Dopiero teraz poczuł prawdziwa ulgę. Spędziwszy całe życie wśród drowów, Anathem do samego końca spodziewał się nagłego zwrotu wydarzeń, który oddali myśli o upragnionej wolności. Wolność ta miała jednak, swoją cenę, a myśl o odszukaniu prawdziwego zabójcy nie należała do najprzyjemniejszych. Nie było jednak innej rady. Ceremonia zakończyła się przybyciem posłańca, donoszącego o niepokojących wydarzeniach na cmentarzu. Półdrow zapewne by to zignorował, ale padło nazwisko mężczyzny, którego rzekomo zabił.
-
Jeśli nie będzie to problem to pójdę z wami. - poinformował szeryfa, który wydawał się być wręcz zadowolony z propozycji. Ruszyli, nie tracąc czasu.
***
Anathem początkowo trzymał się na uboczu, obserwując sytuację i słuchając wyjaśnień uczestników wydarzenia. Trup o zamarzniętym sercu, najwyraźniej wstał z grobu i niemal nie zabił grupki, będącej wtedy na cmentarzu. Zastanawiające było, co też te istoty w ogóle tu robiły. Nie znał ich, a przynajmniej większości, ale miał pewne podejrzenia.
-
Jestem Anathem z domu Hunzrin. Zobowiązałem się odnaleźć zabójcę człowieka, którego ożywione zwłoki was zaatakowały. Ciekawi mnie, czego szukaliście nad jego grobem? - zapytał, ściągając kaptur. Równie ważna jak odpowiedź, była dla elfa reakcja zebranych na jego hebanową skórę i śnieżnobiałe włosy.