| Na dwoje babka wrożyła Skrzydło służby w pałacyku Metterichów
Ćwiczyła to wielokrotnie na wiejskich i miejskich potańcówkach. poruszać się tak, by podziwiali, ale nie trafili otwarta dłonią w pośladek. Tyle, że klaps, lub zważenie piersi z pijackiej zabawy, owej chwili w leśnym dworze zamieniały się w bolesne i groźne zdrowiu rany od mieczy. Trzeźwa i skoncentrowana bardziej niż pisząc symfonię wiatrów eteru Olivia Hochberg cofała stopę za stopą zwiększając nieznacznie dystans, by ostrza mijały ją o cale, a napastnicy tłoczyli się w ataku i krokach sami sobie przeszkadzając. widziała Franza i Larsa, którzy przyszli w sukurs, a których w rzeczywistości zaklinała, sama siebie przekonując o swym na owo się dzianie wpływie.
Świetliste ostrze kreśliło łuki, oślepiając oponentów adeptki, zbliżając i oddalając się od ich rozpalonych i wystraszonych oczu. Wykonując kolejny mikro krok, panna dostrzegła po swej lewej stronie stojak na pochodnię, jedna dłoń na mgnienie zwolniła miecz i przewróciła pod nogi nacierających zbrojnych spiżową konstrukcję, skutecznie zyskując dziesięć cali, za które miecze miały małe szansę trafić. Kolejne trzy oddechy życia. O każdy warto walczyć, póki trwa.
Mając tę chwilę adeptka użyła jeszcze jednego fortelu, fortelu iście kobiecego, a tak deprymującego mężów, liczyła, że mający życiowe doświadczenie przemytnik i wojowniczy Norsman nie ulegną czarowi.
Nie przestając parować mieczem najpierw wrzasnęła, by ów wrzask, i tak było już głośno od bójki uznała, przerodzić w niemożliwie wysoki pisk sięgający bolesnych decybeli. Była to tylko wprawa do opartej na sztuczce magii, ale i dobry test. Chwila aż nadto odpowiednia.
Olivia miała czym piszczeć, pierś młoda i pełna, szyja szeroka i długa, usta, język jędrne, pełne, zdrowe, umięśnione. Panna wciąż ćwiczyła w Remmer umiejętności wokalne, bo wiedziała, te mogą być kluczowe przy recytowaniu formuły. A poza tym należało mieć głos pewny, silny i władczy.
Dźwięk poraził wpierw napastników i rozszedł się daleko po korytarzach i holach leśnego dworku, budząc niektórych, a głębiej śpiących przewracając z boku na bok.
Ogień we krwi, zwany przez uczonych adrenaliną władał młodą kobietą, napełniał pewnością i przyspieszał ruchy. Ogień w duszy i sercu, ogień w głowie, oko lewe tak chłonne, tak chętne magii, chwytało strzępki wiatrów eteru. Cienie i fiolet spowijały jej adwersarzy, zwijały się w Dahr wpełzając w uszy. Drogi Mistrzu panna zrzuca pod nogi zbójów stojak, macha im przed oczami świetlistym mieczem i jeszcze piszczy, myślę, że powinni być posrani. A nie wierzę, że w ogóle są ją w stanie trafić.
oczywiście defensywa i nie ma w deklaracji używania magii.
Ile obrażeń dostała? WT 3 |