Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2022, 11:12   #122
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Drużyna
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, piętnaste dzwony;
-49 °F, początki śniezycy;


Gwiżdżący wiatr wkrótce zaświszczał nad cmentarzem, wzniecając zalegający grubymi płatami śnieg. Śnieżyca wzmagała się, pogarszając widoczność i utrudniając rozmowy.

Dowódca Zakonu Rękawicy zaraz po słowach Lotty, dźwignął własnoręcznie Topaz i złożył ją na wyścielonych skórami saniach. Dwóch zakonników zajmowało już się Branem.

- Prawda to. Zabierzcie ich do miasta i ogrzejcie. Wezwijcie medyka. - Mistrz Zakonu wystawił swą twarz w stronę coraz mocniejszego wiatru, jakby rzucając mu wyzwanie.
- Wyglądacie na drużynę, z którą nie warto zadzierać, a warto nawiązać współpracę. Będę miał dla was propozycję, ale tymczasem... Oleg! Zabieramy się stąd. Zabierzcie też ciało. - zakrzyknął do jednego ze swoich ludzi, samemu chwytając linę przywiązaną do sań.
- Omówimy szczegóły za murami miasta. - dodał.
Drużyna
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, siedemnaste dzwony;
-49 °F, śnieżyca;
Za drewnianymi ścianami przybytku szalała wichura, która nie ustawała od dłuższego już czasu. Nic tez nie zapowiadało by miała szybko dobiec końca. Nawet przy zamkniętych drzwiach i rozpalonym ogniu, czasem trącał nimi zimny powiew.

Mieli czas omówić wiele spraw. Pierwsze niezbędne opatrunki dla Topaz, oraz pomoc dla skostniałych członków Brana zapewnili z pomocą karczmarza oraz pomniejszego tłumu ludzi, którzy przynajmniej częściowo byli świadkami wydarzeń. Przez pewien czas nie mogli odpędzić się od ciekawskich pytań i dociekań, lecz tutaj z pomocą przyszedł Markham Southwell, który celem omówienia spraw naglących i tych mniej, nawiedził ich w "Przybitym Ol'Bitey'u". Rozprawiali o serii morderstw, niedawnej walce oraz pomocy dla Brana i Topaz, która jak zapewnił Markham Southwell jest w drodze. Dowódca straży Bryn Shander zaproponował im także nagrodę za znalezienie prawdziwego mordercy i dowodów jego winy.
Dwieście sztuk złota, dwieście pięćdziesiąt jeśli dostarczycie go żywym... - tutaj spojrzał na Anathema - ...o ile będzie to możliwe.

Przytarta szumem wiatru przyśpiewka umagicznionego pstrąga, zawieszonego na ścianie, którego ktoś aktywował zbliżając się zbyt blisko brzmiała w tych warunkach jakoś inaczej. Po części każda osoba w karczmie czuła się tu uwięziona. Myśli o coraz gorszej pogodzie, przyprawione o dzisiejsze przerażające wydarzenie z cmentarza powodowały u gawiedzi na przemian smutek i troskę o jutro oraz bezsilny gniew.

Osoba, która weszła do przybytku była odziana w długi, czerwony płaszcz. Miał niezwykle bladą twarz o zauważalnych elfich rysach oraz białe niczym opadający z odrzuconego kaptura włosy. Szedł w towarzystwie jednego ze strażników, który wskazał mu zasiadających przy kominku Dowódcę Zakonu Paladynów Rękawicy, towarzyszącego mu adepta oraz drużynę, składającą się z skulonego pod kocem krasnoluda, umięśnionej wojowniczki o jawnie dzikich, północnych korzeniach, młody mężczyzna ogrzewający swoje dłonie o naczynie pełne grzanego cydru, odziany w sugestywny, szeroki kapelusz starzec oglądający jakiś kamień - z pewnością czarodziej, drobna ranna kobieta ułożona na legowisku oraz przemawiający właśnie elf, który mówił o ich nieumarłym przeciwniku.


Przybyły mężczyzna przystanął niedaleko rozmawiających. Dowódca Zakonu dostrzegł go już wcześniej i oczekiwał by go przedstawić.
- Jesteś, Ashetarze Cain - Markham Southwell wstał i swą lewicą zaprosił przybysza by podszedł bliżej. - To nasz uzdrowiciel z Bryn Shander.

W tym czasie czarodziej Dzaan przyglądający się czarnemu, szklistemu minerałowi. Nie był on wcale oszlifowany, bardziej jakby szklisty, stopiony w jedną bryłę. Na czas gdy mówili o złym stanie Brana oraz Topaz czarodziej milczał, lecz już chwilę później zapytał:
- Gdzie został znaleziony ten... kamień? Zdaje się być pozbawiony magii, lecz jakby nań podatny. Interesujące hmmm... interesujące. Czy ów... niedoszły skazaniec, Rolf Farbalde, tak? Czy on Również miał przy sobie taki kamień?

Tematu tego nie podjął Markham Southwell, miast tego spojrzał na Ashetara, sam zaś zwrócił uwagę na inną rzecz.
- Jeżeli zabójstwa następują co piętnaście dni, kolejne wydarzy się za dwa. Gdybyśmy wiedzieli co łączy ofiary i jak zostają obrane, być może udałoby się ostrzec kolejny cel.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 17-04-2022 o 14:29.
Rewik jest offline