Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2022, 20:42   #167
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Mogę za pomocą magii zrobić coś do jedzenia, jeśli chcecie. Potrzebne jednak talerze… - Powiedziała Niramour do reszty, po przyciupnięciu na pobliskim pieńku, spoglądała jednak ukradkiem na Kargara.

Szkielet wzruszył ramionami, on jeść nie musiał. Zaczął za to zbierać drewno na opał… Mirelinda zaś masowała własny tyłek po jeździe konnej, co zdecydowanie przyciągało wzrok Gabriela.
Wieszcz wyciągnął z magicznej torby mniejszą, zawierającą różne maści i mikstury.
- Może ci pomóc? - zwrócił się do zaklinaczki. - Mam parę przydatnych medykamentów.
- Mhm… - Mruknęła Mirelinda, cokolwiek miało to znaczyć. A Niramour momentalnie poczerwieniała.
- Zapewniam, że moje maści są najskuteczniejsze na świecie - stwierdził Gabriel, otwierając słoiczek z przyjemnie pachnącą maścią. - Nikt nigdy nie narzekał.
Zrobił krok w stronę zaklinaczki, całkiem jakby uznał wcześniejsze "mhm" jak wyrażenie zgody. Ona zaś, nagle zaczęła wykonywać jakieś gesty, i coś szeptać… i puf, zrobiło się ich 6. Zaklinaczki wymieszały się między sobą, przechodząc w prawo w lewo, przed siebie, za siebie…

- Znajdź prawdziwą mnie - Zachichotały Mirelindy - Masz dwie szanse.

…i w końcu otoczyły Gabriela w kółeczku. Nie sposób było ich rozróżnić, ani zlokalizować prawdziwej.
Co prawda można by rzucić rozproszenie magii, ale to by popsuło zabawę.
- Cóż.... Ta i ta - wskazał dwie "zaklinaczki". A potem spróbował dotknąć wskazane kobiety. I złapał za pierwszym razem za namacalny nadgarstek Zaklinaczki, która baaardzo się zdziwiła.
- Oszukiwałeś?? - Powiedziała Mirelinda, a pozostałe jej iluzje zniknęły.
Gabriel, zapewne jeszcze bardziej zaskoczony niż jego rozmówczyni, pokręcił głową.
- Nie - zapewnił, nie wypuszczając "zdobyczy" z dłoni. - Najwyraźniej szczęście się do mnie uśmiechnęło. Szczęśliwa liczba trzy? - dodał. Sam uśmiechnął się do Mirelindy. - To co? Mała kuracja?

Niramour chichotała pod nosem, obserwując całe zajście…
- Uch. No dobrze. Ale chyba nie tu?? - Powiedziała Zaklinaczka, a niebieskowłosa przestała chichotać, i znowu nieco poczerwieniała.
- Znajdziemy jakieś miejsce z dala od ciekawskich oczu - zaproponował Wieszcz. - Masz jakiś koc? Byłoby wygodniej, a mój ukradła lawina...
- Niestety nie - Wzruszyła ramionkami Mirelinda.
- Poradzimy sobie, - Gabriel oderwał wzrok od poruszonego tym gestem biustu zaklinaczki. Chwycił końską derkę i torbę z medykamentami, po czym zwrócił się do Mirelindy:
- Zapraszam... - gestem wskazał kierunek, gdzie gęste krzaki mogły odgrodzić jego i pacjentkę od ciekawskich spojrzeń pozostałych osób.
Mirelinda uśmiechnęła się lisio, po czym ruszyła we wskazanym kierunku kręcąc bioderkami…

- Cieszę się, że z nami pojechałaś - wtrącił Kargar, który zaczął przygotowywać ognisko. Ale stwierdził, że wypadało by coś zagadać do uroczej niebieskowłosej uzdrowicielki.
- Miałaś wcześniej takie przygody? Twoja magia jest silna, a to chyba wymaga sporo praktyki.
- Wiele wyrzeczeń, tak… no i droga, jaką wybrałam, ma też swoją cenę. Choć to nie był do końca mój wybór. Los, przeznaczenie, kaprys bogów? - Niramour przelotnie się uśmiechnęła.
-Nie był to twój wybór? - Ale wydajesz się wręcz stworzona do tego żeby leczyć, prawda? - Wojownik zdziwił się nieco.
- Chyba to źle wytłumaczyłam… - Uśmiechnęła się niebieskowłosa, i zaczesała kosmyk włosów za uszko.
- To, że posiadam w ogóle dar magii, to jest ten kaprys bogów, a z nim jest związana pewna cena… - Posmutniała na moment, ale zaraz znowu się uśmiechnęła - Ale leczenie, owszem, to był już mój wybór. By innym pomagać!

Kargar zamyślił się na chwilę. Niewiele miał wcześniej do czynienia z takimi osobami jak Niramour.
-Ale możesz też wykorzystywać swoją moc żeby walczyć? Ten świat jest pełen potworów i sukinsynów, wiec samo leczenie to za mało jak stają na twojej drodze….no a kogoś takiego jak ja nie ma w pobliżu.
Niebieskowłosa, zanim jednak coś powiedziała, poklepała miejsce obok siebie, dając do zrozumienia, żeby Kargar usiadł przy niej?
- Ja nie krzywdzę nikogo. Naprawdę nikogo - Uśmiechnęła się Niramour - Mam w ostateczności do obrony, kilka sztuczek, ale nie są one śmiertelne. Z reguły potrafią jednak odebrać przeciwnikowi ochotę, lub pomóc mi w ucieczce. Umiem również wspierać towarzyszy w walce, gdy zajdzie taka potrzeba.
Kargar przerwał na chwilę prace przy ognisku, gdzie drewno było już rozłożone. Ciekawe czy ten szkielet potrafi rozpalić ogień?
-Nie krzywdzisz nikogo? Nie spotykałem takich jak ty na swojej drodze… ja po prostu niewiele potrafię poza robieniem mieczem. - Usiadł koło niej na pieńku, zastanawiając się jak wiele powinien mówić o sobie, jego przeszłość chyba mogłaby się Niramour nie spodobać. A ona mu się podobała.
- Każdy robi to, co najlepiej umie? Ja nikogo nie osądzam… - Spojrzała na wojownika tymi swoimi słodkimi, błękitnymi oczkami.
- I to mi się podoba - Kargar uśmiechnął się, zatapiając spojrzenie w błękicie. Następnie usiadł koło niebieskowłosej i objął ją… a ona lekko poczerwieniała. Zerknęła na niego, uśmiechnęła się, a potem wpatrywała w szkielet rozpalający ognisko za pomocą hubki i krzesiwa.
- Szkoda mi go… - Szepnęła - Jak myślisz Kargarze, czy to tylko towarzysz Mirelindy, czy może jej ktoś bliższy?
- Ha, nie wiem czy teraz ma to znaczenie…-Kargar próbował sobie przypomnieć co wie o nieumarłych, a nie było tego zbyt dużo. Po chwili przypomniał sobie, że czarodziej z którym kiedyś współpracował wspominał że szkielety są bezmyślne i są tylko kontrolowane przez wolę swojego pana.
- Zawsze możemy się zapytać…hej ty tam, rozumiesz jak do ciebie mówię? - Zawołał do szkieletu, machając ręką. Ten spojrzał na wojownika…
- Pamiętasz kim byłeś zanim zostałeś szkieletem?
Kościsty kiwnął czachą potakująco, po czym poklepał swoje dwa miecze.
Kargar starał się zachować poważną minę, choć sytuacja nagle zaczęła mu się wydawać śmieszna.
- Walczyłeś u boku swojej Pani, jak byłeś jeszcze człowiekiem? - kontynuował. Szkielet zaś znowu kiwnął potakująco głową.
- A byliście… razem? No wiesz… nie tylko dla przygód i skarbów, ale i… no jako… wiesz, tak, mężczyzna i kobieta? - Spytała nagle odrobinkę zaczerwieniona Niramour.

Szkielet znowu wykonał potwierdzający gest… i nagle wskazał palcem na Kargara i Niramour, rozłożył ręce, jakby w zapytaniu… i pokazał dłońmi nagle bardzo nieprzyzwoity gest, niemo się przy tym śmiejąc.



Niebieskowłosa zrobiła duże oczka, na buzi stała się czerwona jak pomidor, i skryła twarz w dłoniach.
- No wiesz co… - Mruknęła.

Kargar nie wytrzymał, odchylił głowę do tyłu i wybuchnał śmiechem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, bo ostatnio nie było mu do śmiechu.
- Widzę że po śmierci humoru nie straciłeś! - odparł dziwnemu nieumarłemu.
- Świntuch - Powiedziała do szkieletu Niramour, i minimalnie i ona się w końcu uśmiechnęła.
- Pewnie zazdrosny o rzeczy których nie może już robić -odparł Kargar. Kościsty wzruszył zaś ramionami, po czym zaczął grzebać patykiem w ognisku, gapiąc się w nie…

- Chyba go uraziłeś - Szepnęła Kargarowi na ucho Niramour.
- No może…nikt mnie nie uczył jak gadać z umarlakami. - barczysty wojownik wzruszył ramionami.
- Może po prostu spróbuj… być miły? Jak przy każdym innym? - Powiedziała Niramour, lekko się uśmiechając do Kargara.
- No dobrze… Wojownik po chwili wahania wstał i spojrzał na dziwnego ochroniarza Mirelindy.
- Przepraszam, jeśli powiedziałem coś nie nie tak. Dobrze cię mieć po naszej stronie.

Szkielet spojrzał na Kargara, i machnął ręką, co mogło oznaczać "e tam", po czym wyszczerzył się. Najwyraźniej wszystko było dobrze? W tym czasie uśmiechnięta Niramour poszła doglądnąć konie, a zwłaszcza tego, na którym jechała z wojownikiem.

Wojownik odprowadził wzrokiem Niramour która wyglądała na zadowoloną, a następnie przystąpił do pieczenia kiełbasek przy ognisku.
 
Lord Melkor jest offline