Przesłuchanie poszło raczej kiepsko, a w dodatku okazało się nie być zbyt przyjemnym wydarzeniem. Mharcis bardzo się zdziwił, że szeryf kazał mu wziąć w nim udział, a fakt, że musiał dodatkowo pełnić rolę kata, napełnił go wstrętem. Co innego było tłuc gobliny, kiedy atakowały miasto, a co innego bić więźnia. Petar zdecydowanie wolałby grozić, czy próbować oszukać goblina w celu wydobycia informacji, niż lać bo po mordzie, ale nie mógł sprzeciwić się dowódcy. Zastanawial się, gdzie podziewa się strażnik, który powinien się tym zajmować. Być może byłby skuteczniejszy, a tak... Nie dowiedzieli się niczego przydatnego.
***
Pytanie Valla było dosyć zaskakujące, ale całkiem uzasadnione. W zasadzie to Mharcis powinien był się spodziewać, że ktoś w końcu zacznie pytać. Sam myślał, żeby poruszyć ten temat z kimś kto zna sztukę magiczną, a że nie znał zbyt wielu takich osób, to elf wydawał się być najlepszym wyborem.
- Moje zdolność nie mają nic wspólnego ze strażą. Zostały obudzone ledwie kilka dni temu i nie za bardzo potrafię się nimi posługiwać, chociaż tak naprawdę wolałbym nie mieć ich wcale. - Petar skrzywił się lekko - Niemniej towarzyszyły temu pewne nieprzyjemne okoliczności i chętnie porozmawiałbym o tym w cztery oczy. - Dodał szeptem, by tylko Vall mógł go usłyszeć.
***
Pojawianie się uratowanego szlachcica obfitowało kolejnym festiwalem niezręczności towarzyskiej i nieudanych umizgów. Na swój sposób było to nawet zabawawne i chyba tylko sprawca całego zamieszania nie był świadomy, że jest przyczyną wesołości reszty zgromadzonych i nie chodziło tu o sakiewkę ze złotem. Propozycje wzięcia udziału w polowaniu, Mharcis przyjął ponurym skinieniem. Nie wypadało odmawiać szlachetnie urodzonym, jeśli tak bardzo chcieli odpłacić za ratunek. Mogłoby to zostać poczytane za obrazę, a tego strażnik zdecydowanie nie potrzebował.