Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2022, 22:48   #9
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Aurora zamknęła na moment oczy, kiedy wspomniano o jej “rycerzu”. Gdy zarzucano mu niegodność. Zostawienie jej. Spojrzała na wampirzycę ze współczuciem, ignorując zupełnie gospodarza.
- Sandy. Skrzywdzono cię. Rozumiem to. Zdradzili cię. Pewnie na wiele więcej sposobów niż nam wyjawiłaś. Chcesz mocy, chcesz siły, aby to się nigdy nie powtórzyło. Może nawet, aby się zemścić. Ale tak naprawdę to są metody do celu. Naprawdę chcesz szacunku i godności. Chcesz uznania. Chcesz gdzieś należeć. Gdziekolwiek. Aby tylko nie stawać samodzielnie naprzeciwko Wiecznej Nocy, bo mroźna ona i zła. Chcesz czuć się ważna, ale to nie jest właściwa droga. - Aurora sięgnęła ręką w bok, kładąc ją na ramieniu Sandy. A był to dotyk tak bardzo inny od forsownego ramienia sędziego, które chwilę temu nie pozwoliło Sandy wstać.
- Aglar nie jest twoim przyjacielem i nie będzie. Jeżeli szukasz potężnego pana i władcy, to tak… to może być właściwe dla ciebie miejsce. Jeśli chcesz być sługą przygarniętym jak bezpański pies, to właśnie to tutaj znajdziesz. Jeżeli chcesz być jedną z wielu, bo nie wierzę byśmy były jedyne, to będzie to właściwe miejsce. Jeśli chcesz ukryć się w tłumie i nie ryzykować własnych pomysłów i idei, posłusznie robiąc, co ci się każe i wiesz, że nie będziesz już nigdy chciała być samodzielną jednostką… to z całego serca życzę ci, byś miała rację i odnalazła to coś, czego brakuje ci w życiu, ale w głębi swej arogancji myślę, że wcale tego nie chcesz. To tylko ból przez ciebie przemawia i jesteś o krok od tego, by ten ból zdefiniował resztę twojej egzystencji. Nie pozwól na to. Chodź ze mną. Jeżeli chcesz komuś przysiąc, przysięgnij mi, jeśli nie masz takiej potrzeby, to tym lepiej. Chodź ze mną jako przyjaciółka - albo młodsza siostrzyczka, jeśli wolisz. Zaopiekuję się tobą, jak kiedyś mną się zaopiekowano. Wtedy, kiedy tak bardzo tego potrzebowałam. Jak Daeva się mną zaopiekował… - Zagryzła zęby pierwszy raz tracąc zimną krew od… bardzo dawna. Łzy nie spływały po jej policzkach, choć musiała z nimi walczyć. Nie przygryzła wargi, ale rozchyliły się bezwiednie, gdy brwi wygięły się w wyrazie troski.
- Daeva wskoczyłby w ogień za mną, gdyby mogło to mnie uratować. A ja zrobiłabym to dla niego. Miał odwagę dziesięciorga i wolę niewzruszoną jak Alpy, a jego umysł… ufff. Nigdy nie będę w stanie mu dorównać. Zarówno Noc jak i Dzień stały się mroczniejsze, gdy odebrano go światu. Nie będę dla ciebie tym, kim on był dla mnie, ale do stu piekieł chciałabym spróbować.

Nastała cisza. Cisza, w której ważył się dalszy los pewnej czarnowłosej dziewczyny. Przez chwilę wydawało się, że Sandra usłucha Aurory. Że wyślizgnie się Aglarowi i z płaczem rzuci w ramiona koleżanki prosząc ją o wybaczenie. Dając kolejną szansę przyjaźni oraz siostrzanym więziom. Białogłowa była w stanie zobaczyć tę wersję rzeczywistości. Mogła niemal jej dotknąć. A potem rozległ się śmiech. Dochodził z pomiędzy kamiennych grotów udających zęby, a swoją nutą wrzynał się w duszę. Wydzierał z serca najgłębsze lęki i najdrobniejsze potknięcia. Ukazywał każdą niedoskonałość słuchacza oraz otaczającego go świata. Aglar puścił bark Sandy, która siedziała teraz w bezruchu, wyprostowana niczym promień strzały. Zrobił dwa kroki i stanął między wampirzycami, krzyżując ręce za plecami. Nieco się pochylił.
- Wybaczcie. Rzadko kiedy spotykam kogoś z tak wybornym poczuciem humoru - mówiąc to, z aprobatą kiwnął Aurorze rudą czupryną, po czym zwrócił się do dziewczyny obok.
- Widzisz, Sandro, twoja nowa znajoma postrzega świat w sposób bardzo specyficzny. Żywot odzyskała niespełna pół godziny temu. Nie wie gdzie jest, nie wie kiedy. Nie ma też pojęcia, kim są osoby, które ją otaczają. Nie jest świadoma odgrywanych przez nie ról ani skrywanych mocy. - Skierował wzrok w górę, na pokiereszowaną balustradę.
- Ale mimo to... mimo to, jest w stanie ocenić, jaka droga jest właściwa dla ciebie. Jakie są twoje cele, marzenia i pragnienia. To dlatego, że choć jej słowa sugerują co innego, jej pogląd na świat jest w gruncie rzeczy interesowny. Egocentryczny. To ona jest w jego centrum. Po samym jego środku. Twój los, twoje wątpliwości, odczytuje przez pryzmat własnej osoby. Widzi w tobie samą siebie i własne problemy, nie mając świadomości... nie, świadomie ignorując fakt, że jesteś kimś zupełnie innym. Dlatego tak bardzo walczy w tym momencie o to, by ci pomóc. By cię “uratować”, przed zagrożeniem, którego nie ma. Bo sama nie była w stanie sprostać podobnemu wyzwaniu. Chwycić szansy, gdy ta znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Bo Twoje obecne wahanie bezlitośnie odziera ją z tej dziecinnej pretensjonalności i wywleka na wierzch... właśnie. Co takiego? Sam się zastanawiam... - Teatralnie dotknął palcem wskazującym górnej wargi. Raz, drugi, trzeci.

- Ach, czy to ważne? - spytał retorycznie, porzucając wątek. - Ważne jest za to, że pomoc oferuje ci osoba, która stąpa po ziemi jedynie dzięki nasz... ehm, mojej dobroci. Której płomień został zdmuchnięty równie łatwo jak twój i której perspektywy były beznadziejniejsze. Ta osoba sugeruje, że może cię obronić. Dać ci azyl mentalny i fizyczny, ofiarować ci mądrość, której sama nie posiada. Pomóc ci się odnaleźć. - Pokręcił głową, dostrzegalnie zniesmaczony. - Pozwolisz, że zapytam: Cóż to za farsa?
W miarę jak Sandra zgłębiała nowo poddaną myśl, iskry empatii, jakie udało się wykrzesać Aurorze w jej oczach, gasły jedna za drugą. Siostrzaną pasję chwili zastępowały oziębłość i zdystansowanie. W końcu, zaledwie po kilku sekundach, Sandy spoglądała na białogłową wyłącznie z odrazą tańczącą na skraju otwartej wrogości. Jej dłonie gwałtownie wystrzeliły na bok, a palce zacisnęły się na nadgarstku sędziego.

- Panie mój, jestem przedłużeniem twojej woli. Powiedz tylko... - dalszej części suplikacji czarnowłosej Aurorze nie dane było usłyszeć. Zagłuszył ją wyjący pilar ognia, który uderzył w ziemię z nikąd, pochłaniając Aglara i Sandrę. Płomienie smagnęły ubiór drugiej wampirzycy, natychmiast spopielając jego fragmenty. Samej nieumarłej jednak nie tknęły (choć podmuch ciepła strącił ją z krzesła). Kiedy na powrót otworzyła ślepia, dostrzegła że część podłoża zmieniła się w szkło, a siedzisko obok zostało całkowicie zwęglone. Mimo, że gorąc nadal smagał jej twarz utrudniając wypatrzenie czegoś więcej, pomiędzy rezonującymi falami gorąca dostrzegła dwie sylwetki.

You are the Hero
I am the Fire
This is the Meltdown
Of your Desire

The Megas - [Woman] on Fire

Aurora walczyła, by się opanować. Była już trzy “czworaki” dalej nim skończyła się odpychać nogami, aby uciec przed ogniem. Rötschreck, Czerwony Strach z ledwością dał się okiełznać. Z otwartymi szeroko ślepiami, leżąc na tyłku i jedną ręką podpierając się za plecami, a drugą osłaniając twarz, dziewczyna głęboko łapała wdechy. W pozornie pustym, ale jednak naturalnie uspokajającym geście.

Kolumna ognistych języków rozstąpiła się jak sceniczna kurtyna, ukazując Aglara i Sandy. Lub istotę, która kiedyś nią była. Jej skóra posiadała teraz kolor oraz konsystencję ciemnego marmuru, pozbawione białek oczy ziały oranżowym blaskiem, a fryzura jawiła się jako fale przetopionego metalu. Dziewczyna przyglądała się swoim rękom, łokciom i barkom. Z beztroską? Nie. Z radosnym upojeniem dziecka otwierającego świąteczny prezent. Kiedy wypatrzyła na przedramieniu dogasający kosmyk ognia, przez chwilę mu się przyglądała. W końcu zacisnęła nań palce i w całości zdusiła. Szorstki pomruk, jaki wydobył się z jej krtani, miał zapewne uchodzić za piśnięcie zdziwienia.


- Ja... nie boję się. A ogień nic mi nie robi! Ha! Hahaha... (!) - zanosząc się śmiechem, który brzmiał jak prace wydobywcze, dziewczyna podskoczyła do góry niczym trzpiotliwa nastolatka. Wylądowawszy, zakręciła się w koło, zostawiając za sobą cienkie strużki dymu oraz wirujące skrawki spalonej odzieży.
- To niesamowite! Cudowne! Dziękuję, panie! Tak bardzo ci dziękuję! to najwspanialszy prezent... najwspanialszy dar jaki kiedykolwiek otrzymałam! - upijając się szczęściem wykonała kolejny piruet. Dopadła ramienia Aglara i wtuliła się w nie w ślepym zauroczeniu. Tyran wysilił się na iluzję uśmiechu. Pokręcił przecząco głową.
- Nie. Zaledwie pierwszy z wielu. A teraz ruszaj. Twoi bracia i siostry przybliżą ci prawdziwą naturę rzeczy. - Jego wolna dłoń smagnęła powietrze, a w przestrzeni otworzyła się pokrzywiona, pionowa szczelina. Choć leżąc na ziemi Aurora nie mogła zobaczyć wiele, wydawało jej się, że dostrzega po drugiej stronie majaczące sylwetki obsydianowych budynków oraz niebo w kolorze delikatnej zieleni. Sandra przytaknęła mężczyźnie i rozluźniła uścisk na jego ramieniu. Skierowała się w stronę portalu z werwą i determinacją osoby, której dane było ułożyć sobie życie na nowo. Aglar zwrócił się w kierunku białogłowej. Zrobił nawet krok do przodu i wyciągnął ku wampirzycy dłoń, jakby zamierzał pomóc jej wstać.

Aurora odprowadziła Sandy spojrzeniem, aż ta nie zniknęła wewnątrz portalu. Chciała coś powiedzieć. Urażona duma kazała jej sarkastycznie życzyć szczęścia. Zmartwienie i życzliwość również życzyć szczęścia, ale zupełnie szczerze. Ostatecznie miała nadzieję, że się myliła i Sandy dane będzie doznać w nowym życiu samospełnienia. Białowłosa chwyciła rękę tyrana i pozwoliła pomóc sobie wstać.
- Co ją teraz czeka? - zapytała, nie spodziewając się usłyszeć zadowalającej odpowiedzi.

Mężczyzna z wyczuciem dźwignął ją do góry. Dał Aurorze chwilę na odzyskanie równowagi, po czym rozluźnił uścisk wokół jej palców, pozwalając oswobodzić dłoń.
- Radości i smutki? Nowi rywale i przyjaciele? Wewnętrzny rozwój? Samodoskonalenie? To w dużej mierze zależy od niej samej - powiedział, podnosząc krzesło i otrzepując jego siedzisko. Odstawił je niezobowiązująco obok dziewczyny i, notując jej sceptycyzm, westchnął. Jak znużony acz spełniony aktor schodzący po długim występie ze sceny.
- Co do jednego się nie myliłaś, Auroro. Przygarniam ich. Wszystkich. Jak bezpańskie psy - przyznał, a jego nietypowe uzębienie przypomniało o sobie ponownie.
- Ale to dlatego, że właśnie tacy do mnie trafiacie. Zaszczuci. Wygłodniali. Poranieni na duszy i umyśle. Nie znaczy to jednak, że tych, którzy przysięgną mi wierność, traktuję jak zwierzęta. W żadnym razie. - Wyznanie zawierało przebłysk szczerości, który dziewczynie dane było zaobserwować w rozmówcy po raz pierwszy (i zapewne ostatni).
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 30-05-2023 o 13:28.
Highlander jest offline