Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2022, 21:57   #154
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef ze smutkiem skonstatował, że zdumienie i niedowierzanie widoczne na twarzy Eleny dotyczyło tego, że tak szybko odkrył prawdziwą naturę jej najstarszego brata. Nad przerażającymi efektami ambicji oraz żądzy władzy Marcusa przeszła bowiem do porządku dziennego nadzwyczaj szybko. Była zrobiona z twardszego materiału niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Chociaż doświadczony krasnolud widział, że i ta prezentowana teraz odwaga i racjonalność były maską, pod którą kryła się przerażona dziewczyna.
- Ktoś go musi powstrzymać - wyszeptała. Ale nie poprosiła o to Detlefa.
Zgodnie z jego radą porozmawiała z rannym bratem. Ten uwierzył. Lecz cóż z tego? Dowodów nie mieli. A do wyzwania Marcusa na pojedynek żadne z nich się nie nadawało. Ku zaskoczeniu krasnoluda, to ranny zadał ważne pytanie:
- Czy tylko Marcus za tym stoi czy ma poparcie kogoś z rodziny? - odniesienie poważnej rany po raz kolejny okazało się w zbawienny sposób wpływać na nabywanie wglądu i zmniejszanie się impulsywności.

Ranek zaskoczył wielu wieściami o śmierci. Ale nie khazada. Dziewkę, za którą rzekomo uganiał się denat spotkał gdy szykowała się do opuszczenia budynku.
- To dla mnie za bolesne. Gdybym tylko wiedziała, to bym mu dała... - płakała, a Detlef nie umiał ocenić, czy łzy i żal były prawdziwe czy nie.
- Zostaw ją, to nie jej wina. Jeśli już, to moja -wziął kobietę w obronę Marcus - To ze mną pił wieczorem. Przyznaję, spiliśmy się totalnie, całą noc wymiotowałem... Nie powinienem go wypuszczać z komnaty, ale sam nie kontaktowałem wtedy za dobrze - faktycznie wyglądał mizernie.
- To dziwne, swoją drogą. Tyle wina zwykle nie powodowało u nas takich skutków... - zaczął się zastanawiać. Detlef ponownie nie wiedział, czy było to szczere czy odgrywane.
- Krasnolud podszedł do złej osoby i w złym momencie, ale miał rację, że coś mu w tej śmierci nie pasowało. natychmiast każę wezwać medyka, niech zbada resztki wina, czy nie było zatrute. - zadecydował.

Wypytywanie o sługę Marcusa było mało udane - nikt go nie widział... ale i nikt na sługi nie patrzył. Jacyś tam biegli z resztą... ale dla szlachty, zwłaszcza tak wysoko postawionej, słudzy byli odpowiednikiem psów. Biegnie sfora. A czy w niej jest Azor, Burek czy Reks? Kto na to zwraca uwagę.

Na pytania o turniej odpowiadano Detlefowi chętniej. Każde z rodzeństwa miało prawo się zgłosić lub wystawić swojego czempiona. Planowano trzy rundy, z których zwycięzcy przechodzili do kolejnej. Osiem, cztery i finalnie dwie osoby walczyłyby o wygraną. W związku z ostatnimi stratami zostało pięciu uczestników (ranny nie da rady, martwy tym bardziej, Elena już wcześniej poinformowała, że nie będzie walczyć ani nikogo nie wystawi, bo popiera brata). Problemem było teraz jak ustawić walki przy nieparzystej liczbie kandydatów. Detlef miał przeczucie, że problem się jakoś "rozwiąże".
Pojawiło się też pytanie do niego - o Elenę. Jak się zachowa, skoro brat nie będzie walczył. I w jakim celu Detlef się pyta o turniej.

Wezwanemu medykowi nie zajęło dużo czasu odkrycie trucizny w resztkach wina pozostałych w kielichach.
- Krasnolud miał rację - ogłosił Marcus - To było morderstwo. I próba morderstwa. Wcześniej też dokonano zamachu. Wtedy tchórzliwie, z daleka. Teraz za pomocą trucizny. Trucizna to sposób kobiet... - powiedział. Nie padło żadne imię, ale jedyną kobietą z rodzeństwa była Elena.


***


Rudolf obudził się obolały. I mokry. Carlo chwilę wcześniej wylał mu wodę na głowę. Żył. Łeb napieprzał, na oczy niemal nie widział... Zanim wstał, zwymiotował. Chwilę zajęło mu ogarnięcie, skąd się tutaj wziął. Spojrzał na sługę. Carlo miał pręgę na czole. I do pasa przytroczoną kuszę. Uszkodzoną. Pękła stalowa lina. Tłumaczyłaby, skąd pręga i dlaczego nie przyszedł z pomocą. Problem polegał na tym, że Carlo nie pamiętał by z kuszy strzelał. Owszem, miał ją, owszem, obserwował najpierw samego Alfonsa a potem spotkanie... A potem nie pamięta. Gdy tylko się obudził natychmiast rozpoczął poszukiwania swojego pracodawcy i oto jest.

Rudolfowi coś nie grało, ale nie był w stanie obecnie wymyślić co.
Przypomniał sobie o czymś ważnym i niemal na czworakach wrócił po swoich śladach. Wkrótce znalazł Alfonsa. Ten nie żył. Ale wśród drobiazgów miał pewien dokument. Nadzwyczaj krótki.
Głosił on, że "Okaziciel niniejszego dokumentu działa za Naszym przyzwoleniem i w Naszym imieniu."
Za to podpis i pieczęć zajmowały spory jego kawałek.
Hrabina Emmanuelle von Liebowitz. Księżna Elektorka Wissenlandu, Hrabina Nuln i Księżna Meissen.

Na Okaziciela. Bez Imienia. Bez zakresu prerogatyw. Z czymś takim można było kazać spierdalać Komendantowi Straży. Podjąć każdą sumę pieniędzy z banku. Oczywiście, tylko raz. Ale drobniejsze rzeczy można było robić właściwie do końca życia.

Rudolf zdał sobie sprawę, że takie pismo to jednocześnie wielki skarb dla posiadacza (o ile nikt nie wie, że się je posiada i pokazuje się je tylko lojalnym poddanym) i wyrok śmierci (każdy chce je mieć i nie zawaha się przed morderstwem by położyć na nim łapy).
Dla Alfonsa okazał się tym drugim. A stworzenie kopii i podrzucenie jej tutaj nie wchodziło w grę. Ciało Alfonsa z pewnością znajdą szybciej niż zajmie skopiowanie takiego dokumentu.


***

Roz w łóżku przyszła do głowy myśl, zupełnie jakby nie z jej głowy. Taka jakby od kogoś innego. Że w sumie próbowała zabrać coś, co mogła kupić. I możliwe że wyszłoby taniej. I bez takich wyrzutów sumienia. Ale było już zbyt późno.

Rano zaś kupiec wyglądał źle. Widać było, że miał bardzo ciężką noc.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline