Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2007, 15:28   #117
Mayer
 
Mayer's Avatar
 
Reputacja: 1 Mayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znany
-Jasne, pytaj o co chcesz, najpierw tylko coś zjemy.. no i wypijemy nieco - odpowiedziała Wolfgangowi, po czym wszyscy razem udali się na posiłek.

---

Chloe z uśmiechem otworzyła drzwi rodzeństwu i zaprosiła do środka. Szybko przygotowała odpowiednie warunki do rodzenia dziewczynie. Grzecznie wyprosiła panów i zajęła się rodzącą kobietą. Była to stosunkowo miła odmiana, jeśli można tak powiedzieć. Przez ostatni czas ratowała życie ludzkie, w najgorszych przypadkach łagodziła ból śmierci. Teraz jednak nadszedł czas narodzin, mała radosna iskra w ostatnich jakże ponurych czasach.

Podczas porodu Chloe szeptał co jakiś czas do dziewczyny dodając jej otuchy. Fakt, miała urodzic bękarta zrodzonego z gwałtu, lecz nic to, dziecko nikomu nie zawiniło. Nikt złym się nie rodzi. Podobno.

Pierwsze niepokoje przyszły gdy wyłoniła się główka. Chloe zamrugała niepewnie sprawdzając czy ją wzrok nie mylił. Skóra na główce dziecka była zielonkawa? Skóra?! ..łuski, o bogowie! Chloe przerażona cofnęła się kilka kroków wpijając oczy a maleńkiego mutanta wychodzacego z łona. Dziewczyna dalej rodziłą w bólach zajęta rodzeniem. I dobrze. nie widziała jak medyczka zwymiotowała po raz pierwszy w rogu gabinetu.

Wkrótce pomieszczenie wypełnił płaczliwy krzyk dziecka. Chloe na chwiejnych nogach podeszła do stołu. Odcięła pępowinę i odrzuciła na bok łożysko. Dziweczyna była nieprzytomna. Sięgnęła ręką ku dziecku lecz nie mogła go dotknąć. Brzydziła się. I lękała co nieco. Zwymitowała po raz kolejny, czując jak wymiociny przyklejają się do jej spodni i butów. Kolejna fala dreszczów zalała jej ciało. Padła na kolana.

Dopiero po dziesięciu minutach doszła do siebie. Dziecko uspokoiło się przytulając się do uda matki kwiląc cicho. Chloe podniosła się drżąca. Chyciła za przygotowany z boku kocyk i z nie małym obrzydzeniem ujęła w niego noworodka. Dziecko znowu zaczęło zanosić się płaczem. Medyczke zaczęły dręczyć tysiące myśli.

-Co teraz? Co teraz? Co teraz? - szeptała do siebie w kółko. Co teraz? Matka nie może się obudzić. Nie może zobaczyć dziecka. Chloe trzymała mutanta w rekach jak coś niebezpiecznego, co miało by zaraz ją ugryść i zarazic potworną chorobą. Dziecko jednak opatulone w kocyk uniosło tylko do góry rączki i płakało. Chloe przyłożyła go do piersi dziewczyny. Dziewczyna musi spać. Obawiała się jednak, że nie ma u siebie żadnych ziół i naparów, które utrzymały by ją w tym stanie.

Delikatnie uchyliła drzwi. Trzeba było zaryzykować. Zamknęła je za sobą kluczem.

-Lilawander! uh... Liliawander! - podeszła do schodów prowadzących w dół do kuchni i tam nawoływała. - yhm... możesz mi pomóc? - głos jej dygotał, był płaczliwy, nie mogła ukryć roztrzęsienia.
 
__________________
"Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"

Za Panią Jeziora!
Mayer jest offline