Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2022, 21:13   #104
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Nagła cisza na polu gdzie jeszcze moment temu trwała rzeź wieszczyła koniec pracy dla wojowników. I początek dla "służby medycznej".

- Wszyscy wiedzą, co mają robić? Każdy zna swoje obowiązki i swoje miejsce? - upewnił się. Przerażeni ludzie skłonni są do popełniania błędów. Ci też je popełnią. Nie było sensu zaprzeczać. Ale jeszcze gorsza była ewentualność, w której lęk przed porażką i krytyką sprawi, że nie zrobią nic. Albo że poczucie winy skłoni ich do ukrycia się i upicia w połowie pracy.
- Kiedyś miałem nadzieję, że jeśli każdy będzie przestrzegał, czego powinien przestrzegać, nic nie może pójść źle. Ale pójdzie. Z pewnością coś się spieprzy i ktoś przez to umrze. Trudno. Lepiej oni niż my. Za nic w
świecie nie zdołamy pomóc wszystkim potrzebującym. Nawet znikomemu
procentowi potrzebujących. Nikt nawet tego nie oczekuje. Znaczy się, oni może tak. Ale ja nie. I wy też nie powinniście. Po prostu róbcie swoje. Nie damy rady zrobić dużo więcej, niż będziemy w stanie
– powiedział ciszej i cieplej. – Ale postarajmy się wszyscy, żeby to nie było dużo mniej.

***

Rzeczy graniczące z niemożliwością Theo wykonywał co prawda od ręki, ale cuda były jednak pozostawiał kapłanom. Choć sądząc po wyglądzie Lanwina, to sprawa bardziej była w gestii nekromantów. Dla niego nie mógł nic zrobić.
Mógł za to coś zrobić dla innych. Tych, których mu tu znoszono. Pachołkowie, podzieleni na dwuosobowe zespoły z drągami i płachtami płótna robiącymi za nosze ruszyli na pobojowisko już chwilę temu i strumyk lekko rannych, którzy przyszli o własnych siłach miał wkrótce zmienić się w rwącą rzekę przerażonych rannych i spanikowanych przyjaciół, rodzin i przygodnych gapiów. Kowal, wielkie chłopisko, krzątał się przy swym przypominającym ławę tortur stole, i wyłuskiwał rannych z pancerzy, kolczug i pogiętych przyłbic.

Medyk wciągnął w nozdrza przejmującą mieszankę zapachów jodyny, amoniaku, alkoholu i eteru. Stali, smaru do osi, skóry.... Oraz krwi, flaków, wymiocin i, nie bójmy się tego słowa, zwykłego ludzkiego gówna. Oraz, z jakiegoś powodu, kapusty. ~Skąd tu kurwa kapusta? - zastanawiał się, nabierając w usta gorzałki z piersiówki. Nawet wypluta zaraz pomagała przezwyciężyć woń "punktu medycznego".

Wydawało się, że ledwo chwilę temu warstwa białego płótna na dnie wozu była czysta, dziewiczo nie skażona i klinicznie sterylna. Długo taką nie pozostała.
Spojrzał na stół operacyjny, który jeszcze niedawno również był dziewiczo biały, i na instrumentarium, na dziesiątki narzędzi, zwykle budzących respekt i ufność chłodnym i groźnym dostojeństwem zimnej stali, niepokalaną czystością metalicznego połysku, porządkiem i estetyką ułożenia, a teraz w większości zakrwawionych, wyglądających jak narzędzia tortur i budzących głównie przerażenie.

Przy instrumentarium krzątał się jego personel. Tupik. Nieludź. Niziołek. Podobno niegodny zaufania. Ale Hohenheim wiedział lepiej.
Widział kiedy ktoś wymiotował niedaleko, a tylko "asystent" westchnął - Ludzie są tacy nieodporni - odprowadził go na bok i dalej robił swoje.
Nawlekanie igieł, zszywanie cięć i zakładanie opasek uciskowych też było ważne. Do trzymania haków też wcale nie trzeba było tak wiele znowu siły. To znaczy, trzeba było, ale ważniejsze było to, żeby nie paść nagle nosem w brzuch operowanego. Teraz musiał liczyć na to, że tępy osiłek, zatrudniony do noszenia beczek i takich tam będzie zbyt tępy by zdać sobie sprawę z tego co robi i wytrzyma. Dla Eliasza miał bowiem inne zadanie. Stare przysłowie chirurgów mówiło, że do każdej skomplikowanej operacji potrzebne są trzy ręce. Do każdej prostej - cztery. Wyglądało na to, że właśnie nadeszła chwila pierwszej operacji Tupika. A w każdym razie pierwszej, w której jest po tej dobrej stronie noża.

– Theo, ten będzie chyba najpilniejszy. Zobacz, udo spuchło jak bania, kość udowa pewnie rozkruszona… - Tupik starał się ocenić stan rannego. - Coś dodasz? - zapytał.
– No, tutaj wiele do dodania nie ma – Theo podał rannemu buteleczkę. Ten z wdzięcznością przyjął "eliksir przeciwbólowy" i wypił go od razu. I tak było dziwne, że do tej pory był przytomny. - Tętnica ocalała, inaczej donieśliby trupa. Wygląda na cios cepem, przy czym twarde skrzydło siodła podziałało jak twarde klepisko.

Westchnął i spojrzał na pacjenta.
– Jak rzekłem, tutaj nic dodać. Można wyłącznie ująć. Do roboty.
Podaj mi nóż. Nie ten. Obustronnie tnący. Amputacyjny. A tam jest raspator.
- pokazał - Do ściągania okostnej przy amputacji. By okostna
nie spękała pod zębami piły, by mieć czyste i gładkie odpiłowanie.
- wyjaśnił, zgodnie z prośbą niziołka. Ku swojemu zdumieniu, nauczanie dawało mu przyjemność. Ranny nie spuszczał rozbieganego wzroku z ich rąk, śledził poczynania oczami przerażonego, schwytanego w sidła zwierzęcia.
– Będę amputował, synku.
– Nieeeee! –
rozdarł się ranny, miotając głową, usiłując umknąć ze stołu. – Nie chcęęęęęę!
– Jeśli nie amputuję, umrzesz.
– Wolę umrzeć…
– ranny mówił coraz wolniej pod wpływem "eliksiru". No co? Jak uśnie to nie będzie się rzucał na stole więc i bólu będzie mniej. – Wolę umrzeć, niż być kaleką… Dajcie mi umrzeć… Błagam… Dajcie mi umrzeć!
– Nie mogę –
medyk podniósł nóż, spojrzał na klingę, z uznaniem kiwnął głową niziołkowi, który zdążył jakoś go wyczyścić i zdezynfekować w międzyczasie. Ranny tymczasem tracił przytomność. Theo miał nadzieję, że z powodu napoju, a nie utraty krwi. – Nie mogę pozwolić ci umrzeć. Tak się
bowiem składa, że jestem lekarzem.
- Zdecydowanie wbił ostrze i ciął głęboko. ~A choć my, lekarze, potrafimy wiele, jeszcze żadnemu z nas nie udało się wydusić zapłaty od trupa - dodał w myślach.
E: [5d100=66, 9, 36, 82, 15]
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-05-2022 o 14:34. Powód: Rzuty
hen_cerbin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem