba, że dobrze to ukryli. Może warto tych jeńców przesłuchać. Radio jest zabezpieczone, znajduje się w budynku nad zbrojownią wydaje się być w porządku. Pozostaje więc kwestia minowania i ewakuacji.

- Mam go poszukać? - zaproponował Christopher, mając na myśli tego kogoś kto niby uciekł zdaniem przejętych więźniów. - Chyba, że kogoś takiego nie było i typki z klatki tylko chcą rozproszyć naszą czujność - zauważył.

- Może tak być - sierżant pokiwał głową w kierunku Ariel, a następnie Chrisa. - Możemy ich dopytać o szczegóły, a ty spróbuj go wytropić jeśli potrafisz - odparł na propozycje snajpera. - Masz jednak wrócić do bazy w przeciągu pół godziny.

- Jasne - skinął głową Christopher i ruszył w drogę. Udał się w kierunku gdzie widział jak wcześniej biegiem zniknął Morris.

Zbieg uciekał w panice i zapewne dzięki temu Chrisowi udało się znaleźć trop. Jednak czas jaki zajmowało wyszukiwanie śladów w miękkim podłożu zwiększało przewagę uciekiniera. Snajper próbował zdać się się na intuicję, ale pomylił się raz i musiał się cofnąć. Mógł nadal podążać tropem heretyka, ale przekraczając czas jaki dostał od dowódcy.

Szybko przekalkulował i zdecydował się poświęcić jeszcze chwilę na odnalezienie uciekiniera. Liczył, że gdziekolwiek się zaszył, raczej będzie kluczył w okolicy bazy, samotnie nie mając szans w dziczy. Trop nadal był wyraźny. Uciekinier zwolnił, ale musiał poczuć się pewniej, bo nie zacierał śladów. Być może nawet o tym nie myślał. Biorąc pod uwagę czas na powrót, Chris przekroczył czas dany przez sierżanta o jakieś 10 minut.
Snajper nie wahał się nawet chwili, bo gdyby sumiennie wypełniał rozkazy to prawdopodobnie nie znalazłby się w formacji jakiej był dziś. Ślady zdradzały przekonanie huzara, że nikt tak daleko za nim nie ruszy. Christopher wiedział, że teraz będzie miał większe szanse zaskoczyć przeciwnika. Kontynuował pościg, tym razem co jakiś czas posiłkując się spoglądaniem w lunetę by zwiększyć zasięg swojego widzenia, starając się dostrzec ruch.

Zarośla były zbyt gęste i ograniczały zasięg widzenia na kilkanaście metrów, jednak po kilku minutach zaczęły się większe prześwitym które okazały się niewielką polaną. W górnej jej części korony drzew łączyły się i w ograniczonym stopniu dopuszczały światło słoneczne. W centrum polany znajdował się sześć menhirów tworzących okrąg, w których centrum leżał płaski kamień z rdzawymi zaciekami. Na polanie przebywała grupa Akolitów w typowych dla siebie czarno-czerwonych szatach. Huzar uciekinier klęczał przed mężczyzną w pozłacanej masce i prawdopodobnie zdawał mu raport. Na ziemi leżało kilkanaście skrzyń ze sprzętem mających oznakowanie Bauhausu.


Chris uważnie przyjrzał się temu miejscu i osobom tu się znajdującym by jak najwięcej zapamiętać. Może i nie osiągnął tego co chciał, ale napotkane zagrożenie wyraźnie warte było bycia odkrytym.
Powoli i cicho wycofał się. Ostrożnie przedzierał się w drogę powrotną do bazy, by po odpowiednim oddaleniu się od Heretyków, zwiększyć tempo. Miał do pokonania kawałek drogi.

***

Morris stanął przed celami w lekkim rozkroku i założył ręce za plecy.
- Kto uciekł? - zadał konkretne pytanie i zaczął wodzić wzrokiem po więźniach.
Huzar, którego Shania kojarzyła z poprzedniej rozmowy wysunął się naprzód.
- Nie wiem kto to konkretnie był, ale miał na sobie zbroję huzara - wskazał dłonią na swój pancerz - jak rozumiem nie udało wam się go złapać. Może potrzebujecie pomocy?
- Co masz na myśli? - Morris uniósł brew.
- Poluję od dziecka. Wytropię go z łatwością - wbił w grupę zimne i wyczekujące spojrzenie.

September stanęła koło sierżanta bokiem, tak by więźniowie nie widzieli jej ust i szepnęła mu na ucho:
- Nie ufam im, ale to może być któryś z przebranych heretyków. A może to tylko sztuczka mająca nas nakłonić do wypuszczenia go… W zasadzie chyba wykonaliśmy robotę, możemy wezwać transport, zaminować bazę i jak starczy czasu poszperać po lesie… a tamtych przed odejściem wypuścić z klatki, to wróg, ale swój. Nie to co heretycy.

- Kusząca propozycja, ale nie skorzystamy - Morris odpowiedział żołnierzowi Bauhausu i zaczął odchodzić w kierunku zabudowań. Więźniowie próbowali go jeszcze zaczepiać, ale ten nie reagował.
- To czy ich wypuścimy będzie zależało od dowództwa - wycedził przez zęby w kierunku Shani. Widać było, że targają nim jakieś wątpliwości.

- Zabić ich w walce to jedno - powiedziała September - ale zostawić by zdychali z pragnienia, albo wpadli w łapy heretyków to co innego.

Morris przystanął i popatrzył w twarz dziewczynie.
- Myślisz kurwa, że tego nie wiem? - Pytanie było ewidentnie retoryczne, a złość rykoszetem odbiła się od jego rozmówczyni. - Jak dowództwo każe wysadzić bazę to nie może być żadnych świadków. To chyba oczywiste.

- Dowództwo karze wysadzić bazę, po to tu jestesmy między innymi. Tylko jakie ma znaczenie, że będą wiedzieć, że to my, sierżancie. Mają większy problem, heretyków.

- Raczej chodzi o to, że Bauhaus i Mishima dowie się, że w ogóle tu byliśmy. Chociaż… - urwał w zamyśleniu. - Trzeba skontaktować się z bazą i przedstawić im sytuację.

- Wypada, chyba, żeby to pan sierżancie dzwonił do domu. - odparła September. - Ja popilnuję tutaj.

- No raczej - parsknął. Nieco poprawił mu się humor. - Zobaczymy czy Gabriel będzie w stanie ogarnąć połączenie. Z tego co czytałem zna się trochę na sprzęcie.

- McBrida to na razie chyba lepiej nie nosić. Może wyczytał pan, że ja się też mogę nadać? - mruknęła September. - Tylko wtedy ktoś inny musiał by popilnować.

- Nie rozerwiemy się - potarł podbródek. - No dobra. Ogarnij łączność i zmienisz mnie na balkonie. Doe zmieni opatrunek Gabrielowi i będzie pilnować okolic baraków. Chris jak wróci zajmie miejsce na wschodniej strażnicy. Więźniowie nigdzie się nie wybierają.

Ariel przyjrzała się więźniom. Chciała wiedzieć jak długo są w klatce, jak byli traktowani. Czy któryś z nich się w jakiś sposób nie wyróżnia, oficer, dowódca, niekoniecznie strojem ale manierą. Oficerowie Bahuasu to elita, podobnie jak samurajowie dowodzący ashigaru. Powinno dać się ich poznać, nawet jeśli by przebrali się w cudze łachy. Do tego opisu najlepiej pasował ten z Bauhańczyków, który najchętniej zabierał glos. Jego pancerz wyglądał nieco inaczej niż pozostałych ale był pozbawiony zdobień i oznakowania stopnia. Stan zdrowia więźniów był dobry. Nie mieli śladów ran czy nawet pobicia. Nie wyglądali na spragnionych ani odwodnionych. Wszystko sugerowało na to, że byli pojmani w czasie lub tuż przed konfliktem Bauhausu z Mishimą, który ich samych tutaj sprowadził.

- Co z Gabrielem? - Morris zapytał medyczkę - Idziemy ogarnąć łączność. Trzeba żebyś zajęła się patrolem obozu w tym czasie.

- Rana jest poważna, stan stabilny bez operacji się nie obejdzie.Jest przytomny, ale nie będzie się w stanie samodzielnie poruszać. - Podsumowała w krótkich żołnierskich słowach najważniejsze informacje. Po czym ruszyła za towarzyszami.

September podeszła do radiostacji i obejrzała ją czy nie ma żadnych paskudnych niespodzianek. Dopiero potem spróbowała połączyć się z bazą…

Radio różniło się nieco od sprzętu Capitolskiego, ale zasada działania była taka sama. Korporacje miały odmienne standardy miar i Capitolskie miały bliżej tym Imperialnym niż Bauhausu, ale częstotliwości były na szczęście uniwersalne. Shania ustawiła urządzenie na granicy awaryjnego nasłuchu ich bazy i podała słuchawki Morrisowi.
- Tu Romeo, Fulcrum słyszysz mnie? - powiedział Morris do mikrofonu, puścił guzik i wykrzywił się. - żenada kurwa.
- Tu Fulcrum, słyszę cię - przebiło się przez trzeszczenie zakłóceń. - Podaj status.
- Teren opanowany, jeden ranny, potrzebujemy ekstrakcji.
- Zrozumiałem. Transport w drodze. Wytrzymajcie godzinę. - padło w odpowiedzi, ale po chwili dołączył drugi głos. - Misja zakończyła się sukcesem?
- Potwierdzam. - Morris odruchowo skinął głową.
- Teren zaraz po ekstrakcji ma być oczyszczony. Zrozumiano?
- Ale… - zaczął sierżant i zerknął na September - Rozkaz! - potwierdził.
- Over - padło przez głośnik i połączenie zostało zerwane.

- Zbierzcie wszystko co może być nośnikiem jakichkolwiek danych - rozkazał Morris.

September ruszyła zbierać wszystko co wyglądało na nośniki danych. Zawołała Ariel, a sama zajął się rozkręcaniem terminalu w sekcji dowodzenia by dobrać się do dysku. W trakcie tłumaczyła Ariel co i jak, a potem wysłała ja do sekcji medycznej by tam zajęła się dyskiem. Pokój łączności był następny w kolejce, potem baraki.

Ariel zabrała się za pracę. Skupiała się na zadaniu. Miała cholerną ochotę zapalić, ale odpuściła sobie tym razem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline