Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-04-2022, 22:35   #31
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 08 - 2520.04.19; bct (4/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; jaskinie goblinów
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); południe
Warunki: jaskinia, plamy światła i ciemności, wilgotno, ziąb, chaos walki;



Jaskinia z zagrodami




- Wszyscy cali?! Nosz kurwa użarł mnie! Cholera! Kogoś brakuje? - w jaskini z zagrodami dało się słyszeć pytający okrzyk Petry. I prawie zaraz potem przekleństwo. Stała nieco pochylona trzymając się za udo tuż pod biodrem. Na tle jej brązowych, skórzanych spodni krwawe zacieki ze świeżej rany były wyraźnie widoczne. Musiała oberwać od tego ostatniego wilka jaki się na nią rzucił. Biegła lewym korytarzem za grzechoczącym kolczugą krasnoludem. Gdyby ścigali się jak równy z równym było pewne, że by go wyprzedziła dzięki swoim dłuższym nogom. Jak zresztą pewnie każdy dorosły człowiek. Ale zanim przeładowała swoją kuszę po ostrzelaniu pleców uciekających tamtędy goblinów khazad zdobył sporą przewagę. Więc chociaż puściła się za nim w pogoń mrocznym korytarzem to dogoniła go dopiero za zakrętem jak walczył z jednym z wilków.

Goli zaś właśnie biegł tym korytarzem. Z początku gdzieś tam z przodu majaczyły mu plecy dwóch uciekających goblinów. Do tego właśnie w jednego z nich trafił bełt Petry. No ale najpierw mu znikli za zakrętem, potem gdy do niego dobiegł ujrzał jakiś kolejny kawałek korytarza. Bez namysłu ruszył tam bo stamtąd chodziły go coraz wyraźniejsze z każdym krokiem odgłosy walki. Nawet okrzyk Davandrel. Chociaż jej też nie widział. Ale nadbiegający w brzęczącej kolczudze krasnolud nie uszedł uwagi wilków. Jeden z nich, który i tak nie miał jak się wcisnąć pomiędzy walczących towarzyszy skoczył w boczny korytarz. I wtedy się zobaczyli. Rozpędzony wilk i rozpędzony khazad. Żaden nie zwolnił. Uderzyli na siebie w pełnym impecie. Krasnolud sieknął raz i drugi swoim kilofem okazujac się trochę sprawniejszy od goblińskiego czworonoga. Zahaczył krańcem kilofa o jego grzbiet a wilk zawył ale to było za mało aby go zniechęcić do dalszej walki. Właśnie wtedy zza zakrętu wybiegła Petra i widziała plecy krasnoluda walczącego z wilkiem. Ale nie chciała ryzykować strzału z kuszy więc podbiegła bliżej. Stanęła za nim i wycelowała w wilka kuszę ale akurat w tym momencie wilk skoczył do przodu aby dziabnąć dwunoga. A ten z impetem wbił mu czubek kilofa w łeb aż pękł z szaro - czerwonej masie. Było po tym krótkim pojedynku w wąskim korytarzu.

Krasnoludzki górnik wznowił swój bieg a Petra nie bardzo mając już do czego strzelać ani nie mogąc go wyprzedzić za nim. Tak oboje wybiegli z bocznej strony tej jaskini z zagrodami. Alurat aby zobaczyć rejteradę dwóch wilków z tórym dotąd walczyli Bruno i Greta. Krasnolud i tak nie miał szans dogonić te śmigające, sierściuchowe pociski więc rzucił się na jednego z wilków. Ten pewnie by właśnie zaatakował Gretę no a tak odwrócił się ku nowemu przeciwnikowi. A zaraz potem został wzięty w kleszcze przez łuczniczkę z obciętym warkoczem i od tej pory razem stawali przeciwko goblińśkiemu wierzchowcowi.

Zaś gdy Goli zaatakował nowego wilka Petra wybiegła za nim i próbowała się rozejrzeć aby zorentować się w sytuacji. Tym najbliższym wilkiem zajął sie już krasnolud więc znów nie chciała do niego strzelać. Wycelowała w te uciekające wilki i to ją rozproszyło. W ostatniej chwili dostrzegła jak kolejny wilk oderwał się od stada i runął ku niej. Zdążyła w ostatniej chwili przekierować kuszę i nacisnąć spust. Cieciwa zabrzeczała, bełt świsnął ale nieszkodliwie ponad skaczącym już ku niej celem. Nie miała już czasu na nic i tylko odruchowo zasłoniła się kuszą przed skaczącym napastnikiem. Zwarli się ze sobą i zwierzak właśnie wtedy musiał użreć w to wysokie udo szefowej tej wycieczki. Petra wrzasnęła boleśnie ugodzona ale to było za mało aby ją powalić. Zasłaniała się tą kuszą próbując zyskać na czasie i udało się. Co prawda nie trafiła wilka z jakimś zauważalnym efektem ale, że jego pobratymcy dostali wciry od pozostałych to i ten od Petry zrejterwoał. Ale zostawił po sobie krwawy ślad na jej udzie i spodniach.

Greta też nie próżnowała. Jak tylko wbiegła do tej jaskini z zagrodami dołączyła do pierwszej linii walki tworzonej jeszcze przez Bruno i Olgę. To była chaotyczna i zażarta walka gdzie obie strony szarżowały na siebie jednocześnie. Z korytarza wybiegła pierwsza trójka napastników akurat gdy jednemu z goblinów udało się otworzyć bramę zagrody i wypuścić wilki. Te rzuciły się na intruzów i obie strony zwarły się ledwo parę kroków od południowego krańca jaskini.

Greta prawie od razu poczuła na sobie jak zażarta to była walka. Jej toporek trafił gdzieś w bok skaczącego wilka a ten prawie jednocześnie ukąsił ją swoimi zębiskami tuż pod kolanem. Zabolało! I czuła jak osłabła po tym ukąszeniu i musi oszczędzać tą nogę. Jednak nie wystarczyło to aby zniechecić ani ją ani jej wilczego przeciwnika. Wkrótce on znów ją trafił ale to było tylko draśnięcie jego pazurami. Zaś jej udało się go trafić całkiem mocno. To było dla drapieżcy chyba zbyt wiele bo najzwyczajniej w świecie po kolejnym odskoku od jej toporka zamiast rzucić się na nią po raz kolejny to odwrócił się i zwiał. Ale za nim był kolejny wilk. Świeży i nie draśnięty. A ją wciąż bolała ta ugryziona noga. Ale właśnie wtedy gdzież zza ściany wybiegł rozpędzony krasnolud i zaatakował właśnie tego samego wilka. Ona też i tak go wzięli w dwa ognie. Wilk nie mógł długo sprostać takiej nawale toporka i kilofa i wkrótce też zwiał razem z pozostałymi braćmi. Tam za Golim stała Petra co pytała czy wszyscy są a obok niej ciężko dyszał i krwawił Bruno. Nigdzie nie widziała Olgi. Ale nie było też jej ciała więc jak padła to nie tutaj. Jej wilczarz też broczył z licznych ran i ciężko dyszał po zażartej walce. Stał na swoich czterech łapach ale te ranu musiały go osłabić.

Wcześniej jednak na tyle pokązał tego pierwszego wilka z jakim się zwarł, że zmusił go do ucieczki prawie w tym samym momencie jak Greta swojego. Ale tak samo jak u niej za nim stał kolejny więc walka płynnie przeszła w kolejny pojedynek na kły i pazury. Wilk który walczył z Bruno nie miał za ogonem krasnoluda ani innego przeciwnika. Więc pojedynek mógł wyglądać uczciwie gdyby nie to, że ogara Olgi pokąsał już ten pierwszy wilk. Nie przeszkodziło mu to jednak uszcznkąć nieco krwi i ciała wilkowi do walki z jakimi został wyhodowany i wytresowany. Ale z kolei za ogonem wilczarza stała elfka. Dopiero co dobiegła na miejsce walki. I musiała ostrożnie celować aby nie trafić kogoś ze swoich. Strzał był trudny nawet dla niej. Wszystko to skakało i kotłowało sie chaotycznie, trudno było przewidzieć gdzie była szansa trafić któregoś z wilków. Za pierwszym razem wyłapała moment z tym wilkiem za jakiego chwilę później wzięli się Goli i Greta. Ale strzała elfki roztrzaskała się na scianie groty gdy kręcący się wilk szukał miejsca do ataku. Chwilę później sytuacja się zmieniła gdy pierwsze dwa wilki zrejterowały. Wtedy właśnie dostrzegła szansę aby strzelić do tego wilka z jakim walczył Bruno. Tym razem strzał udał jej się bardzo ładnie. Wil zawył gdy prawie połowa strzały wbiła mu się między żebra. I to zdekoncentrowało go na krytyczny moment gdy wliczarz skorzystał z jego nieuwagi i wżarł mu się pod szyję. Co prawda wilk wyszarpał mu się ale miał dość. Odwrócił się i uciekł.

Na prawej flance gdzie walczyła Olga nie było tak dobrze. Z początku tropicielce udawało się parować zaciekłe ataki wilka swoją rohatyną. Umiejętnie nie dawała mu podejść do siebie na tyle aby miał szansę ją zaatakować. Ale w końcu zabrakło jej wojennego szczęścia albo umiejętności. Wilk okazał się trochę za szybki, ona trochę za wolna i ugryzł ją w łydkę. Niezbyt poważnie ale tubylcza treserka psów krzyknęła krótko. Nie ustąpiła jednak pola i dalej stawiała opór zwierzęciu. To ją drogo kosztowało. Kolejne ciosy wilczych kłów spadły na nią raz za razem. Krzyknęła ponownie, tym razem rozdzierająco. I chwiejąc się zaczęła się wyraźnie cofać. Zauważył to Lenard który zdążył dobiec jako ostatni z walczących. I jak Magnus stał za Gretą, Davandrel za Bruno to on niejako był skazany aby być rezerwowym Olgi. Widział, że kobieta jest w poważnych tarapatach i zastawił swoim mieczem drogę jej wilczemu napastnikowi. Stracił cofającą się Olgę z oczu a zajął się wilkiem. Jeszcze elfka kątem oka widziała jak chwiejąca się i zakrwawiona tropicielka wraca do korytarza jakim wszyscy przybiegli i też straciła ją z oczu. Musiała zająć się kolejnymi celami.

Wilk jaki prawie wykończył Olgę poczynał sobie całkiem śmiało. Nie przejął się tym, że dogorywającą tropicielkę zastąpił świeży i wypoczęty ochroniarz Melissy. Jej nie udało się go nawet drasnąć to też nic mu nie było. I zaraz potem odczuł to na sobie Lenard gdy wilcze szczęki zacisnęły się na jego ramieniu jakim w ostatniej chwili starał się zasłonić. Udało mu się oszczędzić szyję ale wilcze kły mocno krwawiły jego krwią. Lenard jednak skorzystał z okazji i wrażył wyprostowanemu wilkowi miecz w żebra. Ostrze wbiłoby się pewnie jeszcze głębiej ale zwierz odskoczył. Wreszcie jednak oberwał. Nie wiadomo jakby się to dalej potoczyło bo wilk widząc ucieczkę swoich towarzyszy też odwrócił się i uciekł zostawiając za sobą zranionego ochroniarza.



Jaskinia z kozą




Najstarszy z braci nie dyskutował z panienką chociaż spojrzał na nią i młodszego brata który mocno krwawił ostatni raz. Ale pobiegł za elfką tak jak mu kazała. Najpierw ona a potem i on zniknęli jej z oczu za załomem jaskini. A ona sama podbiegła do Wilhelma. No i kozy. Na szczęście przy niej była jedna z pochodni gospodarzy. W jej blasku zorientowała się, że stan Wilhelma jest poważniejszy niż to się wydawało na pierwszy rzut oka. Trzeba było działać szybko aby chociaż zatamować krwawienie. Bo z tak poważnych ran to pewnie jakby nie wdało się zakażenie to i tak będzie się z tydzień kurował. Musiała rzucić swoją torbę na ziemię, otworzyć ją a potem próbować połatać swojego ochroniarza starając się nie myśleć, że w każdej chwili w plecy może wbić jej się jakaś goblińska strzała czy inne badziewie. Zostali w tej pierwszej jaskini tylko we dwoje. No i ta becząca z przerażenia koza uwiązana do palika. Jednak gdzieś tam dalej w sąsiedniej jaskini dalej toczyła się walka jak można było usłyszeć. I kompletnie nie było wiadomo jak tam jej towarzyszom idzie.

- Panienko! - Wilhelm drgnął akurat jak mu już założyła część opatrunkow. Jak podniosła głowę i spojrzała tam gdzie wskazywał reką dostrzegła sylwetkę. Sądząc po ubraniu to była Olga. Ale podpierała się ręką o ścianę i zostawiała na niej krwawy ślad. Uparcie człapała dalej w ich stronę podpierając się swoją rohatyną jak kosturem. Musiała bardzo mocno oberwać. To się Melissa zorientowała prawie od razu. Miała więc już dwoje pacjentów w krytycznym stanie. A walka w sąsiedniej jaskini wciąż trwała.



Wszyscy



- Dobrzy ludzie! Dobrzy ludzie, wypuśćie mnie! Ratujcie! Nie dajcie pożreć tym maszkarom! - ledwo ostatnie wilcze ogony zniknęły z widoku, ledwo ktoś się zorientował, że brakuje im Olgi a ostatnio elfka i Magnus widzieli ją ledwo człapiącą do korytarza a usłyszeli wzywający pomocy głos. Z tej zakratowanej bramy czy drzwi jakie jeszcze z wejścia jaskini niektórzy z nich dostrzegli. Mieli okazję się pozbierać.

Okazało się, że najpierw gobliny a potem ich wilki zwiały. Za zagrodami było wejście do kolejnego korytarza i tam czmychnęła cała ta czereda. Od strony napastników aż takich strat nie było. Najpoważniej została zraniona Olga a wcześniej jeszcze w pierwszej jaskini Wilhelm. Ranni była też Petra, Greta, Lenard i Bruno. Ale chociaż ich spowalniały i bolały te rany to jednak wciąż byli w stanie wykonywać swoje zamiary. Chociaż mniej zgrabnie i precyzyjnie niż poprzednio. Ale teren goblińskich jaskiń wydawał się być zdobyty i opanowany. Chociaż nie było wiadomo gdzie zwiały te goblińskie i wilcze paskudy.




---



Mecha T 09



Stan ZYW na koniec T 08


Bruno 5/10 s.ranny (-10)

Olga 1/14 s.krytyczny (-30)

Goli 17/17 s.zdrowy (0)

Davandrel 12/12 s.zdrowy (0)

Magnus 14/14 s.zdrowy (0)

Greta 11/16 s.ranny (-10)

Petra 10/15 s.ranny (-10)

Lenard 6/12 s.ranny (-10)

Melissa 14/14 s.zdrowy (0)

Wilhelm 3/12 s.krytyczny (-30)

---


Co widzisz? (rasa: człowiek)


- imię i płeć
- klasa: łotrzyk, ranger, uczony, wojownik
- specjalizacja: (ums. zaawansowany)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-04-2022, 14:50   #32
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Cuchnący półmrok goblińskiej jamy

Rąbane ostrzami wilki próbowały kąsać i drapać i czyniły to z zauważalnym powodzeniem. Rozjuszone bestie miały praktycznie nic wspólnego z oswojonymi zwierzętami, zatraciły też wiele ze swoich naturalnych zachowań. Hodowane przez gobliny od szczenięcych dni, krzyżowane pod kątem agresywności, uczone złośliwości i walki o każdy strzęp strawy, potrafiły zabijać się wzajemnie wiedzione najgorszymi instynktami. Pochwycona w masywne szczęki jednego z drapieżników, Greta poczuła na własnej skórze jak wielką siłę zgniotu miały te paszcze. Przeraźliwy ból poraził ją falą gorąca, ale mieszanina wściekłości i lęku nie pozwalała spowolnić ruchów, cofnąć się pod wpływem wahania.

Charkotliwe skowyty pokaleczonych bestii mieszały się z krzykiem rozszarpywanej żywcem Olgi i piskiem jej słabnącego psa. Starając się nie baczyć na ból poszarpanej głęboko łydki, Greta rąbała toporkiem, póki rozjuszone zwierzę nie oddało w końcu pola.

Niedobitki goblińskiej zgrai czmychnęły w końcu w ciemność sąsiednich tuneli, piszcząc i jazgocząc przeraźliwie, z wilkami tratującymi bezlitośnie swoich ogarniętych paniką właścicieli.

Wnętrze buta Grety robiło się lepkie od krwi, podobnie jak nogawica spodni. Utykając z wysiłkiem, łowczyni obrzuciła jaskinię półprzytomnym spojrzeniem, potrząsnęła mocno głową.

- Jebane pokurcze! - wrzasnęła nie planując nad własnymi nerwami - Chuj z wami!

Zatrzymując się w rozkroku nad jednym z dogorywających goblinów łowczyni zaczęła rąbać oburącz toporkiem jego płaską czaszkę, druzgocząc ją i rozbryzgując na wszystkie strony mózg kreatury. Ciosy spadły na kark stworzenia pozbawiając ją głowy, odrąbały jedną ze szponiastych łap na wysokości łokcia. Zaspokoiwszy w ten sposób żądzę mordu sięgnęła do sajdaka po jedną ze strzał i wsadziła sobie jej drzewce w zęby, by móc je na czymś zagryźć.

Dobiegający z klatki roztrzęsiony ludzki głos z miejsca przywrócił dziewczynie trzeźwość myślenia. Jeszcze uderzenie serca temu gotowa szukać Olgi, łowczyni zmieniła znienacka zdanie, ruszyła chwiejnym krokiem w stronę, z której dobiegało rozpaczliwe wołanie.

W poście nr 29 rzuciłem 1k100 na Opanowanie, żeby sprawdzić jak Greta poradzi sobie z bitewnym amokiem - wypadło 92, stąd ta nieco krępująca scenka z rąbaniem martwego goblina na kawałki. Łowczyni w pierwszej kolejności dokustyka do klatki z więźniem, potem - jeśli ktoś jej nie uprzedzi - zacznie szukać Olgi. Ciąg dalszy niebawem w wątku komentarzy, zaklepuję klasę uczonego dla naszej znajdy.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 30-04-2022, 16:05   #33
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Walka była intensywna i brutalna. Wąska przestrzeń i ciasne przestrzenie nie pomagały, a wręcz przeszkadzały. Nie można było praktycznie w żaden sposób zyskać przewagi. Niestety walka ta nie przebiegła całkiem pomyślnie. Davandrell co prawda udało się oddać jeden celny strzał jednak nie mogła powiedzieć, żeby była z niego całkowicie zadowolona. Tym bardziej, że ranny wilk ze strzałą elfki ledwie wystającą z karku zbiegł. Kolejny cel, który nie wiadomo czy liczyć jako martwy gdy gdzieś tam poza linią wzroku się wykrwawi czy jako ranny i jeszcze może przypadkiem wrócić do walki. Same niewiadome.

Zakończenia walki też nie można było nazwać sukcesem nawet pomimo tego, że chwilowo opanowali sytuację i przeciwnicy zbiegli i zniknęli gdzieś w dalszych i bocznych korytarzach. Za ostatnim wilkiem ruszył w pogoń Goli. Ta krasnoludzka gorąca krew pomyślała sobie elfka.
- Goli tylko nie wracaj bez trofeum w postaci wilczego ogona. - krzyknęła za znikającym w lewym korytarzu krasnoludem. Davandrell wiedziała, że w starciu jeden na jeden nie miała się o co bać. Goli na pewno powróci zwycięski.

Rozejrzała się po pobojowisku robiąc szybki rachunek zysków i strat. Mieli kilku rannych w tym jeżeli dobrze jej elfie oczy zauważyły najpoważniej ranna była Olga. Bruno też ociekał krwią jednak jak to mówi przysłowie “goi się jak na psie” także zakładała, że ogar się z tego wyliże. Mimo, że póki co opanowali teren wiedziała, że póki nie opatrzą ran i nie ustabilizują rannych nie można podejmować decyzji o ruszeniu dalej.

- Dobrzy ludzie! Dobrzy ludzie, wypuśćie mnie! Ratujcie! Nie dajcie pożreć tym maszkarom!
Dało się słyszeć gdy opadły odgłosy walki. To z pewnością był dodatkowy aspekt za tym, że póki co nie ruszą nigdzie dalej.
Z tego wszystkiego elfka nie ucierpiała w walce w ogóle i nawet nie była za bardzo zmęczona. Postanowiła więc w sytuacji gdy mieli kilku rannych i zmęczonych uczestnictwem w walkach wręcz przejąć jakby chwilowo dowodzenie nad miejscem, którym się znaleźli.
Przywołała do siebie Magnusa i po szybkiej naradzie ustaliła z nim, że gdy tylko Goli wróci - a znając jego na pewno wróci szybko - mają się zająć zabezpieczeniem terenu nawet z wykorzystaniem pozostałych pomocników, którzy zbytnio nie ucierpieli. Chodziło o zabezpieczenie miejsc i kierunków, z których ewentualnie mogły powrócić gobliny. Ostatnie czego im teraz było potrzeba to tego, żeby jakieś odważniejsze gobliny cofnęły się tutaj i zaskoczyły ich zupełnie nieprzygotowanych. Co prawda znając ich tchórzliwą naturę bardzo w to wątpiła jednak wolała nie sprawdzać tego empirycznie. Na koniec dodała też, żeby wysłał kogoś kto sprawdzi co z Olgą, która się oddaliła od nich. Najważniejsze to dbać o swoich.

Davandrell zauważyła kątem oka, że ranna Greta kuśtyka w stronę skąd dobiegł ich wszystkich głos. Były mniej więcej w tej samej odległości. Elfka ruszyła w tym samym kierunku. Nie chodziło tu o żadną rywalizację czy kto pierwszy ten lepszy. Po prostu była zdrowa i szybsza. Głos dobiegał z małej wnęki skalnej zabezpieczonej porządną kratą, której w żaden sposób nie można było wcześniej zauważyć. Davandrell podeszła do kraty pierwsza i przyklęknęła zachowując ostrożność i odstęp. Zamkniętym w tej mało komfortowej celi okazał się mężczyzna około lat 35 jak oceniała. Przyglądając się dalej stwierdziła, że prawdopodobnie mężczyzna nawet dość przystojny jakby go umyć i uczesać gdyż był w opłakanym stanie. Licho wie jak dużo czasu tu spędził.
- Kim jesteś i czym sobie zasłużyłeś na taki los? - spytała elfka.
- Nazywam się Godfrey Kling. - Odpowiedział mężczyzna. W jego oczach wyczytała wyraz ulgi ze względu na wyczekiwany ratunek.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.

Ostatnio edytowane przez Connor : 30-04-2022 o 16:08.
Connor jest offline  
Stary 01-05-2022, 10:18   #34
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Cuchnący półmrok goblińskiej jamy

Starając się nie tracić z oka poczynań kompanów, Greta przysunęła się do topornie odlanych z żelaza prętów klatki. Uwięziony w skalnej wnęce mężczyzna spoglądał na swych nieoczekiwanych wybawicieli wzrokiem pełnym nadziei, wyciągając do nich ręce i drżąc na całym ciele do wtóru cichnących goblińskich wrzasków.

- Godfrey Kling - powtórzyła Greta szukając jednocześnie spojrzeniem zamka kraty - Słyszałeś zapytanie mojej towarzyszki! Jak tu trafiłeś i czemu wciąż żyjesz? Gadaj, a nie próbuj łgać! To twoja koza?!

Wciąż trawiona dzikim gniewem, Herschel wyrzucała z ust pytania w szaleńczym tempie, tłukąc do rytmu płazem toporka w pręty. Tkwiący w pułapce człowiek najwyraźniej spodziewał się bardziej przyjaznego powitania; na jego brudne oblicze powrócił wyraz zatrwożenia, a on sam cofnął się o krok w głąb klatki zerkając to na Gretę, to na beczącą żałośnie kozę, która dygotała z przerażenia nie mniej od samego Klinga.

- Zaklinam się, że nie znałem jej, póki tutaj trafiliśmy! - krzyknął więzień - Jestem akolitą świątyni Vereny w Bechafen, w podróży z polecenia świątobliwego justariana Timmera! Zmierzałem do Lenkster, aby rozstrzygnąć tam pewien prawny spór natury administracyjnej, ale wpadłem w łapy tych odrażających kreatur!

- Nie widzę na tobie głębokich ran - warknęła podejrzliwie Greta - Jeno siniaki i zadrapania, a przecie gobliny nie znają miłosierdzia. Dawno winieneś mieć gały wyłupione, palce odcięte i uszy, jeśli nie obżarte do kości kończyny. Czemu cię oszczędzili? Coś im obiecał? A może one cię po ćmicy za przynętę wystawiają, coby innych podróżnych ku zgubie wabić, co?!

Godfrey Kling padł na kolana porażony oskarżycielskim tonem łowczyni, wsadził ręce pomiędzy pręty kraty próbując złapać Daradryel za szyte na miarę spodnie.

- Litości! - krzyknął - Te stwory pojęły, że mają do czynienia z duchownym! Oszczędziły mnie, coby lżyć i drwić z mojej bogini! Uczyniły ze mnie pośmiewisko ku swej lubieżnej uciesze, kazały spółkować nieobyczajnie z tą nieszczęsną kozą, czyniły inne sprośne rzeczy! Błagam, nie zostawiajcie mnie na ich rozpasaną pastwę!

- Jeśli chcemy ujść stąd z życiem, musimy się spieszyć - rzuciła w stronę kompanów Greta cofając się od klatki - One szybko nabiorą śmiałości, małe pokurwieńce.

Ponieważ MG pozwolił nam nieco rozwinąć wątek światotworzenia, wszedłem głębiej w wątek klasy zawodowej więźnia, żeby mu dodać kolorytu - mam nadzieję, że nie przegiąłem


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 01-05-2022 o 10:21.
Ketharian jest offline  
Stary 06-05-2022, 20:39   #35
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Jaskinia z kozą

Medyczka zawiązała ostatni opatrunek Wilhelmowi i śpiesznie ruszyła ku Oldze. Kiedy podeszła do rannej dziewczyny, podparła ją by przewodniczka nie upadła.
- Olga, już dobrze, zaraz się tobą zajmę. - Mówiła spokojnym, opanowanym głosem. - Wilhelmie, pomóż mi, ona ledwo stoi. - Mówiąc to, pomogła Oldze usiąść, na jednym z płaskich kamieni, znajdujących się w jaskini. Głaz zdawał się pełnić funkcję czegoś na kształt stołu dla pokracznych gospodarzy, pełno było na nim kości zwierząt, a przynajmniej mieli nadzieję, że tylko zwierząt, które Wilhelm zrzucił na ziemię. Następnie, młody ochroniarz stanął na warcie, obserwująć ciemne korytarze, wychodzące z jaskini. Nie czuł się najlepiej, kręciło mu się lekko w głowie od utraty krwi, ale starał się nie pokazywać po sobie tej słabości. Jego obowiązkiem była ochrona panienki, nawet za cenę własnego życia. W każdej chwili mogły naciągnąć kolejne gobliny.

Melissa ponownie rozpoczęła proces opatrywania, przemywając wpierw ręce z krwi Wilhelma. Robiła to powoli i starannie, mimo czającego się w mroku niebezpieczeństwa. Wyuczone opanowanie dało o sobie znać. Jak mawiał wuj: co nagle, to po diable.
- Miałaś dużo szczęścia. - Zwróciła się do dziewczyny, uśmiechając się łagodnie. - Szczęki ominęły witalne punkty. Do wesela się zagoi. - Zażartowała. - Ale zostaną blizny, choć postaram się by były jak najmniej widoczne.

Tymczasem Lenard zostawił Petrę i pozostałych przy klatkach i jeńcu goblinów, i ruszył biegiem z powrotem do jaskini z kozą, gdzie zostawił panienkę i brata. Przypuszczał, że Olga również udała się do Melissy. Miał rację, gdyż zastał całą trójkę w jaskini. Widok panienki całej we krwi, początkowo, go zaniepokoił, ale szybko uświadomił sobie, że to nie jest jej krew, tylko Wilhelma i Olgi. Odetchnął z ulgą.
- Powinniśmy się stąd wynosić. Te małe pokurcze mogą wrócić w każdej chwili, z wilkami. Pani Petra i tamta dziewczyna, Greta, również są ranne. W jednej z klatek w kolejnej jaskini, znaleźliśmy także więźnia goblinów. Oni również będą potrzebować pomocy panienki.

Medyczka skinęła tylko nieznacznie głową Lenardowi, nie odrywając wzroku od tego co w tej chwili robiła.
- Jak tylko skończę opatrywać Olgę. Inaczej gotowa nam się wykrwawić zanim stąd wyjdziemy. Pozostałymi zajmę się już na powierzchni, o ile nie są w tak kiepskim stanie jak ona.- Mówiąc to, wróciła do pracy.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 06-05-2022, 23:27   #36
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 09 - 2520.04.19; bct (4/8); popołudnie

Miejsce: Ostland; Lenkster; okolice Lenkster; leśna droga
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); południe
Warunki: jasno, b.zimno, grad, d.sil.wiatr; na zewnątrz: jasno, b.zimno, grad, d.sil.wiatr



Wóz



- O matko! - trudno było powiedzieć czy to Inez czy Hektor byli bardziej przejęci gdy ujrzeli wychodzących z lasu na drogę towarzyszy. Na pewno nie byli zaskoczeni bo jak byli już blisko to Petra zagwizdała trzy razy na swoim gwizdku. Ich pomoc w tym ostatnim odcinku przydała się. Bo jak wyszli z tych mrocznych, dusznych, wilgotnych jaskiń to aż trochę dziwne było, że świat na zewnątrz się nie zmienił. Wciąż waliło gradem a silny wiatr bez problemu miotał grubymi konarami. W połączeniu z zimnem jakie ich zaatakowało razem z gradem i błotem w jakim grzęzły nogi powrót wydawał się jeszcze cięższy niż gdy szli poprzednio w stronę jaskini. Zwłaszcza jak ktoś oberwał. Olga nie dała rady. Petra poleciła aby Godfrey i Magnus wzięli jej płaszcz, zapakowały tropicielkę do tego improwizowanego hamaka i tak ją nieśli. Byli bowiem z tej części ich wyprawy która wyszła z tej walki w miarę cało. Lenart pomagał swojemu młodszemu bratu. Obaj kuśtykali ale starszy podał młodszemu jakąś ułamaną gałąź aby podtrzymywał się nim jak kosturem a on sam podtrzymywał go z drugiej strony. I tak szli we dwóch. Na końcu szedł Goli i Davandrel. Wyszli cało z tej potyczki to Petra im poleciła aby gdyby goblinom przyszedł do głowy jakiś pościg czy co to aby przyjęli go na siebie i ostrzegli innych. No i niejako z braku laku na czele szły we trzy. Sama Petra oraz Greta i Melissa. Z czego tylko cyruliczka była cała. Ale jej dwie koleżanki chociaż kuśtykały to jeszcze nie było z nimi tak źle. Chociaż ten grad, zimno i błoto nawet jej w pełni całej i zdrowej dawały się we znaki. Był jeszcze Bruno. Też podskakiwał niezbyt zdrowo jakby mu ktoś łapę albo kręgosłup przetrącił. Czasem cicho skamlał ale czujnie i dzielnie maszerował obok zawiniętej w płaszcz swojej pani. Też mu te wilcze szczęki dały się we znaki. No i koza. Petra czy to dla żartu czy rozsądku postanowiła ją też wyzwolić z goblińskiej niewoli. Więc jak gwizdnęła trzy razy i niedługo potem nadeszli szybkim krokiem Inez i Hektor okazali się bardzo pomocni. Dwie całe i zdrowe osoby pomogły pozostałym w dostaniu się na wóz. A rozpięty brezent chronił chociaż przed tym cholernym, zimnym gradem. Sytuacja była taka sobie. Właściwie nikt nie zginął ale jednak te gobliny a zwłaszcza wilki mocno niektórych pokiereszowały. A ten grad i aura na zewnątrz raczej nie poprawiała nastrojów. Jednak Petrze jakoś nie odebrało to dobrego i nieco kąśliwego humoru.

- Oj spóźniłaś się Inez. Obiecałam już się odwdzięczać Mel. Mam nadzieję, że nie jesteś zazdrosna, że ściągałam przed nią spodnie? - przywitała się ze swoją partnerką gdy ta do nich dotarła jeszcze w lesie i starała się na szybko zorientować w sytuacji. Po koślawym chodzie co niektórych a nawet ogara Olgi widać było, że nie obeszło się bez jakiś strat.

- Przestań się wygłupiać. Ktoś potrzebuje pomocy? - Inez starała się zamaskować zaniepokojenie i niepewność strofującym tonem. Ale ten żarcik koleżanki chyba mimo wszystko jakoś rozładował chociaż część napięcia. No a potem wszyscy dotarli do tego improwizowanego domu pod stukającym od gradu i szamoczącym silnym wiatrem brezentem.


---



Z tym wdzięczeniem się i ściąganiem spodni przed Melissą to było jeszcze w jaskini. Cyruliczka opatrzyła już Wilhelma i Olgę. Tropicielka była wyraźnie przestraszona. Albo walką, albo sytuacją, albo swoim stanem. I łagodne, dodające otuchy słowa panny Blitz wyraźnie pomogły. Pokiwała głową ale minę miała poważną i jęczała cicho z boleści. Brunetka z warkoczem jednak zorientowała się, że jest z jej pacjentką bardzo źle. Dosłownie jej życie zawisło na włosku. Chociaż jeszcze oddychała nie była pewna czy dożyje ranka. Najbliższa doba powinna się okazać w tym decydująca. Jak dożyje do poranka a potem następnego to w końcu powinna wyjść z tego stanu. Z Wilhelmem podobnie ale on mimo wszystko był chyba chociaż trochę w lepszym stanie. Jak ich opatrzyła to jakoś tak samo większość towarzystwa wróciła do tej pierwszej jaskini z kozą. Mogła się zająć i Gretą, i Lenartem, i Petrą właśnie. Ta trójka też oberwała ale nie aż tak bardzo.

- Obiecaj, że będziesz czuła i łagodna. A w ogóle to jak już przed kimś zdejmuję spodnie to raczej w przyjemniejszych okolicznościach. - trochę nie było wtedy pewne czy Petra żartuje, droczy się czy też tym próbuje przykryć ból i niepewność. Miała tylko jedną ranę. Od wilczych szczęk, brzydka, szarpana rana i to na pograniczu uda i biodra. Więc jak przyszła jej kolej na opatrywanie i oglądanie przez Melissę no to właśnie musiała zacząć od rozpięcia i zsunięcia spodni chociaż do kolan aby cyruliczka mogła się nią zająć.

Wtedy jak siedziała na tym kamiennym stole jaki wcześniej panna ze wschodnich kresów Imperium użyła do opatrzenia pierwszej dwójki podjęła decyzję aby stąd spadać. Pogonili te gobliny, ich wilki też. Część padła z ich ręki. Uwolnili jeńca jakiego chyba nikt się nie spodziewał. A życie dwójki z nich wisiało na włosku, każde dźgnięcie goblińską szablą czy wilczymi kłami mogło ich wykończyć. No i ona sama była obolała i zdenerwowana tym chapsem jaki na udzie jej ten wilk uczynił. Poleciła Melissie aby zrobiła tyle co trzeba i spadali stąd jak najprędzej. A na wozie to już Inez też się zna na takiej robocie to we dwie zrobią to jak należy.

- Utnijcie łby tym co padli! Musimy coś pokazać w ratuszu jak chcemy parę miedziaków za nagrodę! I przeszukajcie tą jaskinie! Hej Godfrey! Co tu jest do rabowania?! Dawaj, nie ma czasu! - pokrzyczała na całe towarzystwo z tego prymitywnego, kamiennego stołu gdy cyruliczka się nią zajmowała.

W międzyczasie wrócił Goli co wcześniej gdzieś przepadł w pogoni za wilkami i goblinami. Oczywiście żadnego nie dogonił na swoich krótkich nogach. Ale za to dotarł do jakiegoś innego wyjścia i widział tam ślady goblinów i wilków i krwi. To pewnie chociaż niektóre z nich zwiały gdzieś na zewnątrz. Ale były i inne korytarze, tam już ich nie zwiedzał tylko wrócił do swoich. Nadal nie było pewne czy gdzieś tam w trzewiach góry nie ma więcej tego goblińskiego paskudztwa.

Godfrey zaś potrafił się okazać wdzięczny i pomocny za to uwolnienie. Uściskał chyba każdego ze swoich wyzwolicieli i popłakał się ze szczęścia, że znów widzi ludzi no i w ogóle cywilizowane istoty. Ale jak tak go nieco obolała i zirytowana Petra okrzyczała to się ogarnął i chyba bardzo chciał być pomocny. Przyznał, że tam co pobiegł a potem wrócił Goli to jest wejście jakim go tu przyprowadzono. Ale trzymano go właśnie tutaj, w tej celi no i sąsiedniej jaskini z kozą to niezbyt wiedział co jest poza tymi pomieszczeniami. Jednak z jego relacji wynikało, że tych goblinów to zbyt wiela nie było. Może tuzin, może trochę więcej. No ale mieli te parszywe wilki, głodne i złośliwe bestie. Używali ich jak wierzchowców a ponoć na przełaj po lesie byli szybsi od konnych. Dlatego mogli umknąć każdej pogoni. Pod ziemią nie było nocy ani dnia to nawet nie wiedział ile tu siedział. Poprowadził jednak swoich wyzwolicieli do miejsca gdzie gobliny miały swoje leże i trzymały łupy. W większości były to przedmioty zrabowane podróżnym albo okolicznym wieśniakom jakich napadali całą zgrają a gdy kogoś pojmali to go torturowali aż im się znudziło albo zgłodnieli na tyle aby potraktować kogoś takiego jako główne danie. Zdobycze więc w większości wypadków nie były zbyt obfite ale to czy tamto mogło się dać spieniężyć w Lenkster. A jak Melissa skończyła opatrywać Petrę to ta dała sygnał do odwrotu tą samą drogą jaką przyszli. Potem były te same kręte i dość niskie, byle jak wydrążone korytarze w ziemi co poprzednio i wreszcie ta dziura co ją odsłoniła ostatnia lawina czy coś takiego. Światło dnia, świeże powietrze… no i ten grad i silny wiatr co łomotał nawet grubymi konarami.

---


- Wypij to. Pomoże ci. - na dnie wozu z kocy i czego się dało zrobiono legowisko dla Olgi. Tam mogła odpocząć. Inez też widocznie coś znała się na podobnej robocie jak Melissa co ta zorientowała się dość szybko ledwo we dwie zaczęły w świetle dnia i lampy sprawdzać stan pokiereszowanych towarzyszy. Petra znów poleciła aby ci zdrowi, Davandrel, Magnus, Goli i Hektor stali na czatach aby znów żaden gobliński podjazd ich nie zaskoczył. Bo Godfrey to jakoż zbyt bojowo nie wyglądał. Sytuacja powoli zdawała się być opanowana. Co się dało oczyścić i zabandażować to zostało zrobione. A na cerowanie to Petra zdecydowała, że będzie czas w mieście w jakimś spokojnym pokoju karczmy czy gdzieś gdzie będzie jasno, czysto, ciepło i spokojnie. I będzie można przejrzeć zebrane łupy i je podzielić. Na razie jednak Inez podtrzymywała głowę Olgi podając jej co wypicia coś z niewielkiej buteleczki.

- Mam jeszcze jedną. To mikstura lecząca. Jak chcesz to mu podaj. Pomoże mu. - jak traperka wypiła swoją ta bardziej wyrafinowana z ich szefowych podała podobną buteleczkę Melissie wskazując na Wilhelma. Siedział osowiały na bocznej ławie wozu i zapadł w letarg oparty o siedzącego obok Lenarta. Sądząc po napisach to była to jedna z magicznych mikstur jakie sporządzano do szybszego gojenia się ran. Więc nie były zbyt powszechne.

- To kto ma ochotę to jeszcze jest czas na siku i zjeżdżamy stąd! - Petra widząc, że obie medyczki opanowały sytuację krzyknęła do pozostałych, że czas stąd spadać. - Jak wrócę do miasta zamówię sobie gorącą kąpiel. Taką z dużą ilością pachnącej piany. I jakiegoś grzańca na rozgrzewkę. W “Zającu” mają świetne, duże balie, aż szkoda tyle wody tylko na jedną osobę. - pokiwała swoją niebieską głową gdy tak marzeniami na jawie próbowała podtrzymać pozostałych na duchu swoim żartbobliwym i niezobowiązującym gadaniem. Rozejrzała się po pozostałych jacy byli w wozie lub do niego wracali. Jak się zebrali razem obie szefowe zaczęły się zastanawiać co zrobić z Olgą. Były dość zgodne co do tego, że jak ona sama jest raczej wyłączona z akcji to nie ma co jeździć po tym gradzie i lesie szukać gdzie ona dokładnie mieszka. Chociaż pewnie gdzieś w tej okolicy. A południe już minęło do zmroku było jeszcze kilka dzwonów ale trzeba było jeszcze wrócić do miasta a poza tropicielką reszta mieszkała właśnie tam. Więc zostawało wrócić z nią do miasta.




Miejsce: Ostland; Lenkster; Lenkster; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.03.19; Backertag (4/8); popołudnie
Warunki: jasno, ciepło, sucho, gwar karczemny; na zewnątrz: jasno, b.mroźno, deszcz, sil.wiatr



Wszyscy



No i wrócili do punktu wyjścia. Tutaj co późnym rankiem wyruszali wozem w stronę wyjazdu z Podgrodzia. Tu też i wrócili. Pogoda jeszcze się pogorszyła w międzyczasie. Grad przeszedł w deszcz przez co zrobiło się wilgotnej i zimnej. Naprawdę zimno. Więc gdy już wóz kolebał się ale widać było te ciepłe, prostokąty oświetlonych okien dodawały one otuchy. Zaś Petra z Inez zapropnowały wspólną wieczerzę w “Zającu”. Chyba już wszyscy zdążyli zgłodnieć, one i tak miały tam swoje pokoje no i uznały, że wszyscy zasłużyli na taki wspólny obiad. Trochę spóźniony bo gdy wrócili do miasta to właściwie już było popołudnie ale dlatego też już każdemu burczało w brzuchu. Gdy taką mokrą, brudną, zakrwawioną i zabłoconą zgrają wtarabanili się do środka tawerny to nie dało się tego przegapić. Wiele głów się odwróciło w ich stronę, zwłaszcza jak wnosili na płaszczu Olgę. Tej się jednak trochę polepszyło chociaż nadal była mocno osłabiona i senna.

- Wolisz ją zabrać do siebie czy będziesz miała ze swoimi chłopakami wystarczająco roboty? Bo ja mogę ją zatrzymać w swoim pokoju, to żaden problem. I tak mam drugie łóżko wolne. - Inez zapytała Melissy jakie ma plany co do opieki nad poszkodowanymi. Nie chciała chyba wszystkiego zwalać na jej barki jak też mogła pomóc w tej materii.

- Ja też mam drugie łóżko wolne w swoim pokoju. Jakby ktoś potrzebował. No ale na razie wybaczcie, muszę zamówić szamę i kąpiel. Ktoś, coś chce? - Petra uśmiechnęła się najpierw do Melissy a potem do pozostałych dając znać, że jest gotowa spełnić te obietnice jaką dawała na wozie. Wewnątrz karczmy panowało ożywcze ciepło i przyjemna atmosfera znajomej karczmy. Można było się ogrzać i rozluźnić. No a szefowe tak jak obiecały zamówiły obiad dla wszystkich i można było pogadać, odetchnąć z ulgą czy poopowiadać sobie niedawną potyczkę w goblińskich jaskiniach. No chyba, że ktoś miał inne plany na ten kończący się, zimny i deszczowy dzień.


---


T 09


Mikstura lecząca

Olga: rzut: https://orokos.com/roll/941753 2 > 1+2=3/14 s.krytyczny (-30)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-05-2022, 12:53   #37
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Cuchnący półmrok goblińskiej jamy

Poszarpana wilczymi kłami noga piekła okrutnie, a sama rana wciąż krwawiła. Starając się na to nie baczyć Greta okrążyła ciała zabitych goblinów pochylając się nad nimi z grymasem odrazy i odcinając od każdej pokracznej czaszki parę nietoperzowatych uszu. Cięła zębatym ostrzem swojego myśliwskiego noża, szybkimi sprawnymi ruchami łowczyni nawykłej do szlachtowania zwierzyny, bacznie jednocześnie nasłuchując odgłosów dobiegających z głębi podziemnych korytarzy.

Chociaż wypuszczony z klatki świątobliwy Klinge zapewniał, że grasująca w tunelach szajka nie była zbyt liczna, łowczyni nie podkładała w jego osądach zbyt wielkiej ufności. Był człowiekiem miastowym, w dodatku świątynnikiem - trwoga mogła go mylić w kalkulacjach.

Przy truchle wilka zawahała się na chwilę, bo chociaż futro drapieżnika sporo już straciło na swej puszystości, zadowolenie się samymi uszami wydało się Grecie marnotrawstwem. Raz, że w miastach trafiali się miłośnicy wypreparowanych zwierząt, którzy sowicie płacili za wypchane truchła; dwa zaś, że zademonstrowanie straży miejskiej całego wilka mogło wymiernie podnieść wartość nagrody wypłacanej za tępienie górskich szkodników.

Spojrzenie kobiety pobiegło w stronę Goliego, który rozmawiał właśnie półgłosem ze Davandrell, oszacowało uważnie jego masywne ciało. Greta sama nie mogła nawet marzyć o podniesieniu bestii, nawet bez wilczego ugryzienia nie mając w sobie dość krzepy, by ponieść na barkach tak duże stworzenie.

- Panie, wyglądacie na mocarza - powiedziała nieco zakłopotanym tonem, nie wiedząc właściwie, w jaki sposób powinna się do khazada zwracać - Ten basior to dobre trofeum do rzucenia przed drzwi ratusza, lepszy od samych jeno uszu. Zechcecie go zanieść na wóz, bom ja sama jeno o jednej nodze ostała.

Khazad obejrzał się z ukosa na górującą ponad nim Davandrell i Greta w mig utwierdziła się we wrażeniu, iż to ona w tej parze miała decydujący głos.

Zadziwiający duet.

Jeszcze bardziej zadziwiającym dla samej Grety było to, że ledwie spojrzała w wielkie i ocienione przepięknymi rzęsami oczy elfki, z miejsca spłonęła rumieńcem.

- Co na to rzekniecie, pani? - zapytała z onieśmieleniem, które wręcz zaczynało ją denerwować.

Zgodnie z ustaleniami w komentarzach pozwoliłem sobie na napisanie pierwszej części kolejki, kończąc ją na propozycji złożonej Goliemu. Connor, znajdziesz chwilę, aby opisać reakcję elfki oraz krasnoluda? Nie mam w najbliższym czasie możliwości wspólnego pisania w doku, a tym bardziej tę scenę da się łatwo zamknąć Twoim odpisem (ewentualnie uzupełnionym o obraz Goliego taszczącego wilka, jeśli Daradryel się zgodzi.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 10-05-2022 o 07:09. Powód: Korekta imienia Davandrel!
Ketharian jest offline  
Stary 10-05-2022, 05:51   #38
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Cuchnący półmrok goblińskiej jamy

Davandrell wyszła z potyczki nietknięta. Miała znacznie więcej szczęścia niż pozostali. Niektórzy chyba dziś nie mieli go wcale. Ważne było to, że nikt nie zginął. Szczęście to kapryśne zjawisko.

Na pewno nie narzekał na nie Goli. Nie dość, że był w swoim żywiole walcząc z goblinami, to jeszcze po wszystkim mógł do woli pomyszkować. Nie zbierał jednak żadnych trofeów w stylu goblinie uszy czy wilcze ogony. Interesowało go raczej to co mogło być dla niego samego przydatne i użyteczne lub to co można było łatwo spieniężyć i na co zawsze był popyt.

Znalazł więc trochę biżuterii nieznanego pochodzenia, komplet srebrnych sztućców, zestaw wytrychów i do tego porządny cynowy kufel. Czego to ci parszywi zielonoskórzy nie zbierają kręcił głową krasnoluda.
W sumie jeśli dobrze liczył to wyszło tego za około jakieś dziesięć sztuk złota. Goli był zadowolony i nie mógł się już doczekać powrotu by to sprzedać. Choć sztućce i kubek chyba zostawi sobie. Resztę na pewno bez skrupułów sprzeda.

Davandrell właśnie dyskutowała z Golim. To znaczy on dyskutował z nią, a ona mu nie przeszkadzał. Znała go już zbyt dobrze. Był wartościowym towarzyszem podróży, a jego oceny sytuacji były zawsze, rzetelne. Elfka wiedziała co miał do powiedzania, sama była tego świadoma, ale jak w większości podobnych przypadków pozwalała mu się wygadać. Goli miał rację i tym razem. Gobliny się otrząsną i mogą powrócić. Należało się niezwłocznie zbierać w drogę tym bardziej, że mieli rannych.

Ich rozmowę przerwała Greta ze swoją nietypową propozycją. Khazad spojrzał krótko na Davandrell. Ją samą to zawsze dziwiło, bo przecież byli równoważnymi towarzyszami podróży, ale chyba z nawyku przyjęli taką manierę, że to elfka w tym gronie ma decydujący głos. Nie wyprowadzali nikogo z błędu. Nie musiała nic mówić gdyż Goli ją uprzedził.
- Jeden wilk? Co to dla mnie. - Ochoczo odpowiedział krasnolud. - Ale poniesiesz Pani mój topór. - Dodał przekornie Goli szczególnie akcentując słowo “Pani”. - Tylko uważaj proszę na niego, bo to rodzinna pamiątka.

Davandrell musiała użyć całej swojej silnej woli, żeby na jej twarzy nie zagościł uśmiech. Zachowała jednak zimno profesjonalną powagę. Jej spojrzenie na chwilę skrzyżowało się ze spojrzeniem Grety…
“Czy ona się właśnie zarumieniła? Dosłownie spłonęła rumieńcem?” Pomyślała elfka. Była świadoma swojej urody, ale zazwyczaj oddziaływała ona na mężczyzn.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.

Ostatnio edytowane przez Connor : 13-05-2022 o 17:33.
Connor jest offline  
Stary 13-05-2022, 09:14   #39
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Lesiste pogórze na skraju traktu

Jak się rychło okazało, pierwsze wrażenie Grety nie było mylne. Goli zarzucił sobie wilcze cielsko na grzbiet jakby to było koźlątko, po czym bez choćby jednej kropli potu na czole pomaszerował ciemnymi tunelami ku powierzchni ziemi. Greta posuwała się za nim ostrożnymi krokami, wpatrując się w majtający jej przed nosem wilczy ogon i nasłuchując bacznie odgłosów mogących zdradzić zbliżającą się kontrę goblinów.

Lecz panika trawiąca serca pokrak musiała wciąż kipieć, ponieważ ani jeden zielonoskóry nie puścił się śladem napastników w stronę wyjścia. Docierając niezgrabnymi ruchami do wozu łowczyni odetchnęła z niemą ulgą, odwiesiła toporek na pas. Głębokie ugryzienie już nie krwawiło, ale zadane brudnymi kłami rany promieniowały silnym bólem przy każdym kroku.

Łuczniczka usiadła przy pani Blitz jako ostatnia, czyniąc wpierw miejsce bardziej poszkodowanym. Podciągnęła niechętnie nogawicę zerkając ukosem, czy któryś z mężczyzn nie próbuje taksować oczami jej odsłoniętej nogi. Pozwoliła jedynie przetrzeć otwory po ugryzieniach i założyć prowizoryczny opatrunek, starając się za wszelką cenę nie okazywać tego jak nieprzyjemnym był dla niej dotyk innego człowieka. Palce Melissy Blitz poruszały się ostrożnie i delikatnie, zupełnie inaczej od dłoni Frommów, ale spowity mrokiem wstrętnych wspomnień umysl Grety nie dostrzegał w tym kontakcie żadnej różnicy.

Pozostawiona w końcu samej sobie, dziewczyna usiadła na samym skraju wozu, który ruszył po chwili przy wtórze skrzypienia osi i prychania koni. Jej towarzysze jęli wymieniać się opowieściami o swoich bitnych wyczynach i wypytywać o różne sprawy Godfreya Klinge, toteż uwolniona od ich uwagi Greta zmów zaczęła zerkać skrycie w stronę Davandrell.

Tym razem jednak za każdym razem napotykała z miejsca wzrok elfki - jakby ta w jakiś niepojęty sposób odgadywała, kiedy Greta spoglądała w jej stronę. Jakby czytała w myślach łowczyni. Czy leśni nieludzie mogli czytać w człowieczych głowach? Na samą myśl o czymś takim Herschel ponownie oblała się głębokim rumieńcem.

Czy ona domyślała?

Desperacko próbując ujść z niewidzialnego potrzasku, łowczyni sięgnęła po jutowy worek skrywający jej myśliwskie trofea, wyciągnęła go w stronę Goliego - w sposób próbujący sugerować nieudolnie, że to na niego przez cały czas spoglądała, a na sąsiadującą z nim elfkę tylko przez zupełny przypadek.

- Rajcy miejscy płacą za ubitych szkodników, panie - powiedziała z wyraźnym tonem szacunku wobec krasnoluda - Jam młoda białogłowa, urzędnicy często za nic takie mają, próbują na zapłacie ukrzywdzić. Wy to coś innego. Taki khazad prawdziwie respekt budzi samym swoim wyglądem. Jak wy zapłaty zażądacie, nikt w ratuszu nawet nie pomyśli, coby krasnoluda oszukać. Odbierzecie srebro w naszym imieniu?

Druga fabularka gotowa. Liczyłem na to, że Lua w międzyczasie upubliczni swój pomysł na postać Klinge i będę mógł poszerzyć swój wpis o kilka przemyśleń na temat więźnia, ale może jeszcze zdążę w tej kolejce. Co być może ciekawe dla innych BG / NPC, dla wszystkich obserwujących bieg zdarzeń będzie oczywistym, że Greta bardzo niechętnie poddała sie oględzinom Melissy. Czyżby żywiła wielki lęk i nieufność wobec miejskich cyrulików jak wielu podobnych sobie przedstawicieli pospólstwa?




Podzamcze w Lenkster

Podróż powrotna do Lenkster ubiegła Grecie pod znakiem niewygody, wychłodzenia, bólu zranionej nogi oraz narastającego głodu. Starając się zapomnieć chociaż w części o tych uciążliwych przykrościach łuczniczka śledziła jednym uchem rozmowy kompanów, jednocześnie głaszcząc opuszkami palców posklejaną od krwi sierść Bruna. Pies Olgi sprawiał opłakane wrażenie i wiele wskazywało na to, że nie dotrwa do następnego świtu. Pamiętna jego niezwykłego męstwa i zajadłości w boju, odmówiła w myślach modlitwę za odważne zwierzę prosząc Taala o jego uzdrowienie.

Na wozie wciąż trwały rozmowy, ale Greta milczała rozmyślając o wyprawie, która omal nie skończyła się klapą. Gdyby gobliny okazały nieco mniej tchórzostwa, gdyby miały w swoich klatkach kilka wilków więcej. Łuczniczka spojrzała wymownie na pogrążoną w nieświadomości Olgę. Tak, łaska Taala i błogosławieństwo Karnosa były tego dnia z łowczynią.

Odetchnęła z ulgą na widok zabudowań Lenkster, ale szybko dopadło ją zwątpienie. W mieście czyhały inne niebezpieczeństwa, nie tak oczywiste jak zardzewiałe ostrza goblinów, ale równie śmiercionośne. Greta czuła przez chwilę nieodpartą ochotę na to, by dołączyć do reszty kompanii w karczmie, ale zdrowy rozsądek podpowiadał jej jak to się skończy. Najpierw będą przechwałki o tym, kto ubił więcej goblinów, rosnące z każdym kolejnym kuflem piwa. Wieść o goblinach na wzgórzach migiem się rozniesie zwabiając do „Zająca” jeszcze więcej gawiedzi - a wśród zwyczajnych ciekawskich mogły się trafić oczy, których łowczyni musiała się wystrzegać.

Podziękowała zatem sztywno pani Petrze i zniknęła w błotnistych uliczkach podzamcza, nim jeszcze reszta najemników weszła do wnętrza karczmy.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 13-05-2022 o 21:52.
Ketharian jest offline  
Stary 13-05-2022, 22:51   #40
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Opatrując Petrę, jeszcze w pieczarze, Melissa uniosła kąciki ust w półuśmiechu.
- Nie gorączkuj się tak, nic ci nie będzie, może poza urażoną dumą. - Zażartowała z przyjaciółki. Tak naprawdę, czuła ulgę, że nikt nie zginął. Choć martwiła się o Olgę i Wilhelma, byli w ciężkim stanie i trzeba było ich jak najszybciej stąd zabrać. Następny był Lenard. Mimo, że wybąkał coś, że nic mu nie jest, dał się opatrzeć swojej pracodawczyni. Znała go już na tyle dobrze, że potrafiła dostrzec, że się obwinia o stan brata. Położyła mu dłoń na ramieniu w krzepiącym geście.
- Dobrze się spisaliście, obaj. - Szepnęła mu cicho. Najstarszy z ochroniarzy nic nie odpowiedział, tylko odchrząknął, maskując zmieszanie, spowodowane jej bliskością.

Kiedy podeszła do Grety i zaczęła ja opatrywać, nie umknęło jej uwagi jak łowczyni wzdryga się pod jej dotykiem. Starała się więc, jak najszybciej skończyć. Od początku tej wyprawy zwróciła uwagę, że dziewczyna jest nerwowa i wygląda jakby wiele przeszła. Reakcja na badanie tylko to potwierdziła. Ktoś ją musiał bardzo skrzywdzić. Czy dlatego właśnie jest poszukiwana?

Z rozmyślań wybiło ją zawołanie uratowanego przez grupę uczonego.
- Panienka Melissa Bitz tutaj? Nie poznaje mnie panienka? Godfrey Klinge, pani wuj wyleczył mnie z zapalenia płuc ze cztery zimy temu. Słowo daje, myślał tedy, żem jedną nogą w grobie. Podobnie jak teraz, ale jak widać opatrzność i Verena czuwa nade mną, bom znów uratowany od pewnej śmierci, dzięki towarzyszom panienki. Zaskoczony jestem bardzo, że panienkę widzę w takim miejscu, miała przecież panienka za mąż wyjść za Pana Steina i dostatnie życie wieść w Bechafen, a tymczasem widzimy się w leżu tych małych potworków, co mnie prawie na śmierć zamęczyły. - Melissa słysząc słowa uczonego, zagryzła dolną wargę i pobladła. Mogła dostrzec to tylko Greta, nad którą medyczka nadal się pochylała. Skończywszy zakładać opatrunek łuczniczce, przywołała na twarz delikatny uśmiech, próbująć zamaskować zaskoczenie i zakłopotanie.
- Panie Klinge, oczywiście pamiętam pana. Cieszę się, że zdążyliśmy z ratunkiem. Może później uda się zamienić słowo, jak czas pozwoli. Teraz najprędzej powinniśmy opuścić tą jamę. - W myślach, medyczka gorączkowo zastanawiała się, co powinna zrobić. Niewątpliwie musi porozmawiać z akolitą na osobności, Henry nie może jej tu znaleźć.

***

Przez całą drogę do wozu, obserwowała kleryka. Czy zachowa w tajemnicy, że spotkał ją w okolicy Lenkster? Czy może liczyć na jego dyskrecję? Z rozmyślań wytrącił ją głos Inez. Z wdzięcznością przyjęła jej pomoc przy rannych, a także miksturę leczniczą dla Wilhelma, którą od razu podała młodzieńcowi. Przez całą podróż do Lenkster milczała, bijąc się z myślami.

Kiedy dojeżdżali już do miasteczka. Poprosiła Petrą o odstawienie jej do jej lecznicy.
- Oldze i Wilhelmowi lepiej będzie w zaciszu mojego szpitalika niż w gwarnej gospodzie. Ale jeżeli chcesz nam postawić obiad, to zawsze możesz coś przynieść, nie będziemy wybrzydzać. Następnie zwróciła się do Grety. - Znajdzie się jeszcze miejsce i wolne łóżko, jeżeli chciałabyś wydobrzeć i wygoić ranę w cichym i spokojnym miejscu.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 13-05-2022 o 22:58.
Lua Nova jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172