Płock. Plebania.
Cień poruszał się niespokojnie. Wsunął się do pomieszczenia i złączył z cieniem Guntera. A potem zaczął rosnąć na oczach Francesci i Anny. Stopniowo przyjmował kształt mężczyzn. W końcu zaczął zmieniać też kolory. Wprawdzie szaty i włosy pozostały czarne, ale skóra na twarzy i dłoniach nabrała już bardziej naturalnych kolorów. Poznały go poprzedniej nocy. Oto stał przed nimi Auditore.
- Laudetur Iesus Christus - zaczął gładką łaciną dając kobietom chwilę na odpowiedź.
- Pokłdam wiarę w tym, że chcemy sobie wzajemnie pomóc. Każdemu z nas zależy na tym, żeby moc pradawnego wampira nie zalała Płocka zwłokami wędrującymi po nocach. Nie mam wiele, ale pomogę jak umiem. Dziś, w siedzibie inkwizycji pojawi się mój wierny sługa. Jest dość… kontrowersyjny. Nie oceniajcie go proszę po wyglądzie. Jest to zacny i szlachetny człek. Teraz już wampir. Bardzo źle potraktowny przez los. Na myśl przywodzi mi Hioba, gdyż dzielnie znosi cierpienia, a jego wiara pozostaje niezachwiana. Co ważne, poznał tajniki kontroli nad zwierzętami, tak jak poznali je Trygław i jego potomek w Mogilnie. Wiem, że Żerca również posługuje się szczurami do swych celów. Rokita może być nieocenioną pomocą, jeśli dacie mu szansę.
Stały we dwie z Anną w obszernym gabinecie biskupa oko w oko z wampirem, który od wielu miesięcy kontrolował Płock.
***
Las. Niedaleko polny na której wilkołaki walczą z bestią.
- Czarni - szamanka powiedziała słowo podobne do nazwiska rodu, któremu pomógł Bogumysł. Podobne, a jednak inne. Jakby wypowiedziane z obcym akcentem.
- Moi bracia znaleźli bestię. Drugą. Toczą z nią walkę. Chodź ze mną, chcę, żebyś rzucił na nią okiem. My nigdy nie spotkaliśmy czegoś takiego.
Nadia pociągnęła nosem. Chyba oceniała wiązanie wokół maga, którego miał ze sobą Bogumysł.
- A jego najlepiej spalić, albo przywiązać do rana na leśnej polanie. Potem patrzeć jak wschodzi słońce.