Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2022, 09:10   #86
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Gdy usłyszał że zostanie mianowany na „rycerza” wraz z ziemią, tak czysto po plebejsku zaczął dłubać w uszach aby je przeczyścić bo zdawało mu się , że się chyba przesłyszał…

Po wyciągnięciu nie małej ilości woskowiny, która kulturalnie i w skryciu wytarł o wewnętrzne fałdy wdzianka, spojrzał na towarzyszy i dostrzegł na ich twarzach podobne zdziwienie którego i sam doświadczał, musieli więc ulec zbiorowej halucynacji – albo co bardziej prawdopodobne, rzeczywiście Lord Eryck chciał mianować wszystkich rycerzami.

Tupik miał wrażenie że świat zaczyna wirować , szybko jednak doszedł do siebie, wszak było z jednej strony oczywiste, że zasługiwali na wspomnianą nagrodę – dzielnie ryzykując życiem by bronić lorda – mogli go wszak zostawić i brać nogi za pas… co prawda byłoby to krótkowzroczne działanie i mało opłacalne, ale nikt też nie musiał znać prawdziwych powodów dla których pod Wusterburgiem zajęli się lordem. Inna sprawa która nie mniej otrzeźwiła niziołka było domniemanie iż Lord blefuje , rzuca obietnice bez pokrycia licząc / wierząc, że całe ich szemrane towarzystwo wkrótce i tak zginie , być może za czas jakiś wynajdzie powód by jednak od pasowania odstąpić , albo też zwyczajnie wraz z pasowaniem i nadaniem lenna kryje się drugie dno całej sprawy która nie jest im jeszcze znana. Może zwyczajnie nikt inny nie chciałby zostać Panem na zamku w Starych Sadach ? Kto wie co tam jeszcze się dzieje … z całą pewnością trzeba będzie to zbadać a lektura na drogę dotycząca Starych Sadów zdawała się być najodpowiedniejszą. W końcu nawet gdyby to wszystko było czystym mamieniem głupców by wycisnąć z nich ostatnią krople krwi , to szansa choćby niewielka na prawdziwy, niepodważalny tytuł, oficjalne podniesienie stanu przy świadkach i ceremonii stanowiło po stokroć więcej niż papiery i pierścień którymi obecnie Tupik dysponował. Gra warta była świeczki tak czy siak.

Kolejną rzeczą jaką musiał się wywiedzieć było samo Serrig – w tym matrona która nim rządziła oraz szare eminencje. W zasadzie była to rzecz nawet istotniejsza od Starego Sadu – ten był bowiem wciąż gruszką na wierzbie, odległą obietnicą , gołębiem który fruwa wokół dachu, Serrig zaś było wróblem od którego mocnego trzymania w garści zależało dalsze być lub nie być … o starym zamku z sadem już nie wspominając. Tupikowi średnio przypadł do gustu pomysł wjazdu do paszczy lwa , zwłaszcza z dziedzicem – z jednej strony już sama jego obecność chroniła z drugiej nie miał wątpliwości , że chronić trzeba było i jego i od losów dziedzica z całą pewnością zależeć będzie los jego eskorty.

Lady Henrietta i jej ludzie… - o ile Teoffen i ważniejsze persony na zamku znał już całkiem dobrze – a przynajmniej wywiedział się ile mógł i jak mógł ( a więc sporo ) o tyle Serrige nie zajmował się niemal wcale, z prostego powodu – dotychczas nie miało ono większego znaczenia ani dla przeżycia ani dla umoszczenia się w nowym gniazdku. Tym razem jednak musiał na poważnie przysiąść do lektury jak i plotek. Niemniej wszystko w kolejności, nie chciał z roztargnienia pojechać w samych galotach na obcy zamek, toż to byłaby potwarz dla niedoszłego rycerza , Pana na włościach , lorda magnata Starego Sadu i okolic… Tak… Trzeba się było jeszcze trochę postarać na długiej drodze do korony.

Bractwo Mściwego Serca Jedynego – czyż byli to ci sami którzy przejeżdżali przez Teoffen? O których wspominał karczmarz – tego też musiał się dowiedzieć, jeżeli byli to ci sami – z niby mieczem niby krzyżem , to czemuż szli w ta i nazad ? Nehren przecie na północ… Po chwili w której ostro wytężał swa pamięć by wydobyć wszystko to co mówił karczmarz przypomniał sobie że owi rycerze, knechci mówili coś o „jedynym” – zwyczajnie nie mógł być to zbieg okoliczności i jakaś inna grupa fanatyków od innego jedynego. To musieli być oni i zmierzali do Lorda Manfreda – to akurat całkiem dobrze zapamiętał. Imiona, nazwiska, tytuły, role oraz słabe punkty które mogły stanowić punkt zaczepienia. To było czasem istotniejsze niż liczba regimentów. Cóż z tego że wojska w tysiące jeśli ich władca wykrwawia się właśnie w łożu z poderżniętym gardłem i spogląda na odchodzącą dziwkę do której miał słabość…

Próbując zebrać do kupy całość informacji wychodziło na to że rycerze „Jedyni” przyszli z zachodu, przełęczą przez góry jak tylko stopniały śniegi , zaliczyli wizytę w zamku – stąd włodarz Lord Eryck musiał dowiedzieć się o ich dalszych zamiarach a więc wizycie w Serrig. Tyle, że już wówczas mieli udać się do Neheren – czemuż więc od razu tam nie ruszyli ? Czy wizyta w Serrig była im podsunięta przez kogoś z zamkowych? Lord przecie jeszcze wtedy nieprzytomnem był… a może udawał skubaniec przez ostatni czas? Byłoby to całkiem wygodne, udawać na wpoły martwego i przyglądać się wszystkiemu i wszystkim. Tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi…

Przypomniała mu się tez wizyta u baronowej Katariny von Heisenberg – o ile dobrze pamiętał mapę – a spoglądał na nią przed wyjazdem , to baronowa była idealna kandydatką do nawiązania paktu zwłaszcza że Serrige mieli pomiędzy sobą… Idealne do podziału... Czy to było celem Detlefa? Czyżby młodzik miał więcej ikry i zamysłów strategicznych a cała ta zabawa w rycerzyka była tylko czystą pozą? Tupik brał to pod uwagę.

Tupik wiedział, że zabranie dokładnej mapy okolic będzie priorytetem orszaku jaki z cienia miał reprezentować. Archiwum było zresztą pierwszym miejscem do którego skierował swe kroki po opuszczeniu Lorda

- Theo pójdziesz ze mną do biblioteki ? Trzeba nam zebrać więcej informacji o Serrige o Lady Hanriettcie, znaleźć mapy, może jakieś wzmianki o tym Bractwie czyli o krzyżowcach , to znaczy miecznikach … no takich co to mają taki biały ni to krzyż ni to miecz na piersi… bo pewnikiem to oni byli tu już miesiąc temu i jestem niemal pewien że to ci sami. Jeszcze o pozostałych sąsiadach przydałoby się więcej dowiedzieć, ale nie wiem czy nam starczy czasu w drodze by to wszystko przebadać zwłaszcza że już masz lekturę – mrugnął porozumiewawczo. - Tak czy inaczej we dwójkę szybciej wszystko znajdziemy a czytać będziem najwyżej w drodze, na postojach.

Zamierzał też w dyskretności podpytać medyka … maga … czy kim tam teraz Phillipus nie był o naszyjnik który znalazł. Runy na zębiskach nie dawały mu spokoju – czy aby nie były magiczne ? A jeśli tak to jakiego rodzaju magia w nich drzemała ? Żałował że sam nie zna się na magii , ale szkolenie w tym zakresie musiał odłożyć na później – ot gdy już na ten przykład zdobędzie korone, może wówczas będzie miał więcej czasu na swoje potrzeby…
Przy czym z jakichś nieznanych sobie bliżej powodów z samym naszyjnikiem rozstawać się nie zamierzał nawet gdyby Theo oświadczył mu że to niemagiczne badziewie jest. W drodze do archiwum już w myślach robił przegląd rzeczy koniecznych do zabrania i chcąc nie chcąc uzbrojenie oraz zapas wykwintnego żarcia jako pierwszy nasuwał się na myśl.


K100: 84, 24, 86, 58, 11

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem