Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2022, 08:26   #88
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Elfa bardzo trafiła krytyka ze strony Verny. Nie chciał bronić swojej tezy. Nie chciał wymieniać argumentów. Ludzie zbyt często zapominali, że stawiają swoją rację ponad relacjami z przyjaciółmi. Ludzie ogólnie zbyt często nie doceniali tego co mają. Po słowach krytyki ze strony Verny Vall udawał, że nie istnieje. Brakowało mu czaru niewidzialności, ale stał się jeszcze chudszy i jeszcze niższy. Słowem nie odezwał się do końca spotkania.

***

Kolejna noc była chłodniejsza. Elf zaczynał zastanawiać się jak przetrwa zimę. Być może wynajmie pokój w karczmie. Albo miejsce do spania w stajni. W sumie zaczął zarabiać. Miał w sakiewce sporo gotówki. Z drugiej strony do tej pory radził sobie bez wygód, a fakt posiadania zapasu złota nigdy nie trwał w jego życiu długo. Po skończonych wartach spotykali się z Mharcisem trenując jego nowo pozyskane moce. Dla Rela było to bardzo budujące. Czuł się potrzebny.

Trening obejmował kilka aspektów. Pierwszym było strącanie lodowych celów. Najpierw Mharcis trafiał swoją magią w pociski stojące nieruchomo, później w śnieżki rzucane przez Elfa. Czarodziej przyglądał się temu. Czar nie różnił się wiele od jego ognistego pocisku. Mharcis składał przy nim dłoń i wymawiał słowa. Co czyniło go średnio użytecznym w walce.

Później były sparingi. Włócznia i tarcza, przeciw lekkiemu mieczowi. W zasadzie Elf nie miał wielkich szans. Broń skrytobójców przeciw broni piechoty. Za tarczą nie było nawet jak uderzyć.

- No dobra. Teraz pokaże ci, dlaczego pewne czary są skuteczniejsze od innych. I dlaczego mobilność ma takie znaczenie.

Elf był szybki. Skracał dystans szybciej niż jakikolwiek przeciwnik z jakim dotąd mierzył się Mharcis. W samych krokach elfa było coś dziwnego. On stawiał je w dziwnym rytmie.

Ale nie zmyliło to strażnika. Wyprowadził atak, jednak ten przeszedł po eterycznym pancerzu elfa. Val podchodził od strony bez tarczy. I wtedy Mharcis usłyszał jak elf nuci coś. Piosenkę ze spokojnym rytmem. Wyprowadził cios włócznią, jednak elf wykonał gest jakby chciał włócznie odpędzić, niczym nadlatującą muchę. W powietrzu rozbłysła błękitna tarcza magicznej energii, a włócznia odbiła się od niej jakby strażnik uderzył w skałę. Bez zastanowienia wywinął młyńca włócznią trafiając jej tępym końcem w twarz elfa. To znaczy był pewny, że trafił w jego twarz, ale i tym razem błękitna energia rozbłysła, a strażnik poczuł mrowienie w dłoni. Na twarzy Vall zagościł uśmiech, gdy pewny siebie wyprowadził cios w odsłonięty bok. Uderzał bokiem broni, jakby to był długi miecz. Krótkie miecze służyły do pchnięć, nie do cięć. Dlatego bok jego miecza nie był ostry. Co najwyżej miał zostawić siniak pod żebrami Mharcisa. Zwłaszcza, że on występował w swojej zbroi, a Vall miał na sobie jedynie koszulę. Jego długie rękawy w tym dziwnym elfim tańcu wydawały się Mharcisowi nadzwyczaj dezorientujące.

- Ha! - zaśmiał się elf wyprowdzająć uderzenie. Miecz pokrył się szronem, a Vall wypuścił broń z jękiem.

- Aua! - Odskoczył rozcierając dłoń, którą przeniknęło zimno. Musiał przyznać przed sobą, że nie docenił strażnika. Głupio założył, że tarcza i włócznia nie pozwolą mu czarować.

- No, to mamy remis. - powiedział Vall. Walka miała trwać do pierwszego trafienia. Elf to zasugerował, bo ewidentnie jego czary pozwalały mu chronić się przed trafieniami. Ale widać Strażnik bardzo szybko zaadaptował się do nowych możliwości.

- O ile jutro nam niczego nie wymyślą, to widzimy się w tym samym miejscu, o tej samej porze. No i widzimy się na śniadaniu.

***


Następny poranek przyniósł niespodziankę. Nieobecność właścicielki karczmy. Stopień skomplikowania relacji rodzinnych był dla Valla wręcz przytłaczający. Nigdy dotąd nie myślał o tym, że będąc sierotą ma lepiej, ale wypadki ostatnich dni i ciągłe problemy zaczynały skłaniać elfa ku takim tezom.

Z drugiej strony był Cade ze swoją liczną rodziną. Nie wydawał się nieszczęsliwy. Vall nawet mu zazdrościł. Ba, Vall zazdrościł nawet Vernie i Sharwyn choć obie miały trudne relacje z rodzinami.

Tak czy inaczej problemy rodzinne właścicielki karczmy zdawały się wiązać z problemami z goblinami. A to oznaczało, że powinni działać, bo nie tylko mogą pomóc dziewczynie, ale też dostać pieniądze za wykonaną pracę.

Fred dyskretnie węszył po pokoju Ameiko, ale niczego nie znalazł.

- Czy możemy zabrać ten list? - zapytał tylko elf pracowniczki Ameiko.

***


- Zgadzam się, nie ma na co czekać. Nawet jeżeli spotkanie odbyło się w nocy, to mogą tam być świeże ślady - powiedział Elf, choć na poszukiwaniu śladów i tropieniu się nie znał.
- Znam skrót do huty.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline