Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2022, 10:48   #557
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
03.25; Aubentag (2/8); ranek; kamienica van Dyke
Blondynka leżała między ciepłymi ciałami swoich kochanków było już późny ranek, ona obudziła się jakiś czas temu i poszła za potrzebą przy okazji zarzuciła na siebie swoją koszulkę nocną i pociągnęła linkę dzwonka w posiadłości. Jej kamienica nadal była pracą w toku ale główne pokoje były już zrobione. No może poza wyrwanymi z zawiasów drzwiami do jej pracowni. Biedne drzwi były ofiara pierwszego przyjęcia po pozyskaniu kluczy do kamienicy, było wesoło choć mało wystawnie. Legioniści Lange, dziewczęta Rose, ludzie Pirory i jej znajomi z niższych sfer z miasta oraz trochę artystycznego anturażu by umuzykalnić tę chwile. I tak jak się odgrażała Matiasiowi metoda na wytrzęsięnie domu sprawiła, że te szczury jakie jeszcze rezydowały w budynku szybko stały się celem latających noży, butów czy pistoletów pani kapitan. Już nie wspominając o kolejnych zapasach roznegliżowanych kobiet ku uciesze wszystkich.
Po jakimś czasie do jej sypialni weszła Jean z parująca tacą. Oprócz posiłku na tacy leżały też mała góra listów. Dziedziczka poczekała aż Jean naleje jej ciepłego wywaru do filiżanki jej poda śniadanie postawiła na jej wielkim łożu. A blondynka trzepnęła w tyłek śpiącą Łasicę.
- Pobudka lenie, śniadanie podane do łóżka a wy mi tutaj nadal śpicie? - Zaczepiła jedną z kochanek w złośliwy sposób. Za Łasicą leżał Hugo ale do niego blondynka miała za daleko.

W odpowiedzi Łasica zamruczała coś niezrozumiale za to rozkosznie. I jeszcze prowokująco zakręciła swoim nagim kuperkiem, jakby dopominała się o kolejną taką porcję słodkiej pobudki. Jak nim kręciła to przez chwilę znów to Piora widziała. Taki jakby poblask albo wysypany brokat. Nigdy tego nie było widać jak się celowo i świadomie obserwowało. Widać było przyjemne dla oka i dłoni kobiece krągłości. Ale jak tak z zaskoczenia, kątem oka, jak się ktoś nie spodziewał to właśnie wydawało się, że jakiś brokat się wysypał na tyłek łotrzycy. Tylko, że w bardzo wyjątkowy sposób. Tak, że układał się w jeden z rozpoznawalnych symboli ich patrona. Merga twierdziła, że to oznaja jego błogosławieństwa. Chociaż nie tak wyraźna jak ta jaką Khorne obdarzył plecy Egona.

- No, słyszałeś? Wstawaj, już rano. Macie dziewczyny coś do zwilżenia gardła i ust? - niebieskowłosa w końcu podniosła się na łokciu i spojrzała po obu koleżankach przytomniejszym i rozleniwionym spojrzeniem. Posłała im po całusie i uśmiechu. A sama trzepnęła nagi tyłek kolegi artysty jaki wciąż sobie spokojnie pochrapywał.

- Zobaczysz Nadia… Jak będziesz mnie tak szturchać to ułożę ci jakiś złośliwy pamflecik o tobie w roli głównej… Że się w ogóle na figlowaniu nie znasz i w łóżku to tylko kawał drewna z ciebie… - Hugo mruknął i obrócił się do niej plecami nakrywając się po samą głowę kołdrą dając znać, że wcale nie ma ochoty jeszcze wstawać.

- Ja się nie znam na figlowaniu? - brew Łasicy podniosła się do góry jakby się zastanawiała czy potraktować to wszystko jako żart czy niekoniecznie.

- Wydaje mi się Hugo że po tym jak ty ja wczoraj wyszturchaleś to ona może ci parę razy oddać. - Pirora powiedziała przeglądając listy jakie przyniosła Jean która zaczeła krzątać się po pokoju i segregować elementy ubrania jakie ich trójka wczoraj porozrzucała w seksualnej euforii. Erick Ackerman, wysła liścić proponujący by spotkali się na kolacji. Dietrich Durbein wysłał jej tęskny list w którym próbuje ukryć że działania blondynki zaczęły działać na niego. List od prawnika w jakim przesyła szkic umowy między miastem, a szlachciankami które złożyły się na teatr. List od Ciotki z Middelheim, w którym wyjawia bratanicy że oficjalnie wyznacza ją swoją spadkobierczynie i złorzeczy na swojego brata. Oraz dziękuje jej za obraz i że zamierza odwiedzić ją na jesieni dopełnić formalności. No i list od ojca w którym uprzedza że przyjedzie w połowie wiosny i wtedy “porozmawiają” na temat co ona nawyprawiała w mieście. Były też różne zaproszenia na herbatki, kolacje i inne spotkania towarzyskie.

- No właśnie. Z nimi to tak zawsze. Jak w nocy cię szturchają, z przodu czy z tyłu, z góry czy z dołu to fajnie. A potem rano to nakryją się kołdrą i rób sobie babo co chcesz. - łotrzyca rzuciła obrażonym tonem. Chociaż jak widziała Pirora to zezowała na reakcję jedynego mężczyzny w ich sypialni więc pewnie dalej się droczyła. Sama jednak wstała, wyczłapała się do krawędzi łóżka pozwalając sobie na leniwą, poranną niezdarność. Po czym zaczęła się rozglądać po pobojowisku jakie właśnie porządkowała Jean.

- I jak zwykle to samo… “W co ja mam się ubrać?” - zaśmiała się bo to właśnie tak często bywało jak się spotykały razem. Jak się rozbierało to jakoś mało kto się przejmował gdzie ta koszula czy pończocha poleci. Ale potem rano to czasami naprawdę było trudno odszukać swoje rzeczy.

- Tego szukasz? Czy dzisiaj bez? - Jean znalazła majtki Łasicy i zamachała nimi do właścicielki.

- Ojej, skarbie, jakie ty mi trudne dylematy dajesz z samego rana… - niebieskowłosa westchnęła ciężko jakby na kacu miała rozwiązać zagadkę kamienia filozoficznego albo coś równie niesamowicie skomplikowanego. - Jak myślisz o piękna pani? Mamy jakieś plany albo życzenia na początek tego pięknego dnia? - łotrzyca zagaiła do przeglądającej korespondencję Pirory. A na drugim krańcu łóżka dłoń artysty zaczęła żyć własnym życiem poszukując czegoś do zwilżenia gardła. Więc zapowiadało się, że wkrótce zmieni poziom na pion.

- Wydaje mi się że dzisiaj wracasz pracować do Durbeinów… więc bez, ten twój kamerdyner bedzie miał miła niespodzienkę… - Pirora powiedziała i przesunęła butelkę z winem z wczorajszego wieczoru w stronę Hugo. Było to proszenie się o kolejny wyczyn artysty gdyż była to ta butelka w której początkująca aptekarka dosypała afrodyzjaku by sprawdzić jak receptura jaką wypracowała z Merga się sprawdza. Nie była rozczarowana ale koniec końców To był Hugo on nie potrzebował zachęty wczoraj nawet na Łasicy prezentował jak ostatnio pomagał jednej z gołębic.

- Mhm. To mówisz, że mam pójść pracować do domu jaśniepaństwa bez zbędnych fatałaszków? - zapytała Łasica przygryzając wargę i obserwując jak wreszcie Hugo gramoli się do pionu zachęcony dotykiem butelki z czymś mokrym w środku.

- No cóż, jak moja pani takie ma życzenie i polecenie to co ja biedna służka mogę? A poza tym uwielbiam pracować w takim stroju! Szkoda, że nie wypada tam chodzić na smyczy i w obroży… - roześmiała się gdy obserwowała jak Hugo bez zastanowienia i łapczywie dopija wczorajszą butelkę. Ale przeniosła spojrzenie na białowłosą pokojówkę jakby razem z nią była w służbie Pirory chętna i gotowa do spełniania jej poleceń. Zwłaszcza takich lubieżnych które wydawały jej się najciekawsze. To tradycyjnie rozbawiło Jean bo się roześmiała i w końcu demonstracyjnie rzuciła majtki Łasicy do rzeczy z praniem skoro ta już na nowy dzień i tak ich nie potrzebowała.

- Szkoda, że ta Anna to nie jest nasza Froya. Jej! Ta to wie jak traktować służbę! A ta Anna to w ogóle. No mówię wam taka z niej lebiega w tej alkowie jakby tam za karę była. No rozumiem, jakby mój pan był od niej ze dwa razy brzydszy, starszy grubszy i w ogóle kaszalot. No ale przecież nie jest. Albo, żeby chociaż wolała kobiety. Na przykład dajmy na to wykorzystywać niecnie swoje pokojówki jak nikt nie patrzy. No to bym chociaż ja miała trochę radości z tej służby. A tak to lipa. Ale chyba jej się znów pogorszyło. Tak coś słyszałam i widziałam. Jakby tam zeszła na zawał czy co ona tam ma to chyba by wiele różnicy nie było. Nawet tak myślałam ostatnio… O, Hugo… Pamiętasz tego Rzeźnika z pogrzebaczem? - Łasica wesoło dyndała sobie nagą nogą siedząc wciąż na skraju łóżka i chyba się rozbudziła na dobre bo gadanie jej się włączyło.

- Tego od trupów? No pamiętam. Ale to dawno było. No już go powiesili. Też dawno. - Hugo przetarł zmęczonym ruchem zmęczoną twarz. I odstawił już pustą butelkę na nocną szafkę. Chyba też już zaczynał się budzić. A afrodyzjak w winie nie mógł działać tak szybko. Merga mówiła, że najprędzej coś zaczyna się dziać po pacierzu. Ale aby w pełni to wyszło to po dwóch, trzech kolejnych. Co innego pot Lilly. W nim było coś takiego, że z miejsca dostawało się kopa. Nawet jak się tylko wzięło jej koszulę w jakiej bawiła się podczas harców. Tyle, że szybko wietrzało i traciło moc i na razie nawet Merga nie znalazła sposobu jak to utrwalić. Poradziła jej aby zapytała o to Ilsarielle. Może elfia znachorka coś by mogła pomóc bo też znała się na różnych miksturach nie tylko tych od odnawiania dziewictwa.

- No właśnie. Mówię ci jakby staremu Stefanowi podsunąć naszą Annę to by mógł się nie poznać, że to nie do końca “cicha i spokojna” dziewczyna jakie tak lubił. - łotrzyca pokiwała głową wracając do tej myśli o swojej oficjalnej pani dla jakiej pracowała.

- Ale słyszałem, że jego dziatki poszły w jego ślady. Teraz to już dorośli są. Córka to nie jestem do końca pewien bo zmieniła nazwisko. Nie dziwię się. Kto by chciał mieć takie brzemię po tatusiu. Ale synek to jakoś dziwnie często przy pogrzebach i kostnicach jest widziany. Chociaż z drugiej strony jest grabarzem no to może to dlatego. - Hugo zdradził co wie na ten temat i rozejrzał się po pokoju jakby chciał się zorientować w tej porannej sytuacji.

- Nie chcę wydać się wulgarna ale kobiety to lubią jak je coś sztywnego penetruje. - Pirora powiedziała dosyć pieprzny żart wywołując salwę śmiechu w granicach łóżka. - Och moi mili jesteście pierwszymi którym to powiem ale Pan van Dake przyjeżdza do miasta w połowie wiosny, czas zakładać habity i odnawiać swoje dziewictwa.

- Ja tam uwielbiam jak coś mnie penetruje! Z każdej strony i pozycji! - zawołała radośnie rozbawiona łotrzyca której żart bardzo przypadł do gustu. Hugo i Jean zresztą także. Aktor jednak zastanowił się nad kolejnymi słowami gospodyni.

- Pan van Dyke? To twój ojciec czy jednak zataiłaś przed nami jakiegoś męża? I to znaczy, że mam brać gacie w troki i tak dalej już tradycyjnie? - brunet zapytał blondynki wskazując gdzieś tam na kufer na jakim Jean zdążyła już mu przygotować ubranie do odziania się. Ale samo nazwisko niewiele mu powiedziało kim “pan van Dyke” jest. A Hugo miał ogromne doświadczenie w gwałtownych i często spektakularnych ucieczkach z garderobą trzymaną w rękach a czasem i zębach gdy do jego kochanek wracali mężowie, ojcowie, narzeczeni albo wkurzeni starsi bracia czy kuzynki.

- Ja stawiam na ojca. A fajny jest ten twój tatuś? Wie jak należy traktować personel? - Łasica lubieżnie oparła się o łóżko przez co ślicznie wyeksponowała swoją pełną pierś i resztę atutów zerkając przy tym ciekawie na gospodynię.

- Papcio… ma ciężką rękę do personelu więc ty pewnie się w nim zakochasz… - uśmiechnęła się do łotrzycy - …jeszcze cięższą dla rodziny, ech albo się wścieknie tym kupnem kamienicy na pseudo zadupiu albo zacznie gadać że powinnam być mężczyzną żeby mógłby być ze mnie dumny…uuuugghhhh - Pirora jęknęła rozrzucając listy po łóżku w teatralnym dramatyzmie. - koniec wolności, jak się zezłości to pierwsze co zrobi to wypyta całe miasto o najbardziej stetryczałego pryka wśród szlachty i następnym razem jak się zobaczymy będę panią von Laufer - Pirora przytoczyła nazwisko jednego z wdowców, pod względem finansowym był rozsądną partią ale był to bardzo tradycjonalny, obrzydliwy w urodzie staruch, na widok którego Pirora miała już większą ochotę dać się wychędożyć Strupasowi.

- Herr von Laufer? On mógłby być twoim dziadkiem. Ma już chyba ze sto lat. - Łasica skrzywiła się współczująco na myśl, że jakiś ojciec mógłby zgotować jakiejś córce tak przykry los. A zwłaszcza jej przyjaciółce.

- Ale spójrz na to z lepszej strony. Jakby się szybko zawinął z tego świata to byś została najpiękniejszą i najbogatszą wdową w mieście. Z rok żałoby i znów mogłabyś szukać noweg męża. Poza tym małżeństwo i wierność to dwie różne rzeczy. No co? Twój mąż zabroniłby ci mieć na przykład osobistą pokojówkę albo dwie? A z nami dwiema to już byśmy coś wymyśliły na taką okazję. - mimo wszystko łotrzyca nawet w takim przykrym scenariuszu potrafiła znaleźć coś pozytywnego. Jednak mówiła tym swoim chaotycznie radosnym tonem co nie do końca można było wiedzieć czy żartuje czy mówi poważnie. No i wskazała kciukiem za siebie na Hugo jaki wstał z łóżka i w misce dokonywał porannych ablucji aby się rozbudzić do reszty i doprowadzić do jakiegoś porządku. A same przecież znały i to bardzo dobrze, kilka małżeństw gdzie wierność nie była na pierwszym miejscu a nawet same miały w tym swój współudział.

- I twój tatko na pewno będzie zadowolony. Przecież nie zginęłaś jak samą cie zostawił w mieście nie? Przedstaw go Froyi i Kamili, ich rodzicom to się zaślini z uciechy. A w końcu jesteś ich koleżanką i cię tam wszyscy lubią. - machnęła ręką dając znać, że działalność córki pana van Dyke w tym mieście ona sama uważa za zdecydowany plus. Nawet jakby wszystko rozliczać tylko oficjalnymi standardami.

- I twój tatko to ma ciężką rękę do personelu także? I tak, że można się w nim zakochać? To pewnie kajdan, pejcza i knebla umie używać? Ojej strasznie bym chciała aby umiał! Taki stateczny, dojrzały mężczyzna doświadczony przez życie i jako kochanek co wie, że od paru chlaśnięć bicza albo szpicruty to żadna kobieta nie rozpadnie się na kawałki a nawet całkiem sporo to sprawia przyjemność. - na koniec zostawiła sobie tą najprzyjemniejszą część bo minę miała tak rozmarzoną jakby miał jakiś wspaniały książe przyjechać do miasta i miała nadzieję, że znajdzie też czas i dla niej.

Pirora zrobiła niemy bardzo nieprzyzwoity gest ręką w stronę Nadi dając jej do zrozumienia że czeka ją szalony czas jak będzie dążyć do tego ‘romansu”. W końcu ojciec sam był kultystą o wyrafinowanym smaku, jako persona “Pan Kat” nie oszczędzała nikogo i niczego. Jej ojciec był też nieprzewidywalny, wybatorzy ją i tak i tak ale może jej też pomóc. Dlatego podsunięcie mu służek które lubią być dyscyplinowane i Rene dla urozmaicenia nie było złym pomysłem.

- Och zadowolony będzie…- Powiedziała łapiąc ciepła bułeczkę do ręki i wyciągając ją do ciemnowłosej by ja nakarmić. - …znajdując kogoś takiego jak ty i Burgund pod własnym dachem… z ciebie Hugo będzie mniej więc chyba pozostaje nam Teatr.

- I będziemy mieszkać razem? I służyć twojemu kochanemu tatkowi? Ojej już się nie mogę doczekać! A kiedy przyjedzie? - na Łasicę te ostrzeżenia działały dokładnie na odwrót niż na przeciętną dziewczynę. Bo raczej jak wabik i to taki bardzo skuteczny wabik. Prawie dosłownie przebierała nóżkami z ekscytacji na taką przygodę i posłusznie wgryzła się w podaną przez gospodyni słodką bułeczkę.

- Teatr tak, no trudno. będziemy się spotykać w teatrze. Szkoda, że Izolda nie może chodzić do teatru. One po nieszporach to już lulu. A niedługo mi się ta pokuta skończy to nie będe miał pretekstu aby tam przychodzić. Trzeba będzie coś wymyślić. W końcu szkoda tak rozkochać w sobie taką białą, czystą, i niewinną gołąbeczkę co nigdy mężczyzny nie miała wcześniej a potem odejść bez słowa. Prawda? A przecież wiecie, że ja mam bardzo miękkie serce dla kobiet w potrzebie. - Hugo dołożył swoje trzy grosze ale w przeciwieństwie do Łasicy przyjazd ojca - tyrana jakoś wcale nie wydawał się go cieszyć. Wrócił za to do swojej nowicjuszki z jaką zgodnie z przewidywaniami Pirory nawiązał całkiem namiętny romans w tym sierocińcu. A jak tam Pirora wizytowała i ją poznała osobiście to gust miał całkiem dobry. Taka młoda, cicha, szczupła gołębica.

- Cóż zawsze możesz przychodzić raz na jakiś czas, w końcu parę uzdolnionych tam znalazłeś. Kontynuuj uczenie tej trójki czy tam czwórki nie pamiętam ile tam w końcu chwaliłeś. A nie dość że będziesz swoją gołębice widywał to i jak cię znowu złapią na chędożeniu mężatki to będziesz miał argument, że ty taka dobra dusza, że bezinteresownie to robisz. - Szlachcianka powiedziała i wyciągnęła drugą część bułeczki w stronę Hugo.

- Ojca to pewnie jeszcze przez półtora miesiąca nie będzie, więc jeszcze trochę wolności mam ale potem to pewnie sama do zakonu pójdę - odpowiedziała na pytanie Łasicy.

- No tak, może coś się uda ugrać w tym sierocińcu. - Hugo podszedł do łóżka od kobiecej strony aby skosztować tak uroczo podanej bułeczki. I zamilkł nim skończył przeżuwać. A stojąc przed łóżkiem bezwstydnie oglądał sobie swoje nagie kochanki z ostatniej nocy. Łasica zaczęła go prowokować przesuwając zaczepnie stopą po jego łydce.

- Jeszcze półtora miesiąca? No trudno. Trzeba będzie jakoś wytrzymać i znaleźć sobie zajęcie. - westchnęła jakby nadal za te parę tygodni oczekiwała przyjazdu jakiegoś księcia z bajki. - A w ogóle to ja czy Burgund to z twoim tatkiem tak po znajomości? Znaczy ja to oczywiście bardzo chętnie bo się zapowiada bardzo interesująco. Ale poza tym? Myślisz, że twój tatko to tak tylko z nami czy będzie działał na pełną skalę? - zapytała podrażniając dalej stopą nogę kochanka. I coś zaczynało się dziać. Albo to ten afrodyzjak w winie jaki wypił wcześniej zaczynał działać.

- A pani van Dyke? Też przyjedzie? - Hugo zapytał o przedstawicielkę płci jaka od zawsze leżała w centrum jego zainteresowań.

- Ech przyjedzie to się okaże o mojej matce nic nie wspominał co znaczyć może że zostanie w domu. - Pirora powiedziała swoim kochankom a potem sięgnęła po przyrodzenie kochanka by przyciągnąć go tak do siebie. - Więc póki co najbliższą urodzie pani van Dake jestem nadal ja. Toteż jeśli masz drogi wspaniały Hugo jakieś marzenia o starszej kochance to musisz mnie sobie postarzyć w swojej wyobraźni. - Blondynka uśmiechnęła się do aktora zalotnie i niewinnie co przeczyło temu co wyprawiałą rękami zaciągając kochanka spowrotem na łóżko.

- O piękna pani której mądrość i urodę sławią od mórz głębokich po skute lodem góry! Zapewniam cię, że dla mnie jesteś najpiękniejszą i najbardziej pożądaną panną na świecie! - zanim Hugo wznowił swoje nocne harce prawie zadeklamował pean pochwalny na cześć gospodyni.

- Tak, tak, tak mówisz do każdej jaką akurat masz pod sobą. Mnie wczoraj też tak mówił. - Łasica z ciekawością obserwowała początek nowej zabawy o tym późnym poranku. Za co aktor posłał jej oburzone spojrzenie. To znaczy próbował ale jak Pirora była dość zajmującą partnerką no to trochę nie mógł się skupić na tym aby osiągnąć odpowiednio piorunujące spojrzenie.

- Pirora a mogę pobawić się z Jean? Czy ci jest do czegoś potrzebna w ubraniu? No chyba, że byśmy miały jakoś do was dołączyć jak można. - łotrzyca podwinęła kolano pod brodę i wskazała palcem na białowłosą pokojówkę kochanki. I znów weszła w ten pośredni tryb między byciem własnością swojej pani a bycie jej przyjaciółką i kochanką.

- Cóż mnie tak mówi nawet jak jestem nad nim, nawet dodaje parę nowych wersów. - Pirora uśmiechnęła się do Łasicy a potem skinęła do Jean by zajęła się Łasicą jak należy. Aż pisneły obie jak małe dziewczynki które dostały prezent albo słodycze. Szlachcianka a to poszła w tan z aktorem i najpierw to ona użyła swoich ust na nim by go rozochocić jeszcze bardziej a potem dosiadła go niczym rumaka i zaczęła ujeżdżać z dzikością o jaką nikt by tą wiotką dziewczynę nie podejrzewał. Kazała mu recytować sobie komplementy i dawała po twarzy kiedy przestawał mówić. Musiał na głos opisywać ich akty a jeśli robił to dobrze to mógł wykrzyczeć co chce zrobić szlachciance a ona mu czasem na to pozwalała. Choć częściej musiał kończyć jak ona mu kazała.


 
Obca jest offline