Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2007, 17:43   #64
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Jaegar bardzo źle czuł się w celi. Dusił się w tym małym ,surowym pomieszczeniu. Brakowało mu świerzego powietrza, śpiewu ptaków i powiewu wiatru we włosach. Nie było tam nawet okna, przez które można by spojrzeć na niebo. Siedział skulony w kącie, nie zwracając prawie uwagi na Morganę. Myślał tylko o tym, by się stąd wyrwać i uciec z miasta. Zaczął nawet żałować, że tu wogóle przybył. Jego rozmyślania przerwał hałas na górze. Jaegar poruszył się nieznacznie i zaczął pilnie nasłuchiwać. Drgnał, gdy drzwi do lochów otwarły się z głuchym łoskotem. Wyraźnie czuł obecnośc jakichś stworzeń. Wstał i wolnym krokiem skierował się w strone drzwi, aby przyłożyć do nich ucho. Zrobił zaledwie pare kroków, gdy drzwi jego celi stanęły otworem. W wejściu zamajaczyła postać czarnego wilkołaka ludzkich rozmiarów. Jaegar chciał przyjąć pozycję obronną, będąc pewnym, że potwór zaraz ich zaatakuje. Ze zdziwieniem spostrzegł, że nie może wykonać najmniejszego ruchu. Otworzył szeroko oczy, w niemym przerażeniu, widząc jak wilkołak podchodzi do Morgany i wgryza się w jej szyję. Gorąco napłynęło do jego wnętrza, a serce zaczęło walić jak młot. Nie bał się śmierci. Traktował ją jako naturalną konsekwencję życia. Tym co go przerażało, była zupełna bezsilność i utrata kontroli nad własnym losem. Był jak bezwolna kukła, całkowicie na łasce obcej istoty.
- Argh... - wyrwało się z ust Jaegara, gdy wilkołak zagłębił w jego szyi swoje kły. Z każdą sekundą czuł jak odpływają z niego siły, jak zaczyna kręcić mu się w głowie, jak jego wzrok traci ostrość... aż zupełnie zapadła ciemność.

***

W pierwszej chwili po przebudzeniu Jaegar nie wiedział gdzie jest, ani co się z nim stało. Rozejrzał się po obcym pomieszczeniu i wolno podniósł z posłania. Dopiero teraz zaczęły napływać obrazy ostatnich godzin. *Wciąż żyję* - pomyślał Jaegar, gładząc miejsce po ugryzieniu - *Ale dlaczego mnie nie zabił? I co z...?* Wtedy spojrzał na drugie łóżko, obok którego stała Morgana.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał, ale zauważył, że ona również ma to pytanie wypisane na twarzy. Jaegar podszedł do ściany i przyjrzał się dziwnemu symbolowi: czarny wilk wyjący do księżyca w zielonej obwódce. *Co to może znaczyć?* - zafrasował się, drapiąc się w głowę. Wtedy spostrzegł dwa złote kielichy na stole, wypełnione czerwoną cieczą. Morgana juz trzymała w ręku jeden z nich. Jaegar podniósł drugi i powąchał. Nagle ogarnęło go niewymowne uczucie pragnienia. Czuł, że to co jest w kielichu to nie wino, ale nie mógł opanować chęci skosztowania specyficznego "trunku".
"- Twoje zdrowie." - usłyszał od Morgany i zobaczył jak wypija wszystko do końca. Drżącą ręką przysunął kielich do ust i również wychylił całą zawartość.
 

Ostatnio edytowane przez Astaroth : 09-09-2007 o 17:54. Powód: zgodność
Astaroth jest offline