Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2022, 13:13   #21
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Bielon Zobacz post
Niland nie był dla nikogo miłym do życia miejscem. Ci wszyscy, którzy uwierzyli w Niland mlekiem i miodem płynący, wsadzali na rozkolebane wozy i wózki swój dobytek i rodziny i ruszali ku świetlanej przyszłości. Większość nie dojeżdżała do kresu swej drogi a kości ich bieliły pobocza traktu z Pomoru - miasta na zachodzie Senecji, dzielnicy Bissel - do Lursenbergu, najdalej na południowy-zachód położonego miasta nowej Marchii Niland. Albo mówiąc inaczej, kres swej drogi znajdowali dużo wcześniej. Jednak to nie zniechęcało wędrowców i wciąż nowi zajmowali miejsca tych, którym nigdzie nie dane było już dotrzeć. Ni zbójeckie hanzy, ni wojownicze klany nieludzi, ni klany koczowników, ni czarna magia zbyt często tu spotykana a w końcu nawet i wypędzone ze swego świata dusze nie potrafiły zniechęcić śmiałków przed rzucaniem światu wyzwania. Przybywało ich z każdym dniem, tygodniem więcej i więcej. Niektórzy zbaczali z Traktu Kości, nazywanego tu po prostu Traktem, i rozpełzali się niczym mrówki po Nilandzie w poszukiwaniu swego miejsca. Spływało nurtem spokojnego po opuszczeniu gór Jawan na sam kres marchii. W poszukiwaniu „lepszego jutra”. Zapominając starą prawdę, że „Zwykle lepsze jutro było wczoraj”. Wielu wybierało żyzne, północne rubieże marchii nieświadomym będąc zagrożeń płynących z niedalekiej doliny, zwanej powszechnie Doliną Maga. Krainy osnutej legendami opisującymi wszechmocnych czarnoksiężników o złych zamiarach i jeszcze gorszymi, prawdziwymi opowieściami osadników, gdzie mniej było magii a więcej brutalnego realizmu pogranicza. Inni osadzali się bliżej południa, lekceważąc zagrożenia płynące ze strony wysiedlanych z Nilandu elfów, którzy w Przyćmionej Puszczy znaleźli swoją Panią Jeziora. I nie w smak im była ludzka tłuszcza rozlewająca się u brzegu ich ukochanego lasu. Inni jeszcze parli na zachód, ku równinnym stepom i bagiennym rozlewiskom w okolicach Parzyc. Każdy osadnik na własną rękę szukał szczęścia.

W Nilandzie znajdowało go niewielu…
Obóz Siódmy / Osada Siódma

Jednym z miejsc wysoce popularnych wśród kolonistów była polana otoczona mroczną knieją. Miejsce to było o tyle ciekawe, że posiadało jakieś prehistoryczną, kamienną zabudowę, o której nawet najstarsze elfy niewiele wiedziały. Odnaleziono je dość przypadkowo, gdy w pierwszej fali kolonistów ktoś zwrócił uwagę na prostą jak strzała "drogę", na której nie rosły żadne drzewa ani krzaki pomimo otaczającej zieleni. Po zbadaniu okazało się, że to kamienna droga przykryta mchami, porostami i niezbyt głęboką warstwą ziemi. Na końcu tej kamiennej drogi odnaleziono polanę z formacją kamieni ułożonych w taki sposób, że tworzyło to wszystko coś jakby osadę. Zachęceni tymi "fortyfikacjami" i dość łatwym kontaktem ze współczesnym traktem zdecydowało się na założenie tam osady zajmującej się w głównej mierze pozyskiwaniem drewna, a i okolica przepełniona była różnymi naturalnymi źródłami żywności, a w tym bogactwem zwierzyny łownej.

Niestety typowo dla Nilandu i ta osada padła ofiarę otaczającej ją dziczy ludzkiej, nieludzkiej - ogólnego chaosu i bandyterki. Mimo wszystko osadnicy i urzędnicy nie poddawali się i wciąż tam wysyłali nowe siły. Z całego tego ambarasu wynikło, że nigdy nie nadano tej osadzie stosownej nazwy i po prostu podpisywano ją kolejnym numerem, a jakby ktoś potrzebował dodatkowych wskazań to w papierach widniała nazwa "Kamienna" - ale tej nazwy nikt nie używał. Zamiast tego był to "Obóz" z kolejnym numerem po rzezi poprzednich kolonistów (no, reguły nie były w tym dość ostre, więc jak ktoś przeżył to decydowano czy to jeszcze poprzedni numer, czy już kolejny - był nawet przypadek, że nowi koloniści zamordowali osoby, które przetrwały z poprzedniego numeru, bo podejrzewali ich o konszachty z demonami).

Aktualnie osada składa się z jedenastu rodzin i kilkudziesięciu osób bez pokrewieństwa z innymi. Te rodziny to:

Schneider - największa rodzina, której głowa - Rolf - pełni funkcję lidera wioski, faceta, który załatwia sprawy z obcymi. Rolf Schneider był handlarzem dywanów, ale jego interes kompletnie rozpadł się po trzecim bandyckim ataku, który co prawda pozostawił go przy życiu (no, przyjął na klatę trzy strzały, ale jakoś przeżył), ale już nie miał z czego zaczynać biznes od nowa. Rolf nienawidzi liczby 3 i wpada w furię, gdy ktoś przy nim używa zwrotu "Do trzech razy sztuka." W tej rodzinie jest trzynastu dorosłych mężczyzn, z których większość pełni funkcje administracyjne i zarządzania.

Klein, Wolf i Weiss - rodziny myśliwych, które również pełnią funkcję strażników. Osada Siódma stoi raczej na bezprawiu, ale jak ktoś przesadza to jeden z "szeryfów" reaguje, a jak pojawiają się na serio problemy to można oczekiwać reakcji ich wszystkich. A jest ich całkiem sporo, bo w sumie jest to szesnastu myśliwych, z których czterech to również weterani żołnierskiego fachu.

Lang - o Erichu Langu mówi się, że to czarodziej, który niegdyś studiował w wielkim mieście, ale w Osadzie Siedem jest po prostu około pięćdziesięcioletnim karczmarzem, który bardzo swobodnie rozmawia z przeróżnymi łajdakami jakie chętnie przychodzą w jego skromne progi. Wszyscy z rodziny Lang są bardzo wysocy i chudzi z wyjątkiem syna Ericha - Barta. Bart Lang jest mocarnym mężczyzną, którego twarz znaczy znaczna ilość szram (no i nie ma prawego oka - blizny niczym nie zasłania, więc nie wygląda przyjemnie).

Peters - jedyna rodzina otwarcie rządzona przez kobietę (w innym co najwyżej kobiety działają zakulisowo). Julita Peters jest wykształconą osobą z zakresu zielarstwa i języka elfów. W młodości trzykrotnie uniknęła stosu, dzięki swoim koneksjom, ale w końcu nadszedł czas aby uciekła w dzikie rejony. Jej mąż Peter Peters jest kwintesencją "miękkich kluchów" i robi za drwala. Julita Peters jest często widziana w towarzystwie Rolfa Schneidera - pojawiły się nawet plotki o ich romansie, ale oficjalnie chodzi o to, że Julita do tej pory zatrzymała jeden atak elfów po prostu możliwością dogadania się z wrogami.

Uj - półdzicy mieszkańcy Nilandu, którzy dołączyli do Osady Siedem, gdy ich plemię zostało niemal doszczętnie zniszczone przez siły Bisselu. Twierdzą, że po prostu działali z dzikimi, bo ich przodkowie próbowali kolonizować te rejony, ale nie było znikąd pomocy no i... no i tak stało się, że wymieszali się z dzikimi. Mają dość przykre maniery, ale są tolerowani ze względu na swoją pracowitość przy wyrąbie lasu. Słyną również ze słabego opanowania w związku z czym jak pojawia się w Osadzie Siódmej ktoś wyglądający na groźnego chojraka to "przypadkiem" wysyła się go, żeby pogadał z Ujami. To uspokaja chojraków albo ich uśmierca - tak czy inaczej jest spokój.

Hahn, Gross, Vogt, Schumacher - rodziny, które w głównej mierze zajmują się biznesem drzewnym. Drwale, cieśle i woźnice. Nie ma wśród nich jakiegoś konkretnego podziału obowiązków, a i w sprawach Osady reprezentowani są albo przez Fredericka Grossa albo Kurta Schumachera - w zależności, który z nich akurat przebywa na miejscu. Zgodnie z plotkami Olaf Hahn (rzekomo młodszy syn głowy rodziny Hahnów) to tak naprawdę banita o zupełnie innych danych, za którego są grube nagrody w niektórych hrabstwach. Ogólnie ten Olaf to mroczny typ.

Oprócz tego w Osadzie Siódmej zamieszkują i ludzie nie związani z powyższymi rodzinami. Ogólnie większość ludzi jest zdziwionych, że Osada Siódma nie tylko tak długo trwa (w porównaniu z poprzednimi), ale jeszcze cały czas powiększa się. Spośród tych innych wyróżniają się: Bridgitte Schneider (niespokrewniona ze Schneiderami, o których wyżej) wytwarzająca całkiem niezłe napoje z okolicznych jagód (w tym takie dające "kopa"), Hu Uj (w przeciwieństwie do rodziny Ujów opisanych wyżej Hu Uj nawet nie udaje, że w przeszłości miał cokolwiek wspólnego z cywilizacją; to dziki człowiek lasu, którego toleruje się ze względu na przyjaźń z Erichem Langiem - dostarcza mięso do karczmy w zamian za ochronę i alkohol), no i Franz Vogel o pięknym głosie i umiejętności grania na lutni, który jednocześnie zdołał zabić trzech bandytów, którzy napadli go w nocy w pobliżu Osady Siódmej. Nawet nie udało im się uszkodzić jego lutni, a on był nieuzbrojony.

Większość bandytów, która wcześniej działała w okolicy Osady Siódmej albo zginęła w walkach albo uciekła odstraszona bezwzględnością mieszkańców Osady Siódmej (nie raz Rolf Schneider schwytanych bandytów kazał rozszarpywać końmi) albo dołączyła do osady jako osoby nawrócone na drogę nie denerwowania innych (to tylko ci, którzy nie zranili nikogo z Osady Siódmej).
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 04-05-2022 o 14:18.
Anonim jest offline