W czasie walki z mefitami płomienie spowijały nie tylko ciało Joreska - gorejący gniew płonął w jego duszy nie słabiej niż prawdziwe płomienie. Zatracił się w tym uczuciu, a gdy dał mu upust, wydając z siebie niszczycielski okrzyk, poczuł, że Ragathiel jest przy nim i pochwala jego czyny. Dopiero gdy stwory zostały usieczone, a wewnątrz nie pozostał nikt z postronnych, paladyn zdecydował się opuścić płonący gmach - na szczęście mimo oślepiającego i duszącego dymu trafił do drzwi. Pierwszym, co spotkało go na zewnątrz, było wiadro wody, przynoszące ogromną ulgę, ale też i otrzeźwienie.
- Czy wszyscy wyszli?! - krzyknął od razu, a gdy tylko dostał potwierdzenie, odetchnął z ulgą. Nie było jednak czasu na odpoczynek, pożar wciąż wymagał ugaszenia… Joresk oderwał fragment i tak nadpalonego, a teraz przemoczonego rękawa koszuli i owinął sobie na twarzy, po czym wraz z Wugiem i kilkoma radnymi wrócił do walki z płomieniami.
***
Udało się. Wygrali nie tylko z podpalaczami, ale także z samym żywiołem. Co najważniejsze, nikt przy tym nie zginął, chociaż nie wszyscy wyszli z tego bez szwanku. Joresk poddusił się dymem, nie mówiąc już o licznych i bolesnych poparzeniach, które sprawiały, że ledwo stał na nogach. To jednak nie miało znaczenia - uratowali wielu niewinnych ludzi, stoczyli dobrą walkę i zwyciężyli, a jeśli to nie był powód do zadowolenia, to paladyn nie wiedział, co mogło nim być. Poświęcił kilka chwil na pomoc poszkodowanym, kierując ich do medyków i uspokajając tych w większym szoku, a na jego twarzy uśmiech dominował nad okazyjnymi grymasami bólu. W myślach powtarzał modlitwy do swego patrona, dziękując za wsparcie w trudnej chwili.
W końcu podszedł do Wuga i Kateriny, czekających na pomoc od medyka.
- Świetna robota tam w środku - powiedział, kiwając im z uznaniem głową. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak chrapliwie brzmi jego głos - Od razu widać, kto w tamtym towarzystwie nie bał się walki. Joresk Strabo, wierne ostrze Ragathiela - przedstawił się, gestem wskazując na swój wisiorek, cudem nienaruszony przez płomienie - Mogę użyczyć wam jego mocy, tylko sobie tego życzycie. Uleczy przynajmniej część tych poparzeń - stwierdził. Wydawało się, że zupełnie nie interesują go jego własne rany.
Po chwili dotarła do nich przemowa Laveny. Paladyn skojarzył, że to ta zjawiskowa kobieta uleczyła ich w trakcie walki …płomieniami?
- Pytanie radnych o pochodzenie mefitów raczej wiele nie da - skomentował cicho - Hmm, dobrze mi się wydaje, że część goblinów się ulotniła? Żaden nie został w głównej sali, prawda?