| Jaskinia z kozą
Medyczka zawiązała ostatni opatrunek Wilhelmowi i śpiesznie ruszyła ku Oldze. Kiedy podeszła do rannej dziewczyny, podparła ją by przewodniczka nie upadła.
- Olga, już dobrze, zaraz się tobą zajmę. - Mówiła spokojnym, opanowanym głosem. - Wilhelmie, pomóż mi, ona ledwo stoi. - Mówiąc to, pomogła Oldze usiąść, na jednym z płaskich kamieni, znajdujących się w jaskini. Głaz zdawał się pełnić funkcję czegoś na kształt stołu dla pokracznych gospodarzy, pełno było na nim kości zwierząt, a przynajmniej mieli nadzieję, że tylko zwierząt, które Wilhelm zrzucił na ziemię. Następnie, młody ochroniarz stanął na warcie, obserwująć ciemne korytarze, wychodzące z jaskini. Nie czuł się najlepiej, kręciło mu się lekko w głowie od utraty krwi, ale starał się nie pokazywać po sobie tej słabości. Jego obowiązkiem była ochrona panienki, nawet za cenę własnego życia. W każdej chwili mogły naciągnąć kolejne gobliny.
Melissa ponownie rozpoczęła proces opatrywania, przemywając wpierw ręce z krwi Wilhelma. Robiła to powoli i starannie, mimo czającego się w mroku niebezpieczeństwa. Wyuczone opanowanie dało o sobie znać. Jak mawiał wuj: co nagle, to po diable.
- Miałaś dużo szczęścia. - Zwróciła się do dziewczyny, uśmiechając się łagodnie. - Szczęki ominęły witalne punkty. Do wesela się zagoi. - Zażartowała. - Ale zostaną blizny, choć postaram się by były jak najmniej widoczne.
Tymczasem Lenard zostawił Petrę i pozostałych przy klatkach i jeńcu goblinów, i ruszył biegiem z powrotem do jaskini z kozą, gdzie zostawił panienkę i brata. Przypuszczał, że Olga również udała się do Melissy. Miał rację, gdyż zastał całą trójkę w jaskini. Widok panienki całej we krwi, początkowo, go zaniepokoił, ale szybko uświadomił sobie, że to nie jest jej krew, tylko Wilhelma i Olgi. Odetchnął z ulgą.
- Powinniśmy się stąd wynosić. Te małe pokurcze mogą wrócić w każdej chwili, z wilkami. Pani Petra i tamta dziewczyna, Greta, również są ranne. W jednej z klatek w kolejnej jaskini, znaleźliśmy także więźnia goblinów. Oni również będą potrzebować pomocy panienki.
Medyczka skinęła tylko nieznacznie głową Lenardowi, nie odrywając wzroku od tego co w tej chwili robiła.
- Jak tylko skończę opatrywać Olgę. Inaczej gotowa nam się wykrwawić zanim stąd wyjdziemy. Pozostałymi zajmę się już na powierzchni, o ile nie są w tak kiepskim stanie jak ona.- Mówiąc to, wróciła do pracy.
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni... |