Tupik kopnął z lekka wściekłością przydrożny , Bogu ducha winny kamień a po chwili złapał się za koniec stopy gdyż uderzył nieszczęśliwie czubkiem palca. „Boli” – przemknęło mu przez głowę… „ W sumie mogło boleć bardziej” – raz jeszcze spojrzał w kierunku bitwy.
Co prawda z daleka nie było wiele widać, ale po prawdzie co to mogła być za bitwa? Oddział wprawionych w boju żołnierzy kontra zebrani banici którzy nawet odległości strzału nie mogli wymierzyć. Tupik szybko stracił zainteresowanie działaniami na froncie, swoją odwagę pokazał i to musiało na razie wystarczyć, samotne pchanie się w rejon walk byłoby już jednak głupotą. Halfling toczył swe boje tylko wtedy gdy miał wyraźną przewagę – albo wtedy gdy zwyczajnie nie miał innego wyjścia.
- Już już, w sumie nawet dobrze że mogę pomóc , wiesz że kiedyś chciałbym tak porządnie leczyć jak ty? A chyba najlepsza formą nauki jest praktyka – mówił już rozpoczynając posługę pielęgniarza, podgrzewając wodę , czyszcząc narzędzia – zgodnie z nakazem. Co prawda nie rozumiał czemu Theo nalegał by je czyścic dokładnie i przemywać jeszcze alkoholem ( szkoda trunku ) – czyż nie wystarczy by gruda ziemi nie spadła z ostrza do otwartej rany? Czy musi być aż tak czyste? Nie rozumiał, ale słuchał, medyk miał na koncie dużo większe sukcesy medyczne niż Tupik , z czegoś to się brać musiało. Poza tym nadmiar ostrożności i przygotowań nie zaszkodzi.
- Tylko tłumacz mi przy tym wszystkim co robisz, więcej i szybciej się nauczę , niż jeśli będę tylko patrzył. - poprosił Theo , wiedząc że medyk raczej nie poskąpi mu swej wiedzy. Nie robił tego dotychczas i było to zresztą w jego najlepszym interesie na wypadek sytuacji gdyby sam potrzebował fachowej pomocy.
Uszykował zioła – zwłaszcza te pomocne do zatrzymywania krwawienia – z których prym wiodła babka zwyczajna. Medyk nalegał by i ja przemyć przed nałożeniem… Tupik wzruszając ramionami posłusznie wykonał. Zdjął też wierzchnia szatę okrywająca wywerni pancerzyk szkoda było ja zachlaptać we krwi, a ta pancerzykowi nawet dodawała specyficzny rys... - Pozostawało czekać…
Niedługo później mieli mieć roboty więcej niż nie jeden studenciak przez całe lata studiów i egzaminów. Nie dość że przyszło im leczyć żołnierzy – i to nader wielu z tego co się okazało to jeszcze i chłopów – poddanych Detlefa.
Gdy przybył z pierwszym wozem rannych zastanawiał się czy nie lepiej było cały ten majdan przenieść na pole bitwy, ale cóż ognisko już płonęło woda wrzała , Theo miał wszystko rozłożone, żal było całej tej roboty. Żal było i Lanwina którego zwłoki dość szybko wypatrzył głównie po tym że jako zwiadowca dość charakterystycznie się ubierał. Nie mógł już dla niego nic zrobić nawet zamknąć powiek, które ciężko było w ogóle znaleźć w rozkwaszonej miazdze jaką była obecnie jego twarz. Na moment zasępił się nieco , był to dobry zwiadowca, będzie go brak. Po czym wrócił do spraw żywych – którzy potrzebowali pomocy.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 27-04-2022 o 20:58.