Gnom spojrzał na Raviego przenikliwie. To coś może tak patrzeć?-zamyślił się chwilę. Nieistotne-pomyślał, gdy nadbiegła Półdrowka i Krasnolud, którzy wypadli ze świątyni.
-Co się stało? Kim jesteś? Co się dzieje z moimi towarzyszami?-zapytał Krasnolud, a furia w umyśle Ravista osiągnęła niebezpieczny poziom wrzenia. Dawno nie używałem Stielona ani Cestisa...-pomyślał ze złością, gdy do jego uszu dobiegł jęk bólu.
Spojrzał tak szybko, że zabolał go kark od nagłego ruchu, co było u niego nie lada wyczynem. Zobaczył Elfa patrzącego w stronę komnaty, który wystrzelił kilka sprzał w kierunku byłego kapłana. Co ten kretyn jeszcze tam robi?-pomyślał, po czym pognał w jego stronę, a gdy był już przy nim, popchnął go w stronę wyjścia. Wtedy właśnie zauważył faceta z czapką z piórkiem przygwożdżonego do ściany, przez obrzydliwego, wielkiego, białego pająka z ośmioma odnóżami, z czego sześć zakończonych pazurami, a dwie najcieńsze, przednie były rękami, które klaskały z radości.
-Mam tego dość!-wrzasnął Rav.
-Gahert an tandarem!-krzyknął ponownie. Zaklęcie to miało stworzyć pięć wirujących, płonących dysków, które miały poszatkować pajęczaka. Chciał, by pocięły pająka, ale zostawiły faceta z piórkiem w spokoju.
Gdy to się nie uda, a mężczyzna umrze, spróbuje udusić pajęczaka w trujących gazach.
Uważał na ewentualną próbę oplecenia pajęczyną oraz atak Inghama. W razie potrzeby pośle w jego stronę grad igieł, które miały wbić się w ciało pająka. Był również przygotowany na unik. Zobaczymy kto jest szybszy-pomyślał. Ja go zniszczę! Jestem dużo szybszy!-krzyknął głos w myślach Ravista, a Półelf nie mógł zaprzeczyć, że może go potrzebować, tylko wtedy musiałby się zmienić... |