Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2022, 12:58   #84
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Vall zaprowadził Mharcisa na tyłu stajni, gdzie mogli swobodnie porozmawiać i zbadać jego nowe umiejętności. Najpierw jednak strażnik chciał omówić parę spraw.

-Cieszę się, że że chciałeś ze mną porozmawiać, ale wcześniej mam jednak prośbę. Czy ta rozmowa może zostać tylko między nami?- zapytał elfa.

Vall skinął głową.
- Nie jestem typem, który na prawo i lewo opowiada, że kumpluje się ze strażnikami miejskimi.

Petar popatrzył zdziwiony na rozmówcę.
-Czy przynależność do straży to jakaś ujma na honorze? - zapytał, chcąc zrozumieć co Vall miał na myśli.

- Nie. Ale pamiętasz, że poprzedniej wiosny siedziałem przez trzy dni w waszej celi? - Vall mówił ściszonym głosem, choć w miejscu gdzie byli nikt raczej nie mógł ich usłyszeć.

- Pamiętam, ale… Nie rozumiem związku. Chyba się domyślam co masz na myśli, ale o ile mnie pamięć nie myli to twój pobyt w celi miał solidne uzasadnienie i chociaż sam pewnie rozwiązałbym to inaczej to nie wiem, czemu wydajesz się mieć za złe strażnikom konsekwencje swojego czynu. Tak czy siak… Regularnie spotykasz się z szeryfem od kilku dni.. - nie dokończył. Wydawało mu się, że elf pojmie implikację.

Vall westchnął ciężko.
- No tak. Będę kapustą tak czy siak. Trudno. No i nie kwestionuję, że słusznie wylądowałem w celi. Popełniłem błąd. Dałem się złapać. I tyle. Więcej nie popełniłem takich błędów. A współpraca z szeryfem jest wyraźnie opłacalna. Ale to nie moje relacje ze strażą nas zaprowadziły za stajnie, tylko twoje działania jako czarodzieja. O tym mieliśmy gadać, prawda?

Łasica podskakiwała wesoło wokół Valla.

-Zgadza się. - Mharcis przytaknął, chociaż w zasadzie to elf wprowadził do rozmowy wątek “kumplowania się ze strażą”. - Cóż… Moje zdolności nie są ani wyuczone, ani naturalnego pochodzenia. To dosyć skoplikowane i najlepiej będzie jak zacznę od początku. Kilka dni temu kontolowałem towary jednego z kupców, który przypłynął tego dnia do miasta… - Elf przewidując dług historię usiadł krzyżując nogi, a strażnik spokojnie zrelacjonował wydarzenia z tamtego dnia.

(...)

-Od tamtego czasu zaczęły pojawiać się zdolności i jakaś podświadoma wiedza, jak z nich korzystać. Nie ma tego wiele, w zasadzie widziałeś już chyba wszystko, co potrafię. - zakończył opowieść.

Elf długo milczał. Jakby analizował w głowie co może powiedzieć. Oddzielał to co wie, od tego co przypuszczał. Zanim powiedział cokolwiek ważył każde słowo po dwakroć.

- Inevera to nie jest jej prawdziwe imię - zaczął od chyba najmniej istotnych rzeczy. - Takie istoty nigdy nie zdradzają prawdziwego imienia przy pierwszym spotkaniu. Czy już chciała czegoś w zamian? Czegokolwiek? Kropli krwi? Szumu wody?

- Niczego. Jasno dała do zrozumienia, że ma tylko jedno żądanie. Chce wydostać się z miejsca uwięzienia. Według niej na razie nie mam najmniejszych szans temu podołać, więc zostawiła mnie w spokoju. - Mharcis wcale nie wydawał się być uspokojony tym faktem.

- Czegokolwiek będzie żądać, choćby była to najbardziej trywialna rzecz, jak szept, czy ziarnko piasku zastanów się. To mi niebezpiecznie przypomina paktowanie z demonami. Znaczy… nie chcę tego demonizować. Pakty, czy też stara magia słowa są potężne. Mogą nieść wiele dobrego. Tylko wiesz…
Strażnik pokiwał głową.
-Wiem, ale z drugiej strony w naszym “pakcie” po mojej stronie była tylko jedna obietnica. Kiedy uzna, że dam sobie radę, będę musiał spróbować ją uwolnić. Może się okazać, że nigdy nie będę gotów. - chociaż myśl nie była zbyt pocieszająca, to Mhracis liczył na to, że faktycznie nie będzie musiał wywiązywać się z tej części umowy. - Tak czy siak… Mam zdolności, nad którymi nie do końca panuję. Chociaż ciskałem magią, to nie była ona zbyt skuteczna. Skoro już mam tę moc, to chciałbym lepiej ją kontrolować.

Elf sięgnął po swoją spiętą łańcuchem księgę.

- Mnie czarować uczyła matka. Skomplikowane formuły. Słowa. Gesty - elf dla podkreślenia szepnął słowa i złożył ręce w gest, żeby pokazać w dłoni garść klejnotów. - Prostej sztuczki uczyłem się siedem miesięcy powtarzając ją po kilka razy na dzień. Ty mówisz, że ciskasz magicznym pociskiem od kilku dni, a tydzień temu jeszcze tego nie robiłeś. Na moje zyskałeś sporo czasu. Dobrze. Ale ta Inevera kiedyś zechce czegoś w zamian.

Elf wykonał kolejny gest i jego ciało otoczyła energia, która zdała się natychmiast rozmyć.
- Pokaż co tam umiesz jeszcze?

- W zasadzie nic ponad to, co już widziałeś. Lodowy pancerz, magiczne pociski i nasączanie magią włóczni to wszystko, co mam obecnie do dyspozycji. - Źeby nie być gołosłownym, Mharcis przyzwał moc, a ostrze włóczni pokryło się zielonkawym płomieniem. Uderzył w jedną z ustawionych wcześniej przez elfa butelek, a płomień przeskoczył na drugą, sąsiadującą, lekko topiąc szkło.

- To widziałem. Moja matka to umiała. A umiesz wezwać huk pioruna?

Elf sięgnął po miecz i pokazał palcem na ostrze. - wtedy broń zaczyna wibrować w dłoni, a gdy trafisz to zaczyna wibrować przeciwnik. Gdy zrobi krok wokół rozlega się huk. Zazwyczaj krwawią po tym uszy.

-Nie, tego nie potrafię. W zasadzie to niewiele potrafię. Cały mój repertuar sztuczek już widziałeś. Na razie wydaje mi się, że lodowy pancerz jest najbardziej przydatny, ale… Muszę mieć przy sobie wodę, bo inaczej nic z tego. Po porządnym piciu mam poźniej dylemat, czy zaczerpnąć łyk z bukłaka, czy zostawić na nagłą potrzebę. - zaśmiał się strażnik.

- Może czas odpuścić picie? - Vall się zaśmiał. Wziął swój bukłak z wodą i zaczął ją kształtować w palcach. Po chwili ustawił nowe cele z lodu na płocie.
- Potrenuj trafianie. Potem zobaczymy jak sprawdza się ta magiczna broń. Tylko bez siniaków. Mam za sobą ciężkie polowanie.

Człowiek i elf, spędzili jeszcze chwilę, na testach magicznych umiejętności. Urządzili zawody w strzelaniu do butelek, które Mharcis przegrał dość wyraźnie i mówili kilka aspektów jego nowych mocy. Na koniec Vall zachęcił strażnika do rozmowy z Argaenem.

-Mój talent nie jest do końca naturalny, ale możliwe, że sposób korzystania z mocy jest podobny. Przemyślę to. - zgodził się - Nic nie mam konkretnie do tego Valdemara, ale nie lubię, kiedy szlachta zachowuje się jakby wszystko mogła i na wszystkim znała się najlepiej, a z reguły ich wiedza ogranicza się do tego, których dziewczyn w Różowym Kociaku powinno się unikać…


***


Spotkanie u szeryfa przyniosło kilka nowych wątków, ale nic na czym sami mogli bazować. Zbadanie aktywności goblinów w obszarze rzeczywiście wydawało się teraz priorytetem i Mharcis doskonale rozumiał podjęte działania. Chociaż sam pytań nie miał, to dyskusja, która rozgorzała chwilę później, zmusiła go do zajęcia stanowiska.

- Chociaż rozumiem Twoje oburzenie Verno i w zasadzie zgadzam się z tym, co mówisz to rozumiem też intencje Valla. W chwili, kiedy jest zagrożone bezpieczeństwo całego regionu, nawet wątpliwe moralnie rozwiązanie powinny być brane pod uwagę, ale… - spojrzał na Vall bez gniewu - To nie ma szans się udać. Jest za wiele zmiennych i za wiele możliwości, żeby coś poszło nie tak. Goblin może nam nie uwierzyć, jego współplemieńcy mogą nie uwierzyć jemu, może polecieć na skargę do tego, kto ich zjednoczył w nadziei, że coś na tym zyska, czy nawet zginąć zanim dotrze do swoich. Za mała szansa powodzenia, żeby mógł umknąć sprawiedliwej śmierci za to, czego się tu dopuścił.

 
shewa92 jest offline