Kowal-Rebeliant | Post wspólny - rozmowa z docka
Anathem uważnie wyłapywał nowe wiadomości z rozmowy. Szczególnie zainteresowała go informacja o stosach ofiarnych. Odniósł wrażenie, że uciekając z podmroku, zamienił jedną złą boginię, na drugą wcale nie lepszą.
-Jak dobrze rozumiem, to w tym mieście poświęcacie skazańców tej całej Auril tak?- zapytał, zanim podzielił się wnioskami, które przyszły mu do głowy.
- We wszystkich z dziesięciu miast składane są ofiary dla Auril. Choć nie wszędzie z ludzi - odpowiedział Bran. Chyba jako jedyny z zebranych otarł się o stan kapłański, więc w swoim mniemaniu czuł się upoważniony do dyskusji o religii. - W Bryn poświęca się skazańców. Podobnie w Easthaven. W Targos jest loteria i przegrani również trafiają na ofiarę.
-W Menzoberranzan, kapłanki pajęczej suki składają ofiary z drowów, w zamian za najsilniejsze z zaklęć. Wygląda to tak, że przebijają serce pajęczym sztyletem o ośmiu ostrzach. Tutejsze zabójstwa również przypominają swego rodzaju rytualny mord. - Anathem podzielił się okruchem wiedzy z ojczyzny - Być może… Komuś było nie w smak, że ofiara dla jego bogini umknęła śmierci? Czy podobnie było z Twoją żoną? - półdrow zapytał bez ogródek.
Bran spochmurniał. Nie było mu łatwo wspominać tamtego czasu.
- Nie jestem i nigdy nie byłem specjalistą w zakresie medycyny. Podobnie jak magii. W tamtym momencie nie myślałem też zbyt wiele. Życie straciła moja ukochana. Moje dziecko.
Pojedyncza łza spłynęła z oka po brodzie krasnoluda.
- Byłem zrozpaczony. Zły. Trudno mi to w ogóle opisać. Wybacz. Wydaje mi się, że tak było, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy sztylet miał więcej ostrzy. Nie mam nawet pewności, czy był to sztylet, rapier czy inna broń przeszywająca.
-Pytałem o to, czy Twoja żona była ofiarą przeznaczoną dla Auril. Wybacz, że poruszam tak nieprzyjemny temat, ale… Potrzebuję tej wiedzy, by złapać mordercę. - Anathem wydawał się szczerze zasmucony.
- Nie. W Kopcu Kalvin nie praktykujemy tego. Poza tym Hella nie była nigdy o nic oskarżona. Nigdy nie działo się z nią nic dziwnego. Tak przynajmniej myślałem. Raz tylko zdarzyło jej się, że zniknęł na kilka dni, czym mnie zmartwiła. Było to dwa tygodnie przed jej śmiercią - Krasnolud nie przestawał mówić, choć głos zdradzał, że targają nim emocje.
- Wybacz zatem moje pytania. Nie chciałem przywoływać przykrych wspomnień, ale muszę zadać jeszcze jedno. Czy jest szansa, że w ciągu tej krótkiej nieobecności naraziła się jakoś kultowi Auril? - półdrow czuł w kościach, że morderstwa miały jakiś związek z lodową boginią.
- Nie wiem - odpowiedział krasnolud wzruszając ramionami. - Szukaliśmy jej kilka dni. Już straciłem nadzieję, i wtedy odnalazł ją jeden z naszych zwiadowców. Była wycieńczona i ledwo żywa.. Jestem pewny, że wcześniej nie miała ze sobą tego kamienia. Ale nie wiem czy miała go już po tym zaginięciu, czy zostawił go morderca.
-Czyli nie wiesz, co robiła Twoja żona w czasie zaginięcia? - Anathem był dość zaskoczony, ale być może wśród krasnoludów kobiety miały podobną pozycję jak u drowów i mąż nie miał prawa pytać o to, co robi żona.
- Zaginęła w czasie śnieżycy. Szukaliśmy jej kilka dni. - odpowiedział krasnolud. - Gdybym wiedział gdzie jest, to nie leżałaby tam w śniegu gdy znalazł ją nasz zwiadowca.
-Wybacz. Mylnie zrozumiałem powody zaginięcia Helli. Nie chciałem Cię urazić. Jeśli jednak Auril przypomina Lloth to… - zamilkł na moment, zastanawiając się nad doborem słów - … może jest w tym sens. W Menzoberranzan zabicie pająka jest karane śmiercią, podobnie jak strząśnięcie z siebie takiego, który po tobie pełza. Jestem pewien, że wśród kapłanek są też takie, które zabiłyby za ucieczkę przed pająkiem. Co jeśli morderca uznał, że uratowanie twojej żony z zamieci uchroniło ją przed losem zesłanym na nią przez Auril, że uniknęła wydanego na nią wyroku i postanowił to naprawić?
Krasnolud zamilkł. najwyraźniej analizował przedstawioną przez paladyna perspektywę.
- Słyszałam, że niektóre ze śnieżnych zwierząt są posłańcami Auril i za ich zabicie spadnie na łowcę kara. Nie wierzę w to; gdyby tak było Dolina szybko wyludniłaby się z ludzi i nieludzi - wzruszyła ramionami Lotta. - Z Topaz rozważaliśmy opcję, że mogą być to rytuały wykonane przez druidów czczących Auril. Ale druid w mieście, a tym bardziej w Kopcu Kelvina raczej zwracałby na siebie uwagę. Poza tym oni chyba nie lubią nieumarłych; to nienaturalne? - spojrzała na Brana jako przypuszczalnie obeznanego z różnymi kultami. Spróbowałą sobie wyobrazić nóż o ośmiu ostrzach. Wydawał się bardzo niepraktyczną bronią, chyba tylko przy związanej ofierze można nim było skutecznie się posługiwać.- Zresztą ofiary dla Auril raczej wrzuca się do wody niż sztyletuje.
-To wcale nie muszą być druidzi. Wydaje mi się, że posiadacz ostrza zamrażającego serca mógłby uznać taką śmierć za równie dobrą, w może nawet lepszą niż stos czy utopienie. Wśród ludzi, mieszkańców miast nie ma innych wyznawców Auril niż druidzi? - półdrow nie czekał na odpowiedź i zwrócił się do szeryfa
-Jaka kara czekała na mnie, za rzekome zabójstwo? - półdrow zapytał szeryfa.
Szeryf spojrzał chłodno na kadeta swym jednym zdrowym okiem. Pod niewzruszoną twarzą, Anathem widział, że wyraźnie bił się z myślami, czy powinien to przyznawać.
- Z dużym prawdopodobieństwem zostałbyś złożony w ofierze dla bogini Auril. Nie pochwalam tego, lecz na wiele rzeczy w tym mieście nie mam wpływu. - szeryf Markham zamyślił się - Tutaj, w Dolinach Lodowego Wichru źle się dzieje. Zima z każdym rokiem bardziej ciemięży. Ludzie mawiają, że to za sprawą Auril i jej gniewu. Niektórzy utrzymują, że widzieli boginię, jak ta rzuca na całą krainę zaklęcia. Ofiary… ludzie robią to ze strachu przed jutrem. Ze strachu krzepną im serca i posuwają się do rzeczy, których nigdy bym nie pomyślał. Dlatego tak ważne jest, byśmy nie ustawali w wysiłku. Te morderstwa potęgują ów lęk.
-Zamierzam odwiedzić kramy kupieckie i poszukać wśród nich mężczyzny, którego spotkałem w tawernie. Jeśli go znajdę, to zapewne wyrwie mi się, jak to cudem uniknąłem stosu. Może nawet dodam coś o wyższości Lloth nad Auril, chociaż obie suki wydają się być siebie warte. - podzielił się swoimi zamiarami - Jeśli znajdziecie mnie martwego w przeciągu najbliższych dni to zapewne miałem rację i będziecie wiedzieli, kogo szukać.
-Kto wie, może Auril maczała swoje lodowe cycki w całej sprawie. Wszyscy wiedzą, że nawet jak na Doliny, ta pogoda nie jest normalna. - Rzucił Oberik, biorąc solidny łyk cydru. -Wiele w temacie zabójstw nie dodam, poza tym, że musimy ustalić daty i jak bardzo to zależy od faz księżyca, ale mamy robotę. Khek khem khem. Jeśli ktoś jest na siłach, to nasze zacne krasnoludy proponują solidny zarobek, za odzyskanie ich transportu żelaza. - Mężczyzna potoczył wzorkiem po zgromadzonych przy stole. - Problemem jest tylko jeti, którego podobno widziano i śnieżyca. - Wyrzucił z siebie cicho. Yeti były niebezpieczne, śnieżyca również. Jednak dwieście złotych, nierżniętych monet dawało sporo możliwości.
- Piętnaście dni. To czas między pełnią, a nowiem. Taką mamy odległośc między zabójstwami - Lotta powtórzyła to, co doprecyzował szeryf i oni wcześniej z Topaz. - Naprawdę chcesz się mierzyć ze śnieżycą i yeti równocześnie? Zresztą nawet bez potwora jaką dasz gwarancję, że trafimy na powrót do miasta?
- Żadną, co prawda umiem szukać tropów, ale czas jest przeciwko nam. Musielibyśmy się śpieszyć, żeby nie zasypało śladu krasnoludów i naszych w drodze powrotnej. - Oberik zabębnił palcami po blacie. -Sorcane też się nieźle zna na tropach- Dodał po chwili.
-Wasz towarzysz chyba obecnie nie nadaje się do takiej wyprawy. - Anathem wskazał na Brana - Nie rozumiem też przekonania, że jest jakaś ustalona odległość między zabójstwami. Jak dobrze rozumiem to mamy dwie daty, a do ustalenia systematyczności takiego działania potrzebujemy najmniej trzech. Motyw i tożsamość zabójcy są chyba większym priorytetem. - Nie odniósł się do propozycji odzyskania żelaza. Nie był do końca przekonany czy była skierowana również do niego. - Czy jest jakieś szczególne miejsce w mieście, gdzie zatrzymują się karawany kupieckie?
- Pozostaje jeszcze kwestia przeciągnięcia wozu przez śnieg do miasta. Mamy go sami wlec? Zabrać ładunek żelaza na plecy? Mamy jakieś konie? - drążyła Lotta.
-Przydałyby się psy, ale sanie można i pociągnąć. Tylko trzeba pamiętać o butach śnieżnych. - Odpał Oberik.
-Jeśli dacie mi godzinę czy dwie, to chętnie pomogę w wyprawie. Chciałbym zobaczyć zarówno sanie, jak i psy. - zaproponował Anathem.
__________________ Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD? Zajrzyj do nas!
Ostatnio edytowane przez shewa92 : 27-04-2022 o 13:48.
|