Lotta z niepokojem przyglądała się Branowi i Topaz gdy łądowano ich na sanie i potem, w gospodzie. Na szczęście ich stan się nie pogarszał; wylewność krasnoluda wskazywała raczej na poprawę zdrowia. Język mu, w każdym razie, nie skołowaciał.
- Sorcane, twój trup był też człowiekiem? Starym, młodym? - Lotta spojrzała na elfa, szukając wspólnych cech zabójstwa. Zakładając, że to rytuał, może trzeba było po jednej ofierze z każdej rasy? Albo w określonym wieku? Kobieta, mężczyzna, dziecko - skoro Hella była w ciąży? Potwierdzenie nagrody za schwytanie mordercy przez szeryfa nieco wzmogło jej motywację do poszukiwań. A może zwiększenie liczby zaangażowanych osób?
-
Skoro zabójstwo odbyło się w Kopcu to czy morderca nie podróżował przypadkiem z tobą do Dziesieciu Miast? Może to członek którejś z karawan przemierzających okoliczne trakty?
Lotta nie wiedziała jak duża jest populacja krasnoludów, czy w kopcu łatwo było dojrzeć kogoś obcego. Na szczęście fakt, że Bran był z nimi przez ostatnie dni wykluczał go jako podejrzanego o morderstwo tutejszego złodziejaszka.
-
Dwa dni to niewiele by znaleźc mordercę. Pewnie zamkniecie miasta, by nikt nie mógł uciec raczej nie wchodzi w grę. Jedyne co może nam pomóc to śnieżyca.
***
- To czarny lód - zwróciła się do Brana gdy po jakimś czasie rozmowa zeszła na sprawy inne niż trupy.
- Lód zmieszany z prochami zniszczonej ze sto lat temu czarnoksięskiej wieży. Nieźle się obrabia, niektórzy robią z niego biżuterię. Występuje na północy Doliny, dziwne, że nie trafiłeś na niego wcześniej.