Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2022, 18:38   #544
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Kółko z Erikiem

- Ach i tak oto taniec paruje mnie z jednym przysłowowych ‘psów na baby’. - Pirora postanowiła podroczyć się z Erikiem. Jego zachowanie wydawało się bardzo podobne do tego jaki prezentował Lange ale brakowało mu charyzmy najemnika.

- Zapewniam panienkę, że to czcze i niestosowne plotki! - zawołał niby oburzonym tonem jakby rzuciła mu w twarz jakimiś niestosownymi plotkami rozsiewanymi przez jego nieprzyjaciół.

- No ale jak już o plotkach mówimy to ma to tyle sensu jak te plotki, że nasza gospodyni nie przepada za mężczyznami. Jeśli wiesz co mam na myśli. Ale to nonsens! Nie trzeba wierzyć bujdom powtarzanym przez plotkarzy! Właśnie z nią tańczyłem i wydawała mi się bardzo sympatyczną osobą. Na pewno nie obcięłaby ręki koledze którego tak lubi jak mnie. A pytałem się jej czy mnie lubi. - Eryk skorzystał z okazji aby podzielić się swoimi logicznym wnioskami jakie płynęły z porównania bezzasadnych plotek. No i znów wracał do wcześniejszej dyskusji z początku dnia gdy tak przekomarzał się z Ulrichem no a potem jeszcze z Pirorą i Joachimem gdy ci do nich dołączyli.

- I zatańczyłem też z Nadine Bayer. I zapewniła mnie, że nie ma mi niczego za złe i wszystko między nami w porządku. I myślę, że dobrze to wróży naszym wspólnym planom na przyszłość. - powiedział wskazując wzrokiem na ową enigmatycznie ubraną dziewczynę co to nie do końca wpisywała się w ubiór szlachcianki na balu a Sana mówiła, że widziała u niej nowy tatuaż przy obojczyku. Ten brak scysji Eryk chyba brał za dobry omen i wieścił sobie sukces w dalszych kontaktach z tą panną.

- Och planujesz wspólną przyszłość z panna Bayer? No to faktycznie to lepiej mieć z taką osoba dobre stosunki. - blondynka uśmiechnęła się do siebie na te przechwałki Erika.

- No nie przesadzajmy z tą wspólną przyszłością. Ona nawet nie jest szlachcianką. Ale co to przeszkadza spędzić razem wspólną noc? - uśmiechnął się nie mogąc się nie pochwalić swoim spodziewanym sukcesem i znów spojrzał w stronę młodej kobiety o zgrabnej talii o jakiej rozmawiali. Wciąż tańczyła z kimś innym trochę dalej.

- Ach zapomniałam że na północy mezalianse są nadal czymś wstydliwym. - Pirora skomentowała, - No i fakt jak zainteresowani chętni to nie ma co sobie odmawiać.

- A u was na południu to nie? - zdziwił się szlachcic o ciemnej czuprynie. - A Nadia miła dziewczyna. Wesoła i towarzyska. Właściwie to jest z obsługi. Jej rodzice mają usługi na takie bale. Przyjeżdżają z jedzeniem albo robią na miejscu. Zwłaszcza jak tutaj gdzie nie ma własnej służby albo jest jej za mało to się oni przydają. No a jej rodzice zostają w mieście a ona tu przyjeżdża wszystkiego dopilnować. Ale zabawić przy okazji też się lubi. Sympatyczna dziewczyna no ale nie jest szlachcianką. - nieco rozwinął temat kim jest owa dziewczyna tańcząca trochę dalej z kimś innym.

- Fakt nie jest, choć brzmisz jakby ten fakt ją jednoczesnie szpecił i dodawal uroku. - Blondynka zastanawiała się czy Erick nie jest jednym z tych co by chcieli łamać normy ale zabardzo skuwają go łańcuchy rodzinnego honoru. - Czyżbyś był jedynakiem albo najstarszym synem?

- Środkowym. Dlatego zostałem na miejscu. Moje dwie siostry wyszły za mąż z czego jedna zamieszkała z mężem w Salkaten. To port ale w Ostlandzie, na wschód od nas. A druga tutaj. No i ja zostałem do zarządzania majątkiem rodziców. - wyjaśnił swoją rolę w swojej rodzinie. Musiał być nieźle sytuowany sądząc po bogatych haftach i zdobieniach na ubraniu.

- Ale ją lubię. Jeszcze nie miałem z nią osobistej przyjemności jeśli wiesz o czym mówię. Dopiero dzisiaj. Ale wcześniej rozmawiałem z nią parę razy na tych czy innych przyjęciach. Całkiem przyjemnie mi się z nią rozmawiało jak na kogoś kto nie jest ze szlachty to całkiem rozsądna osoba. - dorzucił dlaczego interesuje się tą zgrabną i gibką dziewczyną nawet jeśli nie miała w sobie błękitnej krwi.

- Ach czyli jak mój brat, też jedyny syn i przykuty do domu łańcuchem obowiązku, choć on jest za młody by zajmować się włościami. A szkoda bo ma talent do szermierki i pewnie wolałby iść jak twój kolega Ulrich jako rycerz. Niemniej rodzice go raczej nie wypuszcza poza granice Księstwa, już mi go żal. nie wie co traci. Moje siostry też już zamężne jedna w Hochlandzie, druga w Kislevie. - Pirora kontynuowała pogawędkę.

- O. To masz jeszcze brata? Ale chyba nie tutaj? - Erik pokiwał głową na znak, że rozumie i wydawał się być tym zainteresowany. - No i Hochland to nie jest aż tak daleko. Ale do Kisleva to kawał drogi. To można by rzec, że masz rodzinę po całym świecie. My też w pewnym sensie. No ale raczej taką daleką. Co to nawet moi rodzicie nigdy się chyba z nimi nie spotkali. To nawet w Altdorfie mamy podobno jakichś kuzynów. Ale większość to tutaj, w Nordlandzie. W ogóle to nasze rodzime włości to tam, pod tym przeklętym, elfim lasem na zachodzie. Ale dziadek był jednym z tych inwestorów co tu działali jak budowali to miasto. No i stąd się wzięliśmy tutaj. Od samego początku. - Ackerman pochwalił się swoimi rodzinnymi korzeniami. A specyfiką Neus Emskrank było to, że oprócz całej masy pustych budynków w których nikt nie mieszkał było to dość nowe miasto bo nawet stu lat nie miało na karku. W porównaniu do prastarych miast jakie mogły się szczycić tysiącletnią albo i dłuższą tradycją to to był miejski osesek.

- Nie, brat został w Averlandzie wraz z moją matką. Ojciec miał interesy na północy ale musiał wracać do domu a nam było wtedy bliżej tu niż do mojej ciotki więc mnie wysłał przodem a sam zawrócił. Jak wszystko u nich dobrze pewnie przyjadą gdzieś w czasie wiosny. - wymiana rodzinnych historii wydawała się dobrym sposobem na poznanie Erika - Ach więc jesteś jedną z rodzin założycieli to bardzo ciekawe pewnie macie ciekawe opowieści o tym miejscu z dawnych czasów.

- To jesteś tu sama? Bez rodziców i w ogóle bez rodziny? - Eryk mimo wszystko wyglądał na zdumionego tym odkryciem. Bo to była dość rzadka sytuacja aby młoda panienka przebywała sama bez rodziców i rodzinnych koneksji zwłaszcza w tak odległych dla siebie stronach. Poza katastrofami, infamią i wojnami to takie przypadki zdarzały się dość rzadko. Na tyle rzadko, że jak już się zdarzały to od razu rzucało się to w oczy.

- No a cóż, ród założycielski, tak, można tak powiedzieć. I opowieści, pewnie, znam mnóstwo! Ale to by się długo opowiadało. Może sobie gdzieś spoczniemy na te pogawędki? Albo nawet jakbyś miała ochotę to możemy się spotkać jutro. Będziesz na festynie? - zaproponował jakieś spotkanie czy od ręki po tańcach czy też jutro. A festyn pewnie ściągnie ludzi z całego maista i okolic to był dobrą okazją i pretekstem do towarzyskich spotkań.

- Ach mówisz z troską czy podziwem, że mój ojciec ufał na tyle że sobie poradzę że mnie puścił wolną w świat? - zadroczyła się do Erika - Mam moją ochrone i służbę, mam też podpisana umowę z miastem o zakupie kamienicy a dzisiaj jestem na Kuligu Froyi van Hansen. Raczej dobrze mi się wiedzie jak na dwa miesiące w mieście prawda? - Pirora posłała mu bardzo krnąbrny uśmiech.

- Będę jutro na festynie ciekawi mnie co władze zrobią w zamian stosu, jakby nie patrzeć stracili główną atrakcję. Ktoś planuje coś z towarzystwa czy proponujesz spotkać się gdzieś na poziomie? - Zapytała Pirora wołać przeznaczyć dzisiejszy dzień do poszerzania swoich kontaktów.

- A no tak moja pani, nie da się ukryć, że świetnie radzisz sobie w naszym pięknym mieście, tylko pozazdrościć. - Eryk przyjął te droczenie się z galanterią i podobnie się ukłonił oddając jej honor oraz całując w rączkę. Po czym wrócił do tańca i obrócił się jak ten tego wymagał gdy partnerka robiła w tym czasie swój obrót. Po czym mogli wznowić rozmowę.

- I widziałem, że także z Kamilą masz dobre relacje. O tej kapitan już nie mówię. A to ciekawe. Bo u nas najczęściej albo ktoś jest ze stronnictwa Kamili albo Froyi. Chociaż ty jesteś kobietą to pewnie inaczej patrzysz na te sprawy i nic niestosownego ci nie chodzi po głowie jak chodzi o te nasze obie najpiękniejsze panny w mieście. - powiedział z zaciekawieniem i przyjemnym uśmiechem. Trochę jakby jej zazdrościł, że w tak krótkim czasie udało jej się zjednać dwie tak różne od siebie a wciąż sławne, bogate i pożądane przez wszystkim damy. Ale chyba podejrzewał, że jako kobieta to miała z tym łatwiej w relacji z innymi kobietami niż on i inni kawalerowie.

- A jutro mówisz… No to może “Dwa klucze”? Wiesz gdzie to jest? Tam powinniśmy mieć nieco spokoju. - wrócił jednak do bardziej przyziemnych spraw jak choćby umówienie się na kolejne spotkanie już jutro.

- O wiem gdzie to jest byłam tam kiedyś na obiedzie podczas zwiedzania miasta. Ach pewnie mi łatwiej bo nie staram się o rękę żadnej z nich. I nie porównuje też ich bo obie sa tak inne od siebie że to nie uczciwe dla nich obu ta sztuczna rywalizacja jaka tutaj im nakreśliliście. Jeszcze bym zrozumiał jakby obie rywalizowały o coś lub o kogoś i wtedy było przynajmniej ciekawie patrzeć ale tak jak widzę to bardziej ci co już uznali że wolą jedną czy druga przekomarzają się bardziej która jest lepsza. - Blondynka podzieliła się bardziej wyczulonym spostrzeżeniem na temat tej całej rywalizacji.

- No tak… Chyba tak… Chyba można tak na to spojrzeć… - Eryk wydawał się być przez chwilę zbity z pantałyku tą argumentacją. Jakby nigdy wcześniej takie myślenie nie przyszło mu do głowy.

- No chyba masz rację. Kamila to tak bardziej sztuką się interesuje. A Froya… No cóż, chyba sama wiesz. - powiedział jakby teraz próbował połączyć fakty. Ale wolał niekończyć na głos o ekscentrycznych upodobaniach dorosłej córki van Hansenów.

- Ale dobrze, dobrze, że tak ci się układa z nimi obiema. Może inni też pójdą twoim śladem. A jutro jak by ci pasowało? Gdzie mam po ciebie przyjechać? Z samego rana to będziemy stąd wracać to nie ma co. Południe, tak na obiad, myślę, że byłoby w sam raz. - zaczął mówić o obu arystokratkach ale szybko wrócił do swoich planów na jutro i to niezbyt związanych z kórąś z nich tylko z kobietą z jaką rozmawiał i tańczył w tej chwili.

- To może spotkajmy się na miejscu? Będziemy mieli czas by się ogarnąć i przejść się wcześniej po atrakcjach festynu przynajmniej części porannej. - Blondynka zaproponowała.

Po tańcu
- Ach ty musisz być Nadine Bayer, pozwól że się zapoznam z tobą. Pirora van Dake. - Blondynka zagadała do dziewczyny o jakiej wspomnialu jej kolezanki i sam Erik. Wyciągnęła dłoń do uścisku przyjaznego uścisku. - Słysząłam, że miedzy innymi dzięki tobie ten kulig jest udany przynajmneij od strefy kulinarnej.

- Miło mi cię poznać. I cieszę się, że nasze jedzenie przypadło ci do gustu. Ty jesteś koleżanką tej kapitan? Rose de la Vega. No muszę przyznać, że miałyście świetne wejście. Dawno nie widziałam aby ktoś zrobił w towarzystwie taką furorę. - młoda kobieta kiwnela głową na znak, że Pirora właściwie ją zidentyfikować. Uścisnęła jej dłoń i uśmiechnęła się ciepło i życzliwie. Mówiła swobodnie mimo, że raczej wiedziała iż rozmawia z szlachcianka a sama nią nie była. Widocznie była nawykła do obecności i rozmów z wyższymi sferami skoro zachowywała się tak naturalnie i swobodnie. Wychowanie też musiała odebrać jak należy bo mimo wszystko była grzeczna i okazywała szacunek rozmówczyni. Ubrana zaś była w prostą suknie bez ozdób. Chociaż z bliska dało się dostrzec pewne zdobienia. Na ulicy pewnie można by ją było wziąć za córkę, żonę albo narzeczona jakiegoś kupca lub urzędnika. Całkiem wpadającą w oko. Chociaż tutaj, na balu gdzie śmietanka towarzyska ubrała swoje pawie piórka to wyglądała jak trochę lepsza służąca. Co było w sam raz dla kogoś z obsługi aby nie powstało wrażenie, że stara się uchodzić za szlachciankę. Na obojczyku zaś widać było kawałek tatuażu jaki wystawał spod dekoltu sukni. Pewnie o nim mówiła Petra. Wydawał się dość nowy. Może nie z wczoraj ale pewnie nie miał więcej niż kilka miesięcy albo rok.

- Trudno będzie to przebić, teraz się martwię, że już mnie zaszufladkowano jako “osobę towarzyszącą pani kapitan”, a nie ‘to ta przejezdna z Averlandu co kupiła nawiedzona kamienicę”. - Blondynka zaśmiała się do Nadine. - Właśnie, wprawdzie jest duże prawdopodobieństwo, że spotkamy się na kolejnych przyjęciach ale gdzie zgłosić się w mieście jakbym potrzebowała zamówic taką organizację spotkań towarzyskich?

- To do “Katowskiej”. - odparła szybko panna Bayer nie tracąc pogody ducha i sympatycznego uśmiechu. - No wiem, taka straszna nazwa. Ale to naprawdę tylko nazwa, nic tam się takiego nie dzieje. Po prostu tam kiedyś był loch, i kat urzędował. Znaczy tak z urzędu. Ale potem przenieśli to katowskie urzędowanie gdzie indziej i to dawno, jeszcze byłam mała. I moi rodzice nawet napisali pismo do ratusza o zmianę nazwy i się w końcu parę lat temu udało. Bo kupili to miejsce bo tanie było bo nikt nie chciał mieszkać ani urzędować po kacie. Ale dużo tam miejsca jest, kuchnię zrobiliśmy no i tam nie ma nic strasznego. Wszystko już dawno wysprzątane. No ale jak ludzie się zawezmą to wszystko na nic. I do dziś mówią, że to “katowska”. Jak mówię, że to na Farbiarzy to każdy wie ale jak pyta gdzie dokładniej to i tak wychodzi, że “na katowskiej” albo “u kata”. - szybko wysypała się z tej drobnej, rodzinnej niedogodności związaną z niefortunną nazwą jaka wcale nie kojarzyła się z kulinariami. Pirora też jakoś tam nie była osobiście i niezbyt obiła jej się o uszy ta nazwa.

- No mniejsza z tym. Jakbyś chciała złapać kontakt to najlepiej tam. Tam zawsze jest ktoś z moich rodziców albo ja. Tylko jak gdzieś wyjazdowo tak jak dziisaj to ja zazwyczaj jeżdżę ale to rodzice wszystko pilnują tam na miejscu. A myślisz o jakimś przyjęciu? Bo jak chcesz coś zorganizować to powiedz gdzie i kiedy to może się dogadamy. - szybko spróbowała złapać możliwy kontakt na obsługę kolejnej zabawy ledwo Pirora jako potencjalna klientka coś wyraziła chęć w tej materii.

- A z tą twoją kapitan to się nie dziw. Ja to bym bardzo chętnie podczepiła się pod kogoś takiego. Znajomość z kimś takim to jest coś. Ale jaką nawiedzoną kamienicę kupiłaś? - wróciła jeszcze do tej wzmianki o estalijskiej oficer oraz o kamienicy co tak trochę żartobliwie wspomniała blondynka.

- Bursztynowa siedemnaście. Jak już tam się wprowadzę i doprowadze wnętrze do użytku wypadałoby pokazać tutejszym jak budynki się trzęsą kiedy Averland świętuje. Mam świetne kucharki w służbie, ale one tylu gości nie ogarną. Więc pewnie będę do was przychodzić po asystę. Choć ty mi wypadasz na kogoś kto powinien u mnie bawić się jako gość nie jako organizator. - Pirora wyjawiła swoje plany i nową kamienicę.

- Oh naturalnie! Zapraszam cię serdecznie, bardzo chętnie cię obsłużymy. Właśnie specjalizujemy się w organizowaniu takich zabaw. W razie potrzeby dostarczamy całą obsługę, kucharzy, kuchcików, barmanki, kelnerki no wszystko na najwyższym poziomie, także nie przyniesiemy ci wstydu. Zresztą no zobacz, choćby Carla jest od nas. - kobieta żywo pokiwała głową, że jest jak najbardziej chętna takiej propozycji i na dowód wskazała na kelnerkę z tacą jaka przechodziła obok nich. Chyba nawet tą samą co rano Eryk tak niezbyt górnolotnie trzepnął w tyłek. Teraz jak usłyszała swoje imię zatrzymała się i spojrzała w ich stronę niepewna czy powinna do nich podejść.

- Uśmiechnij się Carla ładnie do panienki, właśnie jej wmawiam jaki mamy profesjonalny i rzetelny personel do usługiwania gościom. - Nadine widząc, że jej pracownica się zatrzymała wykorzystała to jakby do surowego zwrócenia jej uwagi. Ale zabrzmiało to dość żartobliwie. Dziewczyna z tacą uśmiechnęła się do nich ładnie i ładnie dygnęła pomimo trzymanej w dłoniach tacy.

- No a ja to na pewno bym była zaszczycona takim prywatnym zaproszeniem. Bywam w tylu domach, dworkach, pałacach i rezydencjach, że chyba mało którego nazwiska jakie warto znać w tym mieście nie znam. Ale tak zwykle służbowo i od kuchni, że tak powiem. - wyjaśniła Pirorze wesołym i nieco żartobliwym tonem. To nie było dziwne bo skoro nie była szlachcianką to poza służbowymi interesami dziwne by było jakby ktoś ją zapraszał tak prywatnie.

- I Bursztynowa 17 mówisz? To gdzieś blisko Placu Targowego… W samym centrum… Nawiedzona kamienica? Ooo! Wiem! To ta co zabija swoich domowników! - zmrużyła oczy gdy próbowała sobie w głowie zwizualizować adres. Trochę to trwało ale nagle uzmysłowiła sobie o którą kamienicę może chodzić.

- Dokładnie ta. - Pirora powiedziała i odpowiedziała uśmiechem do kelnerki częstując się jednym z trunków przez nią roznoszonym. I dodała trochę z tym mrocznym poczuciem humoru. - Więc lepiej mnie poznawać teraz bo nigdy nie wiadomo kiedy mnie ten dom wykończyć.

- Oj to prawda! Byłaby taka szkoda! - roześmiała się dziewczyna od kulinarnego organizowania zabaw i złapała za dłoń blondynki jakby chciała ją zatrzymać zanim ta zniknie na dobre w trzewiach tego przeklętego domu. - O naszej piwnicy też krąży zła fama. Do dziś tam jest prycza z obręczami do mocowania więźniów. Ale tej celi używamy jak magazyn a pryczy jako stołu do krojenia. Trochę ciarki przechodzą jak się tam jest i widzi te graty. - dodała jakby też chciała pochwalić się jakaś niecodzienna historią związaną z miejscem zamieszkania. Ale roxesniala się nie chcąc straszyć rozmówczyni ponurymi historiami i wróciła do lżejszych.


- Wyglądasz mi na kobietę jaką warto poznać bliżej. Musisz mieć wiele historii i przygód do opowiedzenia. Zwykle jak tu pojawia się jakaś panna z dalekiej prowincji bez żadnych koneksji to nie robi takiej furory jak ty. - powiedziała do niej wciąż trzymając jej dłoń i lekko nią potrząsając jakby dla podkreślenia swoich słów.

- Nie przesadzałam bym z tymi przygodami, ale byc może faktycznie mam pare ciekawych opowieści. A moja służka ma parę ciekawych przepisów na dania typowe dla Averlandu które mogłyby wprowadzić pewną nowość do waszego repertuaru. Tylko nie myśl że zaczynam się żalić na jedzenie, wszystko tutaj jest przepyszne. Po prostu na moje przyjęcia chciałabym wprowadzić coś z rodzinnych stron a jeśli komuś przypadnie do gustu nie mam problemu żeby te przepisy były przez was używane później. - Pirora nie uwalniała się z uścisku Nadine a także zachęcała ja jeszcze bardziej do bycia przez nią pamietaną.

- O, to by było coś. Coś interesującego. Potraw z Averlandu to jeszcze nie mamy. Bardzo chętnie byśmy się tego nauczyli. Więc jakbyś była uprzejma podesłać tą służkę z przepisami to byśmy byli bardzo zobowiązni. - dziewczyna pokiwała energicznie głową i wydawała się żywo zainteresowana ofertą blondynki. - A my na te pogaduszki to najwyżej się umówimy kiedy indziej. Nie chciałabym się bezczelnie narzucać. Ot, jakby ci kiedyś pasowało w wolnym czasie to na pewno będziesz mile widziana. - Nadine uśmiechnęła się serdecznie i wydawała się być chętna kolejnemu spotkaniu ale nie odważyła się więcej zabierać czasu szlachciance.
 
Obca jest offline