Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2022, 12:02   #43
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Śmigłowiec siadł na ziemi i oddział piechoty wybiegł po rampie profilaktycznie zabezpieczając oczyszczony już teren. Ariel zrobiła wszystko co mogła dla Morrisa. Oddziałowy medyk przyniósł składane nosze i pomógł jej zabrać nieprzytomnego sierżanta na pokład. Bracia McBride, jeden wspierając drugiego znaleźli się tam zaraz potem. Shania ustawiła zegary na ładunkach i jako ostatnia zamykała pochód.

- Ruchy, ruchy! - krzyczała September - Zegar tyka, za 3 minuty wszystko jebnie.

Ariel dopiero jak usiadła zabrała sie za swoją nogą. Miała nadzieję, że medyk z oddziału piechociarzy jej pomoże. Patrzyła po oddziale, większość nadawała się do szpitala…

Rampa zamknęła się po wduszeniu przycisku na burcie, a po chwili Grapeshot uniósł się nad ziemię. Shania zerkała na zegarek, a po jej głowie kołatały się wątpliwości czy wszystko dobrze uzbroiła. Pierwsza eksplodowała stróżówka, potem budynek główny, a na koniec zbrojownia, gdzie reakcję łańcuchową wzmocniły amunicja i miny Blitzerów.


Miała wrażenie, że przedobrzyła, ale z drugiej strony czuła satysfakcję z efektu.

***

Lot powrotny trwał nieco dłużej. Guardian, którym lecieli wcześniej był lżejszy i mniej obciążony.
W końcu dotarli na Fulcrum i siedli na lądowisku. Rampa otworzyła się, wirnik przeszedł w tryb jałowy.

- Pomóżcie przetransportować sierżanta do Lazaretu. - Powiedziała Doe kierując te słowa do piechoty.

Medyczka spojrzała na Gabriela i Chrisa, znając ich, dotrą tam sami. Ona również powoli swoim tempem dotrze na miejsce. Zapewne lekarz nie pozwoli jej pomagać w takim stanie, ale przynajmniej postara się mu zdać relację z tego jak wyglądają obrażenia i jakie działania podjęła.

Bracia McBride faktycznie mogliby sami się zorganizować do wyjścia z ich transportu, ale obrażenia Gabriela były na tyle duże plus dochodziło osłabienie po stracie dużych ilości krwi, że lepiej było by resztę drogi przebył na noszach.

- Złożę raport przed dowództwem - oznajmił jeszcze Chris do wszystkich. Wyszedł razem z medykami niosącymi jego starszego brata i dowódcę, towarzysząc im aż do Lazaretu. Dopiero po upewnieniu się, że na pewno trafili w dobre ręce, udał się do namiotu dowództwa.

- Pójdę z tobą - powiedziała September - Tu i tak mają pełne ręce roboty, potem mnie opatrzą.

Major Scott był w namiocie i czekał. Zapewne ktoś poinformował go już o tym, że może spodziewać się rannych. Po jego reakcji widać było, że nie spodziewał się ich stanu. Zerknął na nieprzytomnego Morrisa i najpierw dokonał oględzin rany McBrida.
- Wy go opatrzyliście? - zapytał Ariel, po czym zwrócił się do Gabriela - Przeżyjecie. Musicie wytrzymać jeszcze trochę.

- Tak, Majorze - odparła Ariel - Pociski utknęły w ręce. Wyciągnęłam je i oczyściłam ranę jak tylko było to możliwe w warunkach polowych. Postrzał brzucha opatrzony był tylko podstawowo, podobnie jak ręka wymaga zaopatrzenia chirurgicznego. Nie było czasu na dokładniejszą akcję, wycofywaliśmy się bezpośrednio z akcji. Reszta ran jest powierzchownych. Gabriel otrzymał dwa postrzały w nogę oba dość paskudne. Rany były zaopatrzone polowo, podane zostały środki znieczulające. Sugerowałabym podanie wszystkim rannym antybiotyków oraz dokładnego oczyszczenia ran. W grę wchodził atak legionu. Część pocisków mogła być skażona. Powinno się podjąć wszelkie środki zaradcze i zachować pełną ostrożność.

- Hmm - zamyślił się i rozciął opatrunki Morrisa, jakie Doe założyła w warunkach polowych. - W takim razie zmiana planów. Popraw szwy i ponownie załóż opatrunki sierżantowi, a ty przygotuj McBride'a do zabiegu - rozkazał swoim medykom.
- A Wy możecie odmaszerować - zwrócił się na powrót do Doe i skinął jej głową w formie podziękowania.

Ariel opuściła zabiegówkę i zabrała się do opatrywania własnych ran. Rany krwawiły i co gorsza bolały. Przygotowała wszystko co było jej potrzebne. Siadła na wolnej kozetce i sięgnęła po przybory. Zdezynfekowała ranę i zabrała się do cerowania. Zaaplikowała sobie środki przeciwbólowe i połatała się jak potrafiła. Już dawno przestało jej zależeć na równym ściegu i braku blizn. Na koniec przemyła jeszcze raz rany i pozaklejała opatrunki. Wyglądała jak Pan Plaster ze starej capitolskiej bajki. Wyszła z lazaretu nucąc głupawą melodyjkę. Zapaliła papierosa i stwierdziła, że pora odpocząć…
 
Fenrir__ jest offline