Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2022, 11:59   #234
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Mikel

Mijały kolejne minuty, a jeniec wciąż leżał nieprzytomny, praktycznie bez ruchu, jedynie oddychając płytko. Mikel zastanawiał się już nad opuszczeniem pokoju i dołączeniem do towarzyszy, gdy usłyszał kroki za drzwiami. Zamarł i nasłuchiwał, jak ktoś, stawiając lekkie kroki, zbliża się korytarzem. Zaraz potem usłyszał chrobot klucza w zamku, skrzypnięcie pchniętych drzwi, i pogratulował sobie przezorności, która zasugerowała mu zablokowanie ich krzesłem.
- Co jest? - usłyszał zaskoczony kobiecy głos, który szybko rozpoznał. Córka karczmarza spróbowała raz jeszcze otworzyć drzwi, ale bez skutku, po czym mruknęła - Przecież wychodzili… Halo? - zapytała głośniej, z wyraźnym niepokojem.
W tym samym czasie związana na łóżku dziewczyna zaczęła się lekko poruszać, jakby zaraz miała odzyskać przytomność.


Vircan

Burmistrz aż podskoczył, kiedy usłyszał chrząknięcie od strony okna.
- Cholera! Słowo daję, w końcu zabiję te okna na głucho! - sarknął, wpatrując się nieco podejrzliwie w gawrona - Mów, co się stało? -
Gdy Vircan mówił, burmistrz najpierw wytrzeszczył oczy, potem zaczął zadawać pytania, jednocześnie wstając, zdejmując urzędową szatę, pod którą miał bardziej praktyczny strój.
- Zmiennokształtni? Ależ ze mnie idiota, jak mogłem tego nie zauważyć? - warczał sam do siebie z goryczą - Zachowywali się praktycznie tak samo jak zawsze, może ostatnio poświęcali sprawom miasta nieco więcej uwagi… Dopiero kiedy twoi towarzysze się pojawili, zrobili się tak uparci, i zaskakująco zgodni ze sobą -
Ledwie druid skończył opowiadać, Crawbert był gotów do wyjścia.
- Prowadź. I ani słowa komukolwiek, jeśli to się wyda, będzie panika, ludzie będą skakać sobie do gardeł -


Jace i Rufus

Gdy tylko Vircan poleciał po burmistrza, Jace i Rufus uznali, że nie powinni rozpowszechniać informacji o tym, co się tu wydarzyło. Mag władczym tonem usadził wciąż zszokowanych inżynierów, a Rufus przytrzymał jednego z nich, który ruszał już wykonać poprzednie polecenie, i zamknął drzwi do biura.
- P-panie Jace, co tu się stało? - zapytał jeden z obecnych - Czym jest to coś? - nieśmiałym gestem skinął w stronę trupa.
To było dobre pytanie. Jace wiedział sporo o doppelgangerach z tego, co znalazł w księgach i co mówiła mu Emi - ta istota z pewnością nie była jednym z nich. Włosy, delikatne acz widoczne rysy twarzy wyraźnie sugerowały, że ma przed sobą przedstawiciela tej samej niespotykanej rasy (czy może hybrydy?), co jego przyjaciółka. Wyglądał wręcz, jakby mógł być z nią jakoś spokrewniony, ale takie podobieństwo mogło akurat być cechą właściwą dla tych humanoidów. Uwagę Jace’a przykuła bardziej inna cecha charakterystyczna - liczne blizny i szwy, widoczne na każdym skrawku odkrytego ciała. Nie przypominały zdobytych w walce, a raczej pamiątki po operacjach - dziesiątkach operacji.
Czekając na przybycia burmistrza, bohaterowie przeszukali też ciało. Trzeba przyznać, że szpiedzy byli ostrożni: nie znaleźli nic jawnie inkryminującego, poza smukłym karwaszem z przymocowanymi kilkoma różdżkami. Poza tym „Jace” miał przy sobie kilka drobiazgów, przybory do pisania, sakiewkę z monetami i prosty nóż - cóż, tutaj popełnili błąd… W sakiewce poza kilkunastoma złociszami i srebrnikami była też niewielka karteczka z zapiskiem „Dzwon przed północą, tam gdzie zwykle”.
Gdy rozważali znaczenie tej wiadomości, do biura wpadł Crawbert, czerwony na twarzy, częściowo z gniewu, a częściowo z wysiłku. Wyglądał, jakby prawie biegł większość drogi. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego wzrok spoczął na przykrytym płachtą materiału trupie.
- To on? Który to? Mówcie - rzucił niecierpliwie.
 
Sindarin jest teraz online