Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2022, 18:36   #543
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Taniec

Kółko z Froyą
Jedną z rozrywek wieczoru był taniec dworski wszyscy zaczynali w parach ale kroki polegały na tym by się co jakiś czas zmieniać. Toteż przy którymś kółku Pirora była sparowana z ich gospodynią. Pirora ukłoniła się jej jak to w krokach tanecznych a zaraz potem kolejne kółko się rozpoczęło.

- Mam pewne być może bezczelne i perwersyjne pytanie. - blondynka rozpoczęła wymianę zdań z Froyą. - Jesteś wojowniczką, niektórzy złośliwi powiedzieliby że urodziłaś się mężczyzną w kobiecym ciele… po kąpieli zastanowiło mnie jak daleko twoje upodobania w tej sferze życia sięgają… wiedzę że lubisz dominować i brać. Zastanawia mnie czy bierzesz swoje kochanki tak jak by brał je mężczyzna? - Pytanie było długie bezczelne i perwersyjne.

Jej partnerka wydawała się być rozbawiona pytaniem. Doceniła je co okazała kurtuazyjnym skinieniem głowy i oszczędnym uśmiechem. Niby znów była tą chłodną i wyniosłą panną jaką znało całe miasto i okolice ale wydawała się, że jest jakaś cieplejsza dla Pirory. Jakby dzieliły wspólny sekret.

- Już przez chwilę obawiałam się, że będziesz kolejną śliniącą się do mnie fajtłapą co udaje, że wcale się nie ślini i tylko chce zapytać jak radzę sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Nuda. A tu proszę jaka odmiana. - ufryzowana blondynka, tańcząca na parkiecie z drugą blondynką odparła cicho i brzmiało jakby tym pytaniem Pirora zdobyła u niej jakiś punkt.

- Jestem zdobywcą. Lubię zdobywać. Wszystko i wszystkich. W miłości także. Chociaż w miłości lubię sobie pofolgować. Lubię robić, zwłaszcza z kobietami, to co mężczyźni. Z czego większość tych pozerów tylko o tym gada po próżnicy. Lubię robić te zakazane rzeczy jakie powinny siać zgorszenie, zwłaszcza jak robi to kobieta. Bo oczywiście jak mąż ma kochankę czy dwie to jest niezły ogier ale jak żona no to jest szmatą. Żałosne zakłamanie. No ale niestety żyjemy na takim a nie innym świecie więc musimy dbać o pozory. - przyznała jakby miała całkiem poukładane odpowiedzi na te sprawy. I nawet jeśli buntowała się na zastane zasady tego świata zdawała sobie sprawę, że nawet ona nie da rady ich zmienić i musi się ich trzymać. Choćby tylko na pokaz i oficjalnie.

- Cóż wydaje mi się, że pytania “Jak sobie radzisz w męskim świecie” to tylko ślepiec nie będzie potrafił odpowiedzieć sobie sam po krótszej obserwacji twojej osoby. - Pirora wyśmiała również to tendencyjne pytanie. - Zakazane, gorszące rzeczy… - Powtórzyła za nia blondynka pozwalając szalowi odsłonić więcej ramion. - W takim razie jeśli wyznam że bardzo przemawia do mnie wizja ciebie biorącej mnie jak herr Hansen to czy jest szansa że w twojej sypialni znajdą się takie zabawki które nam to umożliwią czy powinnam odwiedzić cię po kuligu i przynieść własne zabawki? W końcu mam dla ciebie jeden z moich obrazów w prezencie. - malarka mówiła to swobodnym kokieteryjnym tonem choć cichym i dyskretnym.

- Ależ moja drobna blondyneczko. - Froya nieco zaburzyła rytm tańca aby pieszczotliwie pogłaskać drugą blondynkę po twarzy. Wyglądało to trochę jakby starsza siostra chciała pocieszyć młodszą czy coś równie przyjacielskiego.

- Jestem Froya van Hansen. Mam i biorę co chcę. - zaśmiała się rozbawiona. - Ciebie też wezmę i posiądę dzisiejszej nocy. Podoba mi się takie życzenie. Myślę, że wyciągnę mój kuferek ze skarbami i zobaczymy co tam by nam mogło się przydać. Myślę, że mam śliczny knebel jaki by idealnie pasował do twoich ust. Dla Kamili myślę też coś znajdę. To strasznie zabawne, że druga najpiękniejsza i najbogatsza panna na wydaniu będzie dziś w nocy u moich stóp na każde moje skinienie. - roześmiała się tak serdecznie, że aż kilka par wokół się odwróciło w ich stronę patrząc z zaciekawieniem co tak kogo rozbawiło. Ale skoro chodziło o pannę van Hansen to szybko przestali być wścibscy.

- Czy mnie się wydaje czy traktujesz to jako twój osobisty triumf? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale uśmiech aprobaty na twarzy świadczył o zrozumieniu dla tego uczucia.

- Oczywiście, że traktuję to jak triumf! Któż by nie chciał posiąść tak pięknej i ponętnej kobiety? Do tego tak sławnej i bogatej. Jedna połowa miasta szaleje za mną a druga za nią. A dziś obie będziemy w mojej sypialni. I ona będzie spełniać wszystkie może życzenia. No i pewnie Rosy też. - zaśmiała się blondynka dyskretnie i miała minę kocura jaki wie, że jak wróci do kuchni to będzie tam czekała na niego pyszna i tłusta mysz jaka do tej pory zachwycała wszystkich swoim futerkiem gdy biegała na zewnątrz.

- Wolisz bardziej ogarnięte w tych tematach kochanki czy może wolisz psuć ich naiwność? - Blondynka nie spodziewała się takiej otwartości.

- To nie ma znaczenia. Doceniam charakter i wyjątkowość. Inicjatywę. Pomysłowość. Waleczność i śmiałość. Coś co mnie w kimś zaintryguję. Pamiętam jak jakiś czas temu pracowała u mnie taka służąca. Zwykły kocmołuch z kuchni. Nawet zgrabna ale myślę, że nie zwróciłabym na nią większej uwagi. Jedna z tych co to zatrudniamy na dzień czy dwa aby pomogli zorganizować jakiś bal albo przyjęcie jak mamy mieć dużo gości. No i wyobraź sobie, że już tak końcówka balu, ja sobie siadłam na krześle aby odpocząć chociaż trochę bo prawie cały wieczór z kimś tańczyłam. Uwielbiam tańczyć jak widzisz. - van Hansen dalej pląsała kółka tego dworskiego tańca i znów odparła zdecydowanym tonem jakby miała przygotowaną odpowiedź od dawna. Lub po prosty wyrobione zdanie jakiego nie wahała się przedstawić. Dlatego mówiła szybko i bez wahania.

- No i ta służka do mnie podchodzi z tacą, pyta czy czegoś sobie życzę to wzięłam aby zwilżyć gardło. Ale zdjęłam też pantofle aby dać odpocząć nogom chociaż na chwilę. I wtedy ona wcale nie pytana mówi, mi że przydałoby się je rozmasować i że ona się na tym zna i może mi to zrobić. Katia. Tak się nazywała. No i mnie to powiem zaintrygowało. To, że tak sama podeszła i się odezwała. I z tym masażem. No nie spodziewałam się po zwykłej najemnej służce. To się zgodziłam. Z ciekawości. Byłam ciekawa co zaproponuje. Ale przyjemnie mnie zaskoczyła. Na tyle przyjemnie, że kazałam jej przyjść do mnie po balu i tam już zabawiłam się nią na całego. Ale tylko dlatego, że miała w sobie “to coś”. Coś co mnie zaintrygowało. Bo większość ludzi jest przerażająco nudna. A każdemy wydaje się, że jest wyjątkowy i niepowtarzalny i jak się do mnie odezwie to już powinnam płakać ze szczęścia, że raczył na mnie zwrócić uwagę albo odważył się odezwać. Znaczy z kobietami to samo. - Froya streściła swoją przygodę z przygodną służką i mówiła jakby tamta zostawiła w niej po sobie ciepłe i żywe wspomnienie. Nawet jak nie była żadną szlachcianką.

- Moje pytanie sprowadzało się do tego kogo być może zaprosić na ten wieczór. Mamy z Kamila znajomą, Sanę Moabit, ja ją lubię i dziewczyna jest z tych otwartych na doświadczania… ale jakby to określić… nieopierzona w tych sprawach. Boje się że mogłaby jednak podpadać pod stwoje “śliniące się szlachciury pragnące ogrzać się w twoim blasku” choć wydaje mi się że z innych powodów niż większość tych co tak się zachowuje. - blondynka powiedziała swojej partnerce. - A druga osobe która byłaby chętna poszerzyć swoje horyzonty ale mającą juz pewne doswiadczenie to Petra von Schneider.

- Ah, młodziutka Moabit. Tak, wiem która. Widziałam ją wczoraj na i po mszy. O. I ją też interesują takie zabawy? No popatrz kto by się spodziewał. - brwi blondynki uniosły się do góry gdy tego nazwiska chyba się nie spodziewała usłyszeć. Zastanawiała się chwilę robiąc dalej kolejne kroki w tańcu.

- No cóż, jeśli będzie umiała się zachować to czemu nie. Mam nadzieję, że okaże na tyle zdrowego rozsądku aby nie narobić nam wszystkim bałaganu. Niech przyjdzie. - oznamiła wreszcie swoją wolę co do zabaw integracyjnych z młodą szatynką.

- I panna von Schneider? No proszę jakie pazurki pokazuje córeczka profesora artylerii z Nuln. - druga propozycja rozbawiła pannę van Hansen jeszcze bardziej. Po niej chyba się tego nie spodziewała tak samo jak po tej pierwszej albo po Kamili.

- No dobrze to też ją zapraszam. Mogę z nimi porozmawiać jeśli chcesz. Ja rozmawiałam z Madi. Jeszcze do końca nie jest pewna ale obiecała zrobić co się da aby do nas dołączyć. Też była niezmiernie zdziwiona tym co się kroi na tą noc. - powiedziała zadowolonym z siebie głosem. Bo niespodziewanie ta impreza integracyjna co chwila rozszerzała się o nowe szlachcianki i zacne panie i panny.

- Cóż Petra za dwa kółka będzie na moim miejscu więc sama możesz ją zaprosić.

- No rzeczywiście. - Froya podążyła za wzrokiem partnerki i dostrzegła tańczącą teraz z kimś innym córkę szefa artylerii z Morskiej Akademii. - No to ją zaproszę ja przyjdzie jej kolej. - zapewniła z minimalnym uśmiechem na twarzy.



Kółko z Ulrichem

- Panie von Drecher, miło znowu na pana wpaść. Mniemam że pan i pański przyjaciel dobrze się bawicie? A może to on się dobrze bawi a jako rycerz go pan musi pilnować cały czas? - Pirora również zaczęła i tą pogawędkę z poznanym wcześniej mężczyzna. Jej szal został zostawiony przy jednym ze stołów by nie przeszkadzać w tańcu toteż panowie mogli zwrócić uwagę na jej smukłe ramiona.

- Jestem przekonany, że Erik świetnie sobie radzi. Widziałem jak rozmawia przy stole z dwiema pannami i jakoś nie widać aby któraś goniła go z patelnią czy czymś takim. Na szczęście chyba darował sobie ten pomysł z łapaniem naszej gospodyni za to co nie trzeba. Niepotrzebnie go podpuszczałem. - Ulrich przyjął pytanie ze spokojem i wydawał się nim być nieco rozbawiony. Był przyzwoitym tancerzem chociaż brakowało mu swady Herr Kellera czy żywiołowości Herr Lange. To nadal przyjemnie się z nim tańczyło chociaż mistrzem parkietu zdecydowanie nie był.

- Och podpuszczanie to jedno on zawsze mógł nie dać się podpuścić… no chyba że znacie się tak długo że dokładnie wiesz jak zrobić żeby postąpił jak ty chcesz. - Pirora uśmiechnęła się do partnera stwierdzając że gdyby nie noc w pokoju Froyi van Hansen to by była nawet skłonna poznać Urlicha bliżej.

- To jak ta wasza służba wygląda? Wracacie na całą zimę czy tylko na jakis miesiac? Przyznam że mało się interesuje jak to te szkoły oficerskie działają, mój brat jest jeszcze za mały by ojciec go do jakiejś posłał.

- Nie, nie, nie jestem kadetem w szkole jeśli o tym mówisz. Służę w kawalerii. Ale stacjonujemy w Saltbugu. I zwykle tam jesteśmy. Ale zimą rozpuszczają nas do domów. - wyjaśnił rycerz jak o jest z jego służbą.

- Zaś z Erikiem znamy się od dziecka. Obaj pochodzimy stąd nasi rodzice się przyjaźnią no i my też. - dodał w sprawie swojego kolegi i znajomości z nim.

- Ach widzę, że popełniłam małe voupax, przepraszam. - Pirora musiała zamilknąć na moment gdyz taniec przewidywał pewien obrót w tańcu i trzeba bylo sie skupic na krokach.

- Nic się nie stało. Szkołę kadetów też mamy. Nawet u nas. Ale to morska szkoła. Nawet uczęszczałem tam przez trzy lata zanim wyjechałem do Saltburga. Przyznam, że jak byłem młodzieńcem wydawało mi się stratą czasu siedzenie z linijką i liczenie różnych nadważek prochu do dział albo muszkietów. Ale teraz, jak służę w kawalerii to doświadczenie mi się przydaje. Aż obawiam się, że mnie mianują magazynierem prochu czy inną nudną funkcję. A ja lepiej czuję się w siodle niż za biurkiem. Od czytania i pisania to tylko oczy się psują. - powiedział nie mając partnerce za złe te drobnej pomyłki z wiekiem i edukacją.

- Ach czyli jesteś typem kawalerzysty. No cóż zawsze zostaje jakieś przeniesienie jeśli nie będziesz zadowolony z danej funkcji. Macie tam problem z ‘psuciem prochu’? - Pirora kontynuowała dyskusję a nawet wykorzystywała trochę wiedzy jaką zdobyla przez ostatni czas.

- Nie, raczej nie. W każdym razie nic o tym nie obiło mi się o uszy. Ale jak mówię, póki co się tym nie zajmuję. Zaś co do przeniesienia nie żartuj. W porównnaiu do Saltburga tutaj to kraniec świata. Tam to jest życie! Teatr, koncerty, wyścigi, bale, zawody, festyny… Zawsze coś się dzieje. Nawet w zimie. A wiadomo, że w zimę to zwykle z tym kiepsko. - zaśmiał się cicho na myśl, że miałby wracać tutaj. Pomysł chyba wydał mu się całkiem bezzasadny.

- Fakt nie jest stolica ale na pewno nie jest tak że nie ma się tutaj do czego wracać..poza rodziną. Fakt bali mogło by byc wiecej. -

- Może to przez post. Wiele osób go przestrzega. Wtedy nie wypada urządzać hucznych zabaw. A teraz ta sprawa z ucieczką z kazamat. Przygnębiające wieści. Też nie sprzyja to balom i przyjęciom. Ale cieszę się, że mimo to Froya zdeycdowała się na ten kulig. - kawalerzysta skłonił głową i zdradził skąd jego zdaniem mogła brać się ta abstynencja w hucznych zabawach w ciągu ostatnich paru tygodni.

- Ach no tak post… na obczyźnie i bez nadzoru rodziców w ogóle się nie czuję takich okazji. A co do ucieczki. Cóż po prostu najemnicy mają więcej roboty bo już nawet straż do przeszukiwania tawern ich najmuję. W sumie dobrze niech mają jakiś zarobiek w zimę zawsze gorzej. - Blondynka kontynuowała rozmowę.

- Tak, niech się przydadzą na coś. My mamy żołd i łupy. W czasie pokoju nie ma zbyt wielu okazji do zdobycia łupów więc zostaje żołd i miłość do elektora. Tutaj jestem jako osoba prywatna. Chociaż jest nas paru chłopaków stąd co służymy u elektora. To razem zebraliśmy się do kupy i przeszukujemy okolicę. Piechocie zostawiliśmy miasto. Sporo kawalerzystów znam. Taka trochę wielka rodzina chociaż w naszym regimencie gwardii to mamy ludzi z całej prowincji. Wybiera się najlepszych z oddziałów i włącza do gwardii. - wyjaśnił bardzo chętnie ten temat koni i kawalerii. Widocznie był bliski jego sercu i czuł się w nim mocny. Chociaż do owych najemników to dało się wyczuć, że odczuwa jakąś niechęć.

- Czyżbym słyszała w twoim głosie lekką nutkę niesmaku w stosunku do ludzi z tej branży? - Zaciekawiła się blondynka.

- Najemnik pracuje dla pieniędzy. Nie ruszy się z miejsca bez zapłaty. I pracuje dla tego kto da więcej. Nie można im ufać. Słyszałem historie jak całe regimenty najemników odmawiały walki bo im nie zapłacono albo nawet przechodziły na stronę wroga jeśli ten ich podkupił. Nie można ufać komuś takiemu. - Ulrich teraz już nie ukrywał swojej niechęci do najemnych żołnierzy. Zwłaszcza, że jako kawalerzysta pochodzący z tej ziemi czuł się jakoś związany z jej obroną niezależnie od żołdu.

- Mówisz że żołnierze nie bywają przekupni? - malarka wskazała na pewien błąd w myśleniu chłopaka. Dla niej każdego można było przekupić tylko czasem nie musiały być to pieniądze.

- Bywają. Ale to jest potępiane i karalne. A najemnicy no to inna bajka. Walczą dla pieniędzy a nie z obowiązku czy idei. - szlachcic zmarszczył brwi gdy chwilę zastanawiał się jak tu wytłumaczyć partnerce to co miał na myśli zanim jej odpowiedział. Starał się nakreślić różnicę między regularnym wojskiem a najemnym.

- Cóż rozumiem różnicę, choć uważam, że generalizowanie jest szkodliwe. Życie pisze różne historie i tak jak w armii może zdarzyć się sprzedawczyk to i wśród najemników są ludzie honorowi którzy potrafią postąpić słusznie bez wizji zapłaty. - Pirora powiedziała z pewnością siebie - I tak wiem, że dla większości mężczyzn jest naiwne kobiece myślenie, nie przeszkadza mi to bo wiem że mam racje.

- Owszem. - zgodził się po kilku krokach w ich tańcu. I nawet uśmiechnął się chociaż nieco cierpkim i wymuszonym uśmiechem. Jakby wolał aby to ona przyznała mu rację. Mimo wszystko nie zanegował jej, że gada jakieś głupstwa. - Niemniej lepiej mieć pewną dozę ostrożności i nieufności. Sama zobacz na te kazamaty. Takie niedostępne miejsce miało być skąd nie da się uciec. I co? Okazało się, że zwerbowali do roboty jakiegoś bandytę na strażnika i jakaś dziewkę służebną do kuchni. To jest właśnie efekt jak się bierze byle kogo bez sprawdzania. Jakby tam stacjonował i pilnował nasz oddział to na pewno by do czegoś takiego nie doszło. - powiedział z całą pewnością jakby z kolei wydarzenia z zeszłego tygdnia, tak katastrofalne dla wizerunku władz, były przykładem co się dzieje gdy stawia się na taniość służby a nie jej jakość.

- Cóż tutaj nie ocenię ale wierzę, że na pewno podszedł bys do tego inaczej. Chociaż jak tam byłam rysować portrety skazańców to faktycznie byłam pod baczną obserwacją strażników. - Pirora odpłynęła trochę tematem i ‘przypadkiem’ jej się wymknęło o tym że była w kazamatach.

- Byłaś tam? W kazamatach? Tam w środku? - Ulrich tego się chyba w ogóle nie spodziewał bo aż zamrugał oczami i brwi mu skoczyły do góry. Patrzył na nią tak jakby sprawdzał czy przypadkiem jakiegoś figla mu nie płata z tą wizytą w lochu. W końcu była szlachcianką, może świeżą w mieście ale jednak szlachcianką. A nie jakimś kaprawym strażnikiem czy dziewką służebną w kuchni. A taki personel pewnie się zwykle kojarzył z tym miejscem.

- No tak, potrzebowali kogoś do rysowania portretów, jestem malarką więc poszłam pomóc. Przynajmniej teraz mają dobre do szukania zbiegów. - Pirora powiedziała jakby było to oczywiste. - W końcu ja w przeciwieństwie do ciebie nie nadaje się do dzierżenia miecza, ale mogę użyczyć innych umiejętności by pomóc.

- Tak, to prawda. Każdy z nas powinien pomóc w miarę swoich możliwości w tych ciężkich czasach. - zgodził się rycerz który zdołał już opanować swoje zdziwienie wizytami swojej partnerki w miejscu do którego widocznie w ogóle mu nie pasowała.

- Ah… To czyli te portrety zbiegów na mieście to twoja robota? No nie powiem, udały ci się. Dokładniejsze od tych co były wcześniej. - uzmysłowił sobie też widocznie kto jest autorem portretów jakimi ostatnio było obklejone całe miasto. I też chyba nie sądził, że właśnie tańczy z ich autorką.

- Cieszę się, że tak myślisz. Choć chce zaznaczyć, że nie trzeba być zbiegiem by być modelem do moich szkiców czy obrazów. - Pirora uśmiechnela się do Urlicha kiedy to konczyli swoje kółko kłaniając się sobie przed zmiana partnerów.
 
Obca jest offline