Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2007, 21:10   #43
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post

Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Rok temu wraz z towarzyszami ścigaliśmy grupkę roninów, którzy planowali zakłócić Niebiański Porządek. Jedna z ukaranych osób nieco przypomniała mi jednego z ćwiczących bushi, przez chwilę myślałem, że to jeden z bandytów co mnie wzburzyło, lecz po przyjrzeniu się dokładniej zdałem sobie sprawę z popełnionego błędu. Uważam, że to drobiazg, którym niepotrzebnie zakłóciłem wasz spokój. Jeszcze raz proszę o wybaczenie. - składając to wyjaśnienie, zakłopotany Manji pokłonił się obydwóm samurajom.

Satsumata machnął oddalająco ręką:

- Zrozumiałe i zapomniane. Panowie, cóż zatem z Hida Akito-san? Miałbym bowiem sprawę do Waszej trójki.

Końcówka słów Skorpiona zbiegła się z podejściem niewysokiego heimina o pobliźnionej od ognia twarzy i szpakowatych już włosach. Półczłowiek skłonił się nisko i rzekł dość wyraźnie, chwilę po słowach samuraja Kraba.

- Wiadomość od Hida Akito-sama, dla Mirumoto Fukurou-sama i Bayushi Manji-sama.

Smok i Skorpion rozpoznali doświadczonego sługę po tym sprytnym przekazaniu wiadomości. Wzmianka o Akito dała tamtemu pretekst by się odezwać, zaś odezwanie się do nikogo konkretnego ale na temat, zmniejszało szansę na burę lub długie czekanie, aż któryś z rozmawiających samurajów łaskawie zauważy czekającego heimina.

Satsumata uśmiechnął się szeroko i machnął zapraszająco ręką, rozsiadając się nieco wygodniej:

- O wilku mowa. Śmiało, śmiało.


Shinomen Mori, ziemie niczyje; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Dzięki mnie mogliście sobie poużywać - spokojnie oświadczył zamaskowany mężczyzna z monem Klanu Skorpiona na lewym ramieniu - a teraz czas spłacić dług.

Kei musiał przyznać, że ten człowiek miał jaja. Doskonale wiedział z kim rozmawia. Doskonale wiedział, że jest na ich terenie. A jednak ośmielał się stawiać żądania. Im. Leśnym Zabójcom. Ziewnął więc, dając znać łucznikom, że tamten jeszcze ma pożyć. Jak długo utrzymywał znudzony wygląd i pozę, tak długo łucznicy w krzakach utrzymywali strzały na cięciwach.

Potem płynnie przesunął ręką z ust za ucho, odgarniając niesforny kosmyk białych włosów, powstrzymując Maserę, który właśnie miał tamtemu nasmarkać pod nogi. Był już niemal pewien z kim ma do czynienia.

- Leśni Zabójcy to ludzie honoru - gładko zaczął - zawsze płacą swoje długi - okrasił kłamstwo uśmiechem, na które usta tamtego, doskonale widoczne spod maski zakrywającej jedynie oczy i nos, również rozciągnęły się w równie fałszywym uśmiechu. - Jakie jest twe życzenie?

Protekcjonalizm jego tonu nie przeszedł koło uszu tamtego, lecz uprzejmość w słowach i ich doborze nie pozwalała mu na kontrę. Kei uśmiechnął się doń współczująco, irytując go tym jeszcze bardziej. Wiem, że zauważyłeś, mówił ten uśmiech. Ale co z tym zrobisz, dodawały szyderczo wpatrzone w tamtego oczy.

Niecałe dwa uderzenia serca Kei pozwalał tamtemu patrzeć na małe przedstawienie, nim oczy przybrały wyraz lekkiego zaciekawienia, a uśmiech stracił swą szyderczą wymowę. Lekko sprowokować, nic więcej.

- Chcę kolejnej trzydziestki.

Kei znowu niechętnie przyznał przed sobą samym, że tamten ma jaja. I warunki.

- Tak szybko? Co zrobiłeś z poprzednimi?
- Nieistotne. Istotnym jest, że chcę następnych.
- To... - zaczął Kei
- Będzie kosztowne. - Przerwał mu tamten. - Wiem. Ile?

Masera splunął. Ktoś, kto się nawet nie targował był w jego oczach godzien pogardy jako głupiec. Kei jednak znał sprawy, gdzie nie miało się warunków lub ochoty na targi. I to go niepokoiło. Jeśli bowiem tamten nie chciał się z nimi targować, to cokolwiek robił, było bliskie ukończeniu. I sprawiało, że mógł szastać złotem. Albo... że wkrótce owo złoto i tak odzyska. To właśnie ta drobna różnica między Maserą a nim uczyniła jego przywódcą, a Maserę jego prawą ręką. Kei był o krok przed innymi. Kimkolwiek by nie byli.

- Spieszy Ci się, panie - zauważył Kei, ściągając wargi w dobrze odegranym wyrazie lekkiej irytacji - Doskonale. Pięć koku za głowę, cena nie podlega negocjacji.

Masera wskutek szoku na moment stracił równowagę, lekko się zachwiawszy. Cena była zdziercza, ponad dwa razy wyższa niż ostatnio. A ostatnio się obłowili. Skorpion brał wszystko, jak leci, jeśli tylko towar przeżył transport, a dla Leśnych Zabójców trzydzieścioro nie było wielką grupą. Kei jednak zbyt zajęty był studiowaniem tamtego aby poświęcić teraz uwagę Maserze.

Zamaskowany Skorpion przez moment odwzajemniał mu się tym samym, nim odrzekł:
- Zgoda. Będę oczekiwał wieści, jak ostatnio.

* * *

Zwiadowcy powrócili wkrótce, meldując, że mężczyzna zaszył się w swojej chacie w lesie. Maseru i pozostali patrzyli na swego przywódcę z podziwem w oczach. Pięć koku za głowę... to był majątek. Widzieli się już jako bogacze, kupowali już nowe bronie, zbroje, kobiety, a niektórzy nawet nowe życia gdzieś, daleko, gdzie żadna przeszłość ich już nie dosięgnie.

Wszystko to, za trzydzieścioro ludzi. Nie, nawet mniej, wiedzieli już doskonale, że Skorpion brał nawet eta. Wkrótce zatem podniosły się pierwsze okrzyki radości, pierwsze wyliczanie, co można za to kupić, pierwsze "a ja to...".

Kei milczał. Maseru, znając go, milczał również, by wreszcie spytać wśród otaczającego ich gwaru:

- Co jest?
- On nie zapłaci. To ostatnie zlecenie.
- Ale... - Maseru chwilę zmagał się z myślami, by w końcu zapytać - to co robimy?
- Och to proste, mój drogi. - Kei uśmiechnął się sardonicznie - Są ludzie, którzy łowią maho-tsukai, prawda?

* * *

Niecałe pół godziny drogi dalej, zamaskowany mężczyzna krzątał się przy palenisku, dorzucając drew. Gdy ogień palił się równym płomieniem, niedawny Skorpion postawił na piecyku garnek ze strawą. Jakby na zawołanie, ogień przygasł, a w pomieszczeniu powiało zimnem. Niewzruszony, mężczyzna rzucił, nie odwracając się:

- Właśnie robiłem sobie obiad, wiesz. Zapytałbym, czy chcesz trochę, ale wątpię, byś się skusiła, to dziczyzna z odrobiną warzyw.
- Nie jem - odrzekł cichy, dziewczęcy głos.
- Zatem to nie wizyta towarzyska. Szkoda. Składasz w ogóle takie? - kiedy odpowiedzią była cisza, Skorpion rzucił lekko - Żartowałem, żartowałem. Słucham już.

Nawet na zmniejszonym, ledwo tlącym się ogniu dało się jednak ugotować posiłek. Trwało to dłużej, wymagało pewnej dbałości, znacznie rzadszego mieszania, dzięki czemu można było skupić się na przyprawieniu jedzenia ziołami Jednorożców, i było stokroć gorszą torturą dla zgłodniałego żołądka, ale w końcu potrawa była niemal gotowa, a jej pyszny zapach rozchodził się po całej chatce.

- Soka - rzekł w końcu mężczyzna. - Niech podsumuję. Wieści o mnie mają dotrzeć do Łowców Maho z rodu Kuni, Namiestników Kraba, Szmaragdowego Namiestnika przebywającego obecnie na wschodnim krańcu Shinomen, samurajów Zająca, Legionów Cesarskich w Zakyo Toshi... kogoś pominąłem?
- Mmm... - zanucił głos melodyjne, dziecięce, przeczenie. Można było niemal wyobrazić sobie kręcącą się przecząco głowę, nawet nie widząc właścicielki.
- No, no, no! Kei-san wyda majątek na posłańców. To tyle? Hmmm... - Skorpion zastygł na moment w zdziwieniu - A! Prawie zapomniałem zamieszać. Dziwne. Kei-san nie wydawał się człowiekiem lekceważącym swoich podwładnych, a ci nie zrezygnują ze złota, które już widzą w swoich sakiewkach... Nie mówiąc o tym, że wątpię, by pozostawił przyjemność wykończenia mnie innym...
- Mówi, że na pewno jest na Ciebie nagroda. - Beztrosko kontynuowało dziecko. - Mówił też, że nie jesteś na tyle wysoki, by patrzeć, jak upadasz. Mówił... - ton dziewczynki zmienił się nagle, a ogień załopotał, jak na wietrze - że jesteś maho, więc już upadłeś. Czy to prawda?
- Że już upadłem? Ni..
- Że jesteś maho. Jeśli jesteś maho, to możesz sprawić, by cierpiał, prawda? Maseru, i on.
- Hmmm... Jeżeli byłbym maho, faktycznie mógłbym to sprawić.
- Jesteś?
Rozmowa przybierała niebezpieczne tony. Jedzenie wkrótce miało się przypalić, a Skorpion bezskutecznie szukał jakiejś sprytnej zmiany tematu. Zbyt długo.
- Idę.
- Ale mogę go zniszczyć i bez tego! - dodał, odwracając się.

Chatka była pusta. Ze złością mężczyzna porwał garnek z paleniska, parząc się przy tym. Potok przekleństw i łoskot upadającego naczynia zwiastowały by tym, co stali na polanie, co stało się dalej.

Ale polana również tchnęła pustką. Gdy w chacie mężczyzna pospiesznie zbierał jedzenie, na zewnątrz szumiał las.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline