Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2022, 10:52   #561
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
06.18 Konistag (6/8); popołudnie; kamienica van Dake

Van Dake była w trakcie nauki młodzieży w jej jadalni. Było ich tam czworo. Julius brat jej służki i ulubieniec wśród całej gromadki van Dake. Mila ośmioletnia sierota która razem z bratem została wzięta z miejskiego sierocińca, jeszcze odnajduje się w nowych warunkach i jest trochę nieśmiała ale wraz z bratem mają to coś co zwróciło na nich uwagę Pirory, no trochę też opinia Hugo tam pomogła. Volker starszy bart Mili, również pod protekcją van Dake, nastolatek o buzujących hormonach i temperamencie, ale bystry i da się do niego przemówić rozsądkiem. Umowa między nim a szlachcianką była prosta. Będą pracować dla niej, Pirora zapewni im własne łózka, ciepłe posiłki i zapewni edukację dla niego i siostry kiedy Volker osiągnie osiemnasta wiosnę będzie mógł zakończyć służbę i zacząć własne życie ale do tego czasu on i Mila mają się uczyć i przygotowywać się na tą możliwość. Volker był nieufny z początku nie miał zbyt dobrego mniemania o szlachcie, ale dla dobra siostry się zgodził. Pomaga również że w domu van Dake kręci się zawsze dużo ładnych kobiet a on jako nastoletek no nie może się oprzeć patrzeniu na nie. No i ostatnia ale najważniejsza z obecnych Katharina von Durbein, jedyne dziecko Anny i Dietricha równolatka Mili i Juliusa, grzeczna i wychowana ale nie mająca zbyt wielu przyjaciół, zapewne z powodu opini o jej matce.

Wszyscy uczyli właśnie języka Estalijskiego. No głównie Katherina, reszta była jako osoby towarzyszące by dziewczyna pobyła z rówieśnikami. Zawsze po lekcjach Mila Julius i Katherina mieli nie całą godzinę na dziecięce szaleństwa w głównej bawialni była to ulubiona cześć dnia dla całej trójki. I wielka zachęta dla Katheriny by ta przyjeżdżała do centrum miasta. Na początku odbierali ją służący albo oboje rodziców. W miarę pogarszającego się zdrowia Anny a także narastającej fascynacji panna z Averlandu robił to Dietrich. W końcu było to jedyny moment w ciągu tygodnia kiedy mógł z nią porozmawiać sam na sam. Pirora mąciła w domu Durbeinów z cienia, jej siostra z kultu utrzymywała Anne w ‘złym zdrowiu” oraz donosiła jej co się dzieje w sypialniach ich rezydencji. Pirora zapraszała Anne na spotkania w jej kamienicy by się do nich zbliżyć. No i w końcu zaprzyjaźniła się z ich córką i została jej nauczycielką języków. Dodajmy do tego bycie uroczą i mała magie afrodyzjaków a także cierpliwość i koniec końców sir Durbein nie mógł się opędzić się od myśli na temat młodej blondynki.
Już wcześniej dawał znaki o rodzącym się uczuciu, lub obsesji, listy, chwytanie jej za ręce kiedy rozmawiali o postępach córki w nauce, w końcu wymuszonym pocałunku i wyznaniu jej jak to caly czas o niej myśli jak kiedy ja widzi chce ją pochwycić i nigdy nie puścić. Za pierwszym razem Pirora odepchnęła jego adwanse przypominając o Annie, o córce, o ewentualnym skandalu. Na szczęście dla blondynki udało jej się to tak rozegrać że Durbein małżeństwo i żonę Annę oraz ewentualny skandal coraz częściej postrzegał jako przeszkodę nie jako racjonalny argument by nie podążać droga na jakiej się znalazł. Pirora poiła się każdym listem, każdą informacja od Łasicy, liczyła że jej cierpliwość zostanie nagrodzona.

I tak znowu tu byli w jej pracowni by porozmawiać jak “przyjaciele” podczas gdy Mila, Julius i Katherine bawili się w salonie piętro niżej. drzwi do sypialni były uchylone. Oni mieli podaną w filiżankach kawę i ciasteczka.

- Kate robi duże postępy, myślę że to przez motywację jaką daje jej praca w grupie, mam nadzieje że nadal nie przeszkadza wam że Mila i Julius nie są wysoko urodzeni, wydaje mi się że ograniczenie ich kontaktów zmniejszyłoby u niej chęć nauki.. - Pirora powiedziała do Detricha popijając kawę z filiżanki. Ten wydawał się spięty, blondynka mogła się domyśleć dlaczego wczoraj wrzeszczała z radości kiedy Nadia opowiedziała jej jak podejrzała ich cel jak zamiast szukać ukojenia między nogami żony uporał się tym sam w łaźni dysząc ciąglę “Rora, Rora” znaczy że mimo jej pierwszego odtrącenia nadal ją pragnął, o czym świadczyły też listy jakie dostawała.

- Tak mówisz? To dobrze, dobrze. Trzeba się uczyć nowych języków. Przyda jej się w życiu. Zwłaszcza tutaj, w portowym mieście. - czarnowłosy szlachcic przytanął jak na dobrego ojca wypadało. - No i cieszę, się, że masz taką dobrą rękę do dzieci. Kate naprawdę polubiła te lekcje i lubi tu przychodzić. - dodał coś jeszcze w tej sprawie.

- Ja też ją lubię chociaż wydaje mi się że najbardziej jej się podoba ta godzina po lekcjach kiedy może się pobawić z rówieśnikami. Nie wiem czy poruszała z tobą ten temat ale spytała się mnie ostatnio czy Julius i Mila mogą ją kiedyś odwiedzić. Odesłałam ją do was ale nie wiem czy Anna jest na siłach by przyjmować takich gości. Właśnie jak ona się czujej, nie chciałam dopytywać Kate w razie jakby było źle. - Pirora zwróciła się do swojego gościa patrzac mu w oczy.

- Bez zmian. - odparł krótko odwzajemniając życzliwe spojrzenie. - A odwiedzić nas no myślę, że powinno dać się zrobić. Przyjedź któregoś dnia z nimi. Kate na pewno się ucieszy. - zgodził się na taki pomysł i uśmiechnął się zachęcająco. - I nie dziwię się, że lubi się bawić z innymi dziećmi. Jak chyba każde. Dobrze jej to robi, nie chciałbym aby wyrosła na jakiegoś odludka. - pokiwał głową na znak, że uznaje te wizyty i spotkania za dobry pomysł.
- Bez obaw nie damy jej zdziwaczeć. - Pirora wyciągnęła dłoń i ujęła palce szlachcica w czymś co można było uznać przyjacielskim geście pocieszenia zarówno pod względem córki jak i stanu żony. Można było to mylnie uznać za zaproszenie zwlaszcza jesli kimś miotały chaotyczne uczucia i pragnienia.
- Dietrich ja wiem że twoja rodzina zna mnie relatywnie od niedawna ale mam nadzieje, że wiecie że w razie czegoś chętnie wam pomogę. Zreszta reszta towarzystwa również, nie musicie… ty nie musisz się mierzyć z ta sytuacja sam. - blondynka zmieniła ton z lekkiego na opiekuńczy, niby mówiła o chorobie Anny ale po cichu na nowo burzyła małymi gestami poprzedni mur jaki postawili przy pierwszym wyznaniu Dietricha dwa miesiące wcześniej.

- Bardzo ci dziękuję za twoje wsparcie Piroro. Nie wiem jakbym sobie z tym wszystkim bez ciebie poradził. - przechwycił jej dłoń i uniósł do ust aby pocałować w tym przyjacielskim geście okazania wdzięczności i przyjaźni.

- A z Anną no nie jest za dobrze. Lekarz… No cóż… Nie jest za dobrze… - wymamrotał trochę machinalnie jakby go to gryzło mocno. Nie puszczał jednak jej dłoni jakby to dodawało mu otuchy.

- Ach masz jeszcze innych przyjaciół, Thomas i Madeleine pewnie nie traciliby tchu żeby cię wesprzeć w trudnych chwilach. - Szlachcianka przeciągala jeszcze tą agonalną egzekuzje głownie by Katerina powoli przyswajała fakt, że jej matka jest ciężko chora. Niemniej Anna musiała zniknąć ze sceny i to permanentnie.

Szlachcianka westchnęła ciężko jakby jej czuła się z czymś źle, oczywiście była to tylko gra która miała nadzieje że wygra. - Czuje się winna. Twoje listy…. - nie skończyła wypowiedzi ale odwróciła wzrok jakby wstydziła się poruszać ten temat. W końcu chodziło o wyznania Dietricha do niej, które na nowo stawały się coraz bardziej tęsknę i odważne. - …to co napisałeś o mnie w… twoim śnie… - zawiesiła głos udając że nie wie co powiedzieć na temat tych jego fantazji na jej temat. Chciała by go pchnąć do działania, zepchnać go z urwiska moralności w przepaść żądzy i spełniania swoich pragnień..a raczej brania ich a nie czekania aż ktoś mu je poda.

- Oh to… To było niestosowne głupstwo z mojej strony. Wybacz ale nie powinienem cię nękać takimi bzdurami i to w takiej chwili. - szybko pokręcił głową i nawet się nieco zarumienił aby speszył tych dowodów własnej żądzy i słabości. Teraz widocznie chciał to zbagatelizować bo w końcu nie wypadało aby mąż pisał takie listy i wyznania do innej kobiety niż jego żona.

- Tak, von Richterowie są wspaniałymi przyjaciółmi. Znam ich od lat. Aczkolwiek nie sądzę aby mogli mi jakoś pomóc. W końcu nie umieram z głodu ani nie grozi mi wyrzucenie na bruk a i mam na guwernantów dla Kate i lekarzy dla Anny. - powiedział jakby wolał zmienić temat na jakiś bezpieczniejszy.

- Czasem wystarczy rozmowa, albo ktoś kto nas wysłucha… Dietrich… - Pirora ścisnęła troszkę mocniej jego dłoń. - ...ja…cię przepraszam, ja powinnam spalić te listy, jakby ktoś je znalazł to by zniszczyło Anna i pewnie i Katerine… - Pirora brała lekcje aktorstwa u Nije, Hugo i ostatnio u Matsa, mówili że jest coraz lepsza. - … ale nie umiem, - załamała glos imitując poczucie wstydu. - … próbowałam przysięgam ci że próbowałam, ale za każdym razem jak biorę je do ręki zaczynam je czytać od nowa i nie umiem… a potem wszystko do mnie wraca, ten pocałunek jak mi to wszystko wyznałeś a ja byłam tak przestraszona że robimy coś niestosownego że cię zbeształam. - Blondynka wstała gwałtownie i uciekła do kominka opierając się o niego jakby potrzebowała podpory.

- A teraz żałuje że nie umiem cofnąć czasu….- Powiedziała to cicho, ale usłyszał wiedziała że usłyszał bo sam gwałtownie wstał z leżanki i poczuła jego dłonie na swoich przedramionach. Czekała co powie i co zrobi dalej. Pamiętała o planie, nie mogła przesadzić ale musiała go pchnąć do działania.

- To moja wina… Nie powinienem… Wielu rzeczy nie powinienem… - stał tuż za nią i trzymał ją za ramiona. Widać było, że miotają nim skrajne emocje. Że jest rozrywany przez sprzeczne ze sobą żądze i powinności. W końcu jednak instynkt przejął kontrolę. Złapał ją mocniej i złożył na jej ustach mocny, zdecydowany pocałunek. Po czym zaczął chciwie wodzić dłońmi po jej ciele jakby nie mógł się doczekać aby się nim nasycić.

“Nareszcie!” Pirora krzyknęła w swojej głowie ale nie mogła sobie pozwolić na pełne gratulacje. Musiała trzymać się w karbach. Udawała nie pewną, stawiała mały nic nieznaczący dla szlachcica opór, pozwalała mu być zdobywcą. I zdobyć coś żywego co daje mu jakiekolwiek reakcje a nie jak Anna która lezy jak martwa w łożu małżeńskim i czeka aż jej mąż skończy.

Musieli oderwać swoje usta od siebie głowa Pirory schowała się przytulona do jego kamizelki. - To co robimy… jest nie w porządku… - nadal udawała nieosiągalną i przypominała Dietrichowi o jego moralności i temu jak oboje właśnie robią coś potępianego “oficjalnie” w towarzystwie- ..ale może tylko ten jeden raz… tylko my… - dodała to cicho ale by słyszał drżącym ze strachu i niepeności głosem. Mats mówił że jak to robi w ten sposób to sam ma ochotę się na nią rzucić i sprawić by jęczała jego imię. Pirora miała nadzieje że Dietrich uzna tak samo a jego flustracje pchną go do działania. Wszystko jest po jego brudnych myślach, są sami, drzwi do sypilni sa uchylone. Kant wielkiego łózka, aż nawołuje do niego, wystarczy tam wejść i zrobić z malarką to o czym pisał że śni i fantazjuje.

- Dietrich…- blondynka w końcu podniosła głowę w jego stronę była tak blisko, zdrowy rumieniec wylał się na jej twarz, oczy błyszczały i jeszcze ten sposób jaki powiedziała jego imię. Jeśli po tym wszystkim szlachcic nie rzuci się na nią to Pirora uzna że przegrała i będzie błagać do króla rozkoszy o błogosławieństwo będąc spętana i batorzona szpricurą.

Dietrich nie zaciągnął ją do łóżka ani sypialni. Nie mówił już nic ani nic nie obiecywał. Po prostu zrobił to. Zaczął ją gwałtownie rozbierać mamrocząć coś czasem ale co to nie była pewna. Potem jego chciwe dłonie i usta syciły się nowym dla siebie, odkrytym ciałem. Zanurzyć się w nie i korzystać bez ograniczeń. W tej gwałtowności podszytą nagle wyzwoloną namiętnością był niewiele subtelniejszy niż Dirk czy Kay. Wziął ją najpierw na stojaka a w końcu wylądowali na jej własnym biurku. Gdy skończyli okazało się, że wciąż są nie do końca rozebrani. Z zaczerwienionymi policzkami i zdyszani, z rozbieganymi oczami. A gdy żądze opadły i rozum wrócił do głowy przyszedł wstyd. Że prymitywna bestia instynktów znów zwycieżyła nad budowaną z takim mozołem cywilizowaną wstrzemięrzliwością. A to wywołało wyrzuty sumienia i pospieszne ubieranie się.

Jej najskrytsze marzenia nie umiały wyobrazić sobie takiego sukcesu. Mogła nagrodzić szlachcica tylko w jeden sposób. Jęcząc jego imię w zachęcającej do działania erotycznej symfonii a potem już tylko wydając odpowiednie odgłosy, kiedy to on jęczał ‘Rora, Rora’ z każdym spazmatycznym pchnięciem. Jego jęk kiedy osiągnął ekstazę był mało męski raczej przypominał jęk bólu, kogoś kto w końcu osiągnal wielka ulgę. Przy jego życiu erotycznym Pirora nie dziwiła się ale nadal miala rolę do odegrania.

Sama udawała zawstydzoną co chyba potęgowała jego wstyd nie wspominając co musiał sobie pomyśleć kiedy zorientował się w krwi jaka oblepiala jego przyrodzenie i uda obiektu jego pożądania. A kiedy spotkała jego wzrok szybko zsunęła dół spódnicy przykrywając znowu nogi. Odwróciła głowę by nie patrzeć mu w oczy i kolejny raz drżącym głosem wyszeptała.

- Ja… wcześniej… nigdyy…- Nie dokończyła tylko zsunęła się z biurka i zaczęła odwrócona do niego plecami poprawiać swoje ubranie. W głowie tańczyła z radości że nie musi dalej udawać cnotki i jej owoc kobiecości może witać innych kochanków w pełni.

Wydawał się być tak samo skonfundowany jak ona. Wstyd własnego postępku palił jego policzki. Ale gdy żądza znalazła w niej ujście to umysł i krew się uspokajały. Wracała trzeźwość myślenia. I teraz jak w pospiechu kończył swoje ubieranie się sam chyba nie wiedział co zrobić i powiedzieć.

- To byłaś… To to był twój… - zaczął niezdarnie i równie niezdarnie urwał. Znów niezbyt wiedział co dalej powinnien począć. Co oboje powinni. W końcu się zdecydował. Podeszedł do niej i złapał ją za ramiona tak samo jak na początku przy kominku.

- Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Tylko nikomu o tym nie mów bo oboje będziemy mieli kłopoty. A i na Kate to się pewnie odbije. Lepiej nam tego wszystkiego oszczędzić prawda? - powiedział próbując postawić na rozsądek. I patrzył jej uważnie prosto w oczy sprawdzając jak zareaguje na jego słowa.

Wstyd wstydem ale jednak przeżyli coś wspaniałego. Przed samym sobą nie mógł tego ukrywać. A kiedy patrzyli tak sobie w oczy to powoli świat dookoła znowu przestawał być znaczący. - …musi się zachowywać jak dotychczas, więc Kate jak dotychczas za tydzień będzie mieć lekcje … i będzie się bawić z resztą…. - Słowa Pirory były mimo drżącego głosu spokojne, ciepłe i uspokajające dla ich obu. Jej dłonie oparly się o Dietricha szukajac podpory a on jako rycerz no i czlowiek honorowy byl jej tą podporą. Zeszli na dół razem ilczac choć dopiero na pierwszym pietrze puścili swoje dłonie. Durbein pocałowal ja w rękę na dowidzenia trochę szybciej i niedbalej niż dotychczac. Pirora zadowolona z siebie brała kapiel planując swoje kolejne kroki.

Pare dni potem Łasica zdala jej informacje co się dzieje w domostwie. Wszystko pooli wpadało na swoje miejsca. Z upływem czasu, pogorszającym się stanem Anny Dietrich miał coraz mniej oporów by zwracać się o zaspokajanie swojej chuci do obiektu swojej fiksacji jaką stala się dla niego Panna van Dake. Kolejne listy zaczęły przychodzić do malarki, zaraz po nastepnej lekcji Katheriny. A niedługo po listach przyszły kolejne spotkania i dawanie upust męskim flustracją, choć kolejne były troche bardziej tradycyjne z wykorzystaniem łóżka lub leżanki, biurko czy skory przed komienkiem bylo potrzebne kiedy czas ich gonił i nie nie chcieli tracic czasu. Pirora uznała że Durbein nie byl złym kochankiem ale osiem lat z trupem w sypialni zrobiło niestety swoje i trochę jej zajmie zanim męzczyzna rozkwitnie do swojego potęcjalu. Zdecydowanie partnerka która odpowiada na jego czyny jękam, czynami i pochwałami była zbyt duża stymulacją dla szlachcica co niestety skracalo same akty.

Narazie bawiły ją te schadzki, ukrywanie przed wszystkimi że wlasciwie wiąże ją znim Katherina ktora pobiera u niej lekcje i bawi się z jej wychowankami. Trzymanie dystansu na wyjazdach i balach by wyłapać ten jeden moment by “spotkać” się pod osłoną cienia i wymienić kilka pośpiesznych pocałunków i dotyków.

*

***


07.29; Wellentag (1/8); południe; teatr


- No nie wiem Nije coś mi nie pasuje w tym finale… ale no nie umiem jeszcze powiedzieć co. - Pirora odezwała się do minstrelki z ławy. Skończyły właśnie oglądać jedną z prób do pierwszego przedstawienia trupa rozeszła się po kątach by złapać oddech a reżyserka i nie oficjalna dyrektorka teatru wdały się w lekką dyskusje. Mieli trupę, mieli teatr mieli poparcie szlacheckie i mieszczańskie, a także wykupione miejsca na trzy pierwsze spektakle do których zostały niecałe dwa tygodnie.
- Nie mówię, że to złe zakończenie ale czy tobie też się wydaje że Mats jest słabym złym bohaterem? Tak nie jest do końca wiarygodny walcząc o życie w ostatnim akcie, a skolei Hugo wydaje się być pewnym jak na kogoś gra postać niezbyt obyta w walce. - Pirora w końcu sformuowała swoje wątpliwości.

- Dlaczego? Jak ma dobrą motywację i wiarę we własne siły i racje, to może być pewny siebie. Zwłaszcza jak ktoś komu ufa by podtrzymywał jego wiarę. Albo nie walczył z kimś lepszym od siebie to nie ma praktyki i może mu się wydawać, że jest lepszy niż w rzeczywistości. - minsterlka wysłuchała słów opinii swojej przyjaciółki i koleżanki po fachu. Jakoś tak wyszło, że były w trójce najważniejszych kobiet dla tego teatru. Nije jako główna artystka, poetka no i ktoś autentyczny, z miejskiej bohemy. Często miała główne kobiece role w tych sztukach. Pirora co miała zmysł artystyczny, koneksje z Grubsonem co stał się głównym dostawcą kostiumów wszelakich no i właśnie była doradcą i recenzentem tych sztuk. No i Kamila. Co odkąd wczesną wiosną odpłynęła jej ukochana kapitan i miała z miesiąć takiej żałoby jakby naprawdę ktoś ukochany jej umarł. Ale potem wzięła się w garść i ten teatr stał się jej główną motywacją do działania. A z jej pieniędzmi, nazwiskiem i reputacją to stała się prawdziwym koniem pociągowym i marką tej inwestycji. To ona z miesiąc temu wysłała do Saltburga list i zaproszenie do artystów z tamtejszego teatru. Tak aby dać znać o tej inicjatywie teatralnej tutaj no i może jakby ktoś był skłonny ich odwiedzić uświetniając ten młody teatr tutaj to by było cudownie.

- A myślisz, że dalibyśmy radę wystawić dwie sztuki na raz? W Agnestag jedną a Festag drugą. Albo w dzień jedną a wieczorem drugą. - trochę zmieniła temat na drugą ze sztuk. Tą drugą prawie w całości napisała panna van Zee. O pięknej i dzielnej kapitan statku pochodzącej z dalekiego południa. Jak się znało Kamilę chociaż od czasów ostatniej zimy naprawdę nie było trudno się domyślić kto był pierwowzorem dla tej literackiej postaci. Sztuka jednak miała kilka kontrowersyjnych momentów i wątków które nie dziwiły kogoś kto wiedział co naprawdę łączy pisarkę i pierwowzór jej postaci ale czy dla widowni by to było do przyjęcia to nie było takie pewne. To był też jeden z powodów dla jakich chociaż już ćwiczyli tą sztukę no to jeszcze jej nie wystawiali. No i Kamila strasznie kaprysiła co do obsady głównej roli aż raz się Nije zirytowała na tyle by powiedzieć, że pewnie poza samą de la Vegą to żadna z aktorek by nie spełniała jej kryteriów w tej materii. Więc w końcu ciemnoskóra reżyser spuściła nieco z tonu i dała znać, że zda się na ich opinie co do tej obsady.

- Ech musimy ją kiedyś wystawić. Dobre to że tak jak tutaj chłopaki właściwie ciągną większość sztuki to tam robią to postacie kobiece, więc przynajmniej nie trzeba jakiś wielkich przygotowań trupy do zapamiętania tekstu. - Blondynka nie była całkowicie zadowolona z sztuki van Zee ale no pozwalały z Nije być kapryśną do pewnego stopnia. Dla kultystki sztuka zrobiłaby furorę jakby nie ograniczać się w negliżu a na widowni znalazła się widownia o takich upodobaniach. - Tego samego dnia nie bo tam jest za dużo zmian dekoracji. Kolejny dzień to już bardziej, ale no nie uważasz że takie zmienianie z dnia na dzień dekoracji to zbyt dużo roboty? Lepiej może tydzień jednej sztuki i tydzień drugiej?

- Ano tak, dekoracje… - ciemnowłosa poetka pacnęła się w czoło i kiwnęła głową na znak, że nie pomyślała o tym. No i jak o tym wspomniała blondynka to przyznała jej rację. - Po prostu chodziło mi o to aby dać na początek w repertuar coś więcej niż jedną sztukę. W końcu ilu ludzi z towarzystwa by przyszło? I tak myslę, ze mamy za mało szlachty aby grać dłużej niż tydzień czy dwa to samo. Raz ktoś przyjdzie obejrzeć i więcej pewnie nie. Dlatego chciałam coś więcej niż jedną na raz. Ale zmiana co tydzień albo dwa myślę jest dobra. - pokiwała głową bo oprócz spraw czyto związanych z wystawianiem sztuki właśnie na nie obie i Kamilę spadała cała organizacja tego teatru.

- Ale Kamili strasznie zależy aby wystawić tą kapitańską sztukę. Właściwie to ona sama mogłaby zagrać główną rolę. Przecież jest całkiem niezła w deklamowaniu swoich i nie swoich wierszy. Siebie nie będę proponować ale jakby mnie zapytała to bym się zgodziła. Ciekawą postać napisała tą kapitan. Lubię takie. No ale jak ani ona ani ja to trzeba by kogoś znaleźć do tej roli. Hugo i Mats do roli męskich są świetni, jeszcze Oxo ale z aktorkami do głównych, pełnowymiarowych ról no to mamy dużo mniej. Nawet z tych naszych koleżanek z kółka no każda lubi oglądać no ale czy by się któraś zgodziła wystąpić to nie wiem. - Nije zamyśliła się nad tym całym produkcyjnym zapleczem jakie musiały ogarniać, zwykle we trzy. Trudno było im osiągnąć całkowitą zgodność w jakiejś sprawie bo miały całkiem różne charaktery, style i doświadczenie życiowe oraz teatralne. Ale z drugiej strony jak już w czymś się zgodziły to to był pewnik i mocny grunt pod dalsze kroki. Jednym z motywów napisania i planów wystawienia tej kapitańskiej sztuki było dla Kamili chęć wystawienia jej dla samej kapitan gdy ta wróci do miasta. Powinna wrócić późną jesienią, podobnie jak w zeszłym roku. Ale najpóźniej do tego momentu szutka powinna mieć już obsadę i być gotowa do wystawienia w każdej chwili a to też trzeba było mieć wcześniej wszystko skompletowane i przygotowane.

- Właśnie o co z tą komedią Oxo? Skończył ją nie skończył? Może potrzebuje pomocy? Ja wiem że komedia gdzie główną rolę gra niziołek to dosyć odważne jak na ludzki teatr ale ten cały klan jaki mamy w mieście to może przychodzić i parę razy żeby zobaczyć coś z motywami ich rasy. - Blondynka wróciła do tematu jeszcze jednej sztuki jaka była w przygotowaniu. - A z Kamilą to jeszcze porozmawiam jutro umówiłyśmy się na malowanie obrazów, dawno nie miałyśmy czasu by się tak zrelaksować razem.

- No to pogadaj z nią. Coś jej trzeba dać, w końcu napracowała się przy tej sztuce. A całkiem dobrze jej wyszła. Kontrowersyjna no ale ja lubię takie. Jakby to zależało tylko ode mnie albo dałoby się wystawić w pojedynkę to ja bym to wystawiała. No ale to sztuka na wiele osób to sama nie dam rady. Może powiedz jej, że coś zagramy gdzieś na próbę albo w mniejszym gronie aby sprawdzić odbiór czy co. Sama nie wiem. Ale to i tak ktoś musi zagrać tą Rose. Przecież nawet jak ona w końcu wróci do miasta to będzie siedzieć na widowni aby oglądać a nie na scenie aby wystawiać. - Nije wydawała się stać na rozdrożu w ocenie kapitańskiej sztuki ich patronki i koleżanki. Z jednej strony jej buntownicza natura była jak najbardziej “za” taką mocną sztuką i to z kobiecą rolą łamiącą stereotypy w roli głównej. Z drugiej niezdecydowanie Kamili, zwłaszcza co do obsady tej głównej roli działało jej na nerwy jak była “na nie” i chyba widziała w tej roli tylko samą Rose de la Vega. Co mocno utrudniało obsadę no a bez głównej roli nie było co zabierać się do wystawiania tej sztuki.

- A Oxo no właściwie to sama nie wiem. Bo mówił ostatnio, że skończył ale “coś musi jeszcze poprawić”. To nie wiem czy naprawdę skończył czy tylko tak gada. Ale ostatnio miałam z nim występy w “Żaglach” no i tam kompletnie improwizowaliśmy dialog. On był bogatym kupcem a ja jego piękną i młodą żoną. Oczywiście scena była, że przyłapał mnie na romansie. I tak ładnie nam to wyszło, takie brawa dostaliśmy i napiwki no i kolację!, że potem jak gadaliśmy przy tej kolacji to nam wyszło, że to by spisać, rozwinąć to też mógłby wyjść coś na teatr. Taka lekka komedia dla rozrywki i śmiechu. - jedna myśl przywołała drugą gdy okazało się, że jedna artystka z drugim kolegą artystą zmajstrowali ostatnio coś co by mogło być kolejnym punktem w programie teatru. Chociaż brzmiało to jak bardzo wstępny i luźny zarys.

- Ech musimy się w trójkę spotkać i go przemaglować, może w Marktag? Niech przyniesie co ma posłuchamy tego i zobaczymy czy to się nadaje i jest bliżej niż dalej. - Blondynka rzuciła scenariusz aktualnej sztuki na ławę. - Ide do naszych gwiazd, naprawde myślę że nasz czarny charakter potrzebuje mieć więcej werwy w ostatniej scenie to jest w końcu finał do kroćset! - malarka ruszyła w stronę zaplecza gdzie znajdowały się garderoby. Nie pukała w końcu była prawie u siebie niestety zamiast Matsa znalazła Hugo i Anne Tren, jedną z aktorek, wykorzystujących przerwę na budowaniu relacji między ich postaciami poza sceną. Pirora znalazła artystę w korytarzu prowadzącego do biura teatru, powtarzał swoje kwestie próbując innych tonów.

- Ach cieszę się że ty też uważasz że twoja gra pozostawia dużo do życzenia. - Blondynka powiedziała otwierajac drzwi do biura, a ten podążył za nią do środka. - Co się z tobą dzieje Mats masz świetną postać do grania a ten finał to taki se wyszedł jakby twoja postac juz przed finałem uznał że czas umierać.

- Oj no sam tak do końca nie wiem… Chyba przez tą wcześniejszą scenę. Ta co mam ją z Hugo. Ta słowna riposta. Trudna jest. Jak ją kończę zawsze mam wrażenie, że coś powiedziałem nie tak i nie mogę przestać o tym myśleć jak już zaczynamy tą finałową scenę. - wyjaśnił gdy odruchowo położył kartki scenariusza na jej biurku i sam się chyba zastanawiał nad przyczyną. Ale w końcu ją podał. Faktycznie była tuż przed finałem scena kłótni między obydwoma oponentami. Była świetnie napisana, miała swój dowcip, myśl przewodnią i stanowiła żywe ukoronowanie charakterów obu postaci. A i wstęp właśnie do tej finałowej walki. Trudność polegała na tym, że trzeba było ją odegrać z pamięci i w jednym ciągu. Bo miało to wyglądać wet za wet. Jeden argument za kolejny. Jak to w końcu zaczęło im wychodzić to zapowiadało się świetnie. No ale w praktyce było trudne do zrealizowania. Obaj aktorzy musieli perfekcyjnie wyuczyć się swoich kwestii i kwestii partnera aby praktycznie wchodzić w słowo jeden drugiemu. A to nie był krótki wątek więc proste do zrealizowania to nie było.

- Ech cóż żaden ze mnie Hugo, ale teraz ja i Naji chcemy zobaczyć perfekcyjną scenę finałową. Gdzie nasz czarny charakter… - Pirora rozumiała rozterki Matsa ale wiedziała też że aktor już się zafiksował na tę scenę i w tej chwili musi się ‘rozluźnić”. Jej dłonie wyciągnęły jego koszulę ze spodni i zaczęła głaskać jego tors zgrabnymi palcami - …który brał wszystko co chciał… - zgrabnie rozpięła jego pas a jej dłonie wsunęły się dalej w dół - ...intrygą, gwałtem i przemocą… - pracowała nad jego męskością póki nie poczuła że twardnieje - ...musi zmierzyć się z człowiekiem który zagraża jego pozycji… - zatrzymałą się i wycofała dłoń aktor był gotowy do działania - ... i wlać w tą walkę całą determinację jaka nim kieruje… - i wziął ją na biurku jakby faktycznie był postacią z sztuki, kartki scenariusza rozsypały się na podłodze a biurko znowu przesunęło się lekko pod ścianę. Dokończył z jękiem i paroma spazmatycznymi ruchami.

- Rora,... będziesz moją zagładą, zobaczysz. - wyszeptał jej do ucha zrelaksowanym głosem poczuła pocałunek na karku i jak się z niej podniósł.

- No na razie jestem twoją motywacją do lepszej gry aktorskiej. - Powiedziała poprawiają dół sukienki na swoje miejsce i troczki w gorsecie. Kiedy skończyła podeszła do aktora i połozyła mu dłoń na policzku. - I co mniej zestresowany?

- O tak, myślę, że to powinno pomóc. Dało mi to wiele do myślenia te twoje cenne wskazwówki. I natchnienie oraz zapał do pracy. Myślę, że jak się nad tym zastanowić to można to zagrać nieco inaczej niż do tej pory. Lepiej. Bardziej emocjonująco. - aktor z niego był nie mniejszej klasy niż z Hugo, podobnie z doświadczeniem. Właśnie dlatego ich obu obsadzono w tych dwóch, głównych, męskich rolach w tej sztuce. Teraz jak doprowadzał swoje spodnie i koszule do porządku, pas, twarz i włosy, to już mówił jakby dosłownie kierowniczka produkcji zaprosiła go i porozmawiała służbowo na ten temat i nic więcej. Chociaż ulga spełnienia i ironiczny uśmieszek zdradzały rozmówczyni, że czerpał z tej rozmowy nie mnie inspiracji i satysfakcji co ona.

- No to ciesze się że znalazłeś no nowo inspiracje a teraz na scenę ja i Naji chcemy zobaczyć coś czego deski w Altdorfie by się nie wstydziły. - Szlachcianka pomogła mu zebrać papiery z podłogi i wyszli z biura akurat kiedy kończyła się przerwa i znowu mieli zaczynać powtarzać scenę. - Pirora usiadła z Nije i obie kobiety zaczeły na nowo oceniać finalną scenę sztuki. Tym razem były zadowolone, cała trupa była i dostali małe brawa od obecnych. Dwa dni przed premiera miała być próba kostiumowa dla patronów van Dake w jej czasie tez postanowiła ‘odsteresować’ ich druga gwiazdę.
 
Obca jest offline