Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-04-2022, 22:45   #151
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Obserwacje miejsca, z którego strzelał zamachowiec oraz jego samego (a precyzyjniej - jego trupa) upewniły krasnoluda, że rodzinka jej podopiecznej nie zamierza grać uczciwie.

Może i nie był detektywem prosto z którejś z altdorfskich agencji, ale nawet średnio rozgarnięty grobi zauważyłby sporo niepasujących do siebie elementów. Obserwacje i bazujące na nich przemyślenia zachował dla siebie do czasu spotkania z Eleną pod pretekstem sprawdzenia, czy została należycie opatrzona i będzie dochodzić do siebie.

Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby podsłuchać ich rozmowę (a przynajmniej miał taką nadzieję) spokojnym głosem przekazał pracodawczyni wnioski dotyczące zamachu - przede wszystkim stwierdził, że zabity chłystek z pewnością nie byłby zdolny do przeprowadzenia takiej próby samodzielnie (zbyt wiele strzałów oddano w zbyt krótkim czasie nawet przy założeniu, że obie kusze były uprzednio załadowane), do tego zupełnie nie przypominał człowieka, którego możnaby podejrzewać o tak duże umiejętności strzeleckie. Wynikało z tego, że zamachowców było przynajmniej dwóch i brodacz upierał się, że ciało należało najpewniej do pomocnika prawdziwego sprawcy, któremu udało się zbiec.

Gdy Elena przetrawiała informacje o zabójcy wciąż mogącego nastawać na życie jej oraz jej brata, Thorvaldsson zapytał o relacje dziewczyny z najstarszym z rodzeństwa, Marcusem. Początkowe zdziwienie pytaniem szybko ustąpiło zdumieniu i niedowierzaniu, gdy krasnolud wyłożył swoją roboczą teorię według której za zamachem stał najprawdopodobniej ochroniarz Marcusa, a on sam biorąc czynny udział w pościgu upewniał się, że wszelkie ślady wiążące jego człowieka z nieboszczykiem zostaną skutecznie zatarte, a sprawa zamachu szybko zamknięta wraz ze śmiercią rzekomego sprawcy. I zrobił to na tyle skutecznie, że na chwilę obecną nie mieli żadnych dowodów na to, że maczał w tym wszystkim palce. Przez chwilę słuchał wątpliwości Eleny co do sprawstwa najstarszego z rodzeństwa, by zgasić je wypranym z emocji stwierdzeniem:
- Możesz mi wierzyć - znam się na tym. Zajmowałem się wojaczką już wtedy, kiedy rodzice twoich rodziców dopiero uczyli się chodzić. Ten chłystek nie trafiłby w tarczę z dziesięciu kroków, za to sługa Marcusa wygląda na wprawnego zabijakę zdolnego do przeprowadzenia czegoś takiego. Jeśli chcesz popytaj wśród służby, czy ktoś widział ochroniarza Marcusa wybiegającego z wynajętej przez waszą rodzinę kamienicy razem z pozostałymi. Na moje to on już był na miejscu...

Wspomniał również o propozycji, jaką wspomniany krewniak Eleny złożył Detlefowi sugerując, że zapewne chciałby ułatwić kolejną próbę, która niechybnie nastąpi. Potwierdził jednocześnie, że swój kontrakt zamierza wypełnić zgodnie z obietnicą. Zasugerował również, żeby o podejrzeniach Detlefa uprzedziła rannego w zamachu brata - jego samego pewnie nie będzie chciał wysłuchać, ale siostrze być może uwierzy. Oboje musieli mieć się na baczności, bo zabójca z pewnością uderzy ponownie.

* * *

Oględziny sprezentowanego ostrza przyniosły przyjemne rozczarowanie - broń okazała się być całkiem przyzwoita (bo wykonana przez dawi) z predyspozycjami do zostania zacną sztuką oręża, gdyby usunąć zbędne ozdoby. To musiało jednak chwilę poczekać, bowiem utrzymanie dwójki podopiecznych przy życiu mogło okazać się całkiem trudnym zadaniem. Oby nie niewykonalnym...

Ranek przyniósł kolejne wieści - o śmiertelnym wypadku jednego z rodzeństwa (Detlef wątpił w przypadek i dlatego zamierzał porozmawiać z dziewką, za którą rzekomo denat się uganiał) oraz o turnieju, w którym zamierzano wyłonić rywala dla faworyta nieboszczki, po której scheda pchała rodzeństwo do najgorszych zbrodni.

Człeczyny bywali naprawdę szaleni...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 25-04-2022, 23:16   #152
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz odruchowo podrapała się po głowie. Theopilius podobnie jak ona trafił w środek historii, w której byli jak pionki przestawiane przez większe siły. Jego ktoś postanowił zbić. Ona cudem uratowała się od śmierci. Było jej go trochę żal, głównie ze względu na swoją nieporadności i brak czasu, który nie pozwolił jej uknuć grubszej intrygi zakończonej miesięczną biegunką, albo wysypką. Może wystarczyło go poprosić, żeby nie pojawiał się w robocie. Na to pewnie był zbyt uczciwy.
Zmierzyła wzrokiem mężczyznę. Miała nadzieję, że okaże się takim profesjonalistą na jakiego wyglądał.
- Uważajcie na jego ręce. Musi wrócić potem do normalnej pracy. Jest wątłego zdrowia. Nie potrzeba w tej sprawie jeszcze śledczych. I przekażcie mu, żeby trzymał się z daleka od zakazanej wiedzy, bo może go spotkać coś gorszego.

W nocy dość długo przewracała się po łóżku. Wtykanie nosa w nieswoje sprawy i odkrywanie czyichś sekretów, to coś z czym czuła się dobrze. Zamach na czyjeś zdrowie był pewnym wykroczeniem. W każdym razie głos w głowie nie bardzo dawał jej usnąć. Ostatecznie uspokoiło ją to, że nieprofesjonalne plany otrucia Kienholtza mogły się skończyć jeszcze tragiczniej. Latwiej przesadzić z trucizną, niż z pięścią.

Rankiem udała się do kupca, aby wymienić wieści i wysłuchać jego opinii o Hrabinie, jej szpiegu oraz tym co zamierzali dalej, gdy pracownik archiwum zacznie być niedysponowany.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 29-04-2022, 14:33   #153
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Witaj Ragorn - Rudolf starał się sprawiać wrażenie spokojnego mimo, że nie do końca się tak czuł. Ale to mogło mu dać przewagę w tej rozmowie. - Nie wyglądasz najlepiej - pokiwał głową z troską.
- Mam coś dla ciebie, a jakże, ale chyba nie spodziewałeś się, że wezmę ze sobą sumę, o której pisałeś, w takie miejsce - zatoczył ręką dookoła.
- To jest połowa czeku, na żądaną przez ciebie kwotę. Dam ci ją, jeżeli dostarczysz mi potrzebnych informacji. Potem wymienię ją na równowartość w klejnotach. Ale w miejscu wyznaczonym przeze mnie, gdzie nikt kosy mi nie wsadzi za spacerowanie z taką kwotą. Zresztą, czy to dla ciebie bezpieczne będzie z takimi pieniędzmi? Jeżeli chcesz wyjechać z miasta, to mogę ci w tym pomóc - Rudolf starał się zbudować nić porozumienia. Miał środki do dyspozycji i był gotów nimi zapłacić, ale trzeba ustalić odpowiednie warunki.

Alfons wyraźnie się bał. Ale połapał się, że rozmówca pieniędzy nie ma.
- Połowa czeku jest bezwartościowa. Nie dam się nabrać. Nie ma pieniędzy, nie ma informacji. - rozglądał się po okolicy i wyglądał jakby zaraz miał uciec
- Jakich informacji? - zapytał jeszcze, wahając się między natychmiastowym zniknięciem a kontynuacją rozmowy.
- Tak, połowa jest bezwartościowa, również dla mnie. Znasz mnie, nie jestem człowiekiem, który chciałby stracić tyle pieniędzy na próżno. I wiesz, że jestem człowiekiem, który woli robić sobie z ludzi przyjaciół niż wrogów. Mam przygotowane klejnoty. Czy kiedy cię oszukałem? Zresztą, co masz do stracenia? Ja chcę dotrzeć do ludzi, którzy zlecili wam podpalenie magazynu w garnizonie i otrucie strażników. Wiesz, użyliście do tego moich beczek. I mam z tego powodu problemy. Spore. Pomóż mi, a ja pomogę tobie - Rudolf starał się mówić spokojnym tonem i wykonywać niespieszne gesty, aby uspokoić Ragorna. Zadane pytania nie powinny Alfonsa zbytnio zdziwić. Wszak Manfred mówił, że takie informacje podał on sam jako cenę za pozbycie się Mocka. Pamiętał też, że po tamte beczki przyszedł tylko Alfons z kolegami, Mocka wtedy nie było. To nie było normalne. Wtedy nie zadawał pytań na ten temat, ale teraz?

Alfons oblizał wargi i kiwnął głową. Rozglądał się niespokojnie. Na razie dostał tylko mgliste obietnice, co gorsza, Rudolf sam właśnie przyznał, że proponowana połowa czeku nie ma żadnej wartości. Ale rzeczywiście, nie miał wiele do stracenia.
- To z samej góry przyszło. Z samej góry. Mam dowód. Powiem więcej jak pokażesz kasę. Klejnoty mogą być. Nawet lepsze. - powiedział.
- Powiedz, co to za dowód. Jeżeli będzie dobry, to umówimy się na wymianę dowód za klejnoty. Kogo się tak boisz?
- Pismo mam. Z podpisem. Przez nie i przez to co wiem polują na mnie. Pokaż kasę. Nie ma kasy, nie ma dowodu - powtórzył się Alfons.
- A w piśmie co jest napisane i co takiego wiesz? I kto poluje? Wymienimy pismo na klejnoty, jeżeli będzie tego warte. Dopóki nie wiem, co jest w tym piśmie nie jest ono dla mnie warte więcej niż dla ciebie połówka czeku. A może mniej. A poza tym, komu możesz sprzedać to pismo jak nie mnie? Nawet, jeżeli ktoś będzie chciał je kupić to jest duża szansa, że cię sprzątnie. A ja tego nie zrobię, bo nie jestem takim człowiekiem. Wiesz o tym. Im szybciej się dogadamy, tym lepiej, zgadza się? Obaj dostaniemy co chcemy i obaj skorzystamy. Sytuacja doskonała. Chyba, że blefujesz i nic nie masz? - kupiec zaczął się zastanawiać, czy ta ostatnia opcja nie jest prawdziwa. Być może przemytnik znając Kaufmanna chciał wykorzystać ten fakt i wyłudzić od niego pieniądze.

- Najpierw obiecałeś klejnoty za informacje. Teraz już chcesz klejnoty dać za dowód. Nie będziemy się tak bawić. Ostatnia szansa, potem poszukam innego kupca. Kasa za informacje. Droga ucieczki za dowód. - zbyt wielu ludzi próbował go ostatnio oszukać by wierzył we wszystkie słówka Rudolfa. Kaufmann mimo wielokrotnych próśb rozmówcy nie pokazał, że w ogóle zamierza pokazać weksel, czek, klejnoty czy pieniądze. Machnął jakimś papierem, który sam określił jako bezwartościowy i próbował wyłudzić rzeczywiste informacje za obietnice.

- Ty też na razie nie pokazałeś „towaru”, który chcesz sprzedać. Nic nie powiedziałeś. Nawet nie wiem, czy masz coś, co mnie interesuje, czy tylko starasz się ode mnie wyciągnąć pieniądze - Rudolf mimo irytacji, starał się nadal rozmawiać spokojnie. - Skąd ja mam wiedzieć, że nie próbujesz mnie naciągnąć? Gdybym przyszedł tu z pieniędzmi, czy ktoś by mnie po drodze nie załatwił? Od samego początku proponuję ci pomoc w wydostaniu się z miasta - westchnął znacząco. - Dam ci dwieście karli za informacje. Kolejne trzysta za dowód. I pomogę ci wydostać się z miasta. Ale wymiana musi być w bezpiecznym miejscu. Może w jakiejś świątyni? Gdzieś, gdzie dotrę z pieniędzmi bezpiecznie. Co ty na to?

- Nic nie powiedziałem? Niech będzie. Von Schilde, mówi Tobie coś to nazwisko? Gadał, że wybrał mnie do zadania. Że przyszedł do mnie w imieniu samej Elektorki. Ona miała pozbyć się konkurencji z moją pomocą, a mi zaoferowano parasol ochronny i pomoc w pozbyciu się mojej. Na dowód glejt mi dał. Teraz ta kurwa się chce wymigać, posłała za mną swoich tajniaków, nawet kurwa armię wykorzystali. - wyjawił informacje. Ale dalsze słowa Rudolfa nie miały dla niego sensu - Ktoś Cię zaczepiał po drodze tutaj? Próbował okraść - zapytał Alfons podejrzliwie - Nie opłacasz się H… i innym? - wiedział dobrze, że każdy kupiec wykupywał sobie „ubezpieczenie” od kradzieży i innych nieprzyjemności u rządzących podziemiem gangów.

- Nie lubię jak ktoś mnie okłamuje. Ja mam glejt przy sobie. A ty miałeś jakiś weksel podobno - wyciągnął coś zza pazuchy, ale w ciemnościach było tylko widać kontury pojedynczej strony pergaminu - W jaki sposób chcesz mnie wydostać z miasta? - dodał.

- Von Schilde, chciałbym go znaleźć. Ale zapadł się pod ziemię. Myślę, że znalazłbym kogoś, kto by chętnie spotkał się z jego tajniakami. Potrafisz ich wskazać?
- Paru pewnie tak… Ale zaraz, skąd wiesz, że to „jego” tajniacy? Dla kogo Ty pracujesz? - Alfons był zaskoczony. Rudolf ujawnił, że zna płeć szefa tajniaków Elektorki, a nie była to wiedza jaką posiadali zwykli urzędnicy z gildii.

Rudolf wyciągnął połówkę weksla. - To ta połówka weksla. Dając ci ją to tak, jakbym stracił pięćset karli. Weź, obejrzyj. Co do wydostania z miasta - Rudolf potarł zarost. - Potrzebuję czasu, dnia może dwóch, na opracowanie planu. Sporo karawan wyjeżdża, więc w którejś mógłbyś się zabrać. Ten czy inny chętnie się zgodzi wyświadczyć mi przysługę i nie zadawać pytań, w zamian za… no nieważne za co. Reuben Kuhn ma coś z tym wszystkim wspólnego? - zapytał. Bandyta wzruszył ramionami.

- Pokaż mi to. Kurwa, ciemno tu jak w dupie - zapalił zapałkę. Nadlatujący bełt mignął Rudolfowi przed oczami i urwał ucho Alfonsowi.
- Kurwa! - krzyknął, bardziej z bólu i zaskoczenia niż z powodu dolegliwości rany.
- Zajebię, szmato, zdrajco pierdolony! - zaatakował wyrwanym z pochwy długim sztyletem.
- Zwariowałeś?! - Rudolf wrzasnął odskakując. W jednej ręce trzymał Predatora, w drugiej nieszczęsną połówkę czeku. By sięgnąć po broń musiał puścić jedno albo drugie. Pies zresztą już się rwał. Zapałka upadła i zgasła.

- To nie ja! Przestań, bo nie utrzymam psa! Pomyśl! Spróbujmy znaleźć tego, co strzelał! - kupiec szybko starał się jakoś przekonać Alfonsa w tym samym czasie upychając weksel by móc w razie czego sięgnąć po broń. Jeżeli Ragorn nie odpuści, Kaufmann spuści ze smyczy psa. No i co robi Carlo?

Przez moment nic się nie działo.
- Kurwa, kurwa, kurwa, wiedziałem, że ktoś cię śledził - Alfons wydawał się chwilowo odstąpić od zamiaru poszatkowania Rudolfa. Może sprawiła to wyjątkowa elokwencja tego drugiego, może trzymany (ledwo) pies bojowy, a może szansa otrzymania bełtu między oczy w czasie, gdy będzie zajmował się kupcem.
Światła nie było za dużo, ale widać było w półmroku ściany budynków cmentarnych oraz nagrobnych, które powinny zapewnić im osłonę przed strzelcem. Jeżeli był tylko jeden. Obaj rzucili się za osłony przypadając do ziemi i starając dojrzeć niebezpieczeństwo.

- Próbujemy go zdjąć, czy uciekamy? - zapytał Rudolf. Nie wiedział, kogo tak naprawdę chciał zdjąć strzelec - jego, czy przemytnika.
- Skąd się tu wziął? Skąd wiesz że jest tylko jeden? - zapytał Alfons - Spuść na niego swojego psa i spadajmy
- Będę pojutrze, w południe, w świątyni Wendreda. Spotkaj się tam ze mną - Kaufmann przekazał instrukcje i skupił się na wyjściu stąd cało. Skoro przemytnik nie chciał mu pomóc złapać zamachowca, to on sam nie będzie się narażał. Sam zresztą też wpadł na pomysł, aby wykorzystać Predatora do ucieczki. Rozejrzał się planując trasę poruszania od osłony do osłony po czym ruszył. Jednak ze spuszczeniem psa wstrzymywał się jeszcze dopóki nie skończy mu się osłona lub dopóki nie zostanie ponownie zaatakowany.
Skoro droga do bramy, którą wszedł Rudolf była zablokowana, ruszyli w przeciwną stronę. Poruszanie się od osłony do osłony jest skuteczne gdy wiadomo dokładnie skąd strzelają. Rudolf kulił się przeskakując od pomnika do krzaków, od krzaków do nagrobka… ale nie został trafiony. Strzelano bowiem wyłącznie do Alfonsa. Początkowo szło dobrze. Raz bełt skrzesał skry na kamieniu w ich pobliżu, raz tylko słyszeli świst. Ale każde szczęście się kiedyś kończy. Kolejna soczysta „kurwa” spowodowała, że Rudolf się obejrzał. Prawa ręka bandyty krwawiła, ale ten machnął nią i choć skrzywił się, był pełen optymizmu - - Przeszło przez miękkie.

Gdy byli już blisko wyjścia, dostał w nogę. Bełt rozerwał mięśnie i rozwalił kość. Taką ranę można było przeżyć co prawda, ale nie bez natychmiastowej pomocy medycznej. Rudolf z przerażeniem zauważył, że tym razem strzał musiał paść z przodu. Wyjaśniło się, czemu tak długo zeszło zamachowcom od przyjścia za nim do rozpoczęcia ataku - było ich co najmniej dwóch i poświęcili trochę czasu na zamknięcie pułapki. Przynajmniej tym razem zobaczył strzelca.

- Bierz go, Predator! - kupiec wskazał strzelca i zwolnił psa. Miał nadzieję, że nie było ich więcej. Miał też nadzieję, że pies dopadnie tamtego, zanim zdąży ponownie naładować kuszę. Mógł co prawda nic nie zrobić i prawdopodobnie w spokoju uciec, ale… nie zbudowałby w ten sposób zaufania u Alfonsa. Nie miałoby to zapewne znaczenia, gdyż przemytnik byłby martwy. Działania Rudolfa też nie gwarantowały, że Ragorn przeżyje.

- Pożar! Pali się! - wydarł się na głos. Wiedział, że jeżeli ktoś może ich usłyszeć, to na to hasło pospieszy - jeżeli nawet nie z pomocą, to chociażby aby zobaczyć, co się dzieje. Gdyby po prostu krzyczał pomocy, pomocy nikt by się nie zjawił.

- Postaraj się przeżyć, ja spróbuję ściągnąć tego strzelca - rzucił jeszcze do przestępcy i ruszył wykonać swój zamiar.
Pies dotarł pierwszy. Skoczył, zacisnął zęby na ramieniu, którym zasłonił się przeciwnik ale i dostał w bok wyciągniętym nie wiadomo jak i kiedy przez zamaskowanego człowieka długim sztyletem. Dla obydwu były to poważne rany, ale żadna z nich nie wyłączała z walki. Rudolf słyszał jak ruinami cmentarza goni w jego kierunku pierwszy strzelec. Nie musząc się kryć zapewne dotarłby szybciej, gdyby nie to, że, sądząc po dochodzących z tyłu dźwiękach, właśnie się przewrócił. Bieganie po ciemku jest ryzykowne nawet dla zabójców. Rudolf tymczasem zdołał dotrzeć w okolice walczących i rzucił się w wir walki dzierżąc swój zaufany młot. Z pomocą psa chciał wyeliminować przeciwnika nim dopadnie go kolejny. Musiał działać szybko i skutecznie. Przeciwko dwóm na raz nie miał żadnych szans. Tym razem jego styl walki musiał siłą rzeczy być odmienny do tego, jaki preferował. Zamiast manewrów obronnych (nawet nie miał tarczy) musiał się skupić na ataku. I ryzykować trafienie psa. Pies warczał, zaciskał zęby i szarpał ramię, rozrywając okrywające ją skóry i ubranie. A także mięśnie pod nim. Ale zapłacił za to najwyższą cenę. Z trzech uderzeń w szamoczący się kłąb futra, pazurów i zębów do celu doszło tylko jedno. Ale wypatroszyło wiernego Predatora. Krew i flaki rozlały się wokół. Ale wówczas do walnięcia młotem zabierał się właśnie szarżujący Rudolf…

Kupiec miał szczęście. Mistrz liczenia wpadł na mistrza zabijania kiedy ten był rozproszony walką z brytanem. I potężnym ciosem młota huknął prosto w ramię, które zadało morderczy cios zwierzęciu. Nie zostało złamane, ale chyba niewiele zabrakło. Szok wywołany bólem zwichniętego barku spowodował że wróg wypuścił sztylet i tej ręki zbyt szybko nie użyje. Miał jednak drugą, a w niej wyjęty wraz sztylet. Przeszedł do obrony, wiedząc że wystarczy że wytrzyma chwilę i dostanie wsparcie. Rudolf przeraził się. W najgorszym razie spodziewał się bandy zwykłych rzezimieszków, którzy dadzą sobie spokój, jeżeli napotkają opór. Jednak sposób, w jaki jego przeciwnik zabił psa, jak mimo poważnej rany nie ustępuje… Kupiec zdawał sobie sprawę, że bez wsparcia psa nie da rady z kolejnym zabójcą tej klasy. Wiedział, że musi wziąć nogi za pas. Zdał też sobie sprawę, że jego dotychczasowe szczęście w walce może mu dłużej nie pomóc. I mimo, że bardzo chciał pomóc Alfonsowi, bardzo chciał dobić obecnego przeciwnika, musiał pogodzić się z porażką. Żeby chociaż Carlo przybył z pomocą. Udał więc, że atakuje…

Zrobił to tak nieprzekonująco, że przeciwnik z miejsca domyślił się o co chodzi i ruszył by przeciwdziałać ucieczce. Czy nadepnął na upuszczony wcześniej sztylet, czy zahaczył o kamień - trudno orzec. Dość że runął na ziemię. Rudolf nie miał czasu by sprawdzać czemu. Przeskoczył zabójcę i ruszył biegiem. Nie ciesz się dziadku z czyjegoś upadku - przypomniał sobie to stare przysłowie kilka uderzeń serca później, gdy sam potknął się o korzeń i obił sobie żebra o zapomniany pomnik upadając już niemal przy samej bramie. Może i dobrze się stało, bełt przeleciał nad nim w miejscu, gdzie chwilę wcześniej był środek jego pleców. Oszołomiony spróbował naraz użyć gwizdka (z sukcesem), wstać opierając się o nagrobek, rozejrzeć się… Miał wrażenie, że kogoś widzi kątem oka, ale oberwał czymś w głowę i wylądował ponownie na ziemi. Tak czuł, że gdzieś będzie się czaił jeszcze trzeci zbir. Czuł też jak jest szybko przeszukiwany. Coś mu zabrano.
- Jeszcze tamten. - usłyszał.

- Mam dokument. Ten kupiec go miał. Znikamy zanim ludzie się zlecą - pojawiło się w odpowiedzi. Wcześniejsze krzyki Rudolfa i dźwięk gwizdka musiały zadziałać.
Zdał sobie sprawę, że to profesjonaliści. Mieli zadanie i wykonali je. Zabiliby go bez wahania… ale zwyczajnie nie okazało się to konieczne. Miał jedynie satysfakcję, że owszem, zabrali dokument. Ale był niemal przekonany, że nie ten, po który zostali wysłani. Tracąc przytomność zastanawiał się jeszcze, przez kogo…

Ocknął się chyba niewiele później. W pierwszej kolejności ruszył w stronę Alfonsa. Jeżeli szczęście mu dopisze, znajdzie tam „dowód”, o który mu chodziło. Podejrzewał, że nie ma połówki czeku, sprawdzi to, gdy już uda mu się stąd wydostać. Miał nadzieję, że Carlo jest gdzieś cały i (mniej więcej) zdrowy.

Jeżeli się okaże, że u Alfonsa był list, będzie musiał podjąć szybkie działania. Wkrótce ktoś się zorientuje, że nie znaleźli tego co trzeba. I wrócą... gorzej, jego podejrzenia wobec Manfreda, że to one może za tym stać, wydawały się potwierdzać. Nie miał do kogo zwrócić się o pomoc.
W takim przypadku kluczowe będzie wykonanie kopii tego listu. Czegoś, co będzie mógł oddać tym zabójcom.

Nie wiedział też, ilu zabójców tej klasy jest w Nuln, ale może w półświatku czegoś się dowie. Jeden z nich miał przecież poważną ranę prawego ramienia.

Po trzecie musiał zadbać o swoje bezpieczeństwo. Najlepsze, co na szybko wymyślił, to podrzucenie kopii listu do ciała Alfonsa gdziekolwiek się znajdzie. Zabójcy, szukając listu, powinni pójść tym tropem. Kopia jednak musiała być dobra. I zrobiona szybko. Jeżeli trzeba będzie, użyje klejnotów, aby uskutecznić plan.

Potem zajmie się kolejnymi środkami ostrożności.
 
Gladin jest offline  
Stary 29-04-2022, 21:57   #154
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef ze smutkiem skonstatował, że zdumienie i niedowierzanie widoczne na twarzy Eleny dotyczyło tego, że tak szybko odkrył prawdziwą naturę jej najstarszego brata. Nad przerażającymi efektami ambicji oraz żądzy władzy Marcusa przeszła bowiem do porządku dziennego nadzwyczaj szybko. Była zrobiona z twardszego materiału niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Chociaż doświadczony krasnolud widział, że i ta prezentowana teraz odwaga i racjonalność były maską, pod którą kryła się przerażona dziewczyna.
- Ktoś go musi powstrzymać - wyszeptała. Ale nie poprosiła o to Detlefa.
Zgodnie z jego radą porozmawiała z rannym bratem. Ten uwierzył. Lecz cóż z tego? Dowodów nie mieli. A do wyzwania Marcusa na pojedynek żadne z nich się nie nadawało. Ku zaskoczeniu krasnoluda, to ranny zadał ważne pytanie:
- Czy tylko Marcus za tym stoi czy ma poparcie kogoś z rodziny? - odniesienie poważnej rany po raz kolejny okazało się w zbawienny sposób wpływać na nabywanie wglądu i zmniejszanie się impulsywności.

Ranek zaskoczył wielu wieściami o śmierci. Ale nie khazada. Dziewkę, za którą rzekomo uganiał się denat spotkał gdy szykowała się do opuszczenia budynku.
- To dla mnie za bolesne. Gdybym tylko wiedziała, to bym mu dała... - płakała, a Detlef nie umiał ocenić, czy łzy i żal były prawdziwe czy nie.
- Zostaw ją, to nie jej wina. Jeśli już, to moja -wziął kobietę w obronę Marcus - To ze mną pił wieczorem. Przyznaję, spiliśmy się totalnie, całą noc wymiotowałem... Nie powinienem go wypuszczać z komnaty, ale sam nie kontaktowałem wtedy za dobrze - faktycznie wyglądał mizernie.
- To dziwne, swoją drogą. Tyle wina zwykle nie powodowało u nas takich skutków... - zaczął się zastanawiać. Detlef ponownie nie wiedział, czy było to szczere czy odgrywane.
- Krasnolud podszedł do złej osoby i w złym momencie, ale miał rację, że coś mu w tej śmierci nie pasowało. natychmiast każę wezwać medyka, niech zbada resztki wina, czy nie było zatrute. - zadecydował.

Wypytywanie o sługę Marcusa było mało udane - nikt go nie widział... ale i nikt na sługi nie patrzył. Jacyś tam biegli z resztą... ale dla szlachty, zwłaszcza tak wysoko postawionej, słudzy byli odpowiednikiem psów. Biegnie sfora. A czy w niej jest Azor, Burek czy Reks? Kto na to zwraca uwagę.

Na pytania o turniej odpowiadano Detlefowi chętniej. Każde z rodzeństwa miało prawo się zgłosić lub wystawić swojego czempiona. Planowano trzy rundy, z których zwycięzcy przechodzili do kolejnej. Osiem, cztery i finalnie dwie osoby walczyłyby o wygraną. W związku z ostatnimi stratami zostało pięciu uczestników (ranny nie da rady, martwy tym bardziej, Elena już wcześniej poinformowała, że nie będzie walczyć ani nikogo nie wystawi, bo popiera brata). Problemem było teraz jak ustawić walki przy nieparzystej liczbie kandydatów. Detlef miał przeczucie, że problem się jakoś "rozwiąże".
Pojawiło się też pytanie do niego - o Elenę. Jak się zachowa, skoro brat nie będzie walczył. I w jakim celu Detlef się pyta o turniej.

Wezwanemu medykowi nie zajęło dużo czasu odkrycie trucizny w resztkach wina pozostałych w kielichach.
- Krasnolud miał rację - ogłosił Marcus - To było morderstwo. I próba morderstwa. Wcześniej też dokonano zamachu. Wtedy tchórzliwie, z daleka. Teraz za pomocą trucizny. Trucizna to sposób kobiet... - powiedział. Nie padło żadne imię, ale jedyną kobietą z rodzeństwa była Elena.


***


Rudolf obudził się obolały. I mokry. Carlo chwilę wcześniej wylał mu wodę na głowę. Żył. Łeb napieprzał, na oczy niemal nie widział... Zanim wstał, zwymiotował. Chwilę zajęło mu ogarnięcie, skąd się tutaj wziął. Spojrzał na sługę. Carlo miał pręgę na czole. I do pasa przytroczoną kuszę. Uszkodzoną. Pękła stalowa lina. Tłumaczyłaby, skąd pręga i dlaczego nie przyszedł z pomocą. Problem polegał na tym, że Carlo nie pamiętał by z kuszy strzelał. Owszem, miał ją, owszem, obserwował najpierw samego Alfonsa a potem spotkanie... A potem nie pamięta. Gdy tylko się obudził natychmiast rozpoczął poszukiwania swojego pracodawcy i oto jest.

Rudolfowi coś nie grało, ale nie był w stanie obecnie wymyślić co.
Przypomniał sobie o czymś ważnym i niemal na czworakach wrócił po swoich śladach. Wkrótce znalazł Alfonsa. Ten nie żył. Ale wśród drobiazgów miał pewien dokument. Nadzwyczaj krótki.
Głosił on, że "Okaziciel niniejszego dokumentu działa za Naszym przyzwoleniem i w Naszym imieniu."
Za to podpis i pieczęć zajmowały spory jego kawałek.
Hrabina Emmanuelle von Liebowitz. Księżna Elektorka Wissenlandu, Hrabina Nuln i Księżna Meissen.

Na Okaziciela. Bez Imienia. Bez zakresu prerogatyw. Z czymś takim można było kazać spierdalać Komendantowi Straży. Podjąć każdą sumę pieniędzy z banku. Oczywiście, tylko raz. Ale drobniejsze rzeczy można było robić właściwie do końca życia.

Rudolf zdał sobie sprawę, że takie pismo to jednocześnie wielki skarb dla posiadacza (o ile nikt nie wie, że się je posiada i pokazuje się je tylko lojalnym poddanym) i wyrok śmierci (każdy chce je mieć i nie zawaha się przed morderstwem by położyć na nim łapy).
Dla Alfonsa okazał się tym drugim. A stworzenie kopii i podrzucenie jej tutaj nie wchodziło w grę. Ciało Alfonsa z pewnością znajdą szybciej niż zajmie skopiowanie takiego dokumentu.


***

Roz w łóżku przyszła do głowy myśl, zupełnie jakby nie z jej głowy. Taka jakby od kogoś innego. Że w sumie próbowała zabrać coś, co mogła kupić. I możliwe że wyszłoby taniej. I bez takich wyrzutów sumienia. Ale było już zbyt późno.

Rano zaś kupiec wyglądał źle. Widać było, że miał bardzo ciężką noc.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 04-05-2022, 18:39   #155
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Gdy umysł kupca doszedł jako tako do siebie odrzucił swoje poprzednie pomysły zrobienia kopii listu. Trzeba było go wykorzystać jak najszybciej. Randal ponownie dał mu szansę. Szansę szalenie wielką, ale i równie niebezpieczną.

Zanim zdążył jednak cokolwiek zrobić odwiedziła go Roz.

Rudolf pozwolił jej opowiedzieć z czym przyszła. Sam ze swojej strony chciał jej opowiedzieć o tym, że spotkał się z Alfonsem. Że Alfons zdradził mu, że trucie i podpalenia zleciła mu Elektorka za pośrednictwem von Schilde. I że napadli na nich zawodowi zabójcy, którzy zabili Ragorna i uciekli. On sam ledwo przeżył, ale stracił swego obronnego psa.
 
Gladin jest offline  
Stary 05-05-2022, 21:23   #156
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz potrzebowała solidnej porcji… niestety kupiec dysponował tylko wywarem z typowych lub mniej popularnych ziół. Kaffy nie miał, albo nie chciał się podzielić (co w sumie byłoby zrozumiałe).

Musiała więc zadowolić się kubkiem rumianku, który opróżniła dwukrotnie nim zdołała przekazać wszystkie wieści wysłuchawszy wpierw co kupiec miał do powiedzenia ze swojej nocnej wycieczki. Najpierw streszczała wizytę u Ostwalda, gdzie razem z Galebem rozkładali na części pierwsze pułapki (to krasnolud) oraz skomplikowane powiązania na szczytach władzy (to Roz). Nie zapomniała dodać o mizernych efektach swojej pracy, jak również o pewnym niezadowoleniu Hieronimusa, z braku działań z ich strony. Sekretarzowi marzył się Skaven, aby mógł zatriumfować nad Nuln.

Potem przyszła pora na krótkie podsumowanie specjalnej operacji zadbania o zdrowie Theopiliusa, której efektem miało być wolne miejsce w archiwum sekretariatu na conajmniej miesiąc do obsadzenia przez kogoś z nich. Tak przynajmniej zakładał plan.

Na zakończenie, zniżając głos Roz zdała sprawę wizyty u Hrabiny, włącznie z obecnością jej niezbyt wykwalifikowanego szpiega, który ku jej zaskoczeniu próbował śledzić samego kupca. Roz musiała przyznać, że rozumiała z tego raczej niewiele. Hrabina grała w swoją własną grę (popijając kaffę, a nie pospolite zioła) nie ufając Manfredowi, a może nawet działając przeciwko niemu.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 05-05-2022, 21:27   #157
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Gdyby Detlef cierpiał na migreny, teraz z pewnością rozbolałaby go głowa. Opuszczając Nuln liczył na chwilę odpoczynku od knowań człeczyn, a tu nieopatrznie władował się w sam środek politycznej rozgrywki pomiędzy walczącym o władzę szlachetnie urodzonym rodzeństwem. I o ile potrafił w jakiś sposób zrozumieć motywy zbójców na gościńcach, złodzieja obcinającego sakiewkę, czy reketera siłą zmuszającego opornych do płacenia "za ochronę", o tyle pobudki możnych bardzo go mierziły i tyle.

Postanowił skupić się na swoim udziale w tej grze, to jest utrzymaniu Eleny (i w ramach polisy rozszerzonej - jej brata - choć z mniejszym entuzjazmem) przy życiu. Wyglądało na to, że właściwie w każdej chwili mogła mieć miejsce kolejna próba zamachu, chociaż jego pracodawczyni deklarowała nie brać czynnego udziału w staraniach o schedę po Etelce von Toppenheimer, co powinno odsunąć ją nieco w kolejce celów do eliminacji.

Niestety jej brat wciąż się liczył i choć ranny był potencjalnym zagrożeniem dla każdego, kto poważnie liczył na spadek po matronie. Wypadek z winem skłonił jednak Detlefa do refleksji, że być może nie był on taki niewinny za jakiego się podawał i nie wahał się przed użyciem trucizny do torowania sobie drogi do celu. Oczywiście zatrucie wina mogło być zorganizowane przez kogoś innego, ale krasnolud dawno przestał liczyć na to, że świat dzieli się na tych "dobrych" i tych "złych" i że zawsze pozostają oni wierni swoim charakterom. Brat Eleny mógł być równie bezwzględny jak reszta, a przy tym otaczać najmłodszą z rodzeństwa swoją opieką. A wreszcie - czy mogła to być jego pracodawczyni? Mógł się mylić, ale jakoś w to wątpił.

Człeczyny... bez nich świat byłby o wiele prostszy.

Brak informacji o udziale ochroniarza Marcusa w śmierci domniemanego zamachowcy był niemiłym zaskoczeniem. Dwi byli bardziej skrupulatni w takich sprawach i zachowanie oraz tożsamość nawet niższych statusem krasnoludów była zauważana i równie często komentowana, co sprzyjało samodyscyplinie i przestrzeganiu kodeksu honorowego. Traktowanie sług przez szlachetnie urodzonych umgi za niezbędne, ale jednak tylko tło ich własnego życia było w oczach brodacza kompletną ekstrawagancją i wręcz zakrawającą na głupotę nieostrożnością, o czym świadczyły ostatnie wydarzenia.

Zainteresowanie turniejem tłumaczył ciekawością ludzkich zwyczajów - dawi dziedziczyli majątki zgodnie z zasadą starszeństwa i nikt tego zwyczaju nie kwestionował (przynajmniej otwarcie). Na pytania o plany Eleny odpowiadał zgodnie z prawdą - nie wiedział i nie rozmawiał z nią na ten temat.

W ramach zwiększenia bezpieczeństwa swojej podopiecznej wprowadził całkowity zakaz odwiedzin u Eleny bez jego udziału lub przynajmniej przeszukania wizytującego pod kątem ukrytej broni. Dodatkowo przynoszone jej potrawy były w obecności krasnoluda próbowane przez służkę, a dopiero po dłuższej chwili dostarczane do apartamentu Eleny. Nie gwarantowało to pełnego sukcesu, ale powinno utrudnić potencjalnym zamachowcom zadanie.

Czas pozostały do rozstrzygnięcia kwestii spadku zapowiadał się niezmiernie ciekawie...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 08-05-2022, 20:17   #158
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Rudolf i Roz

Szpieg hrabiny śledził Rudolfa? Czy to możliwe, że to właśnie on był odpowiedzialny za sprowadzenie zabójców na cmentarz? W takim razie czy za listami i wszystkimi kłopotami stała hrabina von Liebwitz, Natalia?

Do tej pory skłaniał się do posądzenia Manfreda. Zresztą słowa Roz, że hrabina boi się swego brata, również rzucały na niego podejrzenia. Ale czy hrabina nie mogła celowo wprowadzić w błąd Bauer, aby odsunąć od siebie podejrzenia i skierować go na kogoś innego?

No tak, ale kobieta mówiła, że szpieg był bardzo nieudolny. A zabójcy wręcz przeciwnie. Jeżeli ktoś najmował trzech wyszkolonych zabójców, to najął by też odpowiedniego szpiega. No chyba, że podstawił tego szpiega tylko dla zmyłki.

Po ciężkiej nocy takie myśli przyprawiały jedynie o ból głowy.

Papier, który obecnie znajdował się w posiadaniu Rudolfa mógłby umożliwić im dostanie się do archiwum bez całego zamieszania z Teophiliusem. Kupiec uznał jednak, że na odwołanie akcji może już być za późno. A co więcej, ktoś mógłby się niepotrzebnie zainteresować jego działaniami.

Zamiast tego opowiedział jej o sekretarzu Kuhnie. Gildia pośredniczyła w zbyciu jego udziałów (na 10 dni przez inwazją) w handlu futrami w Kroppenleben. Kupcem było jakieś konsorcjum o którym Rudolf nigdy nie słyszał. Cena, na ile Rudolf znał się na wycenie aktywów, wynosiła jakieś dwie trzecie rynkowej. Sprzed inwazji oczywiście. który tuż przed inwazją
Powiedział jej też, że to jego mentor, Otto Flick, przeprowadzał tę transakcję i powiedział mu, że za całym łańcuszkiem konsorcjów i słupów jest pewnie jakiś rzeczywisty kupiec albo spółka, ale na pewno nie życzy sobie by o nim wiedziano. A co się dzieje z takimi co szukają podejrzanych rzeczy to właśnie słyszałeś. W najlepszym razie wylot z wilczym biletem. W najgorszym...

Tak czy inaczej zapytał Roz czy z akt Ostwalda ma jakieś informacje na temat Kuhna, albo czy ma jakiś pomysł, jak go zinwigilować i jak prześledzić jego korespondencję?

Na koniec zapytał, czy jest coś, w czym on może jej pomóc. Dodał też, że niestety, bandyci zrabowali mu połówkę czeku. Gdyby gdzieś usłyszała o tym, że ktoś jest w jego posiadaniu, to byłby ważny trop. Warto było o tym powiedzieć również Galebowi, który z kolei mógł udać się do krasnoludzkiego banku, aby mieli oko na próby realizacji bądź sprzedaży połówki dokumentu.

 Rudolf później, sam


Gorączkowo myślał, jak wykorzystać dokument. Zarówno do śledztwa ale bardziej dla własnych korzyści. Wymyślał zastosowania, nawet wielkie i dalekosiężne, ale na każdej z tych dróg wydawały się mnożyć równie wielkie niebezpieczeństwa.

W miarę bezpieczne wydawało mu się sprawdzenie na poczcie korespondencji Reubena Kuhna. To zadanie zleciłbym Latimerii. Tylko ją by wtajemniczył w to, czego szuka. Poczmistrzowi i innym nic by nie powiedział. Jeżeli nie udałoby się tego załatwić drogą grzecznej rozmowy, bazując na wcześniejszym liście polecającym, w ostateczności mógłby sięgnąć po nowy list. Zresztą może panna Drach sama podsunie mu sposób, jak dobrać się do tego typu archiwów, bez wzbudzania większych podejrzeń.

Postanowił na razie nie rozpytywać o Mistrza Skarbu w półświatku. Skoro jego mentor ostrzegł go przed tykaniem tematu, to postara się dowiadywać bardzo ostrożnie. Ale nie odpuści tematu wcale. W końcu ryzyko było wpisane w wiarę w Ranalda. Tylko tak można było uzyskać sukces.

To w temacie wykonywania zlecenia dla Manfreda. Ale co z własnym losem i jego kuciem? Jakie tajemnice mógłby wydostać z pomocą takiego glejtu, by potem przekuć je na zysk? Jakie kontrakty mógłby zawrzeć, korzystne dla siebie? Czy spróbować jeść małą łyżeczką, by nie sprowadzić na siebie zbyt wielu ciekawskich spojrzeń? Czy może do odważnych świat należy i czerpać garściami?

Z takim dokumentem mógłby przewieźć cały statek towaru bez opłat i bez potrzeby przemycania go. Ale nie wiedział ile czasu ma do dyspozycji. Może nie aż tyle. Załóżmy, że do wieczora. A potem może lepiej będzie powiedzieć o tym Manfredowi. Jeżeli to on za tym stoi, chyba nic Rudolfowi nie grozi, jeżeli ujawni posiadanie dokumentu. A jeżeli to nie on za tym stoi, to chyba też dobrze? Kupiec był w rozterce.

Jednej rzeczy nie mógł sobie odmówić. Koncesji na handel uzbrojeniem. Dzięki niej będzie mógł rozwinąć produkcję tarczy i sprzedawać je nie tylko do księstw granicznych.

Resztę spraw musi przemyśleć, żeby nie zrobić jakiejś głupoty. Wyprawa do archiwum miejskiego w poszukiwaniu nieruchomości sprzedanych przed inwazją granicznych powinna ochłodzić nieco jego umysł. Miał nadzieję, że do tej pracy nie będzie potrzebne sięganie po nowy papier. Jakoś wytłumaczy to zainteresowanie. Ot, choćby powie, że w ramach prowadzonej kontroli w gildii chce dokonać krzyżowego sprawdzenia dokumentów.

Chętnie do tego zadania zaprosiłby pannę Schön. Przy tej okazji chciał dowiedzieć się czegoś więcej o jej rodzinie. Dlaczego, jak słyszał, jej rodzinie ostatnio nie powodziło się. Kto wie, może wymyśli sposób, jak poprawić los rodziny i przywrócić jej dawne miejsce? A w zamian i oni jakąś przysługę w przyszłości będą mogli dla niego zrobić?
A jeżeli pracy będzie dużo (a pewnie będzie) dodatkowa pomoc przy przeglądaniu ksiąg mogła okazać się cenna.

Przed wyjściem poświęcił jeszcze trochę czasu, aby spreparować kopię dokumentu. Gdyby ktoś chciał go okraść, a nie odróżniał połówki czeku od tego listu, to może też nie będzie wiedział, że jego kopia nie jest tym czego szuka?

A przy kradzieży będąc, jeszcze dziś, koniecznie, musi odszukać gildię ochroniarzy. Czuł się zagrożony i trzeba było coś z tym zrobić!

 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 16-05-2022 o 05:58.
Gladin jest offline  
Stary 15-05-2022, 20:14   #159
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Rudolf mówił dużo i zdawało się, że dość ciężko pracował ostatniego wieczoru.
- Chwała Werenie i Shaylli, że jesteś w dobrym zdrowiu - uznała za stosowne od tego rozpocząć - Nie przypominam sobie raczej żadnego Kuhna, albo raczej tego konkretnego. W tym mieście połowa mieszkańców jest Bauer albo Kuhn - grzebała powoli w pamięci.
Roz też nie miała zbyt dobrego wyjaśnienia dla sytuacji z hrabiną. Osobiście była bardziej skłonna wierzyć pracodawcy, nie dlatego, że miała do niego zaufanie, ale dlatego, że po prostu był pracodawcą. Ten kto płacił miał swoje prawa, między innymi do lojalności. Inaczej świat pogrążyłby się w chaosie. Hrabina też nie wydawała jej się mistrzynią intryg, która byłaby zdolna przeprowadzić jakąś dobrze zaplanowaną akcję. Jej historia wydawała się Roz dość jasna w swoich ogólnych ramach. Była matką dziecka z nieprawego łoża, którego wysoka pozycja była gwarantem jej własnej pozycji. Jednak dotychczas Roz wydawało się, że nie tylko Hrabinie mogło zależeć na ukrywaniu płci jej męża, więc ten sekret przynajmniej oficjalnie nie miał racji bytu.

- Co może niepokoić Hrabinę i zachęcać ją do szpiegostwa i innych intryg? - zapyta kolejny raz, tym razem kupca.

Wizyta w krasnoludzkim banku z całą pewnością należała do Galeba, a Roz mogła mu tą wiadomość przekazać. Sama oczywiście będzie mieć oko i ucho na wszelkie wieści o wekslu, ale nie spodziewała się nic w tym temacie wiele usłyszeć.

- Nie bardzo rozumiem, dlaczego ukrywają osobę, która dokonała zakupu udziałów w firmie, która chwilę później zmieniła się w kupę gruzu. Chyba, że z tej przyczyny, że jego wspólnicy chcieliby go powiesić przydrożnej gałęzi. To ten cały Kuhn mógłby być uznany za niezwykle podejrzanego skoro wiedział o wojnie zanim ona nadeszła. Już wiem - uniosła dłoń - to Mistrz Skarbu. Zapewne syn jakiegoś Rubena seniora. Miał posiadłość w Wusterburgu, za którą w sobie znany sposób nie płacił podatków i którą prawdopodobnie Graniczni przemienili w gruzy. - Wiedza o jego machlojkach finansowych, którą wykorzystywał dla celów własnych oraz swoich znajomych wydawała jej się oczywistością w przypadku Mistrzów Skarbu. Kupiec zapewne też nie był tym zdziwiony.

- Spróbuję się teraz dowiedzieć jak tam z panem T. Myślę, że im mniej nas łączy z jego sytuacją tym lepiej dla nas i Manfreda. Jeśli dowiem się czegokolwiek o Khunie i transakcjach dam ci znać. Jeśli sprawa jest załatwiona spotkam się z Mag i przekażę jej informację dla Manfreda, że miejsce jest wolne. Trzeba by jednak dać mu znać, że Hrabina wykonuje różne podejrzane akcje za jego plecami. Potem spróbuję rozpytać o Khuna i tą transakcję, choć to chyba może ściągnąć na moją głowę niebezpieczeństwo, z tego co rozumiem.

Miała nadzieję, że Galeb przygotuje jakąś propozycję pułapki dla Ostwalda i będą mogli przeglądnąć jego zbiory pod kątem podejrzanej dla kupca transakcji. Choć raczej miała wątpliwości, czy tego rodzaju informacje mogłyby się tam znajdować.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 24-05-2022, 21:29   #160
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
 Wissenburg


- U ludzi zazwyczaj jest tak samo. Ale sama Wielka Baronowa rzekła była, że jej najstarszy się nie nadaje, dalekiego kuzyna Olafa nadała na następcę no i się porobiło - wyjaśnił sługa - Jakby nie było czym się zająć. - westchnął. Najwyraźniej nie tylko khazadowi pomysły szlachty i ich intrygi wydawały się, delikatnie mówiąc, "nieoptymalnym wyborem".
- Jedna panienka Elena nie chciała wziąć udziału w turnieju, dlatego taki zdziwiony byłem, gdy pytania zacząłeś zadawać. - Detlefowi przeszło przez myśl, że dziewczyna była pewnie po prostu na tyle mądra by zostawić tron wspieranemu przez siebie bratu. Nie grzeszył on intelektem, więc pewnie niejedno mogłaby mu "zasugerować", a i sprawy finansowe rodu by pewnie jej oddał - pamiętał, że w czasie podróży to ona rozmawiała z kupcami, choćby wtedy gdy i jego zrekrutowała.
- To i tak dzielenie skóry na niedźwiedziu, przecież wszystko i tak musi przyklepać Elektorka - dodał jeszcze sługa.

Krasnolud skupił się na chronieniu Eleny i jej brata. Dziewczyna nie utrudniała. Ba, nawet pod pretekstem opieki nad rannym przeniosła się do pokoju obok. W ten sposób Thorvaldsson mógł chronić ich oboje. I przy okazji dyskretnie obserwować. Nawet jeśli któreś planowało morderstwo, nie zauważył żadnych tego oznak. Na pewno Elena toczyła rozmowy z wszystkimi - sam pilnował by jej nie przeszkadzano. Po sprawdzeniu czy odwiedzający nie ma ukrytej broni. Detlef nie był najbardziej taktownym ochroniarzem. Doszło do kilku nieprzyjemnych wymian zdań, gdy odwiedzającymi byli bracia szlachcianki, ledwo przez nią załagodzonych. Nie była szczęśliwa. Niestety nie tylko "z winy" khazada. Rozmowy nie szły tak jak miała nadzieję. Bracia nadal nie do końca jej wierzyli. Nawet ją podejrzewali. Najwyraźniej Marcus przynajmniej częściowo "zneutralizował" ją oskarżeniem o trucicielstwo. Nikt oczywiście nie poinformował Straży Miejskiej Wissenburga o morderstwie. Rody szlacheckie wolały takie sprawy zamiatać pod dywan. Ot, czasem ktoś nagle wyjeżdżał za granicę prowincji, szedł do klasztoru albo składał śluby w bractwie rycerskim.
Przynajmniej nikt nie zginął tego dnia. Miał za to miejsce wypadek. Sparingpartner jednego z braci przez pomyłkę użył prawdziwej broni zamiast ćwiczebnej i z pięciu uczestników zrobiło się czterech. Rana dłoni, choć głęboka, nie zagrażała życiu, ba, ledwo zagrażała zdrowiu, medyk zapewniał, że za góra miesiąc odzyska pełną sprawność... ale do turnieju nie było tyle czasu. Wszyscy już byli, walki miały rozpocząć się (i zakończyć, jako że z siedmiu planowanych walk pozostały do rozegrania tylko trzy) już jutro.

Doszło do jeszcze jednego nieprzyjemnego wydarzenia. Otóż najmłodszy brat Eleny, ten którym Elena i jej ochroniarz tak się opiekowali odkrył, że ktoś ukradł jego niedawno kupiony miecz. Szlachta była oczywiście poza podejrzeniem, ale wszyscy inni i ich rzeczy miały być przeszukane.


 
Nuln


Zastanawiając się nad przyniesionymi przez obydwoje informacjami doszli do wniosku, że "szpieg" Hrabiny Natalii von L. był co prawda mało kompetentny, ale Hrabina mogła powiadomić kogoś, kto miał do dyspozycji skuteczniejszych fachowców. Ot, choćby Manfreda, swojego brata. Dostęp do wykwalifikowanych zabójców mieli też z pewnością odpowiednio bogaci i/lub potężni ludzie, poczynając od głów Gildii, przez szefów organizacji przestępczych po wysokie rody, Nominatów Elektorki... oraz z pewnością ona sama.

Roz nie uzyskała odpowiedzi od kupca, ale sama domyśliła się, że hrabinę niepokoją działania Manfreda poza plecami Elektorki, ponieważ pozycja Mag jest wysoka głównie dlatego, że oficjalnie jest bratanicą Emmanuelli von Liebovitz. Z perspektywy matki każde zawirowanie na szczytach władzy, każde zagrożenie dla Elektorki jest jednocześnie zagrożeniem dla Mag.

Samej Mag oczywiście niebezpieczeństwo nie przeszkadzało. Otrzymany papier schowała w stanik i obiecała dostarczyć wujowi.

Pan T. zaś... cóż, rozpytywanie o stan zdrowia urzędnika na kilka godzin zanim w samym Sekretariacie się dowiedzieli, że akurat dziś został pobity było cokolwiek podejrzane i gdyby nie to, że swoje podejrzenia zgłoszą pewnie Manfredowi, Roz miałaby przechlapane.

Co do transakcji interesującej Rudolfa - Roz nic nie znalazła. Za to jego wyprawa do Archiwum Miejskiego okazała się bardziej owocna.
Wyjaśnienie o potrzebie krzyżowego sprawdzenia dokumentów było jak najbardziej adekwatne. Urzędnicy z różnych gildii bywali tam regularnie. Z pomocą panny Natassi wyszukał dokumenty na temat transakcji kupna-sprzedaży z ostatnich miesięcy z południowych rejonów prowincji. Było tego trochę.
Był jednak w swojej robocie na tyle sprawny by wyszukać nie tylko samą transakcję, ale i łańcuszek spółek w nich pośredniczących. Trop prowadził do Księstw Granicznych. Wyglądało to tak, jakby ktoś w Księstwach przed samym najazdem odkupił od Kuhna jego dobra. Co gorsza, nie był jedynym nazwiskiem powiązanym z tymi spółkami. Posiadłości na południu miał też Hildemar Kalb, Wielki Ochmistrz. I "miał" było tu kluczowe - sprzedał je za duże pieniądze tym samym nieznanym nabywcom chowającym się za szeregiem spółek. Właściwie każda gildia kupiecka w Nuln i kilka spoza miasta brała udział w przynajmniej jednym etapie transakcji. Ale każda transakcja dotyczyła tylko niewielkiego, nierzucającego się w oczy fragmentu. Tu prawo do ziemi, tam udziały w spółce handlu futrami, jeszcze inna pośredniczyła w sprzedaży udziałów w kopalni... Ale najciekawsze miało dopiero nadejść - Rudolf mając dostęp do ksiąg zauważył, że nie zawsze płacono pieniędzmi. Czasem były to akcje spółek handlu zamorskiego z Somjec czy Matorki (o ile dobrze to odczytywał, na geografii Księstw się nie znał), czasem prawa przejazdu i zwolnienia z opłat... dla Nulneńskich Wielmożów niemalże bezwartościowe, ale gildie kupieckie padną im do nóg by się do tego dostać, kiedy dojdzie już do normalizacji stosunków. Zresztą, szybko zrozumiał kupiec, "biznes jak zwykle" ruszy najdalej za miesiąc, zapewne poprzedzony wyjaśnieniem, że przecież zły to był tylko jeden władyka, jak mu tam, Wernicky czy jakoś tak, a Księstw jest dużo...

Każdy głośniejszy stuk czy szuranie butów powodowało, że niemalże podskakiwał na krześle. Wydarzenia z nocy napawały go lękiem. Kieszeń parzyła nieudolna kopia dokumentu od Elektorki. Nie mając odpowiednich materiałów (jak już wcześniej sprawdziła Roz, oficjalne pisma i listy były pisane specjalnym atramentem na specjalnym papierze, niesprzedawanym nikomu innemu) ani nie potrafiąc podrabiać pisma, nie mówiąc już o podpisie nie miał szans na stworzenie niczego wiarygodnego. Był też ciekaw jak radzi sobie Latimeria. I czy w ogóle wpuścili ją do Archiwum Poczty, skoro już tam nie pracowała.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-05-2022 o 16:34.
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172