Wioska, do jakiej dotarli przy wydatnej pomocy Lenki, sprawiała wrażenie gorsze niż złe. Lepiej byłoby, zapewne, szukać noclegu w lesie, niż w jednym z tutejszych obejść. Gdyby, oczywiście, ktoś zechciał przyjąć pod swój dach obcych przybyszów.
Caelan już miał zaproponować, by opuścić to ponure miejsce i ruszyć dalej, prosto przed siebie, gdy los postawił na ich drodze dwójkę dzieci.
Historia, jaką opowiedziała Róża-Rosalinda była w normalnych warunkach mało prawdopodobna, ale bard uznał, że w tym przeklętym przez bogów kawałku świata wszystko jest możliwe.
- A wasi rodzice? - spytał. - Chyba nie powinniście zapraszać obcych do domu. I jak wygląda ten potwór?
Miał nadzieję, że dzieci przesadzają i po prostu czegoś się przestraszyły, a ewentualna pomoc nie sprowadzi na ratujących żadnych kłopotów. Równocześnie sądził, że przyjemniej będzie spędzić parę godzin pod dachem, niż w serdecznym uścisku panoszącej się dokoła i gęstniejącej mgły.