Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2022, 17:49   #84
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ciężki poranek zamienił się w salę sądową rodem z najgorszych koszmarów. Wróg pojawił się niespodziewanie i gościł sobie ciepło u ich... właściwie Hans nie do końca wiedział kim była dla niego Lady Henrietta (przynajmniej zapamiętał jej imię). Informacje uzyskane przez niego poprzedniej nocy zdawały się natychmiast potwierdzić już o poranku. Ten krótki okres, w którym coś one znaczyły teraz znalazły się w szerokiej i głębokiej szufladzie pod nazwą "historia". Historia jakich wielu. Wracając jednak do Lady Henrietty to miał na nią kompletnie wyjebane. Jeśli teraz umrze z rozkazu jakiejś pizdy to trudno - gówna się zdarzają, a on jak co dzień był gotów umrzeć. Nie pamiętał już kiedy nie miał koszmarów tak prawdziwych jak ich zapomnienie o poranku. Nigdy nie pamiętał szczegółów, choć w głębi serca znał je bardzo dobrze. Wszystko co robił wynikało z ryzykowania swoim życiem.

Wracając do tej dziwacznej sali sądowej to prokurator był najwyraźniej w dobrej komitywie z sędzią, a kaci już tylko czekali na rozkaz. W roli przedstawiciela procesowego występował Rust zaczepiając swoje poprzednie ściemy o nowe i łącząc je wszystkie w splot leciutkiej manipulacji rzeczywistości. Hans mógł otworzyć ryj i zepsuć wrażenie stworzone przez pełnomocnika i nawet przez moment kontemplował to, ale w końcu zdecydował racjonalnie. Być może część jego postępków wynikała z jego nieustannego romansu z dwoma dziwkami (niebezpieczeństwem i szaleństwem), ale w kluczowych sytuacjach pozostawał wierny racjonalności. Wersja Rusta wchodziła w sąd niczym dobrze oskrobana kłoda w dupę jakiegoś frajera.

Jakby ktoś pytał to podpalenie było przypadkiem. A jakby ktoś z ekipy go podpierdolił to natychmiast powie, że działał z nimi w zmowie. Sukcesy i porażki powinny zawsze być dzielone po równo po ekipie. Innych kart przetargowych nie miał (ciężko to było nawet nazwać kartą, bardziej to było podobne do skurwionej wersji odpowiedzialności zbiorowej). Cóż Hans był gotów ryzykować życie. Inni taką gotową również powinni przejawiać.

Słuchając przemowy Rusta w sumie Hans nie miał nic do dodania. Jakiekolwiek dodatkowe słowa, czy gesty mogły spierdolić w sumie dobre wrażenie jakie wywołał Rust. Stojąc tam Hans przyjął neutralną postawę. Zanurzył się w swoich myślach, a te były gęste niczym bagno.

I tak nagle znalazł się myślami w wiosce Kreutzhoffen na dalekim południu Wissenlandu. Nie znali go tam jeszcze, bo mieścinę odwiedził raptem dwa razy i nie uczynił nic za co ścigaliby go w tamtych rejonach. Być może warto było jeszcze raz tam się udać. Cała ta zawierucha między Serrig, a Taoffen wydawała się jedynie przyczynkiem do znacznie większej afery. Gdzieś w tle tliło się zagrożenie dla samego Imperium, ale Hans nie poukładał sobie jeszcze tego wszystkiego w głowie. Podejrzenia były niczym nieuzasadnionym przeczuciem wywołanym pojawieniem się nowej sekty akurat w ważnym momencie historii miejscowego handlu. Miał raptem kilka elementów i mgliste podejrzenia wyglądu następnych kilku elementów na układance składające się z setek jeśli nie okrągłego tysiąca różnych większych i mniejszych wydarzeń, osób i rzeczy.

Oczywiście Hans Gruber niczego nie bał się, a i nie był na tyle głupi jak zazwyczaj odgrywał (no dobra, czasami to nie było odgrywanie tylko prawdziwe przejawy jego głupoty - nikt nie był doskonały).

Bractwo Mściwego Serca Jedynego - wypadało zapamiętać tą nazwę, bo z tego elementu wydawała się wychodzić sieć powiązać do dalszych, w większości jeszcze nieznanych, elementów. Wydawało się, że ci sekciarze nawet jeżeli mieli coś wspólnego z kultem Sigmara to był to jedynie fortel - ci ludzie nie byli zwolennikami Imperium. Oczywiście nie mogli być też przyczyną zbliżającej się katastrofy. Byli jedynie kolejną krostą na chorym ciele Imperium, które zarówno z wewnątrz jak i zewnątrz, powoli, ale w sposób zauważalny umierało. Spiski i waśni pomniejszych feudalnych władców (które przecież Hans swego czasu, no i aktualnie, widział na własne oczy) prowadziły do cierpienia biedaków, wewnętrznej nienawiści między rodami, a co za tym idzie postępującego zmniejszania się poziomu lojalności wobec centralnej, imperialnej władzy. Jak już Hans sobie myślał: wrogów wewnętrznych i zewnętrznych wcale nie brakowało. Największym pytanie jednak było, czy uczestniczyć w akcji ratowania umierającego Imperium, czy dołączyć do olbrzymiego grona żłopiących krew z ran Imperium i nie przejmujących się jutrem dla bliźnich.

Hans Gruber nie był idealistą, ale również nie był samobójcą. Upadek Imperium byłoby samobójstwem całej kultury. W rozdrobnieniu każdy region rozpadłby się na kolejne kawałki. W końcu takie wiochy jak Serrig i Teoffen stałyby się centrami miniaturowych państewek nie mających żadnych szans z zewnętrznymi wrogami Imperium. Co innego jakby te dwie miejscowości (i inni sąsiedzi) zawarły sojusz... ten jednak już istniał i był podstawą funkcjonowania Imperium. Tylko mało kto o to dbał i dochodziło do krwawych rozpraw między sąsiadami, w których ginęła zarówno szlachta jak i (ilościowo więcej) biedota. To w końcu prowadziło do osobistych tragedii tysięcy obywateli Imperium - każdy z nich miał jakiegoś krewnego, który zginął w niepotrzebnych sporach między pomniejszymi lordami.

W przypadku zaistnienia takich możliwości (to znaczy przeżycia tego swoistego sądu) Hans postanowił dowiedzieć się więcej o Serrig i jego mieszkańcach. Przede wszystkim poznać ich bolączki i opinie o ojczyźnie i sąsiadach. Wymagało to starań i dyskrecji. Nikogo przecież nie zamierzał pytać wprost (chyba że tego dana osoba wymagałaby). A jakby musiał opuścić Serrig to uda się do Kreutzhoffen dowiedzieć się więcej o handlu poza granicę Imperium. W końcu za każdymi problemami stały pieniądze, a w tych rejonach Wissenlandu nic nie było tak dochodowe jak handel międzynarodowy. Z ekipą pożegna się przyjaźnie - prawdopodobnie jeszcze ich spotka.

Dzięki za grę i jeśli będzie taka możliwość do zobaczenia w grze później (najlepiej nadal Hansem Gruberem, ale to od was zależy MG).
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem