-Za Teoffen!- wrzeszczał biorąc udział w szarży i hamując swego wierzchowca nie chcąc pchać się za blisko zagrożenia. Okazało się to słuszną decyzja i nie wpadł jak śliwka w kompot w wroga zasadzkę. Jego genialny plan musiał poczekać. a teraz nadeszła chwila jego drugiego bohaterskiego planu jakim była szarża na niespodziewającego się go przeciwnika i cóż mieczem specjalnie nie porobił i prawda taka, że więcej szkody to narobił jego koń niż oręż, a Dexter dostał czymś w łeb i tyle tego bohatyrstwa było.
Chwile go nie było, a jak wrócił to chyba już było po wszystkim, a ktoś z orszaku tykał go chcą sprawdzić czy jeszcze żyw. Moment wydawał się idealny.
- Nie jeftem faden Fechter. Jeftem Mofgden von Werk… - wybełkotał otwierając oczy. Po czym splunął na ziemie wszystkim co mu w gębie zalegało. Krew, błoto co zżarł spadając z konia i chyba kawałkiem którego zęba.
-Panie! Panie! pomiłuj i wybacz. Ja żem mnie tem sam Młotodzierżca objawił za pośrednictwem Świętej Hermenegildy Gertrudy i przekaz mi wieść iż ja żem Morgden von Werk. Panie wybacz wybacz, że od służby się tyle lat umywałem Paniczu błagam błagam wybacz mi.- kajał się jęczał bełkotał i błagała sunąc na klęczkach w kierunku Detlefa.
Rzuty: 63,77,33,16,49