Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2022, 00:10   #4
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Pochodził ze średniej wielkości mieściny, na wschód do Luskanu. Wiódł dość dostanie życie w jednej z lepiej sytuowanych rodzin. Mimo, że jego rodzice formalnie nie byli sobie zaślubieni, to żyli ze jak mąż i żona, a dzięki wysokiej pozycja Maxiusa, nikomu w okolicy jakoś to nie przeszkadzało. Nie mogło być przecież inaczej, skoro to od starego Mory zależało życie większości mieszkańców, a nie należał do osób zbyt łagodnych.

Nie będąc przesadnie ograniczanym przez nikogo, Nicodemus mógł spokojnie zająć się rozwojem w wybranym przez siebie kierunku. Na początku padło na fechtunek i chociaż może wybrana forma walki rapierem i tarczą, nie należała do najbardziej efektownych to z pewnością był skuteczny. Młodzieniec nie chciał być trafiany bo rany pozostawiają blizny, a te nie były zbyt estetyczne, co miało dla niego duże znaczenie. Tę cechę odziedziczył po ojcu i podobnie jak on, cenił piękno i pięknem się otaczał. Nie tolerował u siebie najmniejszej niedoskonałości czy to w ubiorze, czy w uczesaniu, czy też nawet w mowie. Bywało czasem, że brzmiał nieco zbyt patetycznie, czy może niekiedy określenia, których używał brzmiały jak wyjęte z poprzedniej epoki.

Kolejnym krokiem w dorastaniu młodego Mora, było skierowanie się ku kultowi Lathandera, w którym odnalazł boga, będącego uosobieniem jego własnych przekonań. Nigdy oficjalnie nie został członkiem zakonu, ale w swoich odczuciach i często w ludzi, którzy go znali był najbliższym tego, co można nazwać Paladynem. Waleczny rycerz, złocistej zbroi, walczący w imię swego boga i tępiący wszelkiego rodzaju maszkary i zagrożenia dla ludzi. Podobnie jak Lathander, Nicodemus szczególną uwagę poświęcał tępieniu wszelkiej maści nieumarłych stworzeń, które uważał za najohydniejsze i najdalsze od właściwego porządku rzeczy. Dużo czasu spędził z Williamem, emerytowanym łowcą wampirów i wilkołaków, który chętnie dzielił się wiedzą na temat stworów z mroku.

Po śmierci ojca, matka wpadła w taką histerię, że nie dało się z nią wytrzymać, nie narażając swojego zdrowia, zwłaszcza, że to swemu jedynemu dziecku przypisywała winę, za utratę miłości swojego życia. Należało więc wynieść się na jakiś czas.

Po zapasy udał się do pobliskiego Luskanu i tam, zatrudnił się jako ochroniarz w karawanie zdążającej do Waterdeep. W czasie podróży ledwie raz byli niepokojeni przez szajkę, żądającą opłaty za "przejazd ich drogą", ale na szczęście, dzięki giętkiemu językowi Nicodemusa i kilku groźnym spojrzeniom rzuconym hersztowi, udało się zażegnać spór bez rozlewu krwi. Bez większych problemów dotarli do celu podróży.

Początkowo planował za zarobione pieniądze wynająć jakąś czystą kwaterę i przeczekać. Nie ukrywał dokąd się udaje i wiedział, że matka prędzej czy później spróbuje go odnaleźć. Liczył na to, że nie w celu skrócenia jego żywota. Kilka dni gnuśności zaczęło mu jednak ciążyć i wieczory spędzał w pobliskiej karczmie. Nie pił wiele, ale uważnie nasłuchiwał plotek. W końcu usłyszał, jak jeden z klientów opowiadał karczmarzowi, że jego Pan ma problem z rodową kryptą, w której zmarli niekoniecznie chcieli leżeć w trumnach i tak to się zaczęło.

-Nikodemus Mora, sługa Lathandera, łowca wampirów i wszelkiego plugastwa. - pierwszy raz przedstawił się w taki sposób, a później... Później weszło mu to już w nawyk. Okazało się, że tak dużym mieście jest sporo zajęcia dla kogoś, kto nie boi się stworów zrodzonych w mroku.
Czasami pracował sam, czasem zleceniodawcy zatrudniali większe grono osób, zwłaszcza, kiedy sprawa wydawała się być trudna.

Pierwsza w życiu praca zarobkowa zmuszała go czasem do opuszczenia miasta i eskortowania kupieckich karawan. W czasie jednej z podróży między miastami, odszedł na moment od wozu, przekonany, że widział coś we mgle i… Zgubił się. Błąkał się dobre kilka godzin, nie mogąc znaleźć traktu, aż natrafił na wóz prowadzony przez uroczą dziewczynę, która przedstawiła się jako Lenka. Zaprosiła go do wspólnej podróży i wyjaśniła, czemu tak łatwo zgubił się we mgle. Wyglądało na to, że trafił do zaklętej krainy rządzonej przez wampira. Wydawało mu się, że staruszek William coś o niej kiedyś opowiadał, ale nie mógł przywołać z pamięci szczegółów. Postanowił nie martwić się na zapas i po krótkiej pogawędce z Lenką, pozwolił sobie na małą drzemkę w głębi wozu. Kiedy się przebudził, usłyszał, że jego dobrodziejka prowadzi rozmowę z kimś, kto również znalazł się w podobnej sytuacji. Podniósł się z posłania i zbliżył się do obcych.

- Witajcie wędrowcy. Widzę, że również i was los zesłał na te tajemnicze ziemie. Jestem Nicodemus Mora, sługa Lathandera, łowca… wilkołaków, wiedźm i wszelkiego plugastwa. - Przedstawił się, pomijając zwyczajową wstawkę o wampirach. Jawne deklarowanie wrogości wobec pana krainy, w której się znalazł wydawało mu się niezbyt rozsądnym pomysłem.


Delikatne i perfekcyjne rysy, w połączeniu z krótko przystrzyżonymi blond włosami i soczyście zielonymi oczami przykuwały wzrok osób obojga płci. Nikodemus był bardzo przystojny i zdawał sobie z tego sprawę. W dodatku był dość charyzmatyczny, uprzejmy i potrafił dogadać się niemal z każdym, a przynajmniej tak mu się wydawało. Poza urodą, nie wyróżniał się zbytnio. W średnim pancerzu, z tarczą i rapierem o dość kunsztownie wykonanej rękojeści i kilkoma dodatkowymi sztukami broni wyglądał jak wielu innych Feareuńskich podróżników. Jedynie jego strój był zaskakująco czysty i zadbany, jakby osoba go nosząca miała swego rodzaju obsesję na punkcie czystości.

-Podobnie jak wy, tak i ja utknąłem po tej stronie mgły. Tuszę, że razem uda nam się znaleźć wyjście z tej kłopotliwej sytuacji.

 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline