Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2022, 14:20   #47
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
***

Ariel obudziło lekkie zamieszanie w obozie. Nic szczególnego, ale zwiększenie natężenia ruchu nakładało się na głos silnika barki transportowej. Medyczka popatrzyła na zegarek. Przespała kilka godzin, a w namiocie oprócz niej nie było nikogo.

Chybocząca się po wodzie łajba, która właśnie zawinęła do portu miała w swoim ładunku przede wszystkim skrzynie części zamiennych do śmigłowca, ale prócz nich, paczek i worów przewoziła jeszcze jeden ładunek. Taki, który wyjątkowo cieszył się z samotności przed spodziewanym desantem na stały ląd. Pozwoliło mu to na ostatnie poukładanie w głowie punktów planu na najbliższe godziny, przypomnienie po co tu jest i dlaczego. Fulcrum nie stanowiło epicentrum Wenus, ani metropolią się tego nazwać nie dało. Ot zadupie, ale każda potwora ma w sobie coś, co wabi do niej jej amatorów. Jednym z nich była z pewnością kobieta która z burty zeskoczyła na trap, istniało przecież tysiące lepszych miejsc do odbycia służby… chociaż na pierwszy rzut oka przypominała widmo, a nie kolejnego żołnierza.

Layla Payton wyglądała bowiem jakby nie żyła już od paru godzin i ktoś zapomniał ją o tym poinformować, więc siłą rozpędu szła dalej przed siebie. Trupioblada karnacja poznaczona na twarzy wykwitami jasnych piegów kontrastowała mocno z długimi, czarnymi włosami spływającymi kobiecie z ramion aż do połowy pleców. Najbardziej jednak przykuwała uwagę jej twarz o pociągłych rysach, wysokich kościach policzkowych, wydatnych ustach oraz oczach tak ciemnych, że w zwykłym świetle dnia tęczówki zdawały się równie czarne co źrenice. Szybko rozejrzała się po nabrzeżu unosząc na chwilę głowę i wzięła spokojny wdech, a gdy ją opuściła nie uśmiechała się, ani nie stroiła groźnych min. Wydawała się skupiona, obserwowała ruch w namiotach i okolicy, a potem po prostu zgarnęła swój plecak zarzucając go na ramię aż nią lekko zachwiało. Broń dla równowagi zawiesiła na drugim ramieniu. Gabarytowo szału nie robiła, była dość niska i raczej średniej budowy której większość detali skrywał czysty, prosty mundur bez widocznych oznaczeń, na to narzucony pancerz Free Marine oraz skórzane rękawiczki. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie.
Należało się zameldować… a potem wziąć do roboty.

Ku jej zaskoczeniu nikt z dowodzących nie wyszedł jej na spotkanie. Jedynym wyjątkiem był żołnierz w mundurze Wolnych Brygad o stopniu sierżanta. Na naszywce widniało D. Lee. Layla znała jego imię. David. Mężczyzna zerknął na jej naszywkę. Nie zasalutował bo nie musiał, ale widać, że traktował ją z respektem.
- Pani sierżant został ranny i leży w lazarecie po ostatniej akcji. Jeszcze nie odzyskał przytomności. Namiot dowództwa znajduje się tam - wskazał palcem. - Pani ma przydział do tego - ruszył ramieniem w lewo i wskazał inny.

***

Shania i Chris siedzieli na skrzynkach w cieniu namiotu pociagając z butelek i zagryzajac jabłkiem, gdy zobaczyli przebijającą łódź.
- Ktoś od nas - powiedziała Shania widząc pancerz - Chodźmy się przywitać.

Przez chwilę zapanowała cisza, gdy Payton podążała wzrokiem we wskazanych kierunkach. Po zakończeniu krótkiego rekonesansu wróciła spojrzeniem do Lee. Wpatrywała się w jego twarz, szczególnie oczy. Wydawała się nie mrugać.
- Dziękuję sierżancie - przerwała milczenie, wolnym krokiem ruszając do przydzielonego namiotu, a przy mijaniu rozmówcy dodała ciche pytanie.
- Aktualnie brak rozkazów, tak?
- Z tego co słyszałem sierżant Morris nie zdążył wyznaczyć zastępcy.

Blondyn sięgnął ręką do okularów przeciwsłonecznych i opuścił je na nosie, żeby spojrzeć ponad nimi na nową dostawę. Mundur był tak jakby zupełnie z ich przydziału.
- Faktycznie - zgodził się w końcu z Shanią i poprawił okulary. Zeskoczył ze skrzyni. - Panie przodem - zachęcił towarzyszkę szarmanckim gestem ręki.

Layla kiwnęła krótko głową. Czyli działo się i dobrze. Na nudę nie będzie narzekać, a z każdej zawieruchy szło wyszarpać coś dla siebie.
- Na razie to wszystko Davidzie, będę wiedziała gdzie cię szukać - posłała Lee krótki jak mgnienie uśmiech, a kątem oka dostrzegła ruch. Ktoś się zbliżał, obróciła kark w tamtą stronę. Postacie w tożsamych pancerzach ciągnęły na nabrzeże. Zatrzymała się i przez moment patrzyła zimno w ich stronę, lecz nagle coś w jej twarzy drgnęło. Pojawił się ponownie uśmiech.

- Witamy w obozie - powiedziała Shania, Christopher skinął nowej głową na przywitanie. - Shania September i Chris McBride, z naszych jest jeszcze medyczka oraz trzech kolesi i sierżant, chwilowo ranni. Tzn. nie mogą chodzić, bo jak widać wszyscy oberwaliśmy. W obozie panują warunki bojowe, zawsze musisz mieć co najmniej broń boczną.

Kobieta ściągnęła usta jakby chciała się przez moment roześmiać, ale dała sobie spokój.
-Nigdy się z nią nie rozstaję dlatego ciągle żyję - stwierdziła po prostu - Layla Payton, będziemy współpracować. Mimo stanu gotowości liczę, że nie zapomnieli tu jak się porządnie karmi. - westchnęła - To była długa droga, zrzucę graty.

 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to
Dydelfina jest offline