Rzucił kobiecie opatrunek osobisty a do reszty grupy powiedział: -Zajmijcie się dziewczynka, chłopcy pomóżcie ją nieść,jesteście żołnierzami a my nie zostawiamy rannych. Zajmę się robotami wy jak najszybciej ruszajcie w drogę, dogonię was, jeśli nie nadejdę ruszajcie do transportera beze mnie. No naprzód mamy mało czasu.
Po tych słowach ruszył w stronę z której przyszli. Przygotował granat. Najpierw rąbnie pigułę a potem zacznie walić z karabinu. Musi zatrzymać roboty za każdą cenę. Nawet jeśli ma zginąć. Skoncentrował się. Zacisnął dłoń na obłym korpusie granatu, palec drugiej wsunął w oczko zawleczki. Za chwile się zacznie. Już za moment okaże się czy mocniejsze są maszynki czy komandos z elity. Grant uśmiechnął się pod nosem. -Cip cip konserwki. Kici kici skurwysyny.
Mruknął cicho uważnie wpatrując się przed siebie.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |