Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2022, 08:56   #81
 
Nostromo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nostromo nie jest za bardzo znany
Cade z wdzięczności dla hojnego fundatora jakim był Foxglove postanowił mu towarzyszyć na polowaniu. Nie miał zamiaru strzelać do bogu ducha winnych dzików, ale pilnować by nikt nie zrobił sobie krzywdy. Okazało się to zbyteczne, bo dziki nie wzięły udziału w "zabawie". Niziołkowi było trochę żal szlachcica, ale cóż mógł zrobić? Pocieszanie go mogło przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

-No i dobrze. Możemy wrócić do karczmy i dalej się upijać.

Jak powiedział tak zrobił.
***
Następny dzień niziołek zaczął od wizyty w łaźni miejskiej. Wesoło podśpiewując wylewał na siebie kolejne wiadra gorącej wody i szorował skórę do czerwoności. Po kąpieli zrobił przegląd ekwipunku. Napastował starannie skórznie, by błyszczała jak powinna na bohaterze Sandpoint. "Odstawiony" jak na defiladę poszedł do "Rdzawego Smoka" skąd zabrał ich Mharcis.

-Znowu do szeryfa. Czuję się jakbym pracował. Może burmistrz powinna płacić nam regularną pensję- zaśmiał się krótko.

***
U szeryfa przy prezentacji skłonił się szybko elfce jak przystało na dobrze wychowanego niziołka. Grzecznie wysłuchał wszystkiego. Kiedy przyszło do pytań już niemogąc wytrzymać wypalił.

-Wiedziałem, że gobliny są kluczem. Trzeba ustalić i zgładzić człowieka, który je zjednoczył i im przewodzi a znowu rzucą się sobie do gardeł. Ktoś, może wódz któregoś z plemion musi wiedzieć kim jest ten tajemniczy osobnik. Założę się, że go znamy. Może wystarczyło by wziąć pod obserwację którąś z wiosek goblinów?
 
Nostromo jest offline  
Stary 11-04-2022, 10:27   #82
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall nie przepadał za winem. Nie przepadał za alkoholem w ogóle. Jednak wpisywał się w ogólną tendencję picia drogich trunków… bo można. Jedno co, to omijał kolejki. Poprosił za to Ameiko o kilka rzeczy raczej typowych na długie podróże niż na wystawną ucztę. Suszone mięso, gęsi smalec, placki długo nadające się do jedzenia. Ogórki i kapusta kiszona. Nie przymierzając zapasy dla marynarza płynącego ku nieznanym lądom. Ale znalazł się tam też spory połeć szynki i wielki, świeżo wypieczony chleb. Na koniec poprosił, żeby towar zapakować.

Nie był to pierwszy raz, gdy Vall zachowywał się dziwnie w towarzystwie.

Z uczty zmył się dość wcześnie. Miał spory problem z zapakowaniem na plecy worka z jedzeniem. W końcu ruszył w miasto, a łasica dała mu nieco wytchnienia i biegła obok.

***


Zapukał do drzwi Amelii Barret. Wdowy z dwójką dzieci. Nie chciał zajmować jej czasu. Przekazał jej zapasy jedzenie i zabrał na moment ze sobą chłopaka na spacer.

- Dziś zmieni się całe twoje życie. Wiesz o tym prawda?
Dzieciak niósł ze sobą pluszowego misia z jednym tylko oczkiem. Najpewniej niedźwiedź już stoczył jakiś bój i nadal się po nim nie wykaraskał.
- Mhm - odpowiedział malec. Vall uśmiechnął się. Oczywiście, że młody niczego nie rozumiał. Rael był podobnego wzrostu co dzieciak, gdy jego matka zachorowała. Wtedy zmieniło się wszystko.
- Teraz rodzina na ciebie liczy. Będziesz musiał zająć się mamą i młodszym rodzeństwem.
Chłopiec ścisnął mocniej misia. Vall zatrzymał się i przyklęknął.
- Musisz pielęgnować w sobie wszystkie swoje zalety i zwalczać wady. Nie przejmuj się, że nie masz siły. Jesteś mały. Zwinny. Szybki. I dorośli nie zwracają na ciebie uwagi. Musisz być też spostrzegawczy.

W dłoniach elfa mignęły dwie złote monety.
- Jeżeli odgadniesz, która jest prawdziwa, to możesz ją zabrać.

Chłopak był zaskoczony. Patrzył chwilę. Aż w końcu sięgnął dłonią po jedną z monet. Iluzja wywołana prestidigitacją rozmyła się, a Vall uniósł złota monetę w drugiej ręce.

- Źle. Próbuj jeszcze raz.

Elf splótł dłonie, wykonał jakiś gest palcami i znów w jego dłoniach były dwie monety. Chłopak tym razem bez wahania sięgnął po drugą monetę. Jego twarz rozpogodziła się, bo ściskał w dłoni złotą monetę.

- Dobrze. Szybkość. To twoja zaleta. Pielęgnuj ją.

Vall sięgnął do sakiewki i powtórzył manewr. Jednak tym razem chłopak złapał iluzję. I tak kolejne trzy razy. Na twarzy dziecka pojawiła się frustracja.

- Szybkość to nie wszystko. Patrz. Obserwuj. Słuchaj. Myśl. Myślenie ma kolosalną przyszłość.

I stało się. Z szybkością węża młody złapał złotą monetę.

- Dobrze. Druga twoja.

Vall ćwiczył z dzieckiem jeszcze kilka chwil. W efekcie młody zarobił sześć złotych monet. Na koniec elf poinstruował go, że dwie musi oddać matce dla niej i kolejne dwie również musi oddać na poczet utrzymania niemowlaka. Ale ostatnie dwie są dla niego.

- Proszę też, żebyś zaopiekował się Trevorem. - Mysz przebiegła na ubranie chłopaka. - Trevor to młoda mysz. Bardzo sprytna, ale jeszcze miewa głupie pomysły. Nie je dużo, a będziecie się dobrze bawić. Teraz jest on ci potrzebny bardziej niż mi. I pamiętaj mały, jeżeli czegoś potrzebujesz bardziej niż ktoś, kto to ma, to w kradzieży nie ma niczego złego. Najważniejsze, to nie dać się złapać.

Elf poczochrał chłopaka i ruszył w stronę portu. Za kilka dni sprawdzi jak sobie radzi. Nadchodząca zima była kiepskim okresem dla samotnych matek z dziećmi.

***


Wieczorem odpuścił spanie. Był to zwyczaj jaki zapożyczył od ludzi. Elfom było bardzo trudno spać, tak jak robili to ludzie. Łaził więc po mieście bez celu. Ludzie raczej unikali przebywania na ulicy. W ciemności było coś pierwotnego, coś przerażającego. Zwłaszcza, gdy wokół zbierały się grupy goblinów. Goblinów, które wewnątrz miasta za dnia mordowały ludzi. A jednak Vall w mieście czuł się dobrze. Był jego częścią. W końcu wspiął się na jeden z budynków i z dachu obserwował jak w kolejnych domach gasną światła. Zrobiło się zimno. Nadchodziła jesień. Zbliżały się ciężkie czasy dla bezdomnych. W końcu z dachu przeskoczył na sąsiedni dach i tam przez małe okienko wcisnął się do jednego z portowych magazynów. Usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zaczął przeglądać swoją księgę czarów. Później potrzebował chwili na elfi trans i mógł ruszać na polowanie.

***


Archetypowy elfi łucznik. Prawie… tak pokazał się na polowaniu. Zamiast wiernego wilka miał łasicę. Zamiast długiego łuku, krótki zdobyczny na goblinie. Kołczan strzał przyczepiony na biodro. I tu kończyłyby się zalety elfa łucznika.

Czarna koszula i skórzane spodnie na zielonym runie leśnym i między pokrytymi mchem drzewami były widoczne z kilkuset metrów. Szerokie rękawy zaczepiały się o wystające gałęzie i krzaki. Co chwile też Rael narzekał na dziwne robactwo, jakiego w mieście nie uświadczył. Z łuku strzelił raz do czegoś co wziął za kuropatwę. Ale nie trafił. Co więcej mimo starań nawet nie udało mu się znaleźć strzały.

Wszystko to sprawiało zabawne wrażenie, bo Rael naprawdę starał się utrzymać wokół siebie obraz elfaa z lasu. W związku z czym często zatrzymywał się i nasłuchiwał. Przyklękiwał, żeby obejrzeć nic mu nie mówiące ślady odciśnięte w ziemi. Dużo milczał i udawał, że się zna na tym co robi. Zaś sam przebieg polowania przyczynił się do tego, że faktycznie trudno było o lepszego specjalistę niż on sam.

Gdy wrócili do miasta Vall Rael naprawdę odetchnął z ulgą. Jeszcze długo otrzepywał się z liści i pozostałości lasu. Fred za to z przygody wrócił z kleszczem za uchem, co również nie napawało go zadowoleniem.

***


Popołudnie Vall poświęcił Mharcisowi. Strażnik był po służbie. Niestety w porcie był duży ruch i wykorzystanie magazynów było problematyczne. Dlatego Vall zaprowadził strażnika w okolice stajni dla przybywających kupców. Ruch był średni, ale elf pokazał strażnikowi kilka skrótów. Tym sposobem znaleźli się na tyłach zabudowań, gdzie praktycznie nikogo nie było.

Elf na płocie ustawił kilka znalezionych na prędce butelek, kamieni i innych śmieci. A potem pokazał jak składa palce i mówi zaklęcie, po którym ognisty pocisk wystrzelił w butelkę.

Pokazał też Mhrcisowi księgę zaklęć. Ciekawe było to, że większa jej część była magicznie zamknięta i można było zapoznać się jedynie z kilkoma zaklęciami. Vall wyjaśnił, że to księga jego matki i sama decyduje kiedy jest gotów na nowe czary. Jednak moc strażnika nie miała nic wspólnego z nauką czarów.

Później porównali eteryczny pancerz stworzony przez Valla z pancerzem zimna wywołanym przez Mhrcisa. Pociski magiczne też były zupełnie inne. Te Valla dwa razy prawie podpaliły płot. Te z dłoni strażnika po prostu trafiały w cel z wielką siłą. Nie niosły ze sobą żadnego ciepła. Po kilku godzinach wymiany doświadczeń ruszyli coś zjeść. Popijając kwaśne mleko w końcu ulicznik rzekł do strażnika.

- Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale chyba musisz pogadać z Argaenem. On też ma naturalny talent, a nie księgę. Może on z tego więcej zrozumie. Ja nigdy nie miałem do czynienia z takim czarami. Niby wszystko jest u ciebie podobne, ale jednak inne.

***
Kolejny dzień był pierwszym dniem zapowiadającym spokój. Poprzedniego dnia nikt nie zginął. Nie polowali na gobliny. Wreszcie mieli chwilę spokoju. Miało to też negatywne aspekty, bo za chwilę wszyscy zapomną o Bohaterach Sandpoint. Cóż, tak widocznie działało koło dziejów.

Gdy Mharcis po nich przybył Vall uśmiechnął się do swoich myśli: “Stało się, dostajesz pod opiekę grupę śmiałków. Zobaczymy co z tego wyjdzie”

Rael stanął jak rażony piorunem. Kobieta stojąca na przeciw zrobiła na nim ogromne wrażenie. Zawsze cigneło go do silnych kobiet, ale dopiero teraz zrozumiał dlczego. Łuk. Miecz. Lekki pancerz. Wprawdzie włosy w innym kolorze. I rysy twarzy też… ale ruchy, a raczej odruchy. Badawcze pojrzenie jakie ich świdrowało. Zakrzywiony miecz elfów. Vall poczuł się, jakby po latach znowu stanął przed matką.

- Vall Rael Galadnodel - pierwszy raz od dawna przedstawił się z użyciem swojego rodowego nazwiska gotów ponieść tego wszelkie konsekwencje. Część drużyny nigdy go nie słyszała. Ci, którzy je znali pewnie o nim zapomnieli. Elf zaś ukłonił się. W porównaniu z łowczynią był obrazem nędzy i rozpaczy. Łuk złupiony goblinom. Koszula z obdartą krawędzią. Krótki miecz i wisząca obok niego na łańcuchu zamknięta księga. Z drugiej strony przy pasie sztylet obok różdżki. Ukłonił się lekko przed Shalelu.

- Nie mam pytań, bo daleko mi do jakiejkolwiek znajomości goblinów i ich zwyczajów. Jednak jeśli jest jak mówicie, i plemiona są ze sobą w stanie nieustannych waśni, to zagrajmy tym na czas.

Elf spojrzał na szeryfa Hemlocka.
- Powiedzmy pojmanemu goblinowi, że już go nie potrzebujemy. Że plemię… nie wiem jakie nazwy noszą, ale powiedzmy że jedno z innych plemion niż jego zdecydowało się współpracować. I już go nie potrzebujemy. Niech wróci do siebie. Cały i zdrowy. A potem do drugiego plemienia podeślijmy podobną plotkę. Że plemię naszego mordercy poszło z nami na ugodę i wystąpi przeciw reszcie. On negocjował i wynegocjował. Teraz wrócił cały i zdrowy.

Vall czuł na sobie karcące spojrzenie szeryfa. Oto właśnie sugerował wypuszczenie mordercy. Stał przed resztą drużyny i był pewny, że w jego plecy wbijają się nienawistne spojrzenia Cadego i Mharcisa. W końcu to co sugerował było zaprzeczeniem ideałów straży. A Verna? Ona była szlachetną rycerką. Czy podstęp mieścił się w jej światopoglądzie? A co powie wdowa Barret, gdy dowie się, że prosił o wypuszczenie mordercy męża? Vall zawsze miał siebie za kogoś o bardzo rozwiniętym kompasie moralnym. Na tyle rozwiniętym, żeby nie przeszkadzał mu on w podejmowaniu skomplikowanych decyzji. Zysk jaki mogli osiągnąć był duży.

- Jeżeli dwa z pięciu plemion skoczą sobie do oczu, tak jak było dotąd, to opóźni to, co planowali. Da nam czas na powrót strażników. Zapewni pokój na kilka dni, lub nawet tygodni. Każdy dzień może być wart kolejnych żyć cywilów. Nie myślcie o tym, że darujemy jednemu mordercy. Myślcie o tym ilu ojców i mężów możemy uratować. Nigdy nie ćwiczyłem kwiecistych mów, mogę się odnieść jedynie do waszej logiki i kalkulacji. Co zaś do samego pilnowania miasta, to oczywiście możecie na nas liczyć. Dotychczasowe wynagrodzenie było uczciwe, więc nie mam powodu myśleć, żeby dalsza współpraca przebiegała gorzej.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-04-2022, 18:54   #83
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Nie wierzyła w to, co usłyszała z ust Valla. Wyglądało na to, że według niego cel uświęcał środki.

- Chyba nie mówisz tego poważnie, Vallu? - Spojrzała na elfa, marszcząc brwi. - Nie godzi się tak tego rozwiązać i nie ma mojej zgody na takie załatwienie sprawy. Ten goblin zamordował z zimną krwią ojca i męża, jedynego żywiciela rodziny Barrettów. Musi ponieść zasłużoną karę. I nieważne, czy jego wypuszczenie pozwoli uratować innych, bo to możemy zakładać jedynie hipotetycznie. Wdowa po Alergaście będzie chciała sprawiedliwości i musi ją otrzymać. To jej prawo a obowiązek straży i szeryfa.

Spojrzała na Hemlocka i burmistrz Deverin.

- Chyba nie pozwolicie na takie coś? Wiecie, jak poczuje się wdowa Barrett? Jakby śmierć jej męża nie miała żadnego znaczenia. Jakbyście napluli jej w twarz. I nie będzie dla niej ważne, że wypuściliście goblina w słusznej sprawie. A jak rozniesie się po mieście nowina, że pozwoliliście wrócić mordercy dobrego człowieka do swojego plemienia, to nie tylko z goblinami będziecie mieć problem ale i z nastrojami w Sandpoint, bo nie sądzę, by ludzie przeszli obok tego obojętnie. Zwłaszcza, że część z nich straciła swoich bliskich w najeździe dwa dni temu a wielu zostało rannych. To zły pomysł i mam nadzieję, że wy również to dostrzegacie. Najpierw pomyślcie o wdowie, dla której w tym momencie skończył się świat i podejmijcie jedyną słuszną decyzję. Sprawę goblinów rozwiążemy w inny sposób. - Dobitniej zaakcentowała ostatnie zdanie.

Założyła ręce pod biustem i raz jeszcze zerknęła przelotnie na Valla. Rozumiała jego intencje i wiedziała, że chce popchnąć tę sprawę do przodu, ale dla niej ten pomysł był w tym momencie oburzający i niesmaczny.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 12-04-2022, 12:58   #84
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Vall zaprowadził Mharcisa na tyłu stajni, gdzie mogli swobodnie porozmawiać i zbadać jego nowe umiejętności. Najpierw jednak strażnik chciał omówić parę spraw.

-Cieszę się, że że chciałeś ze mną porozmawiać, ale wcześniej mam jednak prośbę. Czy ta rozmowa może zostać tylko między nami?- zapytał elfa.

Vall skinął głową.
- Nie jestem typem, który na prawo i lewo opowiada, że kumpluje się ze strażnikami miejskimi.

Petar popatrzył zdziwiony na rozmówcę.
-Czy przynależność do straży to jakaś ujma na honorze? - zapytał, chcąc zrozumieć co Vall miał na myśli.

- Nie. Ale pamiętasz, że poprzedniej wiosny siedziałem przez trzy dni w waszej celi? - Vall mówił ściszonym głosem, choć w miejscu gdzie byli nikt raczej nie mógł ich usłyszeć.

- Pamiętam, ale… Nie rozumiem związku. Chyba się domyślam co masz na myśli, ale o ile mnie pamięć nie myli to twój pobyt w celi miał solidne uzasadnienie i chociaż sam pewnie rozwiązałbym to inaczej to nie wiem, czemu wydajesz się mieć za złe strażnikom konsekwencje swojego czynu. Tak czy siak… Regularnie spotykasz się z szeryfem od kilku dni.. - nie dokończył. Wydawało mu się, że elf pojmie implikację.

Vall westchnął ciężko.
- No tak. Będę kapustą tak czy siak. Trudno. No i nie kwestionuję, że słusznie wylądowałem w celi. Popełniłem błąd. Dałem się złapać. I tyle. Więcej nie popełniłem takich błędów. A współpraca z szeryfem jest wyraźnie opłacalna. Ale to nie moje relacje ze strażą nas zaprowadziły za stajnie, tylko twoje działania jako czarodzieja. O tym mieliśmy gadać, prawda?

Łasica podskakiwała wesoło wokół Valla.

-Zgadza się. - Mharcis przytaknął, chociaż w zasadzie to elf wprowadził do rozmowy wątek “kumplowania się ze strażą”. - Cóż… Moje zdolności nie są ani wyuczone, ani naturalnego pochodzenia. To dosyć skoplikowane i najlepiej będzie jak zacznę od początku. Kilka dni temu kontolowałem towary jednego z kupców, który przypłynął tego dnia do miasta… - Elf przewidując dług historię usiadł krzyżując nogi, a strażnik spokojnie zrelacjonował wydarzenia z tamtego dnia.

(...)

-Od tamtego czasu zaczęły pojawiać się zdolności i jakaś podświadoma wiedza, jak z nich korzystać. Nie ma tego wiele, w zasadzie widziałeś już chyba wszystko, co potrafię. - zakończył opowieść.

Elf długo milczał. Jakby analizował w głowie co może powiedzieć. Oddzielał to co wie, od tego co przypuszczał. Zanim powiedział cokolwiek ważył każde słowo po dwakroć.

- Inevera to nie jest jej prawdziwe imię - zaczął od chyba najmniej istotnych rzeczy. - Takie istoty nigdy nie zdradzają prawdziwego imienia przy pierwszym spotkaniu. Czy już chciała czegoś w zamian? Czegokolwiek? Kropli krwi? Szumu wody?

- Niczego. Jasno dała do zrozumienia, że ma tylko jedno żądanie. Chce wydostać się z miejsca uwięzienia. Według niej na razie nie mam najmniejszych szans temu podołać, więc zostawiła mnie w spokoju. - Mharcis wcale nie wydawał się być uspokojony tym faktem.

- Czegokolwiek będzie żądać, choćby była to najbardziej trywialna rzecz, jak szept, czy ziarnko piasku zastanów się. To mi niebezpiecznie przypomina paktowanie z demonami. Znaczy… nie chcę tego demonizować. Pakty, czy też stara magia słowa są potężne. Mogą nieść wiele dobrego. Tylko wiesz…
Strażnik pokiwał głową.
-Wiem, ale z drugiej strony w naszym “pakcie” po mojej stronie była tylko jedna obietnica. Kiedy uzna, że dam sobie radę, będę musiał spróbować ją uwolnić. Może się okazać, że nigdy nie będę gotów. - chociaż myśl nie była zbyt pocieszająca, to Mhracis liczył na to, że faktycznie nie będzie musiał wywiązywać się z tej części umowy. - Tak czy siak… Mam zdolności, nad którymi nie do końca panuję. Chociaż ciskałem magią, to nie była ona zbyt skuteczna. Skoro już mam tę moc, to chciałbym lepiej ją kontrolować.

Elf sięgnął po swoją spiętą łańcuchem księgę.

- Mnie czarować uczyła matka. Skomplikowane formuły. Słowa. Gesty - elf dla podkreślenia szepnął słowa i złożył ręce w gest, żeby pokazać w dłoni garść klejnotów. - Prostej sztuczki uczyłem się siedem miesięcy powtarzając ją po kilka razy na dzień. Ty mówisz, że ciskasz magicznym pociskiem od kilku dni, a tydzień temu jeszcze tego nie robiłeś. Na moje zyskałeś sporo czasu. Dobrze. Ale ta Inevera kiedyś zechce czegoś w zamian.

Elf wykonał kolejny gest i jego ciało otoczyła energia, która zdała się natychmiast rozmyć.
- Pokaż co tam umiesz jeszcze?

- W zasadzie nic ponad to, co już widziałeś. Lodowy pancerz, magiczne pociski i nasączanie magią włóczni to wszystko, co mam obecnie do dyspozycji. - Źeby nie być gołosłownym, Mharcis przyzwał moc, a ostrze włóczni pokryło się zielonkawym płomieniem. Uderzył w jedną z ustawionych wcześniej przez elfa butelek, a płomień przeskoczył na drugą, sąsiadującą, lekko topiąc szkło.

- To widziałem. Moja matka to umiała. A umiesz wezwać huk pioruna?

Elf sięgnął po miecz i pokazał palcem na ostrze. - wtedy broń zaczyna wibrować w dłoni, a gdy trafisz to zaczyna wibrować przeciwnik. Gdy zrobi krok wokół rozlega się huk. Zazwyczaj krwawią po tym uszy.

-Nie, tego nie potrafię. W zasadzie to niewiele potrafię. Cały mój repertuar sztuczek już widziałeś. Na razie wydaje mi się, że lodowy pancerz jest najbardziej przydatny, ale… Muszę mieć przy sobie wodę, bo inaczej nic z tego. Po porządnym piciu mam poźniej dylemat, czy zaczerpnąć łyk z bukłaka, czy zostawić na nagłą potrzebę. - zaśmiał się strażnik.

- Może czas odpuścić picie? - Vall się zaśmiał. Wziął swój bukłak z wodą i zaczął ją kształtować w palcach. Po chwili ustawił nowe cele z lodu na płocie.
- Potrenuj trafianie. Potem zobaczymy jak sprawdza się ta magiczna broń. Tylko bez siniaków. Mam za sobą ciężkie polowanie.

Człowiek i elf, spędzili jeszcze chwilę, na testach magicznych umiejętności. Urządzili zawody w strzelaniu do butelek, które Mharcis przegrał dość wyraźnie i mówili kilka aspektów jego nowych mocy. Na koniec Vall zachęcił strażnika do rozmowy z Argaenem.

-Mój talent nie jest do końca naturalny, ale możliwe, że sposób korzystania z mocy jest podobny. Przemyślę to. - zgodził się - Nic nie mam konkretnie do tego Valdemara, ale nie lubię, kiedy szlachta zachowuje się jakby wszystko mogła i na wszystkim znała się najlepiej, a z reguły ich wiedza ogranicza się do tego, których dziewczyn w Różowym Kociaku powinno się unikać…


***


Spotkanie u szeryfa przyniosło kilka nowych wątków, ale nic na czym sami mogli bazować. Zbadanie aktywności goblinów w obszarze rzeczywiście wydawało się teraz priorytetem i Mharcis doskonale rozumiał podjęte działania. Chociaż sam pytań nie miał, to dyskusja, która rozgorzała chwilę później, zmusiła go do zajęcia stanowiska.

- Chociaż rozumiem Twoje oburzenie Verno i w zasadzie zgadzam się z tym, co mówisz to rozumiem też intencje Valla. W chwili, kiedy jest zagrożone bezpieczeństwo całego regionu, nawet wątpliwe moralnie rozwiązanie powinny być brane pod uwagę, ale… - spojrzał na Vall bez gniewu - To nie ma szans się udać. Jest za wiele zmiennych i za wiele możliwości, żeby coś poszło nie tak. Goblin może nam nie uwierzyć, jego współplemieńcy mogą nie uwierzyć jemu, może polecieć na skargę do tego, kto ich zjednoczył w nadziei, że coś na tym zyska, czy nawet zginąć zanim dotrze do swoich. Za mała szansa powodzenia, żeby mógł umknąć sprawiedliwej śmierci za to, czego się tu dopuścił.

 
shewa92 jest offline  
Stary 12-04-2022, 15:20   #85
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Sherwynn spodobał się pomysł elfiego czarodzieja, jednak podzielała obiekcje strażnika miejskiego
— Sam zamysł zdaje się dobry. Gobliny jako słabo zorganizowane i kłótliwe stwory podatne są na tego typu dywersje. Jednak zastosowane w tym przypadku środki raczej byłyby niedostateczne, by osiągnąć wyraźny efekt. Zwłaszcza że zbratanej hordzie zdaje się przewodzić jakaś szczególna jednostka. Nie sądzę zatem, by wystarczyły zaledwie dwa bełkotliwe zeznania zbiegów, coby naruszyć, a co dopiero rozbić taki sojusz. Musielibyśmy ich w ten sposób skubać długofalowo, albo zainscenizować kilka zwodniczych i dobitnych prowokacji.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 13-04-2022, 08:04   #86
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Hemlock nawet nie naradzał się, czy nie konsultował swojej odpowiedzi z burmistrz Deverin.
- Być może w innych okolicznościach można by spróbować twego pomysłu, elfie, ale obecnie nie ma takiej możliwości. Goblin, który zamordował Alergasta Barretta nie uniknie śmierci i temat ten uważam za zakończony. Trzeba znaleźć inny sposób, by odkryć, kto zdołał zorganizować te pięć plemion.

- Nie sądzę, by ktoś im coś obiecał, ale ostatecznie i tego nie możemy wykluczyć. - Shalelu odpowiedziała na pytanie Verny. - I tak, jak powiedzieli Mharcis z Sherwynn, ten pomysł z wypuszczeniem więźnia nie wypali. Gobliny wiodą krótkie, brutalne życie. Rzadko się zdarza, by jakiś dożył wystarczająco długo, by stać się kimś znaczącym w swoim plemieniu. Na nieszczęście, w całym regionie mamy sześciu takich "bohaterów" goblinów. Wielki Gugmut to niezwykle muskularny i wysoki goblin z Mosswood, który podobno miał hobgoblina za matkę i dzika za ojca. Koruvus jest czempionem plemienia Siedmiu Kłów, znanym zarówno ze swojego wybuchowego temperamentu, jak i posiadania długiego miecza, którym nauczył się przez lata walczyć. Koruvus zniknął kilka miesięcy temu - podobno odkrył jakąś jaskinię gdzieś na klifach i od tej pory tam urzęduje a gobliny z jego klanu boją się go odwiedzać w związku z jego raptownym usposobieniem.

- Kolejnym jest szalony goblin-kanibal Vorka żyjący na bagnach Brinestump. Podobno życie w samotności tak dało mu się we znaki, że wierzy, że potrafi rozmawiać z duchami goblińskich przodków, którzy dają mu specjalne moce. Zarl Brzuchol jest przywódcą goblinów z Brinestump. Mówi się, że nigdy nie opuszcza swojego tronu, bo jest tak otyły, że nie może się nawet z niego podnieść. Rozerwane Ucho jest przywódcą goblinów z Thistletop i kontroluje najlepszą kryjówkę zielonych, tak przynajmniej uważają pozostałe cztery plemiona. Jest też Bruthazmus, niesławny strażnik niedźwieżuków, który mieszka w północnym Nettlewood i często odwiedza pięć plemion, by wymienić rzeczy skradzione z karawan na alkohol, wiadomości lub inne przedmioty. Bruthazmus pała szczególną nienawiścią do elfów i ludzi. Z tego, co wiem, wielokrotnie z nimi walczył i wciąż żyje. Do tej pory żadnemu z tych plemion nie udało się zdobyć przewagi nad drugim, a zjednoczenie tak różnych klanów zielonych wymagało naprawdę potężnej jednostki, której wszyscy się boją.

- Dzisiaj po naszym spotkaniu wyruszam, by pokręcić się po okolicy. Może uda mi się dowiedzieć czegoś ciekawego, co pozwoli nam lepiej się zorganizować. Jak na razie nic więcej zrobić nie można. Nie mamy ludzi, żeby zaatakować wszystkie plemiona a ktokolwiek nimi zarządza, być może za chwilę zdecyduje się na kolejny ruch.

Szeryf spojrzał na was.
- Dlatego potrzebuję waszej szóstki w mieście. Wiem, że pewnie niektórym się ten pomysł nie podoba, ale to będzie najlepsze wyjście, skoro ja będę w drodze do Magnimaru, a Shalelu w terenie. Sandpoint też musi mieć na kogo liczyć, w razie, gdyby coś złego się wydarzyło.

Porozmawialiście jeszcze chwilę, po czym pożegnaliście się i opuściliście garnizon. Do końca dnia nie działo się już nic ciekawego, więc skupiliście się na swoich zajęciach a wieczorem udaliście na spoczynek.



ROZDZIAŁ III: SZKŁO I GNIEW

27 (Dzień Ognia) Rova, 4707 Absalomskiej Rachuby.

Następnego dnia standardowo postanowiliście spotkać się z rana w "Rdzawym Smoku", żeby omówić plany i ewentualne możliwości. Poranek był raczej chłodny i mglisty - idealny, jeśli chciało się posiedzieć w przytulnym miejscu przy kubku czegoś ciepłego. Od wejścia do gospody coś podpowiadało wam jednak, że jest jakoś inaczej, niż przedtem. Cicho, większość stolików pustych. Nigdzie nie było słychać radosnego głosu Ameiko poganiającego kucharzy i nie widać jej było rozmawiającej z gośćmi. Zasiedliście przy swoim standardowym stoliku w kącie i po dłuższej chwili pojawiła się przy was niziołcza kelnerka, którą od dłuższego czasu zatrudniała Kaijitsu. Nazywała się Bethana Corwin i większość z was znało ją z widzenia, a Cade nawet lepiej, gdyż Bethana często wpadała do jego rodziny w odwiedziny, na popołudniową herbatkę i szarlotkę pani Goodfellow.

- Czy mogę zabrać chwilę? Coś się chyba stało, drodzy państwo - powiedziała, międląc dolny róg fartucha. Była podenerwowana. - Panna Ameiko zniknęła. Pierwszy raz odkąd pamiętam nie pojawiła się, kiedy zaczęłam przygotowywać śniadanie a z niej ranny ptaszek jest. Sprawdziłam jej pokój - jest pusty a łóżko idealnie wyścielone. Na pewno w nim dzisiejszej nocy nie spała. W szafie ubrania jak wisiały, tak wiszą, więc na pewno nie wyjechała nagle.

Od razu przypomnieliście sobie spięcie Ameiko z ojcem dwa dni wcześniej.
- Jest jeszcze coś - powiedziała niziołczyca. - Znalazłam list w jej pokoju. Od brata - wyrzuciła z siebie cicho, jakby przekazywała coś wyjątkowo tajemniczego i źle przyjmowanego przez opinię publiczną, chociaż główna sala była prawie pusta. - Jest napisany w ich języku, ale Ameiko trochę mnie go uczyła. Przeczytam go wam na zapleczu, jeśli zgodzicie się jej poszukać.

Sprawa wydawała się podejrzana, więc przeszliście z panią Corwin na zaplecze, jednocześnie przypominając sobie co nieco na temat brata Tianki o którym ta czasami opowiadała. Inne rzeczy można było usłyszeć z przeróżnych plotek, które krążyły po Sandpoint a lokalni mieli o czym gadać, gdyż Tsuto był półelfem, a rodzice Ameiko ludźmi, więc skandal obyczajowy był nieunikniony. Pozostali małżeństwem, a rok później urodziła im się córka. Tsuto był wysyłany byle z dala od Sandpoint, ale kiedy przyjeżdżał, Ameiko często go odwiedzała. Aż do jakiejś wielkiej kłótni, kiedy pokłóciła się z bratem tak bardzo, że wyjechała na swoje roczne poszukiwanie przygód. Wróciła na pogrzeb matki, na którym Tsuto oskarżał Lonjiku o zrzucenie jej z klifu, za co ten złamał mu szczękę i wygnał. Albo i on sam wyjechał, przeklinając swojego nie-ojca. To była naprawdę burzliwa rodzinna historia i aż dziw, że Ameiko pozostała tak dobrą i pogodną osobą. A teraz podobno zniknęła.

Minęliście kuchnię oraz biuro Ameiko i weszliście do sporego pomieszczenia na końcu krótkiego korytarza, które okazało się być sypialnią bardki. Wszystko leżało tu na swoim miejscu i wydawało się całkiem zwyczajne; sypialnia była skromna, widać było, że kobieta nie żyła w przepychu. Niziołka wzięła ze stołu kartkę papieru, która najwyraźniej wcześniej została zmięta i dopiero pracownica "Rdzawego Smoka" musiała ją rozprostować. Tekst napisany był dziwnym alfabetem. Zaczęła czytać.

- "Witaj, siostro! Mam nadzieję, że ten list zastanie cię w dobrym zdrowiu i odrobiną wolnego czasu, bowiem mamy coś w rodzaju problemu. Jest to związane z ojcem. Wygląda na to, że mógł mieć on coś wspólnego z aktualnymi problemami z goblinami, a ja nie chcę wywlekać tego przed Deverin i Hemlockiem, bo oboje wiemy, że ten szczwany lis i tak się z tego wywinie. Ty masz jednak coś do powiedzenia w tym mieście. Jeśli mogłabyś się spotkać ze mną w hucie szkła tej nocy, wspólnie moglibyśmy zastanowić się, jak upewnić się, że Lonjiku nie uniknie kary. Zapukaj dwa razy, a potem jeszcze trzy i na koniec raz, przy wejściu dla dostawców i cię wpuszczę. Nie muszę ci chyba mówić, jak delikatnej natury jest ta prośba. Jeśli wieści się rozniosą, lokalni na pewno uznają, że ty i ja siedzimy w tym razem, prawda? Nie mają krzty honoru w tych sprawach a ja ciągle nie rozumiem, jak możesz żyć w tym mieście. W każdym razie, nie mów nic nikomu. Są też inne komplikacje, o których chcę porozmawiać z tobą w cztery oczy. Nie spóźnij się. Tsuto."

Pani Corwin zamilkła i odłożyła list na stół.
- Proszę, sprawdźcie, co się stało. Ameiko to taka dobra osoba - powiedziała drżącym głosem. - Czuję, że to spotkanie z bratem to nic dobrego. Poszłabym z tym do szeryfa, ale widziałam, jak dzisiaj o wschodzie słońca wyjeżdżał z grupą strażników w stronę Magnimaru. A wy sprawiliście się w walce z goblinami no i znacie Ameiko.
 
Umbree jest offline  
Stary 13-04-2022, 20:29   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To, co o goblinach mówiła Shalelu, coraz bardziej utwierdzało Argaena w przekonaniu, że musiał się znaleźć ktoś, z pewnością nie zwykły goblin, który był w stanie zastraszyć wszystkie plemiona. Albo wielki wojownik, albo - co było równie prawdopodobne - ktoś władający potężną magią. Mag? Szaman? Kapłan?
Prawdę mówiąc Argaen nie wierzył, by w szóstkę zdołali pokonać takiego kogoś.
Ostatnie zdanie szeryfa stanowiło pewne zaskoczenie. Czyżby Hemlock nie wierzył w możliwości własnych strażników?
A może po prostu wolał, by "bohaterowie" siedzieli w mieście, zamiast włóczyć się po okolicy i narażać swe życie.
Zapewne chodziło o to drugie.

* * *

Poranek w "Smoku" zaczął się zdecydowanie nietypowo i Argaen dziękował (w myślach) siostrze, że namówiła go na wspólne śniadanie. Włóczenie się po mieście o pustym żołądku, to by nie było zbyt rozsądne. A na posiłek w karczmie czasu nie było.
Zniknięcie Ameiko nie tylko dla Bethany stanowiło zaskoczenie. Argaen znał na tyle właścicielkę "Rdzawego Smoka" że wiedział, iż Ameiko nie opuściłaby ot, tak sobie, karczmy, że uprzedziłaby o swej nieobecności pracowników.
A potem zrobiło się jeszcze ciekawiej...

Tsuto.
To imię było w mieście dość znane i, zapewne, nie było w Sandpoint osoby (z wyjątkiem małych dzieci), kto nie słyszałby o skandalu związanym bratem Ameiko. A dokładniej - z jego narodzinami.
Ale czy to była jego wina?

Lonjiku za "synem" nie przepadał (co było bardziej niż zrozumiałe), a Ameiko ostatnimi czasy była z bratem skłócona. Podobnie jak z ojcem...
Czy Lonjiku stał za napadem goblinów? Argaen raczej by sądził, że Tsuto chce się zemścić na "ojcu", wysuwając takie zarzuty, ale kto mógł wiedzieć, jakie myśli kłębią się pod czaszką starego Kaijitsu.
Z drugiej strony... Raptus - tak, ale zdrajca? Wątpliwe, bo i po co miałby sprowadzać gobliny do miasta?

- Raczej nie była zachwycona z treści tego listu - powiedział zaklinacz. - Musimy iść do tej huty.
- Dziękuję - powiedział do Bethany - Poszukamy panią Ameiko - obiecał.

Nie był pewien, czy to cokolwiek da. Skoro Ameiko nie było przez całą noc, to bogowie tylko wiedzieli, co mogło się zdarzyć w tym czasie.
Ale iść musieli i to natychmiast.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-04-2022, 08:26   #88
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Elfa bardzo trafiła krytyka ze strony Verny. Nie chciał bronić swojej tezy. Nie chciał wymieniać argumentów. Ludzie zbyt często zapominali, że stawiają swoją rację ponad relacjami z przyjaciółmi. Ludzie ogólnie zbyt często nie doceniali tego co mają. Po słowach krytyki ze strony Verny Vall udawał, że nie istnieje. Brakowało mu czaru niewidzialności, ale stał się jeszcze chudszy i jeszcze niższy. Słowem nie odezwał się do końca spotkania.

***

Kolejna noc była chłodniejsza. Elf zaczynał zastanawiać się jak przetrwa zimę. Być może wynajmie pokój w karczmie. Albo miejsce do spania w stajni. W sumie zaczął zarabiać. Miał w sakiewce sporo gotówki. Z drugiej strony do tej pory radził sobie bez wygód, a fakt posiadania zapasu złota nigdy nie trwał w jego życiu długo. Po skończonych wartach spotykali się z Mharcisem trenując jego nowo pozyskane moce. Dla Rela było to bardzo budujące. Czuł się potrzebny.

Trening obejmował kilka aspektów. Pierwszym było strącanie lodowych celów. Najpierw Mharcis trafiał swoją magią w pociski stojące nieruchomo, później w śnieżki rzucane przez Elfa. Czarodziej przyglądał się temu. Czar nie różnił się wiele od jego ognistego pocisku. Mharcis składał przy nim dłoń i wymawiał słowa. Co czyniło go średnio użytecznym w walce.

Później były sparingi. Włócznia i tarcza, przeciw lekkiemu mieczowi. W zasadzie Elf nie miał wielkich szans. Broń skrytobójców przeciw broni piechoty. Za tarczą nie było nawet jak uderzyć.

- No dobra. Teraz pokaże ci, dlaczego pewne czary są skuteczniejsze od innych. I dlaczego mobilność ma takie znaczenie.

Elf był szybki. Skracał dystans szybciej niż jakikolwiek przeciwnik z jakim dotąd mierzył się Mharcis. W samych krokach elfa było coś dziwnego. On stawiał je w dziwnym rytmie.

Ale nie zmyliło to strażnika. Wyprowadził atak, jednak ten przeszedł po eterycznym pancerzu elfa. Val podchodził od strony bez tarczy. I wtedy Mharcis usłyszał jak elf nuci coś. Piosenkę ze spokojnym rytmem. Wyprowadził cios włócznią, jednak elf wykonał gest jakby chciał włócznie odpędzić, niczym nadlatującą muchę. W powietrzu rozbłysła błękitna tarcza magicznej energii, a włócznia odbiła się od niej jakby strażnik uderzył w skałę. Bez zastanowienia wywinął młyńca włócznią trafiając jej tępym końcem w twarz elfa. To znaczy był pewny, że trafił w jego twarz, ale i tym razem błękitna energia rozbłysła, a strażnik poczuł mrowienie w dłoni. Na twarzy Vall zagościł uśmiech, gdy pewny siebie wyprowadził cios w odsłonięty bok. Uderzał bokiem broni, jakby to był długi miecz. Krótkie miecze służyły do pchnięć, nie do cięć. Dlatego bok jego miecza nie był ostry. Co najwyżej miał zostawić siniak pod żebrami Mharcisa. Zwłaszcza, że on występował w swojej zbroi, a Vall miał na sobie jedynie koszulę. Jego długie rękawy w tym dziwnym elfim tańcu wydawały się Mharcisowi nadzwyczaj dezorientujące.

- Ha! - zaśmiał się elf wyprowdzająć uderzenie. Miecz pokrył się szronem, a Vall wypuścił broń z jękiem.

- Aua! - Odskoczył rozcierając dłoń, którą przeniknęło zimno. Musiał przyznać przed sobą, że nie docenił strażnika. Głupio założył, że tarcza i włócznia nie pozwolą mu czarować.

- No, to mamy remis. - powiedział Vall. Walka miała trwać do pierwszego trafienia. Elf to zasugerował, bo ewidentnie jego czary pozwalały mu chronić się przed trafieniami. Ale widać Strażnik bardzo szybko zaadaptował się do nowych możliwości.

- O ile jutro nam niczego nie wymyślą, to widzimy się w tym samym miejscu, o tej samej porze. No i widzimy się na śniadaniu.

***


Następny poranek przyniósł niespodziankę. Nieobecność właścicielki karczmy. Stopień skomplikowania relacji rodzinnych był dla Valla wręcz przytłaczający. Nigdy dotąd nie myślał o tym, że będąc sierotą ma lepiej, ale wypadki ostatnich dni i ciągłe problemy zaczynały skłaniać elfa ku takim tezom.

Z drugiej strony był Cade ze swoją liczną rodziną. Nie wydawał się nieszczęsliwy. Vall nawet mu zazdrościł. Ba, Vall zazdrościł nawet Vernie i Sharwyn choć obie miały trudne relacje z rodzinami.

Tak czy inaczej problemy rodzinne właścicielki karczmy zdawały się wiązać z problemami z goblinami. A to oznaczało, że powinni działać, bo nie tylko mogą pomóc dziewczynie, ale też dostać pieniądze za wykonaną pracę.

Fred dyskretnie węszył po pokoju Ameiko, ale niczego nie znalazł.

- Czy możemy zabrać ten list? - zapytał tylko elf pracowniczki Ameiko.

***


- Zgadzam się, nie ma na co czekać. Nawet jeżeli spotkanie odbyło się w nocy, to mogą tam być świeże ślady - powiedział Elf, choć na poszukiwaniu śladów i tropieniu się nie znał.
- Znam skrót do huty.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-04-2022, 17:14   #89
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kolejny poranek rozpoczął się dość niespodziewanie, bowiem podczas śniadania w „Rdzawym Smoku” okazało się, że Ameiko Kaijitsu zaginęła. Niepokojące wieści przekazała pracująca w karczmie niziołkowa dziewka służebna. Sherwynn skrzywiła się, gdy okazało się, że to niezbyt możliwe by urodzona w Varisii Tianxanka mogła po prostu zniknąć. Podkreślenie tego faktu nasunęło bardce dość ponure podejrzenia. Dobrze bowiem pamiętała awanturę rodzinną sprzed dwóch dni. I późniejszą relację towarzyszy po tym jak wrócili z zaplecza karczmy.

Po wysłuchaniu treści listu szkarłatnowłosa zabrała głos.
— Jestem innego zdania Bethano. Szczerze wątpię, by spotkanie z bratem skończyło się czymś złym. Sam fakt, że Lonjiku nie znosi Tsuto działa na korzyść syna. Niewykluczone jest również, że ta wiadomość może być jakąś prowokacją ze strony starego piekielnika. Jeśli więc powodem nieobecności Ameiko nie jest fakt, iż udała się w tajemnicy na spotkanie z bratem i coś razem szykują, to znaczy, że zaginęła przed lub po planowanej wizycie w hucie i to ojciec ją porwał. Na tyle, ile poznałam Lonjiku, wiem, że jest to człek porywczy, który zawsze musi postawić na swoim. A wspomnijcie, iż żądał, aby córka udała się z nim do Magnimaru. Rzeknę tak: mnie się jakoś upiekło, ale sądzę, że Tsuto mógł mieć sporo racji co do losu swej matki. Zakładam przeto, iż nie ma powodu o cokolwiek go podejrzewać, w przeciwieństwie do jego ojczyma. Choć nie posunęłabym się do oskarżania go o współpracę z goblinami, ale z góry niczego nie wykluczam. W każdym razie, jeśli to z powodu Tsuto Ameiko jest nieobecna, to raczej dlatego, że planują wspólną zemstę na ojcu. Tak czy inaczej, musimy sprawdzić ten zakład. Nie ma co zwlekać.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 14-04-2022, 18:00   #90
 
Nostromo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nostromo nie jest za bardzo znany
Co do dywersji, którą chciał przeprowadzić Vall to uważał, że gra jest niewarta świeczki. Uwolnienie silnego przeciwnika jakim był ten konkretny goblin, by liczyć na iluzoryczne zyski?

-Paladynka i szeryf mają rację. Gobliny po pierwsze są na to za głupie a po drugie ten konkretny goblin jest winny morderstwa.

Sprawa była zamknięta, więc nie strzępił sobie niepotrzebnie języka. Poza tym był zmęczony i myślami był już w domu.

***

Następny dzień przyniósł kolejne rewelacje. Wyjątkowo wizyta w "Rdzawym Smoku" nie wiązała się z posiłkiem i piciem piwska a pytaniami o los właścicielki. Cade dziękował w duchu, że najadł się w domu.

-Bethana ma rację, że się martwi. Ameiko nie porzuciłaby karczmy. Musimy ustalić co się stało. Jeśli jej brat wie o związku Lonjiku z goblinami to nie jest to wyłącznie sprawa rodzinna a sprawa całego miasta i musimy prawdę wywlec na światło dzienne. Czym prędzej chodźmy do huty.
 
Nostromo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172