Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2022, 12:58   #71
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall poszedł oglądać przesłuchanie. Zawsze go to zastanawiało, że zgodnie ze wszelkimi prawidłami straż miejska to ci dobrzy, natomiast on jako podrzędny złodziejaszek był tym złym. Sam nie myślał o sobie w ten sposób, ale czuł się raniony przez stereotypy.

Siedział ze skrzyżowanymi nogami na szerokiej ławie, a luźne ubrania zwisały. I patrzył jak specjaliści prowadzą przesłuchanie. Łeb goblin był już poraniony od razów wymierzanych na przemian to pięściami, to otwartymi dłońmi. Fred chował się pod koszulą elfa, bo najzwyczajniej bał się Mharcisa.

W końcu przedstawienie się skończyło. Ktoś doszedł do wniosku, że gdyby goblin coś wiedział, to przecież by to powiedział.

Vall nigdy nie był zbyt gadatliwy. Z jednej strony chciał pogadać z Mharcisem. Z drugiej strażnik reprezentował wszystkie te cechy, których elf unikał. Zwłaszcza teraz, po przesłuchaniu.

***


Rael zjadł z apetytem. Nie lubił wyszukanych potraw. Czerpał wielką przyjemność z jedzenia kaszy ze skwarkami. Wróciła też do niego jego mysz i zaczęła od razu przepychanki z Fredem. Tym razem skorzystał z chwili i zagadnął do strażnika.

- Mharcias co ty robisz w straży? Drugi dzień już cię obserwuję. Ciskasz magiczne pociski niczym nasz szlachcic. Twoja broń też jest w jakiś sposób magiczna, bo w krypcie mi niemal rozbłysnęła aurą gdy szukałem śladów czarów. Argaen szkolił się w jakiejś szkole dla magów, bo jego rodzice mają więcej pieniędzy niż mógłbym unieść.

Elf spojrzał w stronę zaklinacza i ściszył głos do strażnika.
- Moja matka była magusem i zostawiła mi księgę ze swoimi zaklęciami. Ale straży raczej nie stać na to, żeby szkolił swoich ludzi w magi. Więc jak to jest?

Gdy Rael był dociekliwy jego łasica chowała się za drewnianym kubkiem z wodą, jakby bojąc się, że strażnik spojrzy na nią “złym okiem”

***


Pogawędka została przerwana przez wejście szlachcica. Vall przyjął z uśmiechem wzmiankę o gotówce, jednak nie odezwał się słowem. To był czas dziewczyn. Gdyby umiał, to w tym momencie stałby się niewidzialny.

Gdy wstał od stołu zdał sobie sprawę, że u dołu jego luźna koszula jest obdarta. W końcu jej fragment był owinięty wokół ręki rannego dziecka. Ze szlachcicem nie zamienił ani słowa, jednak wzmianka o polowaniu była zachęcająca. W końcu ponoć każdego elfa ciągnęło do lasu. Kiwał jedynie głową na znak aprobaty.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 05-04-2022, 19:49   #72
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Argaena nie interesowało samo przesłuchanie, a jedynie jego efekty, które - niestety - okazały się nad wyraz mizerne. Szeryf miał rację - bieganie po Mosswood było zajęciem bezcelowym.
Podobnie bezcelowym zdała mu się wizyta u Broderta Quinka, więc skierował się od razu do "Smoka".

* * *

Jedzenie było, jak zawsze, wspaniałe, a dodatkową radość sprawiło Argaenowi pojawienie się Alderna Foxglove'a.
Nie wypadało wybuchnąć śmiechem, ale Aldern zachowywał się tak, jakby występował na deskach teatru, do którego z takim zapałem zapraszał Vernę i Sherwynn. Co prawda formę podziękowania za ocalenie życia wybrał fatalną (całkiem jakby przeczytał podręcznik "Jak NIE zachowywać się w towarzystwie"), ale to jeszcze bardziej rozbawiło Argaena, który ukrył uśmiech za kielichem z winem... zamiast chlusnąć tym winem w twarz aroganta.
Ostatnie słowa Alderna były najbardziej interesujące.
- Z chęcią wezmę udział w polowaniu - powiedział. - Przyda się trochę rozrywki po uprzątaniu miasta z goblinów.
Miał nadzieję, że magia będzie równie skuteczna przeciwko dzikom, jak wcześniej przeciwko goblinom.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-04-2022, 08:21   #73
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Zdaniem Verny przesłuchiwanie w kółko goblinów było tylko marnowaniem czasu i energii. Bo i co z tego, że dowiedzieli się, że ten większy pochodził z jakiegoś plemienia z lasu Mosswood, skoro - tak jak i sam szeryf stwierdził - ganianie za nimi na ich terenie byłoby głupotą. Jedynym punktem zaczepienia był ojciec Tobyn a paladynka nie sądziła również, by lokalny mędrzec Quink i jego znajomość z kapłanem mogły wnieść do sprawy cokolwiek ważnego. W końcu ta cała tragedia wydarzyła się pięć lat temu a ludzki umysł bywał z czasem zawodny.


W "Rdzawym Smoku" zjadła ze smakiem obiad i niestety wkrótce po nim musiał pojawić się uratowany przez nich wczoraj szlachcic. Doskonale znała taką kwiecistą gadkę, którą tacy jak oni wyrzucali z siebie, jakby wyssali ją z mlekiem matki. Otrzymane od Foxglove'a róże były jednak trafionym gestem i Verna poczuła sie miło.

Stwierdzenie Alderna, że jest idealnym materiałem na żonę skwitowała w myślach ripostą: "oczywiście, ale nie na twoją, drogi Aldernie". Znała zasady etykiety i nie zamierzała obrazić szlachcica, który w jej opinii w dość natarczywy sposób starał się zdobyć względy jej oraz Sherwynn. Nie zamierzała też iść z nim na żadne przedstawienie.

- Dziękuję za zaproszenie, ale mam już plany na wieczór - odpowiedziała uprzejmie. Na pewno nie zamierzała spędzać z tym człowiekiem czasu sam na sam, a już tym bardziej siedząc obok niego w teatrze.

- Jednakże, jeśli nie masz nic przeciwko, wybrałabym się z wami na jutrzejsze polowanie. Gdy byłam mniejsza ojciec i wujek zabierali mnie czasem wraz z bratem na takie łowy i choć uważam, że zabijanie zwierząt dla własnej przyjemności jest jednym z najniższych zachowań, to z chęcią spędzę ten poranek z moimi przyjaciółmi. No i zobaczę też, jak sobie radzisz z czymś większym, niż gobliny, Aldernie - rzuciła na koniec, wbijając szlachcicowi niewielką "szpileczkę" w jego męstwo.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 06-04-2022, 17:24   #74
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po przesłuchaniu, które nie niestety nie wniosło wiele do toczącego się śledztwa, Sherwynn postanowiła udać się do Broderta Quinka. Czasami w szaleństwie tkwiła metoda, dlatego przypuszczała, że nieco obłąkany uczony mógł rzucić jeśli nie odrobiną światła na istotne fakty z życia byłego kapłana Desny, to może istotną informacją na temat dziejów miasta, która pozwoliłaby powiązać kluczowe wydarzenia z ostatnich pięciu lat.

Niestety, mędrzec nie wniósł nic szczególnego do sprawy – znał się dobrze z Tobynem, ale ich rozmowy zwykle prowadzone były na czysto filozoficzne i religijne tematy. Niemniej jednak kilka razy widział, jak kapłan kłócił się ze swoją córką, Nualią, która miała prowadzić dość rozwiązły tryb życia, co nie podobało się jej ojcu. Miała mieć wielu kochanków, ale to, jak zaznaczył Quink, były tylko pogłoski, które w tamtym czasie słyszał, a on nie zajmował się tak podrzędnymi sprawami, jak plotkowanie o czyimś życiu uczuciowym, skoro wszechświat krył w sobie tyle tajemnic, nad którymi można było się pozastanawiać.


Przyjemną wizytę w „Rdzawym Smoku” zepsuło bardce pojawienie się Alderna Foxglove'a. Miał on dość tupetu, by nie znając jej, zasugerować pójście ku niej w konkury. I zarazem wspomnieć przy wszystkich jej pochodzenie, tak jakby bez powodu podczas wszelakich prezentacji pomijała swoje nazwisko.
— Ach, zatem tak zacny i majętny mąż wciąż nie zaoferował żadnej niewieście wiana? No teraz, to wręcz osłupiałam! — rzekła z sardonicznym zamiarem, czyniąc wielkie oczy i zakrywając teatralnie usta, aczkolwiek zrobiła to w taki sposób, by zabrzmiało wybitnie dwuznacznie.
Kiedy pracownice Ameiko wniosły kwiaty od szlachcica, szkarłatnowłosa z trudem ukryła zażenowanie spowodowane jego pretensjonalnym gestem.
— Całkiem nieźle, lecz zbyt klasycznie — skomentowała zdawkowo. — Niestety, zdecydowanie wolę orchidee. Ale doceniam gest.
Dodała na koniec bez przekonania, zerkając beznamiętnie na kosz z kwiatami. O wiele bardziej rada była ze złota, które nieco później wręczył on drużynie. Miała bowiem wydatki związane z zakupem rynsztunku niezbędnego do poszukiwania przygód poza Sandpoint.

Kiedy Foxglove zapowiedział, że to nie koniec niespodzianek Sherwynn mimowolnie odwróciła głowę, by ukryć, jak przewraca oczami i ciska w kąt przekleństwo.
— Niebagatelna i wyjątkowa to propozycja, nasz dobrodzieju — odparła wkrótce potem, jak zwykle z pudrowaną złośliwością. — Jednak wbrew mym najszczerszym życzeniom zmuszona jestem odmówić, albowiem tego wieczora występować będzie, choć gdzie indziej, o wiele większa gwiazda. Ja sama.
Mrugnęła zuchwale okiem do szlachcica. Dalsza treść rozmowy i spojrzenia Alderna zupełnie jej umknęły, bowiem skupiła się na własnej lutni. Tego dnia bynajmniej nie miała żadnego występu, ale nie chciało jej się myśleć specjalnie nad wymówką dla paniczyka. Dlatego zaczęła sobie pogrywać, sugerując, że odbywa próbę.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 07-04-2022 o 15:00. Powód: fragment od MG
Alex Tyler jest offline  
Stary 07-04-2022, 17:32   #75
 
Nostromo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nostromo nie jest za bardzo znany
Cade był załamany i zrozpaczony przesłuchaniem. Jego zdaniem za słabo przycisnęli goblina, ale widać było, że wszyscy mają serdecznie dość więc odpuścił. Z braku lepszych zajęć udał się do Broderta Quinka razem z Sherwynn. I oczywiście poza nic nie znaczącymi obyczajowymi sprawami niczego się nie dowiedzieli.

-Pozostaje nam czekać na kolejną katastrofę- mruknął do siebie gdy szli do "Rdzawego Smoka".
***
Na miejscu był akurat by usłyszeć pytanie skierowane przez Valla do Mharciasa.

-Ha! Straż rozwija. Poczekaj jeszcze a może i ja zacznę czarować. A co ja gorszy?- zaśmiał się dziecinnie.

W karczmie miała miejsce też zabawna sytuacja z Foxglovem. Szlachcic zdaje się zamierzał uwieść Verne i Sherwynn jednocześnie. Zalecał się w każdym razie do obu i wcale się z tym nie krył. Wszystko jednak wskazywało na podwójnego kosza. Gdy szlachcic rzucił na stół pękatą sakiewkę Cade od razu wyciągnął po nią ręce.

-Pięknie dziękuję panie szlachcicu. Z wdzięczności dam wam radę. Nie łapie się dwóch srok za ogon jednocześnie, jak mawia mój tatuś. Proszę się nie gniewać na te słowa to tylko sugestia. Jakby czuł się pan samotny ja mogę się z panem przejść na tę sztukę
 
Nostromo jest offline  
Stary 09-04-2022, 00:17   #76
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Przesłuchanie poszło raczej kiepsko, a w dodatku okazało się nie być zbyt przyjemnym wydarzeniem. Mharcis bardzo się zdziwił, że szeryf kazał mu wziąć w nim udział, a fakt, że musiał dodatkowo pełnić rolę kata, napełnił go wstrętem. Co innego było tłuc gobliny, kiedy atakowały miasto, a co innego bić więźnia. Petar zdecydowanie wolałby grozić, czy próbować oszukać goblina w celu wydobycia informacji, niż lać bo po mordzie, ale nie mógł sprzeciwić się dowódcy. Zastanawial się, gdzie podziewa się strażnik, który powinien się tym zajmować. Być może byłby skuteczniejszy, a tak... Nie dowiedzieli się niczego przydatnego.

***

Pytanie Valla było dosyć zaskakujące, ale całkiem uzasadnione. W zasadzie to Mharcis powinien był się spodziewać, że ktoś w końcu zacznie pytać. Sam myślał, żeby poruszyć ten temat z kimś kto zna sztukę magiczną, a że nie znał zbyt wielu takich osób, to elf wydawał się być najlepszym wyborem.

- Moje zdolność nie mają nic wspólnego ze strażą. Zostały obudzone ledwie kilka dni temu i nie za bardzo potrafię się nimi posługiwać, chociaż tak naprawdę wolałbym nie mieć ich wcale. - Petar skrzywił się lekko - Niemniej towarzyszyły temu pewne nieprzyjemne okoliczności i chętnie porozmawiałbym o tym w cztery oczy. - Dodał szeptem, by tylko Vall mógł go usłyszeć.

***

Pojawianie się uratowanego szlachcica obfitowało kolejnym festiwalem niezręczności towarzyskiej i nieudanych umizgów. Na swój sposób było to nawet zabawawne i chyba tylko sprawca całego zamieszania nie był świadomy, że jest przyczyną wesołości reszty zgromadzonych i nie chodziło tu o sakiewkę ze złotem. Propozycje wzięcia udziału w polowaniu, Mharcis przyjął ponurym skinieniem. Nie wypadało odmawiać szlachetnie urodzonym, jeśli tak bardzo chcieli odpłacić za ratunek. Mogłoby to zostać poczytane za obrazę, a tego strażnik zdecydowanie nie potrzebował.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 09-04-2022 o 08:34.
shewa92 jest offline  
Stary 09-04-2022, 08:09   #77
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Odmowa obu kobiet nieco zasmuciła Alderna. Starał się trzymać fason, jednak widać było, że jest zawiedziony.
- No cóż, może kiedy indziej w takim razie - powiedział, uśmiechając się lekko. Spojrzał na paladynkę. - Mimo wszystko cieszę się, że chociaż jutro będziesz nam towarzyszyć, droga Verno.

Na słowa Cade'a odchrząknął.
- Tak, dziękuję za radę, ale myślę, że sobie poradzę. I nie, nie musisz się kłopotać, drogi niziołku, myślę, że znajdę jakąś damę, która będzie chciała zobaczyć w moim towarzystwie to przedstawienie. W każdym razie... - klasnął i zatarł dłonie. - Dzisiaj do północy macie u Ameiko otwarty rachunek do dziesięciu złotych monet, więc raczcie się czym chcecie. Jutro spotykamy się na śniadaniu w tym samym miejscu. A teraz wybaczcie, sprawy nie cierpiące zwłoki wzywają.

Ukłonił się przed bardką i paladynką, pożegnał skinieniem głowy z męską częścią drużyny i wyszedł z karczmy. Podejrzewaliście, że te "sprawy nie cierpiące zwłoki" miały związek ze znalezieniem odpowiedniej towarzyszki na wieczorną sztukę. Wy natomiast korzystaliście ze szczodrości Alderna, zamawiając co lepszy napitek i próbując wyszukanych potraw z wyższej półki cenowej "Smoka".

Do końca dnia nic szczególnego się nie działo, więc w końcu rozeszliście się, każde w swoją stronę.


25 (Dzień Dobrobytu) Rova, 4707 Absalomskiej Rachuby.

O poranku większość z was zebrała się w "Rdzawym Smoku", by towarzyszyć Aldernowi Foxglove w polowaniu na dziki. Mężczyzna pojawił się na śniadaniu odziany odpowiednio do sytuacji - wyszukany strój szlachecki zastąpiła skórznia i proste, choć wykonane z dobrego materiału ciemne spodnie oraz płaszcz z kapturem. Tym razem zamiast rapiera miał przy sobie długi miecz i kuszę z kołczanem pełnym bełtów.
- To będzie dobry dzień, przyjaciele, mówię wam - powiedział, widząc was i zwrócił się do Verny. - Dla mnie już jest, gdy widzę twoje wspaniałe lico, droga panienko Scarnetti. - I ucałował jej dłoń, patrząc głęboko w oczy.

Zjedli i wyruszyli do położonego nieopodal lasu Tickwood. W tym samym czasie Mharcis odbębniał nudną jak flaki z olejem służbę a Sherwynn, która nie zdecydowała się wybrać za miasto z resztą drużyny, zajmowała się swoimi sprawami. W miasteczku panowała normalna, spokojna atmosfera, jakby ataku sprzed dwóch dni w ogóle nie było. Sklepy pracowały, ludzie przechadzali się uliczkami i skupieni byli na własnych sprawach. Ot, zwykły wczesnojesienny dzień, jakimi Sandpoint zwykle żyło. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, więc ani Mharcis, ani reszta "Bohaterów Sandpoint" nie była tym razem potrzebna.

Wracając do pozostałej części drużyny i Alderna, to polowanie na dziki okazało się kompletnym niewypałem. Gdy znaleźli się w lesie, szlachcic nie wiedział nawet, gdzie prowadzić, by cokolwiek upolować i chyba się nawet na tym specjalnie nie znał. Nieco więcej na ten temat wiedzieli już Verna z Argaenem, ale i tak żadnego dzika nie udało się spotkać, nie mówiąc o upolowaniu czegokolwiek innego. Głodni, poirytowani i zawiedzeni wrócili do “Rdzawego Smoka” przed drugim dzwonem.
- Przepraszam, że tak wyszło. Myśliwy ze mnie żaden, ale to już wiecie. - Pokajał się Aldern przed pójściem do swojego pokoju. - Chciałem, żebyśmy spędzili trochę czasu razem i się poznali, ale chyba wybrałem na to zły sposób. Następnym razem zastanowię się nad czymś innym. Jutro wracam do Magnimaru, więc jeśli będziecie w mieście, nie krępujcie się mnie odwiedzić. Każdy tam zna nasz ród, więc z łatwością znajdziecie posiadłość Foxglove.

Pożegnał się szybko z mężczyznami, jak zwykle dłuższą chwilę poświęcając Vernie.
- Gdyby nie wzywały mnie obowiązki w Magnimarze, powalczyłbym o twoje względy, Verno - powiedział to tak poważnym tonem, że aasimarka poczuła się dziwnie. - Mam nadzieję, że prędzej, niż później będzie nam dane znów się spotkać. Będę o tobie myślał. - Ucałował jej dłoń i poszedł na piętro.

Pełnym składem spotkaliście się w gospodzie Ameiko na kolacji, a Sherwynn miała niezły ubaw z opowieści na temat nieudanego polowania. Posiedzieliście, popiliście i zjedliście, a potem - jak każdego wieczora ostatnio - rozstaliście.


26 (Dzień Przysięgi) Rova, 4707 Absalomskiej Rachuby.

Następnego dnia, Mharcis zebrał całą drużynę z samego rana, tłumacząc, że robi to na polecenie szeryfa Hemlocka i całą szóstką mają udać się do ratusza, gdzie Shoanti miał mieć dla nich nowe informacje, które mogły was zainteresować. Spotkanie odbywało się w ładnie urządzonym, wygodnym pokoju na drugim piętrze ratusza, gdzie oprócz szeryfa przebywała burmistrz Deverin i wysoka, elfia kobieta, której nie znaliście. W ćwiekowanej skórzni, z sejmitarem przy pasie i długim łukiem oraz kołczanem strzał na plecach wyglądała na wojowniczkę, lub tropicielkę. Nienaturalnie niebieskimi oczami, z surowym wyrazem twarzy, przyglądała się każdemu z was.


- Dziękuję wam bardzo za wasz wkład w pokonanie goblinów podczas ataku na miasto i że cały czas jesteście częścią tej sprawy. - Zaczęła burmistrz, odwracając waszą uwagę od blond elfki. - Cieszę się, że Sandpoint ma tak odważnych obywateli, którzy zrobią wszystko, co trzeba, by je ratować.

- Poznajcie się - rzucił szeryf, gdy Kendra skończyła. - To Shalelu Andosana, jedna z najlepszych tropicielek i wojowniczek, jakie miałem okazję poznać. Shalelu, to Verna, Sherwynn, Argaen, Mharcis, Vall i Cade. Bohaterowie Sandpoint. Shalelu od lat jest drzazgą pod paznokciem lokalnych plemion goblinów i niewielu w regionie wie o nich więcej, niż ona. Z tego, co nam powiedziała, Sandpoint nie było jedynym miejscem w regionie, które miało ostatnio problemy z zielonymi. Krótko mówiąc, nastąpił wzrost najazdów tych małych pokrak wzdłuż Zaginionego Wybrzeża, szczególnie w dolinie między Nettlewood a Mosswood. Zaledwie dzień temu grupa goblinów spaliła do ziemi gospodarstwo na południu od lasu Mosswood. Shalelu była na szczęście w pobliżu i chociaż farmy nie udało się ocalić, uratowała rodzinę i przepędziła gobliny.

Hemlock spojrzał na nią.
- Powiedz im to, co mi powiedziałaś.

Elfka skinęła mu głową.
- Belor opowiedział mi, że dobrze się spisaliście dwa dni temu. Dobrze. - Zaczęła. Głos miała kobiecy, z nutką zadziorności. - Sama poświęciłam ostatnie kilka lat życia, by gobliny nie sprawiały zbyt wielu problemów w okolicach i samym Sandpoint. Chociaż wiele z nich wybiłam, to są bardzo płodne i mnożą się, jak króliki. W regionie jest pięć głównych plemion goblinów, mniej lub bardziej zaangażowanych w waśnie między sobą. Jak jednak udało mi się ustalić, każde z tych plemion brało udział w napadzie na Sandpoint. A skoro pięć plemion, które na co dzień skacze sobie do gardeł współpracowało ze sobą, to oznacza, że mają do ugrania coś więcej. No i zjednoczenie pięciu plemion, nawet tymczasowo, wymaga kogoś, kogo te paskudy będą się bać i słuchać. A to nie jest dobry prognostyk ani dla Sandpoint, ani dla regionu.

- Dlatego. - Wtrącił Hemlock. - Jutro z rana zabieram kilku strażników na południe, do Magnimaru i jadę, aby zająć się zabezpieczeniem dodatkowych sił do stacjonowania w Sandpoint przez kolejnych kilka tygodni, przynajmniej do czasu, gdy będzie można określić stopień zagrożenia ze strony goblinów. Podczas gdy ja będę poza miastem, Shalelu powęszy w okolicznych lasach i innych miejscach, w których mieszkają gobliny, aby sprawdzić, czy da radę dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co się dzieje. Chciałbym, abyście wy zostali przez ten czas w Sandpoint i mieli oko na wszystko, co może być podejrzane. Macie jakieś pytania? Odnośnie goblinów, sytuacji? Czegokolwiek? - Szeryf oparł się plecami o ścianę, patrząc po was wyczekująco.
 
Umbree jest offline  
Stary 09-04-2022, 19:13   #78
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Odetchnęła z ulgą, że Foxglove nie drążył tematu i nie próbował namawiać jej na siłę, bo wtedy tym bardziej by się zawiódł. Verna miała to do siebie, że im bardziej ktoś chciał ją do czegoś przymusić, tym bardziej stawała okoniem i się buntowała. Ojciec wiedział to najlepiej. Na pożegnanie szlachcica uśmiechnęła się nieco na siłę i ucieszyła się, gdy wreszcie wyszedł i mogła zostać tylko w towarzystwie kompanów.

- Nie wiem, czy też tak masz, Sherwynn, ale jak tylko Foxglove pojawia się w polu widzenia, to mam ochotę wziąć nogi za pas, jak najdalej od niego. Może i nie odstrasza aparycją, ale ma w sobie coś... dziwnego. Poza tym nie lubię takich zalotów - rzuciła do towarzyszki i upiła wina z kubka.


Przed wyjazdem na polowanie Aldern musiał oczywiście jej przysłodzić a Verna tylko przewróciła oczyma na jego komplementy.
- Bardzo się cieszę, że cieszy cię moja obecność. A teraz jedźmy już, nie ma sensu trwonić czasu na jałowe rozmowy. Czy inne rzeczy - powiedziała.

Jak się w czasie tej wyprawy okazało, niewiele im z tego polowania wyszło. Właściwie to nic, bo Foxglove był marnym myśliwym a wyciągnął ich do lasu tylko po to, żeby lepiej poznać. Verna dawno w takich okolicznościach przyrody nie była, więc tego wypadu nie uznawała za ostatecznie nieudany, bo i piękne widoki zakradającej się do lasu jesieni malującej liście drzew na żółto i brązowo przyciągały jej wzrok a i czas umilała sobie rozmową z Argaenem i Vallem. Gdyby nie oni, to na pewno zanudziłaby się, wysłuchując kolejnych czułostek szlachcica.

Po powrocie do Sandpoint ucieszyła się, że Aldern wyjeżdża do Magnimaru - przynajmniej nie będzie już musiała znosić jego towarzystwa. Ostatnie jego słowa nie napawały jej jednak optymizmem. Miała nadzieję, że "sprawy" w metropolii zatrzymają go na długo. Bardzo długo. I że za chwilę pojawi się w jego życiu jakaś przyjemna dziewoja i pozwoli mu zapomnieć o Vernie. Bo jeszcze tego by brakowało, żeby przyjeżdżał tutaj co jakiś czas i zawracał jej tyłek.

- Muszę cię uświadomić, Aldernie, ale nie zamierzam się najbliższym czasie wiązać z żadnym mężczyzną. Przeszkadzałoby mi to w planach, które mam do zrealizowania. Nie jest moją ścieżką związanie się z przystojnym szlachciem, urodzenie mu dzieci i siedzenie przez całe życie w pięknej posiadłości.- Uświadomiła go na odchodne.

- Na Ragathiela, muszę się napić... - powiedziała do kompanów, gdy Foxglove zniknął na piętrze. - Ameiko, gąsiorek wina do naszego stołu poproszę!


Następny dzień zaczął się ciekawie, gdyż Mharcis zebrał całą drużynę i zaprowadził do ratusza, gdzie miał czekać szeryf z nowymi informacjami. Vernę ciekawiło, co to za enuncjacje ma dla nich, dlatego szybko przebierała nogami, byle szybciej znaleźć się na miejscu. Tam oprócz Hemlocka czekali burmistrz Deverin i elfia, nieznajoma kobieta, która zrobiła na aasimarce dobre pierwsze wrażenie. Lubiła silne kobiety, a ta na taką jej wyglądała.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by pomóc rozwiązać tę sprawę, pani burmistrz - odpowiedziała Kendrze.

Chwilę później szeryf i elfka, którą przedstawił jako Shalelu podzielili się z nimi posiadaną wiedzą. Nie podobało jej się to, co słyszy. Pięć plemion i każde z nich uczestniczyło w ataku na miasteczko. Tak, jak mówiła tropicielka, ktokolwiek ich do tego zmusił, musiał być na tyle przerażający, że go posłuchały. Albo...

- Albo ten ktoś obiecał im coś w zamian za pomoc w najeździe na Sandpoint - rzuciła pierwszą myśl, która przyszła jej do głowy. - Gobliny uwielbiają mordować, ale pewnie za jakąś część władzy na Zaginionym Wybrzeżu też zrobiłyby wiele, jeśli na przykład ktoś przedstawił im plan zagarnięcia dla siebie tych ziem. Kradzież szczątków ojca Tobyna na pewno ma związek z tą większą aktywnością goblinów na naszych terenach. Nie zdziwiłabym się, jakby za chwilę ten, kto za tym stoi wykonał kolejny ruch...

- Skoro tak dobrze znasz się na okolicznych plemionach, to wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę: czy to zjednoczenie mogło nastąpić przez obietnicę czegoś większego? Jakiejś części Sandpoint, Zaginionego Wybrzeża? Czy tak jak mówisz, tylko przez strach zdecydowały się zaatakować miasteczko? - Verna spojrzała na elfkę.

Ta sprawa intrygowała ją coraz bardziej i chciała poznać zdanie tropicielki, by ewentualnie skreślić pewne domysły z listy motywów, jakimi mogli kierować się zieloni. Choć w ich przypadku wszystko i tak mogło być tylko ułudą, bo żadne z nich nie siedziało w głowach tych małych szkodników.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 09-04-2022, 22:48   #79
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Znajomość z Aldernem miała (prócz minusów, które można było zlekceważyć) i pewne plusy. Argaen zwykle na brak gotówki się nie uskarżał, ale możliwość przejedzenia i przepicia u Ameiko dziesięciu sztuk złota nieczęsto mu się zdarzała.
- Zdrowie hojnego fundatora! - powiedział, z odrobiną ironii w głosie, unosząc puchar z winem. Takim z bardzo wysokiej półki.
Ale wszystko, co dobre, prędzej czy później musiało się skończyć. Polowanie nie zaczynało się w południe, trzeba było wstać skoro świt, więc Argaen pożegnał towarzystwo by udać się na spoczynek.

* * *

No i okazało się, że lepiej by zrobił, gdyby spędził ranek w łóżku. Aldern może i nieźle wyglądał w swym myśliwym stroju, ale to było wszystko. Albo Foxglove nie nadawał się na myśliwego, albo dziki zmówiły się przeciwko niemu i pochowały tak, że nie można było ich znaleźć.
Cóż... Aldern nie miał powodzenia ani u kobiet, ani u dzików...

* * *

Noc Argaen spędził w całkiem innym (i bardzo miłym) towarzystwie, a rankiem, zdecydowanie zbyt wcześnie, dowiedział się o spotkaniu w ratuszu.
"Ta by z pewnością pokazała Aldernowi, gdzie dziki się kryją", pomyślał Argaen, przyglądając się elfiej tropicielce, która z pewnością znała się nie tylko na goblinach.
Wieści, przyniesione przez Shalelu nie należały do najlepszych, jako że zjednoczone plemiona mogły narobić więcej klopotów, niż wszystkie działające osobno.
- Nie znam się na goblinach - powiedział - ale moim zdaniem znalazł się ktoś, kto je zjednoczył siłą, zastraszył w taki czy inny sposób. Może i stoją za tym jakieś obietnice, ale stawiałbym na kogoś, kogo się boją.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-04-2022, 17:55   #80
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Pogawędka z Brodertem nie przyniosła Sherwynn żadnych przydatnych dla śledztwa informacji. Skandal obyczajowy dotyczący córki Tobyna nie wydawał się jej istotny w kontekście sprawy, choć mógł mieć jakiś wpływ na być może nie do końca przypadkowe podłożenie ognia i wynikającą z tego śmierć kapłana oraz jego potomkini. Jednak niemal na pewno nie sięgał losów pośmiertnych obojga i czarnej magii, bowiem mogiła Nualii nie została naruszona.


Cytat:
- Nie wiem, czy też tak masz, Sherwynn, ale jak tylko Foxglove pojawia się w polu widzenia, to mam ochotę wziąć nogi za pas, jak najdalej od niego. Może i nie odstrasza aparycją, ale ma w sobie coś... dziwnego. Poza tym nie lubię takich zalotów - rzuciła do towarzyszki i upiła wina z kubka.
— Naprawdę? — zdziwiła się bardka, odrywając wzrok od czerwonej toni trzymanego wina. — Biorąc pod uwagę twoją aparycję i posiadane koligacje, zdawać by się mogło, że będziesz wręcz przyzwyczajona do tego typu zachowań.
Przeniosła wzrok z Verny na leżący w pobliżu, otrzymany od Foxglove'a bukiet róż.
— Jegomość jest irytujący i trywialny. Ale nie dużo bardziej niż inni zuchwali adoratorzy — rzekła z pozycji osoby doświadczonej w temacie. — Zasadniczo poza otoczką i objętością mieszka dostrzegam niewiele istotnych różnic między przeciętnym karczemnym zalotnikiem a takim z wyższych sfer. Ten pierwszy z reguły ma mniej ogłady, lecz tego drugiego trudniej spławić, bo uważa, że z racji urodzenia więcej mu się należy. I bardziej kłopotliwe jest wybicie mu zębów, gdy staje się zbyt nachalny...
Zakończyła z czupurnym uśmiechem.


W czasie gdy inni poszukiwacze przygód udali się na felerne polowanie, lub odbywali służbę, Sherwynn udała się do biblioteki „Droga na północ”. Zainteresowana była wszelkimi informacjami dotyczącymi dawnej historii Sandpoint, zwłaszcza tamtejszego kultu Desny i miejsca, na którym stała odbudowana katedra, a także czarnomagicznych paktów i rytuałów, które mogły być rozłożone w czasie i zawierać jako komponent kości zmarłego kapłana.

Kilka godzin później, po porządnym wymęczeniu Veznutta Parooha i przewertowaniu interesującej ją części jego księgozbioru, bardka postanowiła porozbijać się nieco po mieście, korzystając z dobrodziejstw swej sławy i urody. Odbyła liczne pogawędki z mieszkańcami, wypiła postawione jej drinki i skorzystała ze szczodrych poczęstunków, dała się nawet namówić na parę króciutkich występów. Na końcu zaś, jakby mało było jej wrażeń, wylądowała w „Worku Tłuściocha”. Tam, jeśli naprawdę potrzebowała więcej emocji, to dość szybko je znalazła. Zaledwie kwadrans od przybycia, podczas gdy sączyła piwo, stojąc oparta o szynkwas, zaczepił ją jeden z pijanych żeglarzy. Wytatuowany i żylasty osobnik o podejrzanym obliczu z szerokim kordem przy pasie.
— Hej, Bohaterko Sandpoint! Mój kolega niezwłocznie potrzebuje ratunku, pomożesz mu?
Rudowłosa najemniczka odwróciła twarz w stronę marynarza i spojrzała nań spod nieco opuszczonych brwi. Nie raz bywała w tym i podobnych szynkach, stąd czuła pismo nosem, spodziewając się raczej podstępu, lub głupiego żartu.
— Doprawdy? A gdzież on się znajduje i jakiej pomocy oczekuje?
— O tu! — mężczyzna ordynarnie klepnął się poniżej pasa, wybuchając obleśnym śmiechem, w czym zawtórowali mu koledzy z pobliskiego stolika.
— Tego typu bohaterki radziłabym twojemu „koledze” poszukać w „Różowym Kociaku”. Znajomy sobie chwali. Zresztą, nie zwykłam pracować ze szkłem powiększającym.
Na czym poprzestała, wracając do swojego trunku. Nie spodziewała się jednak, że sprawa się na tym zakończy.
— Słuchaj panienko minstrelko, ja nie chcę zwykłej kurwy. Zwłaszcza że chodzą słuchy, iż dobrze grasz na flecie... He, he.
Pijak w śmiałym odruchu wyciągnął lewą rękę, by ją dotknąć, lecz dziewka szybko ubiegła ten zamiar, zamykając jego nadgarstek w żelaznym uścisku dłoni.
— Dobrze ci radzę bratku, wróć lepiej do swojej szklanicy, bo napytasz sobie biedy — wycedziła przez zęby, przy użyciu brutalnej siły przyciągając go bliżej.
Żeglarz wił się i szarpał, aż zrobił się czerwony na twarzy, mimo ciężkiej okrętowej pracy i przewagi wzrostu za nic nie mógł wyrwać się z tej pułapki. Niefortunnie dla niego, wbrew prowokacyjnej niewieściej prezencji, Sherwynn nosiła miecz nie od parady i miała dość pary w rękach, by zginać podkowy. Stawka jednak szła o jego dumę, więc mężczyzna nie zamierzał dawać za wygraną. Po chwili zdesperowany niczym wilk w potrzasku odruchowo sięgnął drugą ręką ku swej broni. Wtedy jego oponentka gwałtownie szarpnęła nim przy użyciu całej dostępnej jej siły, srodze rozbijając jego głowę o blat kontuaru. Pijak runął na podłogę bez czucia, zaś bardka spojrzała przepraszająco na szynkarza, szybko dopiła piwo, zostawiając przy okazji parę monet za kłopot i oddaliła się jak najszybciej, żeby nie wywołać większej awantury. Na którą w zasadzie po cichu liczyła, w ostatniej chwili dając sobie spokój jedynie dlatego, że Mharcis i szeryf Hemlock nie byliby z tego powodu zbytnio zadowoleni. Za co powoli przestawała ich lubić...


Kilka ulic dalej, rozsiadła się na schodkach jakiejś kamienicy, czując, jak powoli schodzi z niej alkohol i adrenalina. Wtem drgnęła, bowiem gdzieś z tyłu pojawiła znienacka się jakaś obca sylwetka. Na szczęście szybko okazało się, że należy do zwykłego dziecka, na co odetchnęła z ulgą.
— To jakiś instrument? Jest pani muzykantką? — zapytał nieco nieśmiało liczący niespełna dziesięć wiosen chłopiec o umorusanej twarzy, ubrany w brudny i mocno pocerowany lniany przyodziewek, wskazując palcem na zwisającą z jej pleców lutnię.
— To jest lutnia. I w zasadzie nie jestem zwykłą muzykantką, a bardką.
— Bardką? A to jakaś różnica? — pachole wydawało się szczerze zbite z tropu.
— Tak, jest pewna różnica — odparła mu cierpliwie. — Bardka jest śpiewającą i grającą na instrumencie wagabundką, opowiadaczką i awanturniczką. Wszechstronną artystką szukającą tajemnic, ciekawych historii i zaginionej wiedzy. Potrzebuje bowiem konkretnych wydarzeń i doświadczeń jako inspiracji dla swoich wyjątkowych ballad. Nie jestem zatem prozaiczną muzyczną rzemieślniczką, która gra na uroczystościach czy do jadła i zwyczajnie zabawia gawiedź. Tacy jak ja potrafią swoją sztuką poruszać strunami rzeczywistości, wręcz naginając jej granice do własnej woli...
Nagle przystopowała swój kwiecisty wywód, zdając sobie sprawę, że mówi do dziecka.
— Hm... To trochę jak magia.
— A więc jest pani czarodziejką?
— Ech... nie. Przede wszystkim jestem Sherwynn — podała rękę chłopcu. — A Ty?
— Deven.
— No więc Deven... to trochę inaczej. Czarodzieje latami studiują magiczne księgi i używają do rzucania zaklęć kosturów, czy różdżek. A ja po prostu gram na instrumencie i dzieją się cuda.
— Naprawdę? To ja też chciałbym być bardką.
Rozmówczyni wybuchła serdecznym śmiechem.
— A czasem nie bardem? Tak się nazwa chłopaka tej profesji.
— Ach, no tak. Podróżowałbym wtedy do odległych światów i czynił cudowności. Zarobił dość złota, by pomóc mamie.
Rudowłosa zamyśliła się przez chwilę, tak jakby słowa chłopca coś w niej tknęły.
— A co jeślibym nauczyła cię kilku bardowskich sztuczek? Tak na początek? — rzuciła nagle z entuzjazmem.
— Naprawdę?! — chłopak zrobił wielkie oczy.
— Yhm. W końcu mnie też ktoś wszystkiego nauczył.
— Byłoby wspaniale! Dziękuję! — dzieciak objął wylewnie dziewczynę, aż poczuła się niezręcznie.
— Dobrze, już wystarczy! Najpierw zaczniemy od podstaw. Czyli gry na instrumencie. Usiądź obok, zaraz pokażę ci parę podstawowych chwytów...

Podczas wspólnej kolacji w „Rdzawym Smoku” Sherwynn słuchała z wypiekami na twarzy opowieści towarzyszy o trefnym polowaniu i wybitnej nieudolności Alderna w tej konkretnej materii, śmiejąc się do rozpuku z nieszczęsnego szlachcica-próżniaka i jego żałosnych prób dowiedzenia swojej męskości. Wykorzystała pozyskane informacje, by dworować sobie z niego przez resztę wieczoru, nie pozostawiając na nieobecnym biedaku suchej nitki.


Szkarłatnowłosa udała się rankiem razem z drużyną za Mharcisem, żywiąc nadzieję, że pozyskane przez Hemlocka informacje naprawdę będą istotne. Przyjęto ich w ładnie urządzonej komnacie, gdzie poza przywódcą straży dziewka spostrzegła jeszcze burmistrzyni i jakąś elfkę, która wyglądała na zaprawioną w boju i obeznaną z traktami. Po przeczekaniu koniecznych i nużących formalności orzechowooka wysłuchała uważnie co tamci, a zwłaszcza Shaelu, mieli do powiedzenia. Skinęła też głową gdy przedstawiano ją tropicielce.
Argaen dobrze prawi — odezwała się po wszystkim. — Takie stworzenia nie uznają żadnego prawa, poza prawem siły. Jeśli więc pięć skłóconych plemion odłożyło waśnie na bok i zorganizowało się tak dalece, to mamy do czynienia z jakimś potężnym wodzem. I ambitniejszym zamysłem. A to źle wróży Zaginionemu Wybrzeżu. Pozwala jednak stwierdzić, że tropienie poszczególnych szczepów w poszukiwaniu winowajcy za atak na Sandpoint nie ma większego sensu. Winny bowiem jest ten wielki wódz, albo ktoś, kto go do tego nakłonił.
Wyraźnie nie spodobały jej się polecenia szeryfa. Zdecydowanie bardziej wolałaby tropić gobliny z elfką, niż dalej siedzieć w mieścinie i szukać oraz oczekiwać nie wiadomo czego. O ile gobliny ponownie nie przypuszczą ataku, zapowiadały się długie dni spędzone na bezczynności. W czym jedyne pocieszenie mogła stanowić zapłata, jeśli pozostałaby tak dobra, jak dotychczas.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 12-04-2022 o 14:56. Powód: poprawienie błędów
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172