Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2022, 15:56   #93
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik z trudem przełamał chęć wybatożenia archiwisty , pulsująca żyła na skroni i zaciśnięte pięści były w zasadzie jedyną zewnętrzną oznaką gniewu. Kopalnia informacji była w nieładzie, niszczała wręcz na jego oczach zjadana przez robactwo i pleśń a archiwista najwyraźniej miał to w głębokim poważaniu. Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Theo które jasno wyrażało że jeszcze się zajmie człeczkiem od ksiąg – w tej chwili jednak miał zbyt mało czasu na to by się z nim użerać, wywalać ze stanowiska, batożyć czy cokolwiek. Czas do wyjazdu płynął nieubłaganie i zwyczajnie nie zamierzał go teraz marnować na rzeczy które nie mogły mu bezpośrednio pomóc.

Mapa oraz dziennik Adelajdy okazały być się całkiem przydatne – na mapę zawsze można było nanieść aktualne poprawki , generalnie jednak ułatwiała orientacje w terenie ( a nigdy nie wiadomo czy zawsze będzie przy niziołku jakiś przewodnik – zwiadowca ) , dziennik opisywał zaś ciekawe dzieje – na które można by się w przyszłości powołać czy to dla złagodzenia czy też zaognienia sytuacji. Tym właśnie była wiedza w odpowiednich rękach.

Łasiczce podziękował za poczęstunek i list przyjął, niemniej był niemal pewnym, że zawiera on dość kłopotliwe wieści czy rozkazy. Musiał poważnie zastanowić się czy powinien je przekazać czy tez wykpić się po powrocie iż nie znalazł właściwej osoby… Z drugiej strony Łasiczka była pomocna w drodze z oblężonego miasta, miał wobec niej swego rodzaju … chmmm może nie dług wdzięczności , co świadomość relacji a tych nigdy nie ignorował.

Na odchodnym rzucił chłodno archiwiście , budząc go z drzemki walnięciem piąstki w stół

Jeśli do naszego powrotu archiwum nie zostanie uporządkowane tematycznie i alfabetycznie to obiecuje ci że kolejną posadą będzie czyszczenie stajni, albo co gorszego. Radzę ci też zaprząc do pomocy jaką służkę z zamku by pomogła w oczyszczeniu tych ksiąg z pleśni. Na moje oko to już teraz jesteś winny zdrady rodu von Teoffen przez świadome i celowe zniszczenie bezcennych zasobów.

Groźba jaką rzucił podparta właściwą tonacją i wymownym spojrzeniem przez lata ćwiczonym na całej maści bandziorów – musiała dać do myślenia. Było to mordercze spojrzenie , ćwiczone wśród bezwzględnych oprychów których spojrzenia Tupik także musiał przetrzymać i odwzajemnić.

Nie słuchając nawet prób wyjaśnień, pogróżek czy kpin wyszedł trzaskając drzwiami. Późniejsze wyrzuty sumienia spowodowane rozważaniem czy aby nie za ostro potraktował archiwistę szybko zostały zagłuszone przez jedną z bułeczek Łasiczki. Tupik w czystej postaci.


***

Tępo podróży było nieco zbyt duże jak na wyobrażenia halflinga. Ten lubił rozkoszować się podróżą sama w sobie, licznymi przystankami , między posiłkami, oglądaniem przyrody – zwłaszcza wszelkiej masy jam i grot jeśli jakieś po drodze się nadarzały. Często sama podróż była już swoistym celem dla Tupika, zaś takie gnanie na złamanie karku byle tylko jak najszybciej dotrzeć na miejsce zwyczajnie go męczyło. Zwłaszcza że brakowało w tym czasu na przekąski , a jedzenie podczas jazdy było niezdrowe. Zwłaszcza gdy trzeba było używać obu rak do posmarowania bułeczki , czy przekrojenia pomidorka… Puszczanie lejców nawet u sprawnego jeźdźca mogło być niezdrowe , zwłaszcza gdy na drodze następowały niespodzianki jak choćby węże wychodzące z zarośli i straszące konie… Tupik w miarę szybko więc wycwanił się i przesiadł na wóz , gdzie już mógł w spokoju zajmować się podtrzymywaniem swojej egzystencji poprzez dokarmianie oraz ubogacanie ducha poprzez lekturę.

W duchu wyobrażał sobie nawiedzającą Adelajdę martwą Marysienkę niczym duch czy wąpierz jakiś. Ciekaw był czy li tylko faktycznie zapadła na zdrowiu psychicznym czy może jednak coś było na rzeczy. Tupik już tyle w swoim życiu widział, że niczego z góry wykluczać nie zamierzał. Starał się jednak zapamiętać wszelkie fakty daty i imiona, tak by w razie potrzeby móc nimi sypać jak z rękawa nie posiłkując się dziennikiem. Doskonale pamiętał poradę Łasiczki o niebezpieczeństwach związanych z przyjęciami u Tielańczyków - z nimi nie miał do tej pory specjalnie do czynienia , więc wierzył akrobatce na słowo . W sumie najbezpieczniej byłoby nic nie mówić, ale nie zawsze się dawało … zwłaszcza w jego przypadku.

Względna sielankę w końcu przerwał napad. Detlef nader sprawnie podjął dowodzenie, choć Tupik nieco wątpił w słuszność jego decyzji. Okrążanie wroga było dobrym posunięciem – pod warunkiem, że pewnym było że ruch zmierza do okrążenia a nie do wejścia w pułapkę. Poznali jedna źródło wroga i broń jakiej użył, ale nie mogli przecież wiedzieć czy nie ma go w innych miejscach i czy okrążając sami nie dadzą się okrążyć. Tupik nie zamierzał jednak kwestionować decyzji Detlefa tak czy inaczej jakaś decyzja była lepsza od żadnej i jedyne co pozostało to się jej podporządkować.

Ustawił się wśród skrzyń i beczek na wozie dające mu całkiem niezła osłonę uszykował tarcze do jeszcze lepszego zasłaniania się przed strzałami oraz procę by móc odpowiadać ogniem i wspierać walczących. Zaparł się nogami o skrzynie tak że nawet w czasie ostrych manewrów wozu nagłych przyśpieszeń czy zakrętów nie wylecieć z wozu. Nie będąc na koniu i tak nie miał możliwości szarży a że procarz był z niego całkiem dobry to postanowił skupić się na ataku z dystansu , ponaglił jedynie woźnicę by ten czasem nie odjechał w inną stronę

– Pędem, jak rozkazał Panicz Detlef , za Panicza ! Za Teoffen !


K100 : 36, 16, 67, 26, 29

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem