Uznawszy, że zrobił, co mógł w tej sytuacji, Joresk ustawił się pokornie na końcu kolejki oczekujących na leczenie. Poparzenia dawały mu się we znaki, ale zagryzł zęby i zawzięcie nie dawał tego po sobie poznać. Czuł, że znów był gotów korzystać z łask Ragathiela, ale póki co wstrzymał się z nimi. Medyk miał swój fach, dla którego poświęcił całe swoje życie, więc zignorowanie jego oferty pomocy wydawało się paladynowi nieuprzejme.
Na odpowiedź goblińskiego barda zareagował lekkim uśmiechem.
- Cóż, będą mieli co opowiadać… I proszę, mów mi Joresk. Walczyliśmy razem - powiedział, jakby te słowa miały dla niego wielkie znaczenie.
Gdy w końcu wyszło na jaw, kto najpewniej odpowiadał za przyzwanie mefitów i wywołanie pożaru, w oczach paladyna zapłonął ogień. Mieli cel, złoczyńcę, który planował spopielenie ratusza i przebywających w nim osób, z których większość była zupełnie niewinna. To, że częściowo zniweczyli jego plany i straty były jedynie materialne, nie umniejszało jego przewinom. Musieli go odnaleźć i osądzić - lub zniszczyć, jeśli okaże się przeżarty złem…
To był jednak finał, najpierw trzeba było do niego dotrzeć. Gdy w tłumie zapadła cisza wywołana wspomnieniem o Czarcim Wzgórzu, Joresk zmarszczył brwi - czyli tamta rozmowa z karczmarzem nie była jedynie dziełem przypadku. Zrobił już krok w stronę Gavina, by dopytać go o szczegóły, kiedy Gardiana uspokoiła wzbierający wśród obecnych niepokój i wezwała obecnych awanturników do ostrzeżenia goblińskiego plemienia i odnalezienia podpalaczy. Była nawet jakaś nagroda pieniężna, chociaż to miało mniejsze znaczenie.
Na szturchnięcie Kateriny odpowiedział wilczym uśmiechem.
- Jak najszybciej - rzucił krótko, a w jego głosie słychać było odległe echo gniewu. Ruszył za nią, by także oficjalnie zgłosić się do wyprawy, ale Lavena zdążyła go ubiec, prezentując się niczym wodzirej w cyrku. Bardzo wygadany i atrakcyjny wodzirej, to trzeba przyznać, ale nie zmieniło to faktu, że paladyn z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechu, przypominając sobie niektóre ludowe mądrości na temat takich osób.
- Joresk Strabo, paladyn w służbie Ragathiela. Macie moje ostrza i błogosławieństwa Generała Zemsty - powiedział w końcu. Jego głos był mocny, a gdy wspominał o swoim bogu, wypowiadał się z wielkim oddaniem - Nie znam planów twierdzy, ale dowiedziałem się niedawno, że poza główną bramą są tam dwie wyrwy w murach, które mogą być alternatywnymi wejściami - dodał, odpowiadając na pytanie Kateriny.