Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2007, 20:21   #41
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Fukurou zdziwiło to przymykanie oczu... Jakby Manji chciał coś ukryć.

- Wybaczcie moją reakcję, zaburzyłem Wasze Wa.- Mina pełna smutku pojawiła się na twarzy Skorpiona. Wyrażała smutek i żal. - Nie przywykłem do życia w cieniu tak niesympatycznego sąsiada, drobiazg wywołał nagłą i nie na miejscu reakcję. Bardzo mi przykro, że spowodowałem tyle zamieszania swym niepokojem
Skorpion wyglądał na zmieszanego.
Smok nie dał po sobie poznać co sądzi o dość przekonującej w jego mniemaniu wypowiedzi. Niemniej zapytał spokojnym tonem. - Jakiż to drobiazg wywołał tą reakcję Bayushi Manji-san?
Zważywszy, na to że w rozmowie brała osoba trzecia nie będąca na takim stopniu poufałości na jakiej był Smok ze Skorpionem ( w mniemaniu Fukurou oczywiście) postanowił się zwracać nieco bardziej oficjalnie.
Niemniej myśli Smoka drążyła sprawa zasiana przez słowa Kraba. " - Soka. Wydaje się więc rozsądną podróż razem. Co przypomina mi, nie wiecie może gdzie podziewa się trzeci z Waszej szós..."
Mirumoto Fukurou, Hida Akito i Bayushi Manji...A kim są pozostali trzej bushi?
Te rozmyślania powodowały, że ruchy Fukurou wydawały się pozornie nieco roztargnione.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-09-2007, 21:45   #42
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Kaeru Toshi, Zdobyte Miasto, terytorium klanu Lwa, rok 1113.

Przybył do Kaeru Toshi w trzy tygodnie po Akodo Ichizo.

Niektórzy stwierdzili, że te pierwszy przyjazd w żadnym razie nie mógł spowodować drugiego; inni mówili, że oto w końcu pojawił się człowiek, którego obecność sprawi, że Ichizo się zawaha, zrozumie w końcu swój błąd sprzed kilku lat; większość jednak wierzyła, że jedyne co przyjdzie z owego przyjazdu to krew, która poleje się w pojedynku.

Matsu Etsuya – człowiek, który żył dla walki, czy też może człowiek, który prawdziwie żył jedynie, gdy walczył. Samotnik bez rodziny, którego żona zmarła w połogu a syn zgodnie z tradycją użył wakizasi po tym, jak nie sprostał próbie bólu podczas swojego gempukku. Najlepszy przyjaciel Akodo Ichizo. Oji Matuya, jak dawno temu zaczęła go nazywać trzyletnia Yanagi, nie umiejąc poprawnie wymówić jego imienia. Wujek, który za każdym razem, gdy składał wizytę ojcu przywoził jej netsuke – niewielkie rzeźbione z korala, kości, kamienia czy drewna drobiazgi, które dziewczynka z dumą nosiła przy obi.

Odwiedziny tego niskiego człowieka oznaczały swobodę większą niż zazwyczaj – rodzice skupieni na swoim gościu zwracali jeszcze mniejszą uwagę na młodszą córkę, dzięki czemu Yanagi zaraz po przywitaniu, schwyceniu prezentu i obdarzeniu wujka szczerbatym uśmiechem mogła bez przeszkód biegać po zamku, wspinać się na drzewa czy biec do Starego Shosuro, żeby ten opowiedział jej kolejną bajkę.

Z upływem czasu pewne rzeczy zaczęły się jednak zmieniać – wizyty Matsu nie były już tak wyczekiwane, z twarzy matki nie znikało napięcie zaś ojciec coraz częściej kłócił się o coś z przyjacielem. Ani Yanagi, ani dorosłej już przecież Michiko nie została zdradzona przyczyna dla której wszystko zaczęło zmieniać się na gorsze. Żadna z nich nie spodziewała się jednak, że Etsuya będzie pośród tych, którzy na kilka lat odebrali im dom.

Teraz Etsuya i Ichizo mieli spotkać się po raz pierwszy od siedmiu lat.
I ci, którzy znali ich historię i wiedzieli o dawnej przyjaźni, spodziewali się, że teraz przetną wszystkie łączące ich więzi za pomocą mieczy.

Ku ich zdziwieniu zamiast wyzwania Ichizo otrzymał zaproszenie na herbatę.

Ichizo uważnym spojrzeniem obrzucił córkę rozmawiającą z Matsu Daitorą – ubrana w podobne do jego rdzawe kimono z prostym haftem przedstawiającym kwiaty wiśni była jeszcze bardziej podobna do ojca: dorównująca mu wzrostem, z tym samym wąskim, ostro zarysowanym nosem, tak samo przechylająca głowę podczas rozmowy, w identyczny sposób uśmiechająca się cieniem uśmiechu w kącikach ust. Podczas tych trzech tygodni pośród docinków i aluzji nie było chyba tylko tej jednej – nikt patrząc na nią nie mógł zaprzeczyć, że była krwią z krwi swego ojca. Skinął na nią. Dziewczyna szybko pożegnała się z chłopakiem i podeszła do ojca.

- Pójdziesz ze mną. Będziesz milczeć i uczyć się – rzucił w jej kierunku, po czym nie oglądając się na nią ruszył w kierunku wewnętrznego ogrodu.
- Czego, ojcze? – Keiko zmarszczyła brwi.
- Tego, co zwykle.

Stłumiła westchnienie pełne irytacji – enigmatyczność Ichizo czasem doprowadzała ją do cichej wściekłości. Aluzje, niedomówienia, tajemnice, zamiast prostej odpowiedzi sugestie, zagadki, które trzeba samemu rozwiązać. I choć rozumiała, że jest to po prostu kolejny element edukacji, kolejna droga przekazywania wiedzy – nie potrafiła być za nią wdzięczna. Szła więc obok Ichizo w milczeniu, pozwalając, by wyprzedzał ją o pół kroku, zła na siebie za to zupełnie niepotrzebne pytanie.

Gdy zobaczyła Etsuye rozpartego wygodnie na macie znajdującej się w altanie spochmurniała jeszcze bardziej. Przyjaźń, która kiedyś łączyła tych dwóch mężczyzn umarła na dziedzińcu Shiro no Ashinagabachi, zaś nawet jeśli przetrwała jakaś więź między nimi, to była to warstwa dawniej ukryta, warstwa kryjąca się pod uśmiechem, radością z sukcesu drugiej osoby i spokojnej rywalizacji. Warstwa, która okazała się nie być już taka piękna i godna zazdrości. Keiko wiedziała, że nie posiadła doskonałej umiejętności oceniania innych ludzi – zbyt często myliła się, zbyt często kierowała instynktownym impulsem, pierwszym wrażeniem – jednak patrząc na sztywne skinienia głową jakie wymienili między sobą, szorstkie „Matsu" „Akodo", miała wrażenie, że paradoksalnie łączące ich więzi są teraz silniejsze niż były kiedykolwiek, że niechętni sobie nawzajem są tak bliscy jak jeszcze nigdy nie byli. „Ale nie potrafiąc się pogodzić, będą ranić się nawzajem" pomyślała pochmurnie „a ojciec nie potrzebuje jeszcze jednego wroga, szczególnie takiego, który zna jego słabości".

Na razie jednak mężczyźnie wymieniali chłodne uprzejmości, Keiko zaś w milczeniu przyglądała się wujowi. Nie zmienił się wiele, choć nie można było powiedzieć, by czas był dla niego łaskawy – miał więcej szram, zmęczone oczy, palce, których zgrubiałe stawy świadczyły, że niedługo będzie mu trzeba odłożyć miecz. Wciąż jednak miał twarz, która fascynowała dziewczynę od dzieciństwa – twarz przypominającą źle ułożoną układankę z resztek pozostawionych przez innych: wąskie usta okrutnika, pyzate policzki dobrotliwego mnicha, bulwiasty nos pasujący bardziej do wiejskiego głupka niż samuraja oraz ciemne, głębokie piękne oczy, jedna brew ułożona wyżej nadając twarzy wyraz sardonicznego powątpiewania. Czy to tego oblicza miała się nauczyć? Poznać je na nowo tak, jak robi się rozpoznanie sił wroga, by móc nakreślić mapę słów, wartości, móc przewidzieć jego kolejny ruch? Prawdopodobne, ale to za mało. Chyba, że Ichizo nie tylko chciał, żeby dobrze się mu przyjrzała, lecz także, by Matsu mógł przyjrzeć się jej...

- Ha! Zapomniałeś co to znaczy być wojownikiem. Czy brałeś udział w bitwie o Jesienny Most? Czy walczyłeś nad Rzeką Trzech Panów, pod Shiro no Yojin? Nie widziałem cię tam.
- Nie, nie brałem udziału – odparł spokojnie Ichizo unosząc do ust czarkę z herbatą. – Wypełniałem obowiązki względem mojego daimyo. Zastanawiałeś się Matsu, czy to samo można powiedzieć o tobie?
- Ha! Obowiązki! Coś jednak musiało pójść nie tak, skoro twojego pana nie stać nawet na ochronę dla ciebie, skoro wysłał z tobą tylko twoją córkę, dla której , jak widzę, nawet na katanę nie starczyło!
Keiko szarpnęła gwałtownie głową wściekła, lecz zanim zdążyła otworzyć usta, Ichizo powstrzymał ją gestem dłoni.
- Czy podczas mojej nieobecności na ziemiach Klanu Lwa znalazło schronienie aż tylu bandytów? To wiele by tłumaczyło z ostatnich wydarzeń, choć dotychczas sądziłem, że to nieprawdopodobne. Może więc zamiast toczyć przygodne potyczki warto byłoby zająć się sprawami bezpieczeństwa? – Ichizo wykrzywił lekko wargi. – Powiedz mi proszę, czy faktycznie ja, Akodo Ichizo, z Klanu Lwa, Namiestnik Szmaragdowego Czempiona, zaprzysiężony wasal pana Tsuruchi, z którego polecenia przybywam tutaj by ustalić warunki umorzenia wendetty między Klanem Osy a Klanem Lwa, czy ja muszę mieć na ziemiach Lwa strażników?! - po czym dodał, niby pod nosem - To byłby dopiero upadek obyczajów...

Przez chwilę dziewczyna z przyjemnością obserwowała twarz Lwa, na której złość mieszała się z zakłopotaniem.

- Keiko, możesz już udać się do swoich spraw – Ichizo odprawił ją lekkim ruchem ręki.
- Ojcze, Matsu-san – dziewczyna bez zbędnej uprzejmości skłoniła się przed Etsuyą.
- Matsu-san? Ha! Nie oji Matuya więc?
- Nie jesteś już moim wujem, Panie. – wzruszyła ramionami. - Jesteś moją lekcją.
Zanim odeszła zauważyła jeszcze, że Etsuya wpatruje się w kościane netsuke, które, wbrew jej słowom, przypięte było do jej obi.

Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Od momentu, gdy Keiko ujrzała wjeżdżającego na podwórze kuźni Jednorożca, nie przyszła jej do głowy myśl, że nawet jeśli on i jego towarzysz są czyimiś narzędziami, to mogą to być narzędzia nieświadome swego przeznaczenia. Aż do teraz.

Nie znajdowała powodów, by zarzucić Tomosagakiemu kłamstwo, nie znajdowała także wewnętrznych niespójności, które mogłyby podważyć prawdziwość jego słów. To, że nie wierzyła, by Satoe była zdolna wyrządzić krzywdę jej ojcu; to, że nie widziała powodów dla których Kamień mógłby chcieć ranić fizycznie jej ojca po tym, jak zdobył nad nim taką przewagę – to wszystko nie świadczyło jeszcze o niczym. Jeśli Ichizo umrze wojna między klanami będzie trwać a Tsuruchi, choć straci samuraja, zdobędzie prawo dyktowania warunków. Ale czyż nie bardziej opłaca się zdyskredytować Akodo tym samym godząc w honor Małej Osy. Keiko przygryzła wargę. Oczywiście, że żywy i odarty z honoru bardziej się opłaca – chyba, że to nie robota Kamienia... Chyba, że to nie była Satoe…

Nieskazitelnie uprzejmy i protekcjonalny Shinjo zadął w róg i zaczął zawracać konia najwyraźniej uważając sprawę za zakończoną, zaś incydent za godzien pożałowania. Jego towarzysz natomiast dalej stał w miejscu wpatrując się wyczekująco w twarz dziewczyny. I nawet jeśli krył się w tym jakiś haczyk, samuraj-ko wiedziała, że musi go połknąć.

- Czy…Zapewne nie mogę liczyć na to, że precyzyjna pamięć twego – lekki grymas, jakby zjadła coś gorzkiego, wykrzywił jej wargi – szlachetnego towarzysza pominęła jakikolwiek szczegół, prawda?
- Hai, opis Shinjo-san był dokładny – brązowooki lekko skinął głową.
- A ojciec…? - zadała całkowicie niepotrzebne pytanie podyktowane niepokorną nadzieją, że wcześniej się przesłyszała, że tym razem Jednorożec zaprzeczy.
- Nie wiem, widziałem Satoe tylko przez moment i przez ten moment zdążyła w zasadzie tylko płacząc poprosić , bym odnalazł „panienkę Keiko”, która wyjechała przez południową bramę na nakrapianym… wierzchowcu. Zanim uciekła wspomniała tylko, jak już powiedział Shinjo-san, że twój ojciec został pchnięty podczas pożaru. Bardzo jej zależało na przekazaniu tej wiadomości. Tyle wiem i tyle mogę ci powiedzieć, Pani.
Keiko przyglądała mu się ze ściągniętą twarzą.
- Nie wiesz więc, czy straż ją ujęła?
- Pani, nie wiem. Słuchając tej kobiety nie umiałem jej zignorować – samuraj ściszył głos i pochylił się lekko w stronę dziewczyny - ale chcę wiedzieć, czy pozwoliłem zrobić z siebie durnia? Czy też wiadomości jakie przywiozłem coś Ci mówią?
- Nie, Panie, nie robisz z siebie durnia – Keiko powoli pokręciła głową nie odrywając spojrzenia od oczu Jednorożca. „Powiedz mi, powiedz mi wszystko co wiesz. Powiedz mi, bym mogła dowiedzieć się jak najwięcej, bym mogła znaleźć jakąś rysę w tym, co mówisz”. – To, co mówisz jest prawdopodobne zaś kobieta o imieniu Satoe pracowała w domu mego ojca, choć nie potrafię w tej chwili dopasować do niego twarzy. Czy mógłbyś mi powiedzieć jak wyglądała? Proszę…
 

Ostatnio edytowane przez obce : 07-06-2012 o 17:34. Powód: zmieniona druga część posta
obce jest offline  
Stary 09-09-2007, 21:10   #43
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post

Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Rok temu wraz z towarzyszami ścigaliśmy grupkę roninów, którzy planowali zakłócić Niebiański Porządek. Jedna z ukaranych osób nieco przypomniała mi jednego z ćwiczących bushi, przez chwilę myślałem, że to jeden z bandytów co mnie wzburzyło, lecz po przyjrzeniu się dokładniej zdałem sobie sprawę z popełnionego błędu. Uważam, że to drobiazg, którym niepotrzebnie zakłóciłem wasz spokój. Jeszcze raz proszę o wybaczenie. - składając to wyjaśnienie, zakłopotany Manji pokłonił się obydwóm samurajom.

Satsumata machnął oddalająco ręką:

- Zrozumiałe i zapomniane. Panowie, cóż zatem z Hida Akito-san? Miałbym bowiem sprawę do Waszej trójki.

Końcówka słów Skorpiona zbiegła się z podejściem niewysokiego heimina o pobliźnionej od ognia twarzy i szpakowatych już włosach. Półczłowiek skłonił się nisko i rzekł dość wyraźnie, chwilę po słowach samuraja Kraba.

- Wiadomość od Hida Akito-sama, dla Mirumoto Fukurou-sama i Bayushi Manji-sama.

Smok i Skorpion rozpoznali doświadczonego sługę po tym sprytnym przekazaniu wiadomości. Wzmianka o Akito dała tamtemu pretekst by się odezwać, zaś odezwanie się do nikogo konkretnego ale na temat, zmniejszało szansę na burę lub długie czekanie, aż któryś z rozmawiających samurajów łaskawie zauważy czekającego heimina.

Satsumata uśmiechnął się szeroko i machnął zapraszająco ręką, rozsiadając się nieco wygodniej:

- O wilku mowa. Śmiało, śmiało.


Shinomen Mori, ziemie niczyje; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Dzięki mnie mogliście sobie poużywać - spokojnie oświadczył zamaskowany mężczyzna z monem Klanu Skorpiona na lewym ramieniu - a teraz czas spłacić dług.

Kei musiał przyznać, że ten człowiek miał jaja. Doskonale wiedział z kim rozmawia. Doskonale wiedział, że jest na ich terenie. A jednak ośmielał się stawiać żądania. Im. Leśnym Zabójcom. Ziewnął więc, dając znać łucznikom, że tamten jeszcze ma pożyć. Jak długo utrzymywał znudzony wygląd i pozę, tak długo łucznicy w krzakach utrzymywali strzały na cięciwach.

Potem płynnie przesunął ręką z ust za ucho, odgarniając niesforny kosmyk białych włosów, powstrzymując Maserę, który właśnie miał tamtemu nasmarkać pod nogi. Był już niemal pewien z kim ma do czynienia.

- Leśni Zabójcy to ludzie honoru - gładko zaczął - zawsze płacą swoje długi - okrasił kłamstwo uśmiechem, na które usta tamtego, doskonale widoczne spod maski zakrywającej jedynie oczy i nos, również rozciągnęły się w równie fałszywym uśmiechu. - Jakie jest twe życzenie?

Protekcjonalizm jego tonu nie przeszedł koło uszu tamtego, lecz uprzejmość w słowach i ich doborze nie pozwalała mu na kontrę. Kei uśmiechnął się doń współczująco, irytując go tym jeszcze bardziej. Wiem, że zauważyłeś, mówił ten uśmiech. Ale co z tym zrobisz, dodawały szyderczo wpatrzone w tamtego oczy.

Niecałe dwa uderzenia serca Kei pozwalał tamtemu patrzeć na małe przedstawienie, nim oczy przybrały wyraz lekkiego zaciekawienia, a uśmiech stracił swą szyderczą wymowę. Lekko sprowokować, nic więcej.

- Chcę kolejnej trzydziestki.

Kei znowu niechętnie przyznał przed sobą samym, że tamten ma jaja. I warunki.

- Tak szybko? Co zrobiłeś z poprzednimi?
- Nieistotne. Istotnym jest, że chcę następnych.
- To... - zaczął Kei
- Będzie kosztowne. - Przerwał mu tamten. - Wiem. Ile?

Masera splunął. Ktoś, kto się nawet nie targował był w jego oczach godzien pogardy jako głupiec. Kei jednak znał sprawy, gdzie nie miało się warunków lub ochoty na targi. I to go niepokoiło. Jeśli bowiem tamten nie chciał się z nimi targować, to cokolwiek robił, było bliskie ukończeniu. I sprawiało, że mógł szastać złotem. Albo... że wkrótce owo złoto i tak odzyska. To właśnie ta drobna różnica między Maserą a nim uczyniła jego przywódcą, a Maserę jego prawą ręką. Kei był o krok przed innymi. Kimkolwiek by nie byli.

- Spieszy Ci się, panie - zauważył Kei, ściągając wargi w dobrze odegranym wyrazie lekkiej irytacji - Doskonale. Pięć koku za głowę, cena nie podlega negocjacji.

Masera wskutek szoku na moment stracił równowagę, lekko się zachwiawszy. Cena była zdziercza, ponad dwa razy wyższa niż ostatnio. A ostatnio się obłowili. Skorpion brał wszystko, jak leci, jeśli tylko towar przeżył transport, a dla Leśnych Zabójców trzydzieścioro nie było wielką grupą. Kei jednak zbyt zajęty był studiowaniem tamtego aby poświęcić teraz uwagę Maserze.

Zamaskowany Skorpion przez moment odwzajemniał mu się tym samym, nim odrzekł:
- Zgoda. Będę oczekiwał wieści, jak ostatnio.

* * *

Zwiadowcy powrócili wkrótce, meldując, że mężczyzna zaszył się w swojej chacie w lesie. Maseru i pozostali patrzyli na swego przywódcę z podziwem w oczach. Pięć koku za głowę... to był majątek. Widzieli się już jako bogacze, kupowali już nowe bronie, zbroje, kobiety, a niektórzy nawet nowe życia gdzieś, daleko, gdzie żadna przeszłość ich już nie dosięgnie.

Wszystko to, za trzydzieścioro ludzi. Nie, nawet mniej, wiedzieli już doskonale, że Skorpion brał nawet eta. Wkrótce zatem podniosły się pierwsze okrzyki radości, pierwsze wyliczanie, co można za to kupić, pierwsze "a ja to...".

Kei milczał. Maseru, znając go, milczał również, by wreszcie spytać wśród otaczającego ich gwaru:

- Co jest?
- On nie zapłaci. To ostatnie zlecenie.
- Ale... - Maseru chwilę zmagał się z myślami, by w końcu zapytać - to co robimy?
- Och to proste, mój drogi. - Kei uśmiechnął się sardonicznie - Są ludzie, którzy łowią maho-tsukai, prawda?

* * *

Niecałe pół godziny drogi dalej, zamaskowany mężczyzna krzątał się przy palenisku, dorzucając drew. Gdy ogień palił się równym płomieniem, niedawny Skorpion postawił na piecyku garnek ze strawą. Jakby na zawołanie, ogień przygasł, a w pomieszczeniu powiało zimnem. Niewzruszony, mężczyzna rzucił, nie odwracając się:

- Właśnie robiłem sobie obiad, wiesz. Zapytałbym, czy chcesz trochę, ale wątpię, byś się skusiła, to dziczyzna z odrobiną warzyw.
- Nie jem - odrzekł cichy, dziewczęcy głos.
- Zatem to nie wizyta towarzyska. Szkoda. Składasz w ogóle takie? - kiedy odpowiedzią była cisza, Skorpion rzucił lekko - Żartowałem, żartowałem. Słucham już.

Nawet na zmniejszonym, ledwo tlącym się ogniu dało się jednak ugotować posiłek. Trwało to dłużej, wymagało pewnej dbałości, znacznie rzadszego mieszania, dzięki czemu można było skupić się na przyprawieniu jedzenia ziołami Jednorożców, i było stokroć gorszą torturą dla zgłodniałego żołądka, ale w końcu potrawa była niemal gotowa, a jej pyszny zapach rozchodził się po całej chatce.

- Soka - rzekł w końcu mężczyzna. - Niech podsumuję. Wieści o mnie mają dotrzeć do Łowców Maho z rodu Kuni, Namiestników Kraba, Szmaragdowego Namiestnika przebywającego obecnie na wschodnim krańcu Shinomen, samurajów Zająca, Legionów Cesarskich w Zakyo Toshi... kogoś pominąłem?
- Mmm... - zanucił głos melodyjne, dziecięce, przeczenie. Można było niemal wyobrazić sobie kręcącą się przecząco głowę, nawet nie widząc właścicielki.
- No, no, no! Kei-san wyda majątek na posłańców. To tyle? Hmmm... - Skorpion zastygł na moment w zdziwieniu - A! Prawie zapomniałem zamieszać. Dziwne. Kei-san nie wydawał się człowiekiem lekceważącym swoich podwładnych, a ci nie zrezygnują ze złota, które już widzą w swoich sakiewkach... Nie mówiąc o tym, że wątpię, by pozostawił przyjemność wykończenia mnie innym...
- Mówi, że na pewno jest na Ciebie nagroda. - Beztrosko kontynuowało dziecko. - Mówił też, że nie jesteś na tyle wysoki, by patrzeć, jak upadasz. Mówił... - ton dziewczynki zmienił się nagle, a ogień załopotał, jak na wietrze - że jesteś maho, więc już upadłeś. Czy to prawda?
- Że już upadłem? Ni..
- Że jesteś maho. Jeśli jesteś maho, to możesz sprawić, by cierpiał, prawda? Maseru, i on.
- Hmmm... Jeżeli byłbym maho, faktycznie mógłbym to sprawić.
- Jesteś?
Rozmowa przybierała niebezpieczne tony. Jedzenie wkrótce miało się przypalić, a Skorpion bezskutecznie szukał jakiejś sprytnej zmiany tematu. Zbyt długo.
- Idę.
- Ale mogę go zniszczyć i bez tego! - dodał, odwracając się.

Chatka była pusta. Ze złością mężczyzna porwał garnek z paleniska, parząc się przy tym. Potok przekleństw i łoskot upadającego naczynia zwiastowały by tym, co stali na polanie, co stało się dalej.

Ale polana również tchnęła pustką. Gdy w chacie mężczyzna pospiesznie zbierał jedzenie, na zewnątrz szumiał las.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 10-09-2007, 18:40   #44
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Rok temu wraz z towarzyszami ścigaliśmy grupkę roninów, którzy planowali zakłócić Niebiański Porządek. Jedna z ukaranych osób nieco przypomniała mi jednego z ćwiczących bushi, przez chwilę myślałem, że to jeden z bandytów co mnie wzburzyło, lecz po przyjrzeniu się dokładniej zdałem sobie sprawę z popełnionego błędu. Uważam, że to drobiazg, którym niepotrzebnie zakłóciłem wasz spokój. Jeszcze raz proszę o wybaczenie. - składając to wyjaśnienie, zakłopotany Manji pokłonił się obydwóm samurajom.
Fukurou nie skomentował tej wypowiedzi żadnym słowem, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji...Po części dlatego, że słuchał tej odpowiedzi jednym uchem. Zaś swe myśli skupił na odgadywaniu imion innych samurajów, a także powodów dla których wyruszali z Kamisori Yoake Shiro...Znał własny powód, znał powód Akito, przynajmniej jeden z powodów. Nie wiedział jednak, czemu Skorpion miałby ruszać z nimi. W dodatku Bayushi nie zaprotestował, gdy Smok potwierdził ryzykowną trasę wędrówki. Czemu bez protestów przyjął plany Fukurou? Podobnie zrobił Satsumata, przyjął tą decyzję bez próby odwiedzenia młodego samuraja Smoka od drogi którą obrał.
"- Czyżbym, aż tak był podobny do ojca?"- zaśmiał się w duchu z własnych myśli. Pamiętał dobrze Yomei wydającego rozkazy i podejmującego decyzje...Nikt go się nie pytał, dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Nikt nigdy nie próbował kwestionować jego postanowień...Nawet równi mu pozycją wykonywali jego polecenia bez szemrania.. Ba, nawet sam Sukune-sama słuchał, gdy Mirumoto Yomei miał coś do powiedzenia.
Satsumata machnął oddalająco ręką:

- Zrozumiałe i zapomniane. Panowie, cóż zatem z Hida Akito-san? Miałbym bowiem sprawę do Waszej trójki.

Fukurou też był ciekaw...Akito pierwszy raz się tak guzdrał z załatwianiem spraw.
Końcówka słów Skorpiona zbiegła się z podejściem niewysokiego heimina o pobliźnionej od ognia twarzy i szpakowatych już włosach. Półczłowiek skłonił się nisko i rzekł dość wyraźnie, chwilę po słowach samuraja Kraba.

- Wiadomość od Hida Akito-sama, dla Mirumoto Fukurou-sama i Bayushi Manji-sama.

Satsumata uśmiechnął się szeroko i machnął zapraszająco ręką, rozsiadając się nieco wygodniej:

- O wilku mowa. Śmiało, śmiało.
Fukurou milczał, ciekaw co takiego miał sługa do przekazania .
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-09-2007 o 13:38.
abishai jest offline  
Stary 16-09-2007, 10:23   #45
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Zachęcony przez samurajów półczłowiek nie zwlekał ani chwili z przekazaniem wiadomości:

- Hida Akito-sama, zaprasza panów Mirumoto Fukurou-sama i Bayushi Manji-sama, na niewielką rozrywkę wieczorną. Towarzystwo obu panów byłoby mu niezmiernie miłe.

Heimin odetchnął i dodał, cichszym już głosem i bez recytacji:

- Mam być panów przewodnikiem.

Fukurou, Manji i nawet Satsumata spoglądnęli po sobie, bez trudu uświadamiając sobie, że owo zaproszenie na pewno samurajowi Hida ułożył ktoś inny. Hida nie był może nieokrzesanym brutalem na jakiego wyglądał, ale 'rozrywka wieczorna' to nie było sformułowanie, jakie przeszłoby mu przez gardło.

* * *

Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Dlatego właśnie, Kaiu-san, wolałem sam ułożyć to zaproszenie - warknął Hida schylając się po przewrócony stojak z bronią drzewcową i podrywając go do góry jedną ręką. Kaiu, zdroworozsądkowo odskoczył, gdy szereg yari i naginat zatoczył piękny łuk grożąc wypatroszeniem każdemu, kto patrząc na ciężar stojaka nie liczyłby się z siłą olbrzymiego bushi. Kaiu jednak tę siłę już dziś widział, więc doskonale wiedział, kiedy jego pomoc może się przydać, a kiedy będzie jedynie zawadzać.

- Hida-san, Skorpiony to dość wyrafinowany klan. Prostota jaka nas cechuje, niekoniecznie może zostać przez nich zrozumiana. A ojciec Mirumoto-san służy na Dworze Cesarskim - w głosie młodego Kaiu zabrzmiał podziw i zazdrość. - Poprzednie zaproszenie było po prostu nie-ak-cep-to-wal-ne - podkreślając ostatnie słowo przerzucaniem nage-yari do kąta z resztą broni Kaiu wyprostował się, patrząc na samuraja Hida. Tamten charknął, lecz przed splunięciem na podłogę kwatermistrzowskich komnat powstrzymało go głośne Harrumph dochodzące zza parawanu. Miast tego więc Akito jedynie machnął ręką, rezygnując z próby przetłumaczenia młodemu Kaiu, że wspólna misja za Murem pozwoliła mu jednak trochę poznać obu towarzyszy. Kaiu miał dość sztywne poglądy na sprawy dyplomacji, bardzo poważne do nich podejście, i Akito trochę to już nużyło.

Dla zmiany tematu wskazał na beczki stojące pod ścianą:

- Spróbujemy się z jedną? I co to właściwie jest?
- Hmmm - zmarszczył brwi Kaiu - przyznam, nie wiem, Hida-san.

Oba Kraby ruszyły zgodnie ku beczkom, ponownie wracając do roboty...

* * *

Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; godzina jazdy od Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; 20 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.


W momencie, gdy wróbel stracił życie, Yuuki sparaliżowało. Brutalna nagłość śmierci ptaka, śmierci, która nastąpiła tylko po to, by pokazać umiejętności ukrytego łucznika, napełniała strachem trzewia. Dziewczyna nagle boleśnie zdała sobie sprawę, jak niedoskonałą obroną jest jej zbroja. Jak niezałożone mempo, odsłania twarz, a zaciśnięta na rękojeści katany ręka poczyna spływać potem.

"Odezwij się. Yuuki. Odezwij się, do diaska."

- Ha! Wróbla wypatrzy, ale Żurawi nie rozpozna? - rozległ się głos Mai z krzaków - Szkoda, szkoda! Może byś cały uszedł, jakbyś siedział cicho!
- Jeden ruch i ten dzieciak nie żyje!
- A Ty zaraz za nią! - Mai nie pozostała dłużna. Co jednak niepokoiło Yuuki, to fakt, że to donikąd nie prowadziło. Na dłuższą metę negocjacje powinien prowadzić dowódca. A ten milczał.

- Szukamy Trzynastu Kciuków! - odezwał się wreszcie nikutai - Wydajcie go, a reszta z Was będzie mogła odejść wolno!

Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy. Po chwili nowy, basowy głos odezwał się z drugiej strony:

- Doskonale! To może niewielkie spotkanie, Żurawiu bez imienia? Trzynaście Kciuków przeciw Żurawiowi z Krzaków. Jeśli Wasz dowódca, który tak się boi, że dotąd głosu nie zabrał, wygra, co jest wielce wątpliwe, bo nie zwykłem przegrywać do tchórzy, pojmiecie mnie i wszystkich pozostałych. Jeśli przegra, to pozostawicie go i odjedziecie stąd. Jak zatem będzie?

Yuuki znała odpowiedź swego dowódcy w połowie kwestii bandyty. Było jasnym, że obsesyjnie pragnący chwały i uznania Doji nie przepuści takiej okazji.

- Przyjmuję - rzucił Togane zza jej pleców wychodząc na polanę.

Dalej wydarzenia potoczyły się z prędkością błyskawicy. Togane zdążył może dwa kroki postawić na polanie, gdy ze strzałą w gardle, brzuchu i piersi zwalił się na ziemię, martwy. Yuuki słysząc świst zareagowała odruchowo, kuląc się, by potem rzucić się do tyłu i przeturlać. I tak poczuła ukąszenie w łydce, gdzie strzała zdołała ją zranić, szczęśliwie lekko, znalazła też potem dwie strzały utkwione w zbroi.

Daidoji oczywiście nie pozostali bezczynni. Mai natychmiast zaczęła miotać nage-yari, a Otogai strzelił po raz pierwszy zanim kapral jeszcze padł martwy. Dwoje na sześciu jednak, to kolosalna różnica.

Fuhisa nie czekał na nic:

- Za wielu ich! W konie!

Rozpoczęła się ucieczka. Mimo natychmiastowego wykonania rozkazu samozwańczego dowódcy, Otogai miał strzałę w boku a Mai krwawiła z rozciętego policzka. Fuhisa jednak ani myślał się rozluźniać, gnając ich nieustannie, niemal na złamanie karku. Tego dnia Yuuki poprzysięgła sobie, że naprawdę przyłoży się do lekcji jeździectwa, nie ona jedna zresztą. Gałęzie smagały po twarzach, rękach i nogach. Ich głuche uderzenia o zbroję powodowały nerwowe odruchy i wypatrywanie wrażej strzały. Kiedy jednak opadły pierwsze emocje, a Fuhisa wciąż utrzymywał takie tempo, zaczęły się sarkania.

- Przed kim właściwie uciekamy, Fuhisa-san?! - rzuciła Aigune, całkiem ładna samurai-ko rodziny Doji, najwyżej dwa lata po swym gempukku.

- Jakie jest nasze zadanie, Doji-san?! - Kakita nie odwzajemnił jej spoufalenia się, ale też go nie skomentował. Oboje krzyczeli, aby się usłyszeć w pędzie, przez co Yuuki - a sądząc po spojrzeniach rzucanych tamtej dwójce, nie tylko jej - udawało się wyłapać fragmenty rozmowy. Nikt jednak nie był tak blisko Kakity jak sama Yuuki, ona więc usłyszała jego następne słowa, które wykrzyczał gdy Doji milczała.

- To donieść o tym jak liczna jest banda, wziąć posiłki i ją wykończyć. Sami nie mamy szans.

Fuhisa miał rację. Miał też powód by pospieszać swój niewielki oddział. Był jeszcze jeden punkt skąd łucznicy mogli zasypać ich strzałami tanim kosztem, i w ten sposób powstrzymać przed doręczeniem wiadomości. Jeśli Trzynaście Kciuków miał w bandzie kogoś z tutejszych, to na pewno się o tym punkcie szybko dowie. A jeśli pogna swoich ludzi odpowiednio szybko, to mają oni szanse dotrzeć tam pierwsi, i z klifu zasypać strzałami jadących dołem konnych. Dlatego Fuhisa przygryzał wargi, co chwila przeliczając szanse obu grup w dotarciu do miejsca potencjalnej zasadzki pierwszymi.

I wciąż wychodziło, że konni starają się za mało...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 17-09-2007, 20:36   #46
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Zachęcony przez samurajów półczłowiek nie zwlekał ani chwili z przekazaniem wiadomości:

- Hida Akito-sama, zaprasza panów Mirumoto Fukurou-sama i Bayushi Manji-sama, na niewielką rozrywkę wieczorną. Towarzystwo obu panów byłoby mu niezmiernie miłe.

Heimin odetchnął i dodał, cichszym już głosem i bez recytacji:

- Mam być panów przewodnikiem.

Styl wypowiedzi dość uprzejmy, a jednocześnie enigmatyczny, rzeczywiście nie pasował do prostolinijnego Akito...Dlatego owa wypowiedź skojarzyła się Fukurou z Hideyori. Pewnie taisa-sama szykował dla Smoka pożegnalny żart jako nauczkę za ów niefortunny zwrot podczas ostatniego spotkania...Fukurou był ciekaw tylko, czym Skorpion naraził się dowódcy. No cóż...owo zaproszenie było jak napar z Bo He (mięty) który matka podawała Fukurou na zbicie gorączki, gdy w dzieciństwie chorował. Niedobry, ale konieczny do przełknięcia.
- Wybacz Kuni-san, że cię opuszczę ale obowiązki wobec towarzysza broni wzywają.- rzekł Smok wstając i kłaniając się shugenja na pożegnanie, po czym dodał .- Bayushi-san?
Następnie ruszył za heiminem...

Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Gdy dotarł do kwatermistrzostwa pierwsze co zobaczył to Akito układającego yari w stojaku.
- Akito-san...zagonili cię do porządkowania? Jakim cudem im się to udało? I jak tam sprawa naszych wierzchowców?- zażartował Smok wchodząc. Dopiero po chwili wyłaniającego zza Akito nieco mniejszego samuraja.
- Widzę, że nie jesteśmy jedynymi bushi spędzonymi do wiosennych porządków.- rzekł skłaniając się lekko obcemu samurajowi.
Sytuacja była zapewne równie niezręczna dla obcego samuraja stojącego obok Akito, jak i dla Smoka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-09-2007 o 07:43.
abishai jest offline  
Stary 18-09-2007, 02:20   #47
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna


Manji pozwolił aby Smok jako pierwszy podjął decyzję, był ciekaw co on zrobi.
Lecz to co zobaczył bardzo go zdziwiło wręcz zaskoczyło. Przybyli tu aby porozmawiać z Kuni, a teraz on ot tak wstaje i odchodzi.

"Dziwny ten Smok, wygląda na to, że na dworze go pożrą żywcem. Lecz na całe szczęście ma u boku Skorpiona, który chętnie przyjdzie mu z pomocą. Coś mi się zdaje, że nie tylko przybył tu aby oczyścić swój niesplamiony honor. Popełnia tyle gaf..."

Odczekał chwilę aż Smok się oddali.

- Kuni-sama do wieczora jeszcze wiele czasu, lecz pewnie pan Mirumoto-san musi się wyszykować na 'rozrywkę wieczorną'.

Spod maski zakrywającej górną część twarzy Skorpiona, błyskały czujne oczy, a na ustach wykwitł ironiczny uśmiech. Uśmiech, który można było zinterpretować na conajmniej dwa sposoby, albo wyśmiewa się ze słów Kraba, albo z zachowania Smoka. Lecz ktoś bardziej domyślny mógłby dostrzec prawdziwy sens tego uśmiechu, ale musiałby umieć również czytać w myślach Skorpiona.

- Proszę kontynuuj to co chciałeś nam powiedzieć, a wszystko przekażę Mirumoto Fukurou-san oraz Hida Akito-san. Po chwili dodał. - Masz może ochotę Kuni-sama na czareczkę sake? A tak przy okazji, czy moja służba tutaj jest już zbędna? Czy sprawa ze zdrajcami jest już zakończona? I czy mój sensei wie, że chcesz mnie posłać wraz ze Smokiem i Krabem? A jeśli tak to chciałbym mieć możliwość przekazania listów do Katsumata-sensei. Oraz proszę powiedz, co się stało, że wyglądasz jakbyś zobaczył jakiegoś upiora.

Uważnie się przyglądał shugenja. I wpatrując się w Kuni wyczekiwał odpowiedzi.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 20-09-2007 o 20:38.
Manji jest offline  
Stary 19-09-2007, 22:45   #48
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

Ciężko było orzec Kuni Satsumacie, czy Skorpionem kierowały obowiązki gospodarza wobec gościa, bo wszak to on zaprosił go na herbatę i dla odpoczynku, czy chęć wybadania go, czy wreszcie powodem takiego zachowania była niechęć do tak gwałtownego odejścia, jakie kierowało Smokiem.

Ciężko było mu też zdecydować, czy Smok podążał by sprawdzić kto posłał wiadomość, czy też raczej oddalał się stąd.

Ale tam, gdzie Żuraw czy Skorpion zaczęliby indagować, tam Krab mógł po prostu wzruszyć ramionami. Kraby miały swoje zajęcia. Nie musiały interesować się cudzymi.

Pożegnawszy więc Smoka odpowiednio wyższym ukłonem, Satsumata uprzejmie zgodził się na jeszcze jedną czareczkę, poczekał aż Manji mu nalał i rzekł spokojnie:

- Bayushi-san, sprawa ze zdrajcami daleka jest od zakończenia. Natomiast tak, chcę posłać Cię z Twoimi towarzyszami, dając Ci też listy do przekazania pewnym osobom. Swoje listy do swego sensei weź lepiej ze sobą. Mogę oczywiście je przekazać, ale wydaje mi się, że szybciej dotrą, jeśli nadasz je z ziem swego klanu, a przecież w Waszej podróży traficie i tam. Dodatkowo chciałbym, abyś swój ostatni raport, jaki składałeś mnie, złożył paru osobom.

Kładąc na stole purpurowy krążek modlitewny, shugenja dodał:

- Pomódl się, Bayushi-san, w każdej świątyni tej Fortuny jaką spotkasz na swej drodze, mając ten krążek modlitewny na widoku, poczynając od wyjścia z Shinomen Mori, skończywszy na Shiro Sano Kakita. A jeśli ktoś zaczepi Cię, pytając od kogo masz ten krążek, powiedz że ode mnie. Jeśli poproszą Cię o wiadomość, złóż ją. Czy możesz to uczynić, Bayushi-san?

Ton shugenja, wbrew słowom, nie był jednak tonem prośby. Nie był bynajmniej tonem rozkazu, ale zbyt wiele miał determinacji i stanowczości, by nazwać go prośbą.


Kamisori Yoake Shiro, kwatery kwatermistrzostwa; terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Wierzchowce? - rozległ się chrapliwy głos i zza parawanu wynurzyła się znajoma Mirumoto postać starego kwatermistrza - To będzie kosztowało, Hida Akito-san. Nie mówiłeś nic o wierzchowcach.

Hida prychnął niestosownie.

- Mam rozkazy wyruszyć. Nie mów mi, że każdego, kto przychodzi do Ciebie z rozkazami, zaganiasz do takiej roboty... panie - dodał widząc jak kwatermistrz zaczyna się prostować.

- Każdego nie - zgryźliwie odparł kwatermistrz.

I po długiej chwili, gdy Akito zaczynał czerwienieć, dodał:

- Tylko tych ciekawszych.

Przenosząc wzrok na Mirumoto, kwatermistrz uciął próbującego się przedstawić drugiego młodego Kraba machnięciem upstrzonej plamami starczymi ręki, mówiąc:

- Mirumoto-san. Dołącz do towarzysza, który jak mniemam, ustawia teraz yari w stojaku dla naginat i może popraw jego błąd, bo inaczej kiedy zrobię inspekcję będzie musiał wszystko poprzestawiać. Zerknąłbym też na Twoim miejscu, czy przestawili beczki z zapasami ryb z jedynego miejsca, gdzie ich odór dzięki przeciągowi był znośny. Jeśli bowiem tak, poprzestawiałbym je szybko z powrotem zanim kwatermistrz się zorientuje.

Uśmiechając się zapraszająco starzec wrócił za parawan, chichocząc, nie wiadomo czy z reakcji Smoka, czy dwu pozostałych Krabów.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 20-09-2007, 00:29   #49
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna


- Pomódl się, Bayushi-san, w każdej świątyni tej Fortuny jaką spotkasz na swej drodze, mając ten krążek modlitewny na widoku, poczynając od wyjścia z Shinomen Mori, skończywszy na Shiro Sano Kakita. A jeśli ktoś zaczepi Cię, pytając od kogo masz ten krążek, powiedz że ode mnie. Jeśli poproszą Cię o wiadomość, złóż ją. Czy możesz to uczynić, Bayushi-san? - Powiedział Krab

Po chwili namysłu, którą celowo Manji wydłużył przyglądając się rozmówcy, powiedział spokojnym i łagodnym głosem.

- Oczywiście Kuni-sama, że będę się modlił wedle Twoich zaleceń. Lecz gdy już ktoś mnie zapyta to co mam mu odpowiedzieć? Jaka jest wiadomość? -Po chwili dodał: - Przyjacielska przysługa w tych niespokojnych czasach to niemal podarek. Może pewnego dnia i ja będę miał do Ciebie Kuni-sama prośbę, liczę, że wtedy mi nie odmówisz.

Dopił sake, i zaczął zbierać swoje rzeczy. Czekał na odpowiedzi na powyższe pytania, a gdy je otrzymał dodał.

- Wybacz, lecz wydaje mi się, że powinienem odwiedzić Hida Akito-san. Wielce mnie ciekawi owa 'rozrywka'.

Na stoliku postawił buteleczkę sake jednocześnie zabierając krążek modlitewny.

- Mam nadzieję, że choć trochę wypocząłeś Kuni-sama.


Skłonił się po czym odszedł w ślad za Smokiem.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 03-10-2007 o 17:58.
Manji jest offline  
Stary 20-09-2007, 01:32   #50
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Północna brama Zamku Ostatniego Tchnienia, prowincja Ibe, terytorium klanu Lwa; rok 1113.

- Doroboooo!! - rozdarła się przekupka na straganie, wygrażając pięściami w stronę nastolatka, sprintem próbującego zniknąć z pola widzenia. Złodziej jednak zniknął w bocznej uliczce, nim ktokolwiek spróbował go zatrzymać. Wybiegając za róg, niemal wpadł na człowieka głęboko zamyślonego, którego charakterystyczna twarz, o wąskich ustach okrutnika, pyzatych policzkach i bulwiastym nosie dzięki lewej brwi ułożonej wyżej od prawej, zastygła w wyrazie sardonicznego powątpiewania.

- Gomen! - rzucił chłopak samurajowi zamarłemu w pół ruchu, odskakując na bok, kłaniając się i rzucając się do dalszego biegu.

- Matte

Polecenie nie było wykrzyczane. Nie było nawet powiedziane jakimś rozkazującym tonem. Nie, ono było wypowiedziane miękko, delikatnie. Ale instynkt ulicznika rozpoznał w nim miękkość i śpiewność wydobywanej z saya katany, więc Taro zamarł w miejscu, a potem nie czekając padł na ziemię.

- Za mną

W tym niewielkim triumfie, w tym własnoręcznym wymierzaniu sprawiedliwości niejeden znalazłby pewien powód do dumy, jakąś drobną satysfakcję. Oto dołożyłem swoje do uczynienia tego świata lepszym. Oto pomogłem ukarać złodzieja.

Taro na poły tego oczekiwał. Dumnej przemowy, oskarżeń, zgromadzenia tłumu, który miał posłuchać o przewagach, wielkości i chwale samuraja.

- Co ukradł?
- O panie! Sześć takoyaki! To straszny złodziej! Nie pierwszy raz tu kradnie! Nie dalej jak wczoraj ukradł moje najlepsze jabłka! A jeszcze wcześniej przez tego nikczemnika zginęła mi kura! A jeszcze...
- Wystarczy - z pogardą rzucił wojownik - bo gotowaś dojść do czasu przed tym jak się urodził. Pokaż.

Chłopak z walącym sercem pokazał rozsypujące się onigiri. Samuraj uniósł brwi.

- Zjedz - powiedział - Tego się już nie zwróci.

Chłopak patrzył przez moment nie rozumiejąc, ale ponaglony, zaczął jeść. Po chwili przełknął ostatni kęs, wciąż w strachu przed dziwnym, niemal nieruchomym spojrzeniem pięknych, brązowych oczu ponurego Lwa.

- Masz czym zapłacić? Nie masz? Sądzę, że takie onigiri warte było dwa zeni.- Dobywszy miedziaków, samuraj podał je kobiecie. - A ty wyciągnij rękę. Tą kradłeś? - Chłopak zbladł, począł potrząsać głową niemo, z przerażenia nie mogąc wykrztusić nic z siebie. Podobnie zresztą jak sklepikarka, która pojmując, do czego to zmierza, szybko zaczęła cofać swoje towary, by nie zostały one splamione krwią.

Jedno i drugie nie zrobiło na człowieku z bulwiastym nosem najmniejszego wrażenia. Gdy wyraźnie drżąca ręka chłopaka za wolno się prostowała, zniecierpliwiony mężczyzna wyprostował ją siłą. Cofnął się i...

- Taro-kun! Taro-kun! - dziecięcy głos odblokował chłopaka, który krzyknął - Nie! Hisui! Nie podchodź!

Samuraj spoglądał w milczeniu, jak niewielka figurka dziewczynki, może czteroletniej, zatrzymała się niepewnie, niedaleko, by postąpić jeszcze pół kroku, okraszając nieposłuszeństwo szczerbatym dziecięcym uśmiechem.

Zmartwiały Taro nie zdążył się zdecydować, czy rzucać się do małej, czy stać, próbując nie narazić siebie i jej na gniew samuraja. Nie zdążył by nawet, gdyby zastanawiał się dwa razy krócej. Ostrze Lwa było zbyt szybkie. Chóralne oooo, parę kropel krwi, lekkie zacięcie.

- Dwa zeni. Jedno onigiri. Jeden mój ruch. Tyle potrzeba byś został kaleką, heiminie. Tyle potrzeba, by to dziecko zostało bez opieki. Rozumiesz?

Spocony Taro gwałtownie pokiwał głową. Beznamiętność tego człowieka przeraziła go bardziej niż bicia ostatnich dwu pyszałkowatych Matsu, którzy chełpili się złapaniem złodzieja.

- Co więc masz zrobić, heiminie?
- Nigdy więcej nie kraść - zaskrzeczał Taro - panie.
- Pojąłeś lekcję. Trzymaj. Jeśli usłyszę, że kradniesz, znajdę cię i zabiję.

Taro złapał ciśnięty mu przedmiot właściwie tylko dlatego, że ten trafił go w pierś. Nim wyprostował się z czołobitnego ukłonu, tamten odszedł.

Dopiero wtedy też Taro spojrzał na Hisui i przygarnął ją do siebie mocno. I kiedy wiedział już, że upiekło się im obojgu, wtedy spoglądnął na ciśnięty mu przedmiot. Było to netsuke – niewielka, rzeźbiona z korala, kości i kamienia ozdoba.

* * *

- Litość? Czy tego nauczyłeś się w Kaeru Toshi? - drwiący tenor zatrzymał samuraja o pyzatych policzkach, może dwie przecznice dalej.
- Saa.
- Matsu Tsuko obedrze Cię ze skóry, kiedy usłyszy, że zdrajca jeszcze żyje.
- Matsu-sama jest wojownikiem. Nie mściwą, rozgoryczoną babą.

Nawet nie skłaniając się, mężczyzna odszedł. Dłużej niż drwiące uwagi rozmówczyni, prześladował go obraz szczerbatego uśmiechu. Dłużej i w pewien sposób przykrzej.


Inari Mura, prowincja Sasaryu, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna, rok 1114.

- Nie, Panie, nie robisz z siebie durnia – Keiko powoli pokręciła głową nie odrywając spojrzenia od oczu Jednorożca. „Powiedz mi, powiedz mi wszystko co wiesz. Powiedz mi, bym mogła dowiedzieć się jak najwięcej, bym mogła znaleźć jakąś rysę w tym, co mówisz”. – To, co mówisz jest prawdopodobne, zaś kobieta o imieniu Satoe pracowała w domu mego ojca, choć nie potrafię w tej chwili dopasować do niego twarzy. Czy mógłbyś mi powiedzieć jak wyglądała? Proszę…

- Hai, mochiron desu. Nieco pulchna, lekko garbaty nos, ciemne oczy, czarne, trochę przetłuszczone włosy. Miała na sobie niebieską, płócienną szatę w czarne pasy.

Keiko na moment przymknęła oczy. Jak na złość, nieprecyzyjność słów nie pozwalała na zbudowanie dobrego obrazu. Pulchna? No można ją tak określić. Ciemne oczy? Owszem, raczej ciemne. Przetłuszczone włosy? Nieraz, zwłaszcza od dymu. Szata się zgadzała, ale każdy sługa Ichizo miał taką, sporo sług w jej klanie tak się nosiło, odkąd Raishin wyhandlował dużo tego materiału od chcących go szybko opchnąć Yasuki. Satoe nie była wyjątkiem...


Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, prowincja Ayo, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna

- Oczywiście Kuni-sama, że będę się modlił wedle Twoich zaleceń. Lecz gdy już ktoś mnie zapyta to co mam mu odpowiedzieć? Jaka jest wiadomość?

- Jak mówiłem. Złóż takiemu człowiekowi ten sam raport, jaki złożyłeś mnie po Waszej misji. Słowo w słowo.

- Przyjacielska przysługa w tych niespokojnych czasach to niemal podarek. Może pewnego dnia i ja będę miał do Ciebie Kuni-sama prośbę, liczę, że wtedy mi nie odmówisz.

Shugenja na chwilę zastygł. Krótko, mniej niż sekundę. Potem dziwnie się uśmiechnął. I nie powiedział nic, jedynie patrząc na Skorpiona ciężkim do zidentyfikowania spojrzeniem, gdy ten dopijał sake i zbierał swoje rzeczy.

- Wybacz, lecz wydaje mi się, że powinienem odwiedzić Hida Akito-san. Wielce mnie ciekawi owa 'rozrywka'. Mam nadzieję, że choć trochę wypocząłeś Kuni-sama.

- Wybaczam, Bayushi-san. Także wystawiony rachunek. Szerokiej drogi.

"Bez tego jednego zdania dodałbym nawet 'wróć tu kiedyś, miło będzie Cię zobaczyć ponownie'. Ale tak... nie jestem już pewien. Dobrze natomiast zrobiłem, że zignorowałem jego wcześniejsze pytanie." myślał Satsumata powstając.

- Domo arigato za herbatę. Był to miły gest z Twojej strony, Bayushi-san. Niech Cię Fortuny strzegą.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 20-09-2007 o 01:41. Powód: brakujący '
Tammo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172