***
Jeden z medyków Majora Scotta nie został zaangażowany do zabiegów z najciężej rannymi. Widząc krew na ubraniu Shani przywołał ją gestem ręki. Rany zostały potraktowane płynem antyseptycznym. Piekło jak cholera, ale w tropikach drobnoustroje i grzyby potrafiły być groźniejsze niż sama rana. Szwy zostały założone sprawnie, a opatrunki ciasno. Po wszystkim September wróciła do namiotu i złożyła ekwipunek, który odpowiednio doprowadziła do porządku.
Gdy wyszła przed namiot, zachciało jej się pić i nie chodziło wcale o wodę. Opcje były dwie. Piwo w kantynie, albo coś mocniejszego u kwatermistrza. Piechota i brygady nie zajęły wszystkich miejsc przy ławach rozłożonych w tamtej części obozu.
Tu potrzeba było czegoś mocniejszego. Ruszyła do kwatermistrza. Weszła do namiotu i widząc go piszącego jakieś kwity zagadnęła:
- Znajdzie się coś na zresetowanie mózgu?
- Mam whisky - odparł kwatermistrz chowając przezroczystą butelkę bez żadnej etykiety pod blat i stawiając w jej miejsce taka z bursztynową zawartością.
- Pewnie jest droższa od tego co pan schował?
Kwatermistrz stał nieruchomo, ale same jego oczy skierowały się pod blat. Mężczyzna jednak szybko opanował odruch.
- Nie jest droższa, ale na pewno zdrowsza. Jeśli w ogóle można w taki sposób wyrazić się o alkoholu.
- Zaciągnęłam się do wojska, a to eliminuje zdrowy tryb życia na starcie. - odparła Shania. - Daj pan tego bimbru.
- Niech będzie - kwatermistrz odpuścił po chwili wahania. - Z tego co słyszałem to się wam należy. Na koszt firmy. Tylko podziel się z kolegami i nie machaj nią na wszystkie strony jak wyjdziesz z namiotu - wyciągnął spod blatu poprzednią butelkę i postawił przed żołnierką.
- Jedna butelka na troje to co to jest - odezwał się Christopher, który podobnie jak Shania szukał u kwatermistrza procentów. - Zatłukliśmy trzy tuziny heretyków i wysadziliśmy bazę Bauhausu. Wszyscy wrócili żywi - wyliczył z dużym zaokrągleniem ich dokonania. - Niech się więc firma trochę postara z tym bonusem - skinął głową by kwatermistrz dorzucił jeszcze jakąś flaszkę.
- Takie szczegóły do mnie nie dotarły - Kapitan Torres wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Tyle, że ta firma was lubi - przestawił przezroczystą butelkę o kilka centymetrów - A ta ocenia was za wasze osiągnięcia i cyferki - ustawił obok niej przydziałową butelkę whisky.
- Dobra, nie ma co wybrzydzać - Shania zgarnęła obie butelki. - Chodź, poszukamy reszty.
Chris uśmiechnął się i skinął głową kapitanowi w podzięce za alkohol.
- Tak, chodź poszukamy Ariel - zgodził się z Shanią i ruszył przodem.