Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2022, 08:47   #15
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
W czasie walki z mefitami płomienie spowijały nie tylko ciało Joreska - gorejący gniew płonął w jego duszy nie słabiej niż prawdziwe płomienie. Zatracił się w tym uczuciu, a gdy dał mu upust, wydając z siebie niszczycielski okrzyk, poczuł, że Ragathiel jest przy nim i pochwala jego czyny. Dopiero gdy stwory zostały usieczone, a wewnątrz nie pozostał nikt z postronnych, paladyn zdecydował się opuścić płonący gmach - na szczęście mimo oślepiającego i duszącego dymu trafił do drzwi. Pierwszym, co spotkało go na zewnątrz, było wiadro wody, przynoszące ogromną ulgę, ale też i otrzeźwienie.
- Czy wszyscy wyszli?! - krzyknął od razu, a gdy tylko dostał potwierdzenie, odetchnął z ulgą. Nie było jednak czasu na odpoczynek, pożar wciąż wymagał ugaszenia… Joresk oderwał fragment i tak nadpalonego, a teraz przemoczonego rękawa koszuli i owinął sobie na twarzy, po czym wraz z Wugiem i kilkoma radnymi wrócił do walki z płomieniami.

***

Udało się. Wygrali nie tylko z podpalaczami, ale także z samym żywiołem. Co najważniejsze, nikt przy tym nie zginął, chociaż nie wszyscy wyszli z tego bez szwanku. Joresk poddusił się dymem, nie mówiąc już o licznych i bolesnych poparzeniach, które sprawiały, że ledwo stał na nogach. To jednak nie miało znaczenia - uratowali wielu niewinnych ludzi, stoczyli dobrą walkę i zwyciężyli, a jeśli to nie był powód do zadowolenia, to paladyn nie wiedział, co mogło nim być. Poświęcił kilka chwil na pomoc poszkodowanym, kierując ich do medyków i uspokajając tych w większym szoku, a na jego twarzy uśmiech dominował nad okazyjnymi grymasami bólu. W myślach powtarzał modlitwy do swego patrona, dziękując za wsparcie w trudnej chwili.
W końcu podszedł do Wuga i Kateriny, czekających na pomoc od medyka.
- Świetna robota tam w środku - powiedział, kiwając im z uznaniem głową. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak chrapliwie brzmi jego głos - Od razu widać, kto w tamtym towarzystwie nie bał się walki. Joresk Strabo, wierne ostrze Ragathiela - przedstawił się, gestem wskazując na swój wisiorek, cudem nienaruszony przez płomienie - Mogę użyczyć wam jego mocy, tylko sobie tego życzycie. Uleczy przynajmniej część tych poparzeń - stwierdził. Wydawało się, że zupełnie nie interesują go jego własne rany.

Po chwili dotarła do nich przemowa Laveny. Paladyn skojarzył, że to ta zjawiskowa kobieta uleczyła ich w trakcie walki …płomieniami?
- Pytanie radnych o pochodzenie mefitów raczej wiele nie da - skomentował cicho - Hmm, dobrze mi się wydaje, że część goblinów się ulotniła? Żaden nie został w głównej sali, prawda?
 
Sindarin jest offline